Kości zostały sprzedane
16 kwietnia odbyła się w słynnym paryskim domu aukcyjnym sztuki Christie’s sprzedaż skamielin i szkieletów wymarłych zwierząt. Wystawianie starych kości na aukcję obok obrazów, rzeźb i antycznych mebli (ale również meteorytów czy kolekcji motyli) nie odbywa się po raz pierwszy. Jest jednak atrakcją dość rzadką. Ostatnia aukcja Christie?s zasłynęła też z powodu podejrzeń o swego rodzaju przekręty czy przekręciki.
Głównym okazem reklamowanym przed aukcją był szkielet mamuta nazwanego Prezydentem. Miał być to wyjątkowy okaz, choć nie bardzo wiadomo, na czym jego wyjątkowość miałaby polegać (prawdopodobnie na rozmiarach). Prezydentowi mamutowi towarzyszyli w ostatniej drodze przed sprzedażą niedźwiedź jaskiniowy i nosorożec włochaty, z tej samej epoki geologicznej. Niedźwiedź i nosorożec imion już nie miały. Poza tym wystawiono na sprzedaż pięknie zachowaną skamieniałą czaszkę Itasuchusa – krokodyla z epoki kredowej z dolną szczęką i prawie kompletnym uzębieniem (o tym za chwilę), skamieniałe trylobity, ryby, ptaki, nietoperza i żaby.
Wielu paleontologów protestowało przed aukcją – nie podobało im się wystawianie na sprzedaż znalezisk, które mogą mieć znaczenie dla nauki. Chodzi nie tylko o zachowanie nietkniętych kolekcji, ale i o zagrożenie z powodu ich artystycznego restaurowania, które niszczy bezpowrotnie naukową wartość znalezisk. Najbardziej groźne w skutkach jest zwykłe ich podrabianie. Obiekty tego typu mają znaczenie dla nauki tylko wówczas, gdy wiadome i udokumentowane dokładnie jest miejsce ich pochodzenia, pokład i najbliższe sąsiedztwo geologiczne. Prezydent i jego świta pochodzić miały z Syberii, wspomniane wyżej trylobity, ptaki i płazy z Monte Bolca we Włoszech i z francuskiej Prowansji, ale na jakiej podstawie paleontolodzy mieliby w to uwierzyć?
Tygodnik „Le Nouvel Observateur” doniósł, że Prezydent, który miał być wyjątkowym okazem, jest jednym z wielu szkieletów mamutów, jakie ma na składzie rosyjskie przedsiębiorstwo SPPL – Saint Petersburg Paleontological Laboratory. Cena wywoławcza szkieletu – 150 tysięcy euro (poszedł za 260 tysięcy euro) – ma się jednak nijak do cen, jakich żąda za swoje szkielety SPPL w Rosji. Nie muszę dodawać, w którą stronę cenę podciągnięto. Niedźwiedzia i nosorożca wyceniono zaś odpowiednio na 20 i 55 tysięcy euro (N.B. światowy rekord należy do zachowanego w 90 proc. skamieniałego Tyranosaurusa rexa o wdzięcznym imieniu Sue, którego sprzedano w USA za 8,4 milina dolarów. Nabywcą było Chicago’s Field Museum, które wsparł finansowo McDonald’s Corp., Walt Disney World Resort i prywatni donatorzy). Również czaszka Itasuchusa wystawianego przez Christie’s została odrestaurowana w estetycznie dobry, ale naukowo niedopuszczalny sposób. Poza tym paleontolodzy podejrzewają, iż w rzeczywistości dolna szczęka nie należy do tego samego osobnika.
Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu miało wprawdzie prawo pierwokupu skamielin, ale zrezygnowało z niego nie tylko z powodu ceny, ale głównie właśnie z powodu obaw utraty ważnych dla naukowców atrybutów wystawianych na sprzedaż znalezisk.
Handlarze skamielin stosują nie tylko własne metody konserwacji, ale i takież zasady sprzedaży. Przed dwoma laty, inny szykowny paryski dom aukcyjny – Hôtel Druot wystawiał na aukcji czaszkę Spinosaurusa za jedyne 81 tysięcy euro. Znaleziskiem interesowały się paryskie i londyńskie muzea historii naturalnej. Żadne nie zdecydowało się na zakup. Powód: czaszka najprawdopodobniej też była zlepkiem kilku osobników. Paryskie muzeum wycofało się z zakupu już po wysłaniu listu intencyjnego. Teraz dom aukcyjny ciąga je po sądach nie uznając naukowych ekspertyz za ważne z punktu widzenia aukcyjnych zwyczajów handlowych.
Nauka jednak nie tylko traci na aukcyjnym systemie handlu skamielinami. Dzięki przynęcie w postaci spodziewanego profitu rośnie liczba poszukiwaczy takich eksponatów, a więc i liczba samych znalezisk. Tak samo jak to bywa w przyrodzie, bywa również w nauce – ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy pozytywnymi i negatywnymi wpływami pozanaukowej działalności człowieka.
Jacek Kubiak
Fot. denn / Flickr (CC BY SA)
Komentarze
Nie wiem, co myslec o tym wszystkim. Sprzedaz eksponatow miedzy muzeami to chyba dobra rzecz, kolekcie czy nawet cale muzea wielokrotnie sponsorowane sa przez wielkie korporacje, ale podrasowywanie skamienielin tak, zeby byly bardziej estetyczne to raczej glupota i z tym nalezy w jakis sposob walczyc.
Nie ma chyba nic zlego w sprzedazy „nadwyzek” muzealnych dla kolekcjonerow prywatnych. Byc moze, tak jak to jest w przypadku rynku dziel sztuki, kolekcjonerzy prywatni bedacy jednoczesnie znawcami sa w stanie zapewnic zarowno autentycznosc eksponatow, jak i ich konserwacje. I tak, w wielu przypadkach, kolekcje trafiaja pozniej do muzeow jako darowizny.
Pozdrowienia z kamienia,
Jacobsky
Kurcze, fajne okazy mają w tym SPPL. Tylko ciut drogie. A swoją drogą, szkoda że nie ma żadnych wykrywaczy tego typu znalezisk – byłbym sobie w wakacje coś poszukał 😉 .
Ale samo chodzenie z wykrywaczem bardzo ciekawe jest. Żywa historia. Bardzo lubię takie historie jak w tym wpisie. Co jest, że ta przeszłość utrwalona w skałkach wciąga. 🙂