Paradoks wiedzy

wiedza.jpgAbsolutna pewność wiedzy jest nieosiągalna – ale czy rzeczywiście potrzebna?

Żyjący w XVIII wieku szkocki filozof David Hume dał chyba najmocniejszy wyraz pewnemu paradoksowi wiedzy. Na czym on polega? Zanim do niego dojdziemy, trzeba wprowadzić pewne rozróżnienia.

Otóż od czasów Hume’a wywodzi się jeden z ugruntowanych i powszechnie akceptowanych podziałów nauk na nauki analityczne i syntetyczne. Te pierwsze odnoszą się do sfery wiedzy niezależnej od doświadczenia. Przykładem jest tutaj matematyka: czy by ten świat byłby taki, albo inny, to 2 + 2 będzie zawsze 4, a kwadrat przeciwprostokątnej w trójkącie prostokątnym będzie się równać sumie kwadratów dwóch przyprostokątnych. By ustalić te związki nie trzeba odwoływać się w ogóle do doświadczenia. Wystarczą operacje o charakterze czysto myślowym i logicznym.

Nauki syntetyczne z kolei oparte są na doświadczeniu. Na przykład, aby ustalić prawdziwość twierdzenia, że ciało zanurzone w wodzie traci pozornie na swym ciężarze tyle, ile wynosi ciężar wody wypartej przez to ciało (prawo Archimedesa), trzeba przeprowadzić eksperyment, który twierdzenie to obali, bądź potwierdzi. Należy więc odwołać się do faktów. Ale rzadko jest tak, by z jednego faktu wynikał inny. Następstwo pewnych faktów znajduje potwierdzenie tylko w wyniku obserwacji. Z tego zaś wynika, że następstwo to nie zawsze jest pewne.

Mówiąc inaczej – następstwo to rzadko bywa pewne, a jeśli już mamy taką pewność, to tylko na podstawie długotrwałych obserwacji danego zjawiska, procesu czy rzeczy. Przy czym ze względu na dość ograniczony czasoprzestrzennie obszar obserwacji nie jesteśmy w stanie wykluczyć, że przedmiot naszych obserwacji gdzie indziej lub kiedy indziej będzie zachowywał się zupełnie inaczej niż teraz. Mówiąc obrazowo – z tego, że wszystkie widziane przez nas do tej pory łabędzie są białe, wcale nie wynika, że nie istnieją łabędzie czarne.

Rozróżnienie to prowadzi jednak paradoksu: prawdziwość nauk analitycznych jest w zasadzie absolutna, chociaż bezużyteczna; w przypadku zaś nauk syntetycznych możemy jedynie powiedzieć, że ich pewność jest zawodna, chociaż użyteczna.

Sytuacja jest dość kłopotliwa. Jeśli założyć, że nauka powinna zawierać tylko wiedzę prawdziwą, to status nauki mogą mieć tylko nauki analityczne. Bo tylko one oferują nam wiedzę pewną. Nauki syntetyczne zaś operują w tym wypadku tylko mniej lub bardziej prawdopodobnymi mniemaniami. Pewność nauk analitycznych może być absolutna. Jednak nie odnoszą się one w ogóle do świata, dlatego są treściowo puste. