Epitafium dla Jacka Kaczmarskiego
3 lata temu zmarł Jacek Kaczmarski
Jacek – u nas wszystko po staremu. Wyżywienie w porządku, towarzystwo też. Kłócą się i podsłuchują jak zwykle. Poza tym bez zmian, obława trwa, gonią nas z piekła do piekła… Ten sam wiecznie manicheizm.
*
Widziałem Kaczmara chyba tylko raz. W czasie podziemnego koncertu w mieszkaniu prof. Janusza Beksiaka i prof. Joanny Papuzińskiej na 6 piętrze kamienicy przy Lwowskiej w Warszawie. To musiał być rok 79. albo 80., przed Sierpniem.
Jacek rżnął w swoją gitarę i pociągał dyskretnie z butelki. Można było sobie zamówić u niego piosenkę. Zamówiłem „Encore, jeszcze raz”. Choć wówczas nie mówiłem ani słowa po francusku, widać już miałem jednak jakieś ciągoty do tego języka.
Jacek studiował w Gmachu Polonistyki (o dziwo klasycystyczny budynek wzniesiono za Stalina). Tuż za Szkołą Główną, gdzie mieścił się Wydział Biologii i gdzie studiowałem. Lata 1978-83 to dla mnie lata najlepszych – studenckich – wspomnień. Praktyki robotnicze w warszawskim ZOO (w małpiarni), wybór Karola Wojtyły na papieża, autobus MZK nr. 100, który jeździł trasą w kółko (to był dla mnie pomysł zupełnie nie z tej ziemi), w kawa i WuZetki w „Harendzie” na Oboźnej, gdzie przy sąsiednim stoliku bywał celem spożycia czegoś tam Jan Himilsbach, studenckie miłostki i miłości, flaki w barze na „Geologii” (al. Żwirki i Wigury), Solidarność, zadymy na Krakowskim Przedmieściu, działacze Solidarności na wydziale (dr Kaczanowski, Umiński, Skoczylas) i na uczelni (Maciej Jankowski, który nosił jakieś rury, a myśmy go ukradkiem z daleka podziwiali, doc. Janusz Grzelak), w końcu strajk w listopadzie/grudniu 1981, niekończące się dyskusje i obawy, że nas spacyfikuje ZOMO, nocne warty (jak skauci, choć braliśmy się wówczas raczej za powstańców), za Pałacem Kazimerzowskim na Wiślanej skarpie…
Stan wojenny zastał nas pod ruską granicą, gdzie wyjechaliśmy bezpośrednio po strajku z grupą przyjaciół. Dowiedzieliśmy się o nim dopiero 13 grudnia wieczorem, gdy dotarliśmy przez las do wioski. Noc spędziliśmy w nie ogrzewanym pokoju, w śpiworach, u miejscowych, życzliwych ludzi. Później trzeba było jakoś się dostosować do warunków.
Był to tylko z pozoru okres uśpienia. Wtykaliśmy wierszyki na temat „Wrony” i wspaniałego ornitologa Albina w dziurkę od klucza w drzwiach gabinetu rektora Kazimierza Albina Dobrowolskiego, który przejął Uniwersytet po rektorze Samsonowiczu. Były spotkania u ks. Romana Indrzejczyka w Tworkach. Udostępniałem swoje mieszkanie radiu Solidarność nadającemu podziemne audycje. Któregoś dnia wpadli koledzy sprawdzić, czy nie da rady ode mnie nadać audycji telewizyjnej. Nie dało, bo trzeba by nadajnik wystawić za okno (mieszkanie było za małe). Później przetrzymywałem (jak się okazało po czasie, bo dla zachowania konspiry miałem nic o tym nie wiedzieć) ruskiego żołnierza-dezertera. W dzienniku telewizyjnym pokazywali jego portret, ogłaszając, że to amnezyk, który się zgubił. Następnie dowiedziałem się, że udało się go przetransportować do Gdańska i potajemnie wypłynął statkiem na Zachód.
