Lekarstwo na absurd
Jak przystało na każdego, kto zajmuje się filozofią, nachodzą mnie czasem myśli metafizyczne. Lubię je, bo chociaż nie jestem po nich wcale mądrzejszy, to przynajmniej jest szansa, że będzie zabawnie.
W świecie mediów jest takie powiedzenie: dobra wiadomość to zła wiadomość. Powiedzenie metaforyczne, nieco cyniczne i dwuznaczne. Raz, że dobrze sprzedaje się właśnie zła wiadomość, czyli wiadomość o złu, które się gdzieś dokonało – nieważne czy to była czyjaś śmierć, jakaś zbrodnia, katastrofa, wypadek… Dwa, że złą wiadomością w świecie mediów jest ta o dobru – że coś poszło dobrze, udało, to fajnie, ale żywot takiej wiadomości jest krótki i jest ona w sobie mało ciekawa, przez co przegrywa z tą dotyczącą zła. Wyjątki takie jak zdobycie wicemistrzostwa w siatkówce potwierdzają tylko to twierdzenie.
Ale nie z tego powodu dotknęła mnie metafizyka. To był tylko początek związany z tragedią w gdańskim gimnazjum, kiedy to przez bandę psycholi powiesiła się czternastolatka. Naszło mnie wtedy pytanie, które ostatnio w związku z festiwalem „żałoby narodowej” powróciło: skąd się bierze tyle zła w świecie?
Pytanie tak stare jak filozofia. I w zasadzie wszystkie odpowiedzi są równie stare: że zło bierze się od człowieka i wynika z jego wolności; że zło bierze się z dążenia do mniejszego dobra kosztem większego; że dzięki parze zło-dobro świat osiąga pewną harmonię i że bez zła tej harmonii by nie było; że zło jest w pewien sposób brakiem dobra… Gottfried Wilhelm Leibniz pisał, że kiedy Bóg tworzył świat, stanął przed szeregiem możliwości. Wybrał z nich tę najlepszą i dlatego żyjemy na najlepszym z możliwych światów – świat, w którym obok dobra występuje zło, jest lepszy od takiego, w którym byłoby tylko dobro. Jest lepszy, ponieważ jest w nim wolność. Arthur Schopenhauer zaraz (co w filozofii znaczy jakieś sto lat) sparodiował ten dowód. Nasz świat jest właśnie tym najgorszym ze światów, ponieważ gdyby był choć odrobinę gorszy, to by nie zniósł swego wewnętrznego absurdu i się rozpadł. Żyjemy więc na najgorszym ze światów.
Zło jest brakiem – i ta odpowiedź do mnie przemawia. Zło jest brakiem, ale nie dobra, tylko czegoś ważnego, istotnego w naturze rzeczy. Tam gdzie jest zło, tam zawsze jest brak: rodziców, ich właściwej reakcji, reakcji nauczycieli, brak rozsądku, czy przyrządów pomiarowych itp. Ten brak jest przyczyną zła. Ale przecież brak sam w sobie jest niczym. Nie można powiedzieć czym jest brak, można powiedzieć tylko, czym nie jest. Nicość nigdy nie może być pojęta, ponieważ nijak nie można pojąć czegoś, co nie ma w sobie żadnej pozytywnej treści. Gdyby miało w sobie coś pozytywnego, nie byłoby niczym. Nicość i zło są więc niepojęte i niezrozumiałe.
Widać już, że na koniec swoich rozważań wcale nie jestem mądrzejszy. A po przebyciu długiej drogi znów jestem na początku. Pytają się mnie często znajomi: po co ci filozofia? W kontekście metafizyki zła bardzo podoba mi się wizja filozofii jako terapii. Terapii, która odsłaniając absurd rzeczywistości, sama nie jest od niego wolna. Świata nie można brać na poważnie. I to wystarcza, żeby ten absurd jakoś znieść.
