Polityczna niepoprawność
Jak uchronić naukę od wpływu ideologii?
Przepraszam tych (jeśli tacy istnieją), którzy czekali na drugą część zapisków na marginesie lektury Tegmarka. Szczerze powiedziawszy czuję pewną niechęć do powracania do tej pracy, jako że zgadzam się z głosami z dyskusji poświęconej mojemu poprzedniemu wpisowi, że Tegmark w oczywisty sposób plecie bzdury. Ale myślę, że sprawa ma drugie dno, więc do niej, niebawem, wrócę.
Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o wydarzeniu, które mnie w ostatnich dniach zbulwersowało. Chodzi o wypowiedź Jamesa Watsona, współodkrywcy DNA. Cytuję za portalem Gazeta.pl:
„James D. Watson – amerykański genetyk i biochemik, laureat nagrody Nobla z 1962 roku, po 40 latach pracy w laboratorium Cold Spring Harbor w Nowym Jorku został zawieszony w obowiązkach dyrektora za stwierdzenie, iż przedstawiciele czarnej rasy są mniej inteligentni od przedstawicieli rasy białej – donosi CNN.
14 października, podczas wywiadu udzielanego dziennikowi ‚The Sunday Times’, Watson wyraził sceptycyzm co do możliwości rozwoju Afryki, gdyż, jak stwierdził, ‚optymizm w tej kwestii opiera się na przekonaniu, iż przedstawiciele rasy czarnej dorównują inteligencją przedstawicielom rasy białej. Tymczasem badania pokazują, że jest inaczej’.
Zdaniem Watsona nie ma powodu, by sądzić, iż różne rasy, oddzielone terytorialnie, ewoluowały w ten sam sposób. Mimo iż, jak twierdzi naukowiec, miał on nadzieję, że wszyscy ludzie są równi, ‚wystarczy zapytać tych, którzy mieli do czynienia z czarnymi pracownikami, a z pewnością przyznają, że jest inaczej’.”
Muszę powiedzieć, że jestem zdumiony i przerażony. Nie wiem, czy Murzyni są mniej inteligentni. Nie o to chodzi. Może są, a może nie. Jakkolwiek by nie było, stwierdzenie to odnosiłoby się do zdolności rozwiązywania pewnej grupy testów i mogę sobie łatwo wyobrazić (i podobno są dane to potwierdzające), że różnica pomiędzy IQ białych i Murzynów wynosi około 15 punktów i nie zmienia się. Oznacza to tylko, podkreślam, że taki jest wynik statystycznej analizy zdolności rozwiązywania pewnych określonych testów. Nie widzę w tym niczego rasistowskiego. Czy jest rasizmem stwierdzenie, że statystycznie Murzyni szybciej biegają na 100 m., są lepszymi koszykarzami, czy że statystycznie mają ciemniejszą skórę?
Mój problem jest taki. Co zrobić, jeśli okaże się, że badania naukowe – załóżmy, że prawdziwe – wskazywałyby na coś, na co z powodów ideologicznych trudno nam się zgodzić? W tym przypadku odpowiedź wydaje się prosta. Wierzymy faktom. Ale co, gdy mamy do czynienia z zestawami danych, które inaczej interpretowane prowadzą do zupełnie innych wniosków? Na przykład, co począć z Nagrodą Nobla dla Ala Gore’a, jeśli reprezentuje on tylko jedną stronę debaty na temat globalnego ocieplenia. Są przecież, wydaje się godni zaufania naukowcy, którzy twierdzą, że globalne ocieplenie, nawet jeśli rzeczywiście jest, jest zjawiskiem naturalnym, w nikłym, lub wręcz żadnym stopniu, niezwiązanym z industrialną emisją CO2? Czym mamy się kierować, próbując zdecydować, komu wierzyć?
Na drugim biegunie, jak mamy reagować na zdymisjonowanie George’a V. Coyne’a, S.J., dyrektora Obserwatorium Watykańskiego, za jego wypowiedzi w obronie Darwinowskiego ewolucjonizmu i polemikę z poglądami kardynała Schönborna, przyjaciela Papieża Benedykta XVI?
Pytanie, które chciałbym zadać i na które nie mam dobrej odpowiedzi, jest więc takie: jak uchronić naukę od wpływu ideologii, czy chociażby wpływ ten zminimalizować? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy nauka może być niezideologizowana?
Jerzy Kowalski-Glikman
PS. Oberwało mi się trochę za wokalistę Dream Theater, ale podtrzymuję swoje zdanie: pojawienie się całej grupy wyjców w stylu Bon Jovi to upadek metalu (choć, jak nie śpiewa DT, jest OK.). Muzyka, która miała być brudna, energetyczna i pełna pasji staje się ugładzona i słodka. Może jestem stary, ale nie ma już takich ludzi jak Robert Plant, Jon Anderson, Peter Gabriel (posłuchajcie, jeśli będziecie mieli okazję, jego muzyki do „Ostatniego kuszenia Chrystusa”).