Jeszcze później, już w innym mieszkaniu, urządziliśmy biuro podziemnej gazetki (redagowała go Ewa Kulik). Podobno, nadal relata refero, lokal ten służył za spotkaniówkę Bujaka (ul. Bieruta na Grochowie, chyba 11 piętro, może za jakiś czas będzie tam wmurowana tablica pamiątkowa z napisem „Tu, w czasie stanu wojennego miał spotkaniówkę Zbyszek Bujak”).
Na początku roku 1989 w Pałacu Namiestnikowskim, tuż obok UW, odbywały się posiedzenia Okrągłego Stołu. W autobusie jadącym z Powiśla spotykałem Zbyszka Bujaka, który dojeżdżał na obrady z Brwinowa pod Warszawą. Chciałem go zagadnąć o tę spotkaniówkę u mnie, ale nie odważyłem się. Sądziłem, że mógłby pomyśleć, że jestem ubekiem.
Na zakończenie strajku studentów na UW 11 grudnia 1981 spotkaliśmy się z rektorem prof. Henrykiem Samsonowiczem. Zapamiętałem jego słowa, że ten strajk pozwolił nam wszystkim zbliżyć się do siebie, że mieliśmy wspólny cel i że dla niego był to jeden z najważniejszych momentów życia, gdyż wspólnie, studenci i profesorowie domagali się sprawiedliwości i wolności. I najważniejsze: że ten strajk to była najlepsza w naszym życiu lekcja demokracji. Wtedy wydawało mi się, że te słowa były na wyrost. Już dwa dni później okazało się, że nie. A i dzisiaj potwierdzam, że tego, jak i komu stawiać opór nauczyłem się właśnie wtedy od prof. Samsonowicza.
Dziś to wszystko przypomina sen. Przez lata spokojnie mi się śnił. Teraz burzą go zupełnie nieznane mi wówczas, makabryczne jakieś postaci. I znowu budują jakąś nową, lepszą, jak mówią, rzeczywistość. Nie wiem, skąd wzięli się w tej bajce. I nawet nie chcę tego wiedzieć. W moich snach z tamtej epoki wcale ich nie było. I całe szczęście, bo gdybym im wtedy udostępniał spotkaniówkę, to teraz bym tego żałował.
*
No, a poza tym tak jak pisałem, wyżywienie OK, towarzystwo też. Święconą wodą ciągle pryskają? Pamiętasz cenzora, no tego z dziewiątego rzędu? Teraz jest suflerem. Aha, mają reaktywować konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”… No i mury, one rosną, a łańcuch kołysze się ciągle u nóg.
A tu się ciałem stały słowa
I Bóg wie co się może zdarzyć!
Oto wzór dla świata:
Pan się z chamem zbratał.
Nie ma pana, nie ma chama –
Jest bańka mydlana.
Jacek Kubiak
Jacek Kaczmarski, „Według Gombrowicza narodu obrażanie”, 9.1.1993
Fot. Damian Kramski, AG
Półwiecze Jacka Kaczmarskiego – sylwetka poety i piosenkarza.
Komentarze
Jestem mlodszy od JK, ale i na mojej mlodosci zawazyl Jacek Kaczmarski i jego tworczosc.
Lata 80-te to dla mnie przede wszystkim lata licealne. Te ponure i szare az do bolu czasy ubarwialy osobowosci i piosenki Kaczmarskiego/Gintrowskiego.
Jackowi Kaczmarskiemu wdzieczny jestem za to, ze pozostal tym kim byl. I ze nie obdarowal nas jakims systemem filozoficznym opisujacym rzeczywistosc, co jest marzeniem i przeklenstwem polskich poetow. (A jesli obdarowal, ja szczesliwie nic o tym nie wiem…) Wzruszal, lzy wyciskal, piesci zaciskal, czyli porzadnie wykonywal swoja poetycka robote.
To ja jestem chyba jeszcze młodszy. Piosenki Kaczmarskiego odkryłem tak dla siebie już po 89 r. W jakims stopniu rzuciły mi one inne swiatło na czasy, gdy byłem dzieckiem – i wcześniejsze znane z lekcji ówczesnej historii. Jednak w tych tekstach szukałem – i znachodziłem – kwestie wymykające się wszelkiemu uczasowieniu: nawet jeśli do jakiejś konkretności się odwołujące. „Nasza klasa”, „Litania”, wspomniany „Encore”. Jest w tym wszystkim jakiś niepokój, jakieś przeświadczenie, że żadna zmiana, żadna odmiana losu nie da nam tego, do czego dążymy. I ostrzeżenie.