Komentarze
Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego wyjątek potwierdza twierdzenie (regułę). Reguła coś porządkuje, ale nie w pełnym zakresie, więc zdarzają się wyjątki i już. Gdzie tu miejsce na potwierdzenie ?
Obawiam sie ze agresja ( i wynikajace z niej „zlo”) sa wbudowane w nasz gatunek w wyniku ewolucji. Z drugiej strony, ewolucja rowniez moze faworyzowac zachowania altruistyczne. W zaleznosci od kontekstu, albo agresywne zachowanie, albo dzialanie dla wspolnego dobra moga przyniesc korzysc w postaci zwiekszonej transmisji DNA do nastepnych pokolen. Takze z powodow biologicznych mozemy byc skazani na egzystencje w stanie pewnej dynamicznej rownowagi pomiedzy zachowaniami ktore przynasza albo dobro albo zlo.
Do Malwiny: Przypadek siatkarzy jest wyjątkiem potwierdzającym regułe, ponieważ tak naprawdę jest z tą regułą zgodny. Informacje pożądane z punktu widzenia mediów, to takie, które niosą silne emocje. Tak jest właśnie z siatkarzami. Jednak o ileż łatwiej o te emocje w przypadku wiadomości o „złu”. Festiwal żałoby narodowej w mediach unaocznił to ostatnio aż nazbyt dobrze.
Do TeCeTePe: Tłumaczenie dobra i zła przez odniesienie do genów odsłoniło wiele nieoczekiwanych i ciekawych konsekwencji. Ale zawężenie tej pary tylko do genów jest nadmiernym uproszczeniem. Podobnie źródłem zła w człowieku nie jest tylko mechanizm agresji. Agresja może być dobra, a źródeł zła w zachowaniach ludzkich jest znacznie więcej. Człowiek to twór niezwykle skomplikowany.
Na marginesie – czytając prace socjobiologów zawsze miałem wrażenie że uprawiają oni metafizykę. W końcu wszystko da się wytłumaczyć genami. Także troskę o np. psa, z którym mam pewnie z 90% wspólnych genów…
Zło to to nie tylko zło moralne. Jest także zło fizyczne, psychiczne, duchowe, społeczne, kulturowe itp. itp. Końcowe zdanie komentarza bym rozszerzył – cała rzeczywistość jest skazana na funkcjonowanie w ramach dynamicznej równowagi dobra i zła.
GP,
Troche mnie niepokoi brak definicji dobra/zla, a raczej brak definicji ktora nie ma subiektywnego skladnika (to co dobre dla mnie moze byc zle dla kogos innego). Czy filozofia sie uporala z tym problemem?
Ewolucja ksztaltowala nas (tak jak i wszystkie inne zywe istoty) przez okolo 3 mld lat. Wspomniana przyjazn i troska o psa moze nie byc sama w sobie wynikiem ewolucji (cecha poddana selekcji) ale prawdopodobnie jest jej „produktem ubocznym” — okazywanie przyjazni psu bazuje na tych samych lub podobnych parametrach ktore nam sa potrzebne zeby zalozyc rodzine i wychowac potomstwo, w warunkach kiedy okres rozwoju osobniczego od narodzin do doroslosci jest bardzo dlugi.
Pojęcie najbardziej ogólne są z natury niedefiniowalne, to znaczy każda definicja jest narażona na zarzut jednostronności – pomija jedne elementy, a eksponuje inne. Mimo, że dobra i zła nie da się jasno zdefiniować, można o nich rozmawiać, ponieważ każdy z nas mniej więcej uchwytuje intuicyjnie, w czym rzecz.
Filozofia nie uporała się z żadnym problemem, może tylko te problemy lepiej ugruntowała, odkryła ich tło, źródła, niejasności itp. Ale każdy z nas staje w ich obliczu czy to uprawiając naukę, czy to w życiu prywatnym. I każdy formułuje rozwiązania ważne dla siebie. W końcu każdy szuka jednego – szczęścia.
Sadze, ze dobro i zlo ma jednak wiele wspolnego z genami. Przesada byloby twierdzenie, iz nasze zachowanie zdeterminowane jest do konca genami, ale chyba jest ono w duzym stopniu tak wlasnie uwarunkowane. Problem w zbadaniu tych zaleznosci. Bardzo trudno jest znalezc geny odpowiedzialne za klarowny fenotyp (np. choroby genetyczne), a co dopiero za fenotyp bardzo trudny do zdefiniowania, jak charakter czlowieka. Wezmy za przyklad braci Kaczynskich, z ktorych kazdy ma dokladnie taki sam zestaw genow (proponuje wlasnie ich , gdyz jest to najlepiej poznana i opisana w Polsce para blizniakow jednojajowych, choc dla pelnej interpretacji ich cech lepiej byloby gdyby byli rozdzieleni we wczesnym dziecinstwie i wychowywali sie oddzielnie). Obaj sa prawnikami, politykami, cholerykami, wyznaja te same poglady, sa podejrzliwi w stosunku do otoczenia. Ale kazdy wybral zupelnie inny sposob zycia (rodzina vs. mama+kot), Jaroslaw plywa w polityce jak ryba w wodzie, Lech dostaje skretu kiszek, kiedy ktos nazwie go kartoflem (choc stoi na czele demokratycznego panstwa w centrum Europy i UE, a nie republiki bananowej, co wlasnie swiadczy o tym, ze to absolutnie osobista reakcja) jest . Co w tych fenotypach jest uwarunkowane genetycznie, a co zalezy od srodowiska? Konia z rzedem temu, kto da na to jednoznaczna odpowiedz. A co dopiero jesli przyklad ten (albo jakis inny) bedziemy rozpatrywac pod wzgledem doba i zla emanujacego z danych osob.
Człowiek to nie tylko biologia. Oczywiście wiele zachowań jest uwarunkowanych genetycznie, kulturowo, społecznie, wychowawczo itp. Ale to wcale nie przekreśla wolności człowieka i wolności jego zachowań. I tylko wtedy można w ogóle mówić o moralności.
Zgoda, ale rowniez zakres korzystania z wolnosci jest w duzym stopniu (z gory mowie, ze nie wiem w jakim) uwarunkowany genetycznie. Mamy wiec rodzaj rownowagi pomiedzy genetyka a srodowiskiem. Jestesmy zbiorami wielu interakcji pomiedzy genetyka i srodowiskiem (wrodzonym i nabytym, zdeterminowanym i plastycznym), w ktorych krzyzuja sie sprzezenia dodatnie i ujemne.
Zgoda. Ale weź na przykład pod uwagę to, co przeżywamy gdy dokonujemy jakiś wyborów. Czy naprawdę da się to zredukować do interakcji genetyki i środowiska? Ja w to nie wierzę.
Jeden przezyje to glebiej, a drugi plycej. Roznica jest moim zdaniem w jakims stopniu zalezna od backgoundu genetycznego. Nie redukuje wszystkiego do genetyki, ale sadze, ze w kazdej naszej decyzji i w kazdym odczuciu nasze geny maja swoj udzial. Oczywiscie posredni. Nie ma genu podejmowania takiej czy innej decyzji. Oczywiscie srodowisko moze pokonac genetyke (i vice versa). Ciezko pracujac, ktos z predyspozycjami do biologii a zupelny matol matematyczny (jak ja) moglby zostac jednak matematykiem (tyle, ze zlym). Ale zwykle idziemy po najmniejszej linii oporu i wybieramy to co nam sprawia najwieksza frajde. I tak wlasnie nie zostalem matematykiem.
Zgadzamy się więc do tego, że przy podejmowaniu decyzji geny mają swój udział. I że obok nich są jeszcze inne czynniki. Ale wszystkie one nie wykluczają wolności. Tak?
Moze w tlumaczeniu na polski to troche wypacze to co drogi Ludwig napisal o filozofach. A mianowicie ze filozofowie to ludzie ktorych nie stac na psychoanalitykow. No i wlasnie
Do GP. Oczywiscie, zgoda. Stopien naszej wolnosci to wypadkowa wielu czynnikow. A co to wolnosc jako taka, to juz ty wiesz lepiej, no nie?
Nie no, chyba każdy wie, co to wolność. Tylko znów problem definicji.
Ludwigu: Wszelkie wykluczanie filozofii, już ją zakłada. To znaczy – zawsze wykluczasz filozofię w imię jakiejś filozofii. Niestety nie da się jej wyrzucić. Faktem jednak jest, że swoim wpisem chciałem dać wyraz terapeutycznej funkcji filozofowania.
Wie i nie wie. Wikipedia mowi tak o wolnosci:
Wolność oznacza brak przymusu, sytuację, w której możemy dokonywać wyborów spośród wszystkich opcji.
Wolność może oznaczać brak osobistego zniewolenia (więzienie, niewolnictwo, praca przymusowa, porwanie), może oznaczać brak ograniczeń ze strony władz (wolność słowa, wolność prasy, wolność zgromadzeń) i innych jednostek (szef, bank, szkoła, rodzina), a także zwyczajów społecznych i warunków naturalnych.
Politycznie pojmowaną wolność dzieli się często na wolność od i wolność do. Wolność od (wolność negatywna) oznacza brak przymusu (wolność od prześladowań, wolność od strachu, wolność od głodu), wolność do (czy też prawo do; wolność pozytywna) natomiast rzeczywistą możliwość podejmowania wyborów.
Wolność jest ważnym problemem filozoficznym. Mówienie o wolności zakłada istnienie czegoś (duszy, umysłu), co potrafi podejmować decyzję. Stanowisko deterministyczne, w którym wszystkie wydarzenia są nieuniknionymi konsekwencjami przeszłych przyczyn jest trudne do pogodzenia z wolną wolą. Trudności sprawia też przyjęcie istnienia wszechmocnego Boga ? jeśli Bóg jest wszechmocny, to może podjąć wszystkie decyzje za ludzi, zatem ludzie nie są wolni. Jak zwykle jednak w filozofii, wymyślono wiele metod pogodzenia pojęcia wolności z determinizmem bądź wszechmocnym Bogiem.
Skinner, twórca behawioryzmu wolność zdefiniował jako możliwość osiągania pozytywnych bodźców przez dany organizm.
Lewicowa krytyka społeczna wskazuje, że warunkiem korzystania z wielu wolności jest zabezpieczenie praw społecznych obywateli – takich jak prawo do pracy, dachu nad głową, bezpłatnej opieki zdrowotnej, edukacji. Według niej bez nich znaczna część społeczeństwa nie będzie w stanie korzystać z teoretycznie przysługujących im wolności osobistych i politycznych.
Z drugiej strony, według libertarian do zapewnienia tych praw społecznych konieczne jest złamanie wolności i praw innych ludzi – na przykład prawa do własności (poprzez pobieranie podatków).
W wyniku przemian technologicznych w coraz większym stopniu oprogramowanie i informacja wpływają na naszą wolność. Z tego powodu powstały pojęcia wolnego oprogramowania (free software) oraz wolnej dokumentacji (free documentation).
Dzien dobry!
Z Kaczynskimi to moze byc tak ze genotyp maja taki sam rzeczywiscie, a roznice w zachowaniu moga albo odzwierciedlac subtelne zmiany epigenetyczne (moze w czasie ciazy jeden mial troche inna mase, inaczej byl ulozony itd w koncu matka miala asymetrie w planie ciala–lewa i prawa strone). Inna mozliwosc jest ze ich roznice w zachowaniu stanowia tylko rozne warianty w spektrum ktory determinuje ich genotyp. JK chyba wie ze jak sie hoduje klon komorek, to te komorki ne beda identyczne, szybko straca synchronie cyklu itd. Moze roznice w zachowaniu braci utrwalily sie epigenetycznie jako kontynuacja pewnego przypadkowego zdarzenia we wczesnym rozwoju. Np jeden z braci byl bardziej dominujacy we wczesnym rozwoju ale tylko dlatego ze przypadkowo wyrazal gorny zakres dominacji i ze to sie zdazylo wczesniej. Jak cos pokrecilem to prosze mi wybaczyc ale jeszcze sie kawy nie napilem porannnej.