Fot. leviathana, Flickr (CC BY SA)
Komentarze
Te przyklady dotycza peryferii nauki, styku nauki z polityka. Watson jest zadnym ekspertem od sparw spolecznych. Zna sie na genetyce i moze sobie wartosciowac tak jak zrobil to w wywiadzie dla Sunday Timesa u cicoci na urodzinach. Jak widac z jego przypadku mozna byc wielkim genetykiem i kiepskim interpretatorem wynikow naukowych w przelozeniu na sprawy spoleczne i polityczne. Al Gore – z nauka ma jeszcze mniej wspolnego. Wybral pewien pseudonaukowy cel, zalozyl, ze jego hipoteaz jest prawdziwa i przekonuje do tego ludzi. Komitet noblowski przyznal mu nagrode nie naukowa a polityczna. Dymisja Coyne’a jest sprawa religijna a nie naukowa. O ile sie nie mysle, Coyne jest jezuita. Decyzja o dymisji Coyne’a zawazy na opinii na ile Benedykt XVI jest otwarty na nauke. Juz widac, ze jego otwartosc jest niewielka. To jego wybor jesli chce aby przyszle pokolenia postrzegaly go jako papieza bardzo konserwatywnego. Jego decyzja na sama nauke ma wplyw niewielki. Coyne zreszta chyba moze prowadzic nadal swoje prace.
A wiec jak nauke chronic przed ideologiami? Wlasnie tak jak w tym blogu, tzn. piszac i mowiac glosno o takich przypadkach, gdy ideolodzy ingeruja w nauke.
Tresci i motywacje glownego kreacjonisty sp. IV RP juz w tym blogu niezle obnazylismy. Trzeba tak robic nadal.
Roznice pomiedzy rasami moga isniec ale debata (wsrod tych ktorzy maja duzo czasu na takie dyskusje) dotyczy podloza (genetyczne albo kulturowe). Problem w tym ze Watson nieodpowiedzialnie wypowiedzial sie za podlozem genetycznym. Problem w tym ze pomimo poszukiwan, nie udalo sie narazie wykryc ani jednego genu ktorego mutacje koreluja z inteligencja. Byc moze jest to wynik wielogenowego charakteru tej cechy. Tak czy inaczej, wypowiedz Watsona jest nieodpowiedzialna naukowo i sugeruje tylko jedno — ze IQ ulega regresji z wiekiem. Kiedy ja bede w wieku Watsona, na wszelki wypadek kupie sobie wielki telewizor i sie zamkne.
Timothy Leary pół życia spędził w więzieniu z powodu swoich badań i teorii. Niemniej i tak wydaje się, iż więcej miał szczęścia, niż na przykład J. Bruno. Ideologia i polityka zawsze filtrowały naukę. I nikłe szanse, że to się zmieni.
FDA żąda aby w badaniach klinicznych nad nowymi lekami różne rasy były odpowiednio reprezentowane bo działanie tych leków może się istotnie różnić u przedstawicieli róznych ras. Jednocześnie władze chcą aby genetycy trzymali się z daleka od pewnych zagadnień. Odkrycie mechanizmów dziedziczenia inteligencji albo skłonności do zachowań agresywnych jest informacja z którą obecne społeczeństwo będzie miało bardzo poważny problem. Są ludzie, którzy bardzo chcą, żeby skłonność do wyboru orientacji seksualnej okazała się cechą dziedziczną bo będzie to podobno ostatecznym argumentem przeciw wszelkiej dyskryminacji homoseksualistów. Często Ci sami ludzie nie chcą aby okazało się, że dziedziczeniu podlega poziom inteligencji i skłonność do zachowań agresywnych bo to z kolei mogłoby uzasadniać dyskryminację rasową. Niestety rozwój genetyki pokaże zapewne to co tak naprawdę podejrzewamy czyli wielki wpływ naszego indywidualnego genomu na nasze cechy psychiczne. Czy taka konstatacja spowoduje odrzucenie postulatu równości wszystkich ludzi ? Mam nadzieję, że nie. Chociaż wiele starych demonów zapewne zostanie przy okazji obudzonych.
Ideologii i nauk o człowieku (co rozumiałbym b. szeroko – od biologii po filozofię) nie da się rozdzielić. Z prostego powodu, że naukę „robią” naukowcy, przez co powstaje coś w rodzaju „ideologicznej zasady nieoznaczoności”. Naukowiec sprawdzając testami inteligencję murzynów i białych robi to w jakimś celu, powodowany określonymi motywami i o ile nie został wychowany w odcięciu od społeczeństwa (a nie został, gdyż właśnie prowadzi eksperyment naukowy) coś chce w ten sposób udowodnić. O tym jak zideologizowane są badania (czy lepie – ich sens i wymowa) nad powstawaniem zarodka i jego rozwojem nie ma co dyskutować. I chyba nie ma w tym nic złego. Złe byłoby, gdyby ten naukowiec od testów zauważył, że murzyni są bardziej inteligentni, a w artykule opublikował, że jest na odwrót.
> jak uchronić naukę od wpływu ideologii, czy chociażby wpływ ten zminimalizować?
>Czy jest to w ogóle możliwe?
>Czy nauka może być niezideologizowana?
W kontekście przywołanego przykładu będzie trudno, bo w wypowiedzi Watsona jest zawarty stereotyp. Nie znam tych badań, ale zakładam, że są prawdziwe i pewnie je można podsumować tak, że rozkład wyników osiąganych w badaniach w populacji białej wygląda inaczej niż rozkład populacji czarnej na korzyść (uwaga kulturowe wartościowanie!) populacji białej.
Tylko z tego nie wynika, iż czarny nie może być inteligentniejszy od białego. W przypadku takich badań zawsze powinno się przypominać, iż badania odnoszą się do populacji a nie poszczególnych jednostek. W istocie ludzie nie żyją w badanych populacjach czy grupach, na które ekstrapoluje się wyniki badań, ale żyją w świecie, gdzie czarny może być wybitnie inteligentnym osobnikiem.
Dzielenie ludzi na podstawie testów IQ zakłada wyższe IQ jako wartość kulturową.
Mój nauczyciel na studiach omawiając testy na inteligencję zastawiał na studentów ciekawą pułapkę: zadawał pytanie, czy ludzie powinni za pomocą genetycznego doboru poprawiać inteligencję? Oczywiście większość wychowana w kulcie i kompleksie inteligencji odpowiadała twierdząco. Wówczas padało kolejne pytanie: Czy Matka Teresa musiała być inteligentna? Polecam pomedytować nad tym przykładem – wnioski mogą być bolesne 😉
>Czy jest rasizmem stwierdzenie, że statystycznie Murzyni szybciej biegają na 100 m., są lepszymi koszykarzami, czy że statystycznie mają ciemniejszą skórę?
sport nie jest najlepszym przykładem, bo dziś selekcjonuje się sportowców na podstawie cech zupełnie nie-kulturowych. Jeśli dobrze pamiętam – jakiś tekst z prasy (nie wiem na ile wiarygodny) – dziś kluczowym elementem w biegu na 100 m jest szybkość wyjścia z bloku startowego i tu chyba przewagę mają właśnie Murzyni, których układ kości daje przewagę już na wyjściu do biegu.
Ale zostańmy przy tym przykładzie bo jest dobry. Statystyka pozwala na wnioski, jak powyżej, ale statystyka jest jak pałka – zawsze, ktoś ją wykorzysta do budowania przewagi w społeczeństwie w innych dziedzinach, niż same badania. Na poziomie aplikacji do życia społecznego wnioski z badań statystycznych stają się samospełniającą się przepowiednią. Jeśli uznamy, że żaden biały nie wygra z czarnym biali mogą być odrzucani od treningów sprinterskich już na poziomie kilkulatków, kiedy cechy dające przewagę czarnym w przyszłości jeszcze nie mają miejsca. Mówiąc w skrócie pojawi się dyskryminacja sprzyjająca potwierdzaniu założonej tezy.
Odchodząc nieco od dość abstrakcyjnego dla Polski problemu koloru skóry lepiej rzucić okiem na problem ubezpieczeń na życie, gdzie wysokość składki jest pochodną płci. Dla przykładu ubezpieczenie mojej żony, która wiekowo jest młodsza ode mnie o kilka dni, miało kosztować około 100 zł a moje – w tej samej firmie – około 180 zł. Kwota i warunki ubezpieczenia takie same. Czy to nie jest dyskryminacja ze względu na płeć w oparciu o statystykę? Czy to nie powinno być zabronione?
a ja twierdze, ze rudzi sa glupsi od brunetow. I co? Tez jestem Watson?
Z pewna dezynwoltura pozwole sobie zadac pytanie: a co sie stanie ze wszelkimi badaniami genetycznymi, gdy zostanie juz opanowane tsunami informacyjne, gdy nauka zdecydowanie siegnie po wyniki umieszczone we wszelkiego rodzaju bazach informacyjnych i zechce ksztaltowac z pelna swiadomoscia oczekiwany przez grupy spoleczne/rzady/narody (niepotrzebne skreslic) pozadany genom? Czy tak trudno jest sobie wyobrazic to, ze wsrod naukowcow, ktorym wiele sie nie wysnilo jeszcze – znajdzie sie ktos, kto za stosowna gratyfikacja zaoferuje produkowanie egzamplarzy homo sapiens o okreslonych cechach fizycznych i psychicznych? Czy zapobiegna temu komitety nauki i kolejne wydania ‚dobrych obyczajow w nauce’? To, ze kiedys pojawi sie jakis szaleniec, jest prawie tak pewne jak mozliwa jest do okreslenia czestotliwosc pojawiania sie ich w historii… Ergo – nie zapobiegniemy ideologicznemu wykorzystaniu nauki…
PS. I zebym nie zostala odeslana do naroznika (bez TV, ktorej nie ogladam od lat) powiem po trzykroc tak: dla Planta, dla Andersona i dla Gabriela z jego muzyka do The Last Temptation Christ, faktycznie jest wyjatkowa…
Dzidek,
No nie, nie jestes Watson. Ale jest duze prawdopodobienstwo ze jestes glupszy niz rudy.
@ Bumcyk:
Bo ja jestem rudy. Wlasnie tak jak Watson.
Z powazaniem
Dzidek
Dla mnie w nauce, postawienie pytania, czy tez sformulowanie problemu, jest wazniejsze niz doswiadczenia czy tez obserwacje. Dla przykladu, na moim starym wydziale byl naukowiec ktory lubil polewac komorki kwasem albo formalina. Poniewaz substancje te wypalaly dziure w organizmie, ten dr hab wpadl na pomysl aby zastosowac serie rozcienczen i tak dlugo zmniejszac stezenie substancji az wystapia pewne jego zdaniem ciekawe zaburzenia ale komorka nie zostala natychmiast zabita. Naukowiec ten byl prawdziwym fachowcem jezeli chodzi o warsztat naukowy ale mial klopoty ze sformulowaniem pytania na ktore doswiadczenia mialy poszukiwac odpowiedzi.