Też jestem wielbicielem JK.
W tekstach poświęconych jego twórczości kladzie sie często nacisk na aspekt polityczny i związki poety z Solidarnością.
Warto zwrócić więcej uwagi na teksty nawiązujące do kultury klasycznej, literatury i sztuki. Przekraczają one znacznie ramy epoki.
Dla mnie Kaczmarski byl przede wszystkim przewodnikiem po krainie sztuki, erudytą i mądrym i wrażliwym obserwatorem życia.
Zainteresowanym polecam http://www.kaczmarski.art.pl.
Zdarlem gardlo na Kaczmarskim. Poszedlem na studia na UW w pazdzierniku 1981. Dlugo sie nie nastudiowalem w pierwszym semestrze, ale cosmy sie naspiewali Kaczmarskiego, Kellusa, Cohena i innych – to nasze. Nie tylko na strajku, ale i potem, bo Kaczmarski wyprodukowal spory narybek bardow oraz chorzystow znajacych jego piosenki.
Jednak slowa piosenek powoli wietrzeja z glowy, glowy tez sie studza z wiekiem. Dobrze, ze mam pare dyskow Kaczmarskiego, ktore slucham, kiedy najdzie mnie chcica. Trudno tylko wytlumaczyc osobistej Kanadyjce o czym Kaczmarski spiewa…. Znaczy sie mozna PRZETLUMACZYC, ale czy da sie wytlumaczyc ?
Chodziłam do liceum Czackiego w tym samym czasie co Jacek. Jego wiersze już wtedy, kiedy był w pierwszej klasie, tak bardzo zachwyciły polonistkę, że opowiadała o nim w każdej klasie, w której uczyła. To były inne wiersze niż te, które teraz znamy. W następnych klasach polonistka już nie mówiła o Jacku, pewnie nie chciała podpaść, bo jego wiersze zrobiły się zbyt wywrotowe.
A ja chyba jestem w ogóle najmłodszy – przynajmniej duchem 🙂 I mi akurat Kaczmarski wydawał się zawsze mocno dwuznaczną postacią. Jego utwory poznawałem w kontekście tego, co działo się w Polsce po 89 roku i uderzał mnie mocno rozziew między „teorią i praktyką”. Zawsze natomiast ceniłem go za jego poezję. Ceniłem i żałowałem, że to taki zaprzedany polityce talent. Sztuka i polityka to zawsze niebezpieczne małżeństwo, a Kaczmarski o tyle źle na nim wyszedł, że w sumie rzadko się zwraca teraz uwagę na literackie walory jego tekstów, a samą – niewątpliwą – legendę zawłaszczają sobie jacyś dziwni faceci…
med, Hoko, Art63, Jacobsky, jesień, komerski:
Dzieki za wpisy. Bawilem kilka dni nad Atlantykiem (lowiac meduzy i zebroplawy) i nie moglem uczestniczyc w dyskusji. Zreszta (chyba) nie tyle w dyskusji, co po prostu w komenatrzach.
Milo, ze komentuja sami mlodzi…
Art63 ma moim zdaniem sporo racji, ze Kaczmar byl glownie przewodnikiem po krainie sztuki. Ale cudowne u niego bylo polaczenie wysublimowanych tematow kulturalno-historyczno-obyczajowych (wlasnie to Encore! albo Juliusz Cezar! wtedy!) z owczesna zgrzebna rzeczywistoscia.
Komerski: legenda nalezy do wszystkich, ktorzy to pamietaja. Sadze, ze bylo sporo ubekow, ktorzy czuli sie czescia legendy, choc a rebours…
Twórczość Kaczmarskiego poznałem pod koniec liceum i nie kojarzył mi się z Solidarnością. Raczej myślałem o nim jako o artyście egzystencjalnym, to znaczy traktującym o podstawowych pytaniach i wyborach człowiek – dobro, zło, godność, sens itp. Zaskoczyło mnie, że odżegnywał się od religii, bo Raj mi sugerował coś innego. Zresztą świetnie czuł napięcie na linii człowiek-Bóg. Ale może to dzięki jego wrażliwości na wszyskto co w człowieku.