Zlo i dobro to pojecia relatywne. Wydaje mi sie, ze Szanowny Gospodarz hipostazuje personifikujac te pojecia. Na ogol jest tak, ze dobro jednego czlowieka jest zlem drugiego. Tak jest zawsze gdy istnieja sprzeczne interesy i tylko jedna z zainteresowanych stron moze odniesc sukces. Ponadto widze wyzej silne pomieszanie pojec zwiazane z wieloznacznoscia terminow. Nie przystoi to adeptom filozofii. Zlo i dobro to wartosci etyczne i jako takie zakladaja istnienie jakiegos wzorca poprawnych zachowan. Problem w tym, ze rozne systemy filozoficzne proponuja rozne wzorce moralne- stad relatywizm.
Zło i dobro istotnie są relatywne. Ale para ta nie funkcjonuje tylko na poziomie moralnym i dla każdego, kto choć trochę czytał filozofów jest to jasne. Trudno np. rozważać czyjąś chorobę, czy też śmierć tylko w kategoriach moralnych.
Nie zgadzam się z twierdzeniem, że dobro jednego człowieka to zło drugiego. Gra zwana życiem nie jest grą o sumie zerowej. Sukces jednej osoby często oznacza też korzyść innej. Zresztą samo sprowadzanie dobra tylko do odniesionego sukcesu uważam za nieporozumienie, które pomija wielopoziomowość (i wieloznaczność) funkcjonowania pary dobro-zło.
Śladów personifikacji nie zauważam, w tym co tutaj napisałem. Chociaż nie uważałbym jej za coś złego, jeśli dzięki temu pojęcia te stałby się czytelniejsze.
Zgadzam sie z GP. To samo z wolnoscia (mowie o jej relatywizmie). Kuron i Michnik byli o wiele bardziej wolni siedzac w PRLowskim pierdlu niz UBecy, ktorzy ich zamykali (chyba, ze robili to z pobudek czysto ideowych i dzieki temu czuli sie spelnieni i wolni wlasnie). Bo wolnosc jest w nas i nie ma wielkiego znaczenia czy mozemy sie poruszac na odleglosc 2 m czy na 3000 km. Takie widzenie jest prymitywne i nie ma ono nic wspolnego z filozofia, a wynika po prostu z doswiadczen dnia codziennego. Dodam, ze ne uzywam slowa „prymitywne” w sensie pejoratywnym, a w sensie doslownym – prymordialny, podstawowy, podobnie jak sztuka prymitywna, bez ktorej nie byloby Picassa i Holbeina starszego.
jk;
Co sie z Wami dzieje! Uzywacie terminow wieloznacznych z taka latwoscia, ze musze zalozyc, ze nigdy nie uczyliscie sie logiki. K i M moze byli wolni w sensie psychicznym bedac w wiezieniu ale na pewno nie byli wolni w sensie fizycznym. Filozoficznie pojecie wolnosci takze wymaga komentarza. Czlowiek moze byc wolny do… albo wolny od….. WedlugSpinozy i Marksa wolnosc to koniecznosc uswiadomiona. Tomasz z Akwinu sadzil zas, ze znamieniem wolnosci jest robienie tego na co czlowiek ma ochote. Rozwazania te sa dodatkowo scisle zwiazane z deterministycznym badz indeterministyczneym pogladem na dynamike swiata.
gp;
Czyjas smierc jest zdarzeniem. Jej konsekwencje moga miec dobre lub zle konsekwencje dla najblizszych (tutaj dobro i zlo jest uzyte w znaczeniu korzystne lub niekorzystne i tak wlasciwie powinnismy byli napisac).