Problem roznic w IQ pomiedzy rasami jest wlasnie dla mnie w tej kategorii zlych pytan naukowych. Mozna to badac jako ktos chce ale po co? Podwazam uzytecznosc naukowa potencjalnych wynikow niezaleznie od tego czy potwierdza roznice rasowe czy je odrzuca.
„Czy Matka Teresa musiała być inteligentna” – nie wystarczylo ze byla przebiegla i miala ludzi w nic. Sama sie leczyla w renomowanch klinikach i brala srodki usmierzajace bol.
Jakby sie zastanowic to przebieglosc tez jest cecha inteligencji albo jedna z jej form.
Statystyka jest ogólnie pełna pułapek. Może się przecież zdarzyć, że średni wynik testu IQ w populacji A jest większy niż w populacji B, ale za to wszyscy w A są przeciętni, a w B jest np. 1/3 osób dużo powyżej średniej z A (czyli inteligentniejszych od wszystkich z A, skoro ci są w miarę tacy sami) i 2/3 osób istotnie mniej inteligentnych od osób z A. Innymi słowy, wszyscy wybitni są w tej średnio mniej inteligentnej populacji (oczywiście te liczby nie są zbyt realistyczne, ale można wszystko dobrać tak, by wyglądało rozsądnie).
Wszelkie wypowiedzi nt inteligencji, oparte o wyniki testów i statystykę, powinny być więc rzetelne i precyzyjne. Najlepiej chyba podawać po prostu jakie parametry statystyczne zostały wyliczone w konkretnym badaniu i nie wyciągać nadmiernych wniosków natury, powiedziałbym opisowej.
Nie zgodzę się natomiast z tym, że te badania są już w założeniu niepotrzebne. Wydaje mi się, że jeśli pomogą one np. wypracować odpowiednie systemy edukacyjne, mają w sobie jakąś wartość. Analiza uzdolnień i zainteresowań uczniów może pozwolić ułożyć programy nauczania lepiej dostosowane do grupy wiekowej i geograficznej, albo wręcz stwierdzić, że gdzieś trzeba większy nacisk położyć w odpowiednim wieku np. na matematykę, albo muzykę.
Ważne tylko, by z jednej strony nie manipulować danymi i nie przedstawiać ich jak Watson , a z drugiej strony nie prowadzić nagonki na osoby, które przedstawiają wyniki rzetelnych badań (w końcu ich intencje mogą być jak najlepsze, wyniki wyszły jakie wyszły, a łatwo im przypiąć łatkę rasistów).
Zakończę może jednym przykładem,o którym opowiadał mi znajomy muzyk (nie wiem czy jest to przykład prawdziwy, ale wydaje mi się prawdopodobny). Otóż jeden uzdolniony muzycznie chłopak z Afryki chciał się dostać gdzieś w Europie do szkoły muzycznej. Bez wątpienia miał talent, był wychowany w tradycji muzycznej od kołyski. Niemniej oblał kształcenie słuchu na egzaminie, bo od małego był przyzwyczajony do innej skali niż stosowana w muzyce klasycznej i nie był w stanie czysto powtórzyć śpiewanych mu przez egzaminatora melodii. I dla niego to on śpiewał czysto, a egzaminator jakby fałszował. Podobnie w Indiach używają ćwierćtonów i pewnie niejeden dobry europejski muzyk miałby z nimi problemy. I jak teraz porównać kto ma lepszy słuch?
Ach, jest to jedna z tych dyskusji, które ciągną się latami i gdzie nigdy nie dochodzi się do żadnego sensownego wniosku. Więc chciałbym przeciąć ten węzeł gordyjski i od razu odpowiedzieć na zadane pytanie: Jak uchronić naukę od wpływu ideologi?
Otóż nie ma takiej możliwości. Kropka.
Moje pytanie, wypływające wprost z poprzedniego: Czy ma to jakiekolwiek wpływ na postęp naukowy? Odpowiedź: W obecnych warunkach – nie. A to ze względu na zbyt swobodny przepływ informacji w dzisiejszym świecie. Każda próba zahamowania postępu naukowego będzie miała całkiem realne i wymierne reperkusje dla jakiegokolwiek ośrodka, który próbowałby taką próbę przeprowadzić. Choć takie próby były czynione w przeszłości, i to skutecznie, to jest to niemożliwe w dzisiejszych warunkach. Piszę do Was z odległości ponad 10 tys. kilometrów, a moje słowa pojawią się na Waszych ekranach w ciągu kilku sekund od chwili postawienia przeze mnie ostatniej kropki.
Pozdrowienia.
P.S. Pytanie o inteligencję Matki Teresy nie było ?podchwytliwe? ale wręcz niegodne żadnego człowieka mieniącego się naukowcem i pedagogiem. Podchwytliwe pytanie to byłoby takie:
??????? ?? ???????? ? ???????? ?????????. ???????(?) ? ?????????????-???????????(?). ?? ???????? ? ?. ????? ?????? ? ?? ?????? ? ?? ???? ????????. ? ?????? „????? ?? ?????? ??? ?????? ????? ? ?? ???? ?? ???????”. ??????? ? ???????:
– ????? ??? ??? ??? ????????? ????? „?????” ??? „?????”?
??? ?? ? ?? ?????? ?????? ????? ??????? ??? ?? ?????? ? ????????? ????.
? – ????? ???????
? – ??????
? – ??? ?? ??????? – „????????” ??? „????????”, „??????????” ? ?? „??????????”, ? ????? ??????? ?? ??????? „???????????” ? ?? „??????????”.
Bardzo przepraszam, końcówka byla po rosyjsku, cyrylicą i nie ?weszła?, a po polsku dowcip nie jest śmieszny. Proszę o wybacznie.
@kwintesencja, Zgadzam się. Eugenika to właśnie jeden z uśpionych demonów, które się niebawem obudzą i zaczną nas straszyć. Najszybciej powiększa sie nasza wiedza o genetyce człowieka w tych obszarach, na których się koncentruje nasz wysiłek i gdzie strumień pieniędzy płynie szeroko. Za pomocą określenia odpowiednio dużej liczby polimorfizmów genetycznych można całkiem nieźle oszacować ryzyko zachorowania na konkretne choroby nowotworowe. Przypuszczam, że badania nad genetycznymi uwarunkowaniami funkcji mózgu rozwijają się wolniej bo cel jest bardziej odległy w czasie, temat kontrowersyjny, bezpośrednia przydatność uzyskanych wyników w praktyce medycznej mgławicowa itd. Jednak to jedynie opóźni, ale przecież nie uniemożliwi badań nad tym zagadnieniem. No i będziemy mieć problem bo być może za pomocą coraz to tańszych badań genetycznych można będzie nie tylko określić ryzyko raka sutka, ale również prawdopodobny maksymalny poziom inteligencji nienarodzonego dziecka. Oczywiście takie postępowanie jako nieetyczne zostanie surowo potępione i zabronione. Jednak taka potencjalna możliwość prędzej czy później zostanie przez kogoś użyta i rozrywkowy film pt. „Bliźniacy” przestanie kogokolwiek bawić.
Myślę, że nauka nie musi sie bronić przed wpływem ideologii, ponieważ jej weryfikacja nie jest ideologiczna, tylko merytoryczna.
Natomiast my powinniśmy sie bronic przed wpływem ludzi, którzy próbuja nam sprzedać swoją ideologię powołując się na autorytet nauki.
Co do genów, IQ itd. nie mogę sie powstrzymać od przytoczenia anegdotki (uwaga: pochodzi ona z książki Watsona!):
pewien znany fizyk, któremu zaproponowano rolę dawcy w banku nasienia dla mam spragnionych inteligentnych dzieci odpowiedział, coś mniej więcej takiego:
„..jesli ktoś chce mieć genialne dziecko, to powinien raczej zwrócić sie do mojego ojca, który jest bezrobotnym irlandzkim alkoholikiem. Moi synowie są gitarzystami w zespole rock’owym..”.
Obecnie temat ocieplenia klimatu stał się bardzo nośnym medium dla polityków pragnących zdobyć popularność. Przykładem takiego polityka jest Al Gore – ten sam, którego posiadłość zużywa ogromne ilości energii.
Obecnie tworzy się sojusz naukowców będących zwolennikami poglądu, że to jedynie działalność człowieka powoduje ocieplenie z politykami dostrzegającymi szansę na zdobycie władzy dzięki poparciu ludzi zaniepokojonych zmianami klimatycznymi. Jako żywo przypomina to sojusz cesarza Konstantyna z hierarchami chrześcijaństwa. Gore zdobędzie władzę, w zamian za to da naukowcom wyłączność na fundusze na badania.
Ja osobiście wolałbym, żeby można było wysłuchać każdego głosu ze świata nauki, żeby nie odbierano funduszy na badania tym naukowcom którzy głoszą inne poglądy. Na wszelki wypadek. Czuł bym się bezpieczniejszy na wypadek, gdyby sie okazało że to np. aktywność Słońca powoduje ocieplenie – wiadomo by było wtedy dlaczego i co robić.
>nie wystarczylo ze byla przebiegla
… może twoim zdaniem ludzie opiekujący się chorymi na AIDS np. w Afryce powinni w razie choroby chodzić do szamana, żeby być na tym samym poziomie, co ludzie, którym pomagają.
łopatologicznie mówiąc: Matka Teresa przeciwstawiona inteligencji była tu tylko przykładem różnych wyznawanych wartości, których naukowo nie sposób wybrać, jako bardziej potrzebne. W kontekście dyskusji chodziło o to, które cechy mielibyśmy uznać za godne modelowania genetycznego – dobro czy inteligencję? Jak nie pasuje ci Matka Teresa jako przykład, to sobie wstaw kogoś, kogo szanujesz za cechy inne niż inteligencja.
Jakaś doza ideologii jest nauce immanentna – kryteria „naukowości” nie są dane z zewnątrz, ale właśnie wypracowywane na gruncie tejże nauki, więc i całkowita obiektywność jest niemożliwa.
W przypadku inteligencji jedyne co wiadomo, to chyba to, że nic pewnego nie wiadomo.. Wartość uogólniająca testów jest niewielka i skażona kulturowo, a z drugiej strony utrzymywanie, że zadnych różnic nie ma, tez jest nie do udowodnienia. Zresztą „inteligencja” to pojęcie dość szerokie, jest jej wiele odmian, co jeszcze pogarsza sprawę.
PS
Metal to Slayer, Metallica, Kreator, a nie takie tam brzdąkanie… 😉
Bo ja jeszcze o muzyce nie mówiłem 🙂
Hoko – to też, ale DT jak najbardziej. Posłuchaj „Metropolis pt.II – Scenes from Memory”. Piękna płyta.
@ autor – no jeżeli Jon Bon Jovi śpiewa jak wokalista DT to ja jestem Stawrogin. A co do wyjców – to raczej Anderson wyje 🙂
Ideologia poprawności politycznej jest niestety równie niebezpieczna jak każda inna ideologia, kiedy dochodzi do jej kontaktu z nauką. Oczywiście, Watson lepiej wyszedłby na wypowiedzi „Statystycznie daje się dostrzec różnicę między przedstawicielami rasy białej a czarnej, gdzie ta pierwsza wykazuje wyższy wskaźnik w testach na IQ”, niż „Biali są inteligentniejsi od czarnych”. Wtedy bowiem media same zaczęłyby się między sobą bić, czy IQ jest wyznacznikiem inteligencji (co, jak wiadomo, nie jest już powszechnie takie pewne). A tak skupiły się na pewniku, że inteligencja jest miarą wartości człowieka w dzisiejszym świecie i przez to wypowiedź ta zabrzmiała jak rasistowska.
Bardzo martwi mnie to, że ideologia tolerancji również nie jest w stanie dostrzegać faktów. To, że badania na IQ są uwarunkowane kulturowo i zawsze będą lepiej zdawane przez kogoś, kto w danej kulturze się wychował niż przybysza z zewnątrz nie pozostawia wątpliwości. Ale jednocześnie, jeżeli ktoś ma słabe wyniki w testach IQ, oznacza to, że jest „głupszy” według standardów Zachodnich. A te standardy są w tej chwili obowiązującymi na świecie. Także równie dobrze można by powiedzieć „Przedstawiciele rasy czarnej są statystycznie mniej inteligentni według kryteriów obecnych czasów niż przedstawiciele rasy białej, ale w perspektywie miliona lat może okazać się odwrotnie”, tyle tylko, że perspektywa miliona lat nikogo nie interesuje. Więc tu i teraz przedstawiciele rasy czarnej (niekoniecznie biologicznie!), ale empirycznie wypadają słabiej w testach na IQ, co pokazuje ich gorsze dostosowanie do kultury Zachodu, i, niezależnie od przyczyn, wskazuje na mniejszą inteligencję.
Wszystko to oczywiście statystyka, ale nie kłóćmy się z faktami. Bardzo dobry jest przykład sportowców. Wydaje nam się, że sportowcy i ich osiągi są kulturowo niezależne, tak jak fizyka jest kulturowo niezależna a psychologia już nie. Ale to nieprawda, wszystko to jest uwikłane w kulturze, co nie znaczy, że czarni i biali mają takie same szanse (statystycznie) w biegu na 100 metrów i w teście na IQ. Powtarzanie takich opinii publicznie i próba stworzenia z nich memu jest oczywiście moralnie niewskazana, bo może to prowadzić do wspomnianej wcześniej dyskryminacji już na starcie jednostki (lepiej trenować czarnego zawodnika na koszykarza niż białego i białego ucznia na lekarza niż czarnego, bo to się bardziej opłaca). A to jest nie tylko niemoralne, ale także nieopłacalne, bowiem samospełniająca się przepowiednia odbierze społeczeństwu wiele wartościowych jednostek.
Nie można jednak tylko z powodu wypowiedzenia empirycznie potwierdzonego faktu zwalniać kogoś z pracy. Tak samo jak nie można obrażać się, że drzewo jest, albo że jabłka spadają na ziemię. Jeżeli tak się dzieje, mamy do czynienia z niezdrowym wpływem ideologii, nawet jeżeli to ideologia w najlepszej wierze.
Przykładem, gdzie ideologia mocno wtargnęła w naukę jest kwestia homoseksualizmu. Homoseksualizm stał się tak modny i tak strasznie ważny dla ideologii tolerancji, że usunięto go ze spisu chorób, wmawiając nam, że pociąg seksualny do partnera innej płci jest kwestią preferencji, a nie choroby. Jest to dla mnie typowe zaślepienie ideologią i nie zwracanie uwagi na fakty. Jeżeli homoseksualizm jest czynnikiem uniemożliwiającym jednostce rozmnażanie, to jak najbardziej jest chorobą. Nie jest chorobą genetyczną (bo nie ma jak się powielać), ale niewątpliwie jest chorobą, która dotyka ok 6% populacji utrudniając lub uniemożliwiając tym ludziom rozmnażanie się (poza sztucznymi metodami, ale to równie dobrze można porównać z bezpłodnością). I nie można tutaj mówić o filozofii wolnego wyboru czy preferencji, bowiem chorzy na kliniczną depresję bardzo rzadko chcą się leczyć, a wcale nie czyni to z depresji wyboru, tylko chorobę uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Taki sam jest homoseksualizm, to, że ktoś lubi swoją preferencję seksualna nie oznacza to, że nie uniemożliwia mu ona normalnego funkcjonowania (posiadania własnych, biologicznych dzieci w tym wypadku).