Dla prawdy historycznej i pełni wspomnień ! Czy pamiętacie, że Kaczmarski będąc w Australii / przed chorobą, którą starał się leczyć w Polsce / oświadczył w wywiadzie, że nie jest polakiem, jest żydem. Niby nic, ale ważne dla całości hagiograficznych wspomnień.
cortazar:
Nie nic mi o tym nie wiadomo. Ciekawe czy cytujesz zgodnie z tym co Kaczmar mowil, tzn. że nie jest polakiem, jest żydem (np. czy mowil rzeczywiscie, ze nie jest polakiem i czy mowil to z malej litery tak jak piszesz, he, he). Dla mnie Kaczmar jest wielkim Polakiem, dzieki niemu przezylem wiele wzruszen i moze byc rownoczesnie muzulmaninem, zydem albo buddysta. Wcale mi to nie przeszkadza. Jakos nie moge uwierzec w to zeby twierdzil, ze przy okazji nie jest Polakiem.
cortazar,
a co to zmienia ?
Cortazar,
Ciekawe jest to, co piszesz. Możesz dać jakieś namiary na te słynne wywiady australijskie?
Wielu ludzi ich szukało i jakoś nie znalazło, więc śmiem twierdzić, że to po prostu wielokrotnie powtarzane kłamstwo.
Witam – ILU … ILU … wprowadzi w swe zycie to co Jacek przezyl i przekazal jako ” SWOJE ” prawdy ? Prawda nie boli ale jej ciezar przekracza sily wielu , korzy mowic : ze ” sa SOBA ” nie powinni miec lustra w domu . DIXI .
Rozycki Mieczyslaw:
Poezja, i ta spiewana, a pewnie jeszcze lepiej ta spiewana (odsylam do wpisu Muzyka od srodka z tego tygodnia http://naukowy.blog.polityka.pl/?p=79 ) sluzy do tego zebysmy ja sobie brali do serca i przynajmnije jej czastke wprowadzli w zycie. Po pierwsze wiec czytac i sluchac, a reszta zrobi sie sama…
Dla mnie, urodzonego po ’89 Kaczmarski jest… łącznikiem? Kimś kto pokazuje mi odczucia tamtych ludzi. Po raz pierwszy spotkałem się z muzyką Kaczmarskiego na krótko przed jego śmiercią. Nie przestałem go słuchać, pokazuje innym jego muzykę, coraz więcej z niej rozumiem, treści ukryte przed cenzurą.
A ja urodziłam się dopiero po 89′ (konkretnie w 94′), ale „Kaczmarem” byłam karmiona od małego, prawie wszystkie teksty znam na pamięć. Mimo, że nie dotknęłam nigdy rzeczywistości, o której w większości pisał, to jego twórczość jest dla mnie aktualna. Nawet ta najbardziej „hymnowa”, np. nasza klasa. Zawsze kiedy słyszę o planach moich kolegów, to słyszę właśnie ten Tel Aviv albo Kanadę. I wtedy wszystko staje się aktualne.
@ K@te :
🙂
Jacka spotkałem bardzo dawno. Ale dopiero w latach 90. gdy rodził się program „Sarmacja” do, którego opracowałem stronę graficzną, mogłem go poznać nieco bliżej. Niestety mieszkał już w Australii i nasze wspólne przedsięwzięcie pozostało niezrealizowane w formie zamierzonego wydania bogato ilustrowanego tomiku. Zostało mi jednak wiele obrazów, których inspiracją były jego teksty, zarówno te wcześniejsze, jak i z lat ostatnich. Część pokazuje na mojej stronie:
http://www.trzaska.elartnet.pl/taniec.html
Może będą interesujące dla miłośników jego talentu. A sama poezja Jacka wciąż jest nieustanną inspiracją w mojej twórczości malarskiej.
Sometimes, you have to do some important decisions. For example, you may select to write research papers or not to buy. You only opt for what to do.