To samo odnosi sie do przykladu konfliktu interesow jaki podalem wyzej.
Dobro i Zlo jako personifikacje moim zdaniem nie istnieja. Niemniej innego zdania bylby Kosciol Katolicki.
Do Boboli: Dlatego skopiowalem 2006-12-06 o godz. 14:23 opis „wolnosci” z Wikipedii (patrz powyzej). Pozdrowienia.
Niestety natura niektórych pojęć jest taka, że są wieloznaczne. Wszystko przez to, że dotykają wielu różnych stron (lub płaszczyzn) rzeczywistości. Nie wiem już, który raz to podkreślam. Zawężanie pojęć dobra i zła redukuje istotnie ich sens. Podobnie z pojęciem wolności. Trzeba najpierw określić, czy mówimy o wolności politycznej, moralnej, społecznej, indywidualnej, wolności zbiorowej i jakej tam można by pomyśleć…
Ja sądzę, że śmierć sama w sobie jest zła. Jej konsekwencje mogą być istotnie dobre lub złe, ale niekoniecznie ma to związek z korzystnym bądź niekorzystnym. Definiowanie dobra przez korzyść coś tutaj nam mówi, ale to, co korzystne nie zawsze jest dobre. A oceny moralne dotyczą działania ludzi, jego motywów i skutków.
W co, kto wierzy, jego rzecz. Ja tam też nie wierzę w żadne personifikacje Dobra i Zła. Bóg po prostu jest Dobrem. 😉
Acha. Wikipedia rzeczywiście jest zadziwiająca – jako twór zbiorowy, jednocześnie jest rzetelna. Ta definicja wolności jest oczywiście dobra i rzetelnie ukazuje różne rozumienia wolności.
GP;
Jesli twierdzisz, ze Bog jest Dobrem to automatycznie personifikujesz to pojecie. Jesli Cie dobrze rozumiem to upersonifikowanym Zlem bylby Szatan.
Zakladam, ze jestes wobec powyzszego czlowiekiem wierzacym. W tej sytuacji jest nielogicznym twierdzic, ze „…smierc sama w sobie jest zla.”. Poczatek i koniec zycia ludzkiego jest zaprogramowany przez Boga (Dobro) a trudno oczekiwac zeby Dobro kreowalo Zlo na skale ogolnoswiatowa. Zreszta, jak wiemy z hebrajskich legend, skonczone trwanie zycia stanowilo kare boska za zlamanie zasad wspolzycia w Raju.
Ha. Trochę chciałem Ciebie sprowokować.
Nie da się prawd religii streścić w kilku słowach i proszę nie przypisuj mi rzeczy, których nie napisałem. Bóg nie jest personifikacją jakiejś tam siły dobra. Jest kimś, a nie czymś. I tylko tyle chciałem podkrślić.
Przytaczasz tutaj rozumowanie jak dobry Bóg może dopuszczać istnienie zła w świecie. Temu był właśnie poświęcony mój wpis. Skoro jest dobry, to wszystko będzie dobrze. Ja tak nie sądzę – człowiek ma wolność wobec której nawet Bóg jest bezradny. I to że on wszystko przewidział, wcale nie znaczy, że wszystko będzie dobrze. Aureliusz Augustyn pisał, że Bóg przewiduje też wolność wyboru, na którą nie ma wpływu. Nic nie jest więc zaprogramowane.
Nie bardzo też rozumiem dlaczego twierdzenie, że śmierć jest złem miałoby być nielogiczne. Dla mnie jest to po prostu pewien fakt, a w logice z faktami się nie dyskutuje.
Nicosc i brak maja potencjal bycia wypelnionymi przez cokolwiek, w tym dobro.
„Sciany i dach tworza dom ale jego uzytecznosc tkwi w pustce”
Dobro i zlo to nie rzeczy przeciwstawne lecz tylko rozne aspekty tego samego – czlowieczenstwa