I nie chodzi mi tutaj o rozstrzyganie, skąd bierze się homoseksualizm, bo to nie jest jeszcze w 100% jasne. Nie namawiam też w żadnym wypadku do leczenia homoseksualistów, bowiem ich stan psychiczny (w przeciwieństwie do chorych na depresję) pozwala im samodzielnie decydować, co jest dla nich ważniejsze i czy chcą podejmować się jakiejkolwiek formy leczenia (choć to słowo raczej nieuprawione, lepie byłoby powiedzieć próby zmiany orientacji). To jednak, że homoseksualiści są zdrowi psychicznie nie zmienia faktu, że ich stan uniemożliwia im normalne funkcjonowanie i występuje u jakiejś części populacji, a tym samym wygląda dokładnie tak, jak większość chorób genetycznych.
Ważna jest moim zdaniem umiejętność odróżniania nauki od ideologii, a to było, jest i będzie ciężkie. Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z ideologią tolerancji. Warto wiedzieć, że homoseksualizm spełnia warunki do bycia chorobą, a przedstawiciele rasy czarnej są przeciętnie mniej inteligentni. Oczywiście, warto też pamiętać, jak bardzo jest to uwikłane w kulturę, oraz że same naukowe wnioski nie pozwalają jeszcze na działania niezgodne z duchem tolerancji czy szacunku do drugiego człowieka (te fakty nie pozwalają na traktowanie czarnych czy homoseksualistów jako ludzi „drugiego gatunku” czy chorych), ale jednocześnie nie należy dać się zwariować i uwierzyć, że kobiety nie różnią się niczym od mężczyzn, a czarni od białych. Nawet, jeżeli to wszystko jest tylko kwestią podziałów kulturowych, to nie można od tej kultury uciec, więc odwoływanie się do stanu przedkulturowego, obiektywnego jest mrzonką i równie nierozsądne co odwoływanie się w nauce do Boga.
Pozdrawiam,
J.
Homoseksualizm zostal usuniety z listy chorob psychicznych poniewaz uznano ze stan ten nie zakloca w znaczacym stopniu funkcjonowania organizmu i nie wymaga leczenia. Takze sa to argumenty czysto medyczne a nie poprawnosc polityczna.
Azjaci maja wyzsze testowane IQ niz biali. Tak wiec, posuwajac sie za tokiem myslenia Joseppe, mieszkancy Zachodu sa glupsi od tych z Dalekiego Wschodu a ci ostatni powinni wziasc to ograniczenie umyslowe bialych pod uwage przy podejmowaniu swoich decyzji politycznych.
Dalej nie widze zadnego pozytku z badan nad rasowym rozkladem wartosci IQ.
Watson wlasnie przeprosil, zrezygnowal i przyznal ze powiedzial cos co nie jest oparte na danych naukowych:
http://www.nytimes.com/2007/10/25/science/25cnd-watson.html?hp
deepfeber
Ty właśnie robisz to, o czym Joseppe pisał że robić nie należy. Wartościujesz. Zgodnie z własnymi poglądami ideowymi.
Olhado,
Ja wartosciuje? A kto napisal ze „standary zachodnie sa w tej chwili obowiazujacymi na swiecie” ? Kto napisal ze czarni sa mniej inteligentni „wedlug kryteriow obecnych czasow”? Jak to nie jest „wartosciowanie” i wlasciwie proba inzynierii spolecznej to ja nie wiem co wartosciowanie znaczy.
Pozdro,
deepfiber
Czy standardy Zachodnie nie są w tej chwili obowiązującymi na świecie?
Czy _statystycznie_ czarni nie wypadają gorzej w testach na IQ (i nieważne, że chodzi tu o czynniki kulturowe), a te testy są wciąż dominującym sprawdzianem sprawności intelektualnej w naszej kulturze?
Chodzi mi o empirię. Nie o to kto jest lepszy.
deepfiber
Mówiąc o homoseksualiźmie jako chorobie miałem na myśli chorobę w sensie utrudnionych możliwości prokreacji. Nie jako chorobę psychiczną. Nie widzę bowiem żadnej psychicznej dysfunkcji (i tu absolutnie zgadzam się z medycznym orzeczeniem). Ale ponieważ utrudnia/uniemożliwia prokreację, więc w tym znaczeniu jest dla mnie chorobą.
Zaś wycofanie Watsona zastanawia mnie, czy nie pochopnie uwierzyłem w istnienie danych na nawet statystycznie istotną zależność względem koloru skóry a poziomu IQ. Jeżeli takowego nie ma to przykład z czarną rasą jest u mnie bez sensu.
Nie zmienia to jednak mojego argumentu, a argument ten, to trzymanie się ideologii z dala od nauki, nawet jeżeli to ideologia słuszna i nawet jeżeli to ideologia tolerancji.
Jeżeli naukowo stwierdzi się*, że ktoś jest od kogoś wolniejszy/głupszy/brzydszy chciałbym nie żeby to rozgłaszać czy na tej podstawie dyskryminować ludzi. Ale nie chciałbym też, aby nie można było na głos powiedzieć takiej prawdy.
*Tu oczywiście można podważyć naukowe stwierdzanie jako niedoskonałe, ale to podważana naszą dyskusję w samych jej podstawach.
Joseppe,
Na tej zasadzie ludzie ktorzy stosuja anty-koncepcje maja chorobe psychiczna. Niewatpliwie to co robia utrudnia mozliwosc prokreacji.
Nie jestem tez zachwycony Twoim postulatem aby trzymac nauke zdala od ideologii. Wiele doswiadczen Dr. Mengele bylo poprawne naukowo. Moze to jest ekstremalny przyklad ale uzywam go aby pokazac ze wyekstrahowanie nauki z otoczenia kulturowego jest niemozliwe i niewskazane.
deepfiber
Stosujący anty-koncepcję raczej wstrzymują się z prokreacją do momentu, gdy będzie ona najzdrowsza dla dziecka, czyli raczej działają pro rozmnażaniu. Bliżej byłby chyba przykład memu celibatu, który jest memem chorobliwym, bo szkodzącym prokreacji.
Przykład z doktorem Mengele jest rzeczywiście trafiony i będę się musiał nad tym zastanowić. Wydaje mi się co prawda, że istnieje różnica, bo u doktora same zachowania były nieetyczne, a mnie chodzi tylko o możliwość mówienie na głos prawdy, nawet jeżeli jest niezgodna z ideologią.
Więc o ile sam przykład nie przystaje idealnie, to rzeczywiście istnieje jakieś zagrożenie, że w pewnym momencie oderwanie nauki od jej kulturowych korzeni może mieć negatywne skutki. Dzięki, będę się musiał nad tym zastanowić.
deepfiber, akurat przykład Mengele pokazuje, jak ideologia rządzi nauką.
Wg mnie nie nalezy po prostu przeginac w zadna strone. Naukowcy zyja w okreslonych warunkach zewnetrznych, pod wplywem innych ludzi, a sama nauka to chyba mimo wszystko cos wiecej niz zaspokajanie wlasnych potrzeb intelektualnych w oderwaniu od swiata (jak uwazaja np. niektorzy matematycy, tak wybitni, jak i przecietni). Nie potepialbym wiec w ciemno badan nad rozkladem inteligencji (czy moze lepiej uzdolnien w konkretnych dziedzinach) w populacji (w tym w zaleznosci od rasy czy narodowosci), wazne jakie sa motywacje dla tych badan i na ile rzetelnie sa prowadzone. Negowanie takich badan z zalozenia, jest troche jak negowanie badan genetycznych i zakladanie, ze genetykom chodzi o wychodowanie potworkow, albo organicznych sex-lalek. Doglebne badania nad zroznicowaniem uzdolnien moga byc uzyte albo, zeby deprecjonowac innych, albo zeby pokazac „jak pieknie sie roznimy”. I nie wydaje mi sie, zebym wartosciowal, gdy powiem, ze nie znam zbyt wielu wybitnych czanych matematykow (aczkolwiek znam jednego, ktory jest niesamowity), a za to bardzo lubie prawdziwy „czarny” jazz (choc slucham tez z przyjemnoscia bialych wykonawcow).
Bo przeginanie z polityczna poprawnoscia jest troche smieszne, mnie w kazdym razie bawi jak widze czarna Halle Berry przepraszajaca za ponoc antysemicka uwage w programie Jaya Lenno (a powiedziala pokazujac fotomontaz wlasnej twarzy, ze tu wyglada „like my Jewish cousin”).
pare slow o cyborgizacji
http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/news/przyszlosc-ludzi-wieksze-penisy-i-jedrne-biusty,1002449
Ciekawa dyskusja, chociaz wylapalem jeden myslowy ‚blad’ w wypowiedziach w sprawie prokreacji vs homoseksualizmu. Czytalem jakis czas temu artykol o tym, ze czynnik tego typu zachowan MOZE byc dziedziczony po matce, u ktorej bardzo upraszczajac sprawe powoduje ‚zwiekszony pociag do mezczyzn’. A przez to zwiekszona ilosc posiadanego potomstwa. Nie mam pojecia czy to prawda, ale moim zdaniem sama teoria jest na ciekawa bo pokazuje jak bardzo niebezpieczne jest ‚ucinanie’ pewnych teori w ramach pobieznego przyjrzenia sie problemowi 🙂 A zapamietalem artykol o tym poniewaz zawsze zdumiewala mnie i pewnie zdumiewac bedzie przewrotnosci przyrody 🙂 🙂 🙂
Homoseksualizm jako choroba przez brak reprodukcji? To chyba bardziej skomplikowane niz w wydaniu Joseppe. Przyjmujac ten tok myslenia, chore bylyby pary rodzicielskie z zaplanowanym z gory jednym dzieckiem. Chore na 50%. Albo zdrowa matka – zwolenniczka licznego potomstwa i chory w 100% ojciec, ktory chcial miec tylko jedno dziecko.
To truizm, ale zachowania homoseksualne sa powszechne w przyrodzie. U czlowieka moga miec tlo genetyczne (ponizej). Reprodukcja to nie taki znow obowiazek, a brak reprodukcji to nie od razu choroba, o czym wiedza rozne gatunki zwierzat, u ktorych rozmnazaja sie tylko wybrane, czasami pojedyncze, osobniki….
Hum Genet. 2006 18(6):691-4.
Extreme skewing of1 X chromosome inactivation in mothers of homosexual men.
Bocklandt S, Horvath S, Vilain E, Hamer DH.
Human sexual preference is a sexually dimorphic trait with a substantial genetic component. Linkage of male sexual orientation to markers on the X chromosome has been reported in some families. Here, we measured X chromosome inactivation ratios in 97 mothers of homosexual men and 103 age-matched control women without gay sons. The number of women with extreme skewing of X-inactivation was significantly higher in mothers of gay men (13/97=13%) compared to controls (4/103=4%) and increased in mothers with two or more gay sons (10/44=23%). Our findings support a role for the X chromosome in regulating sexual orientation in a subgroup of gay men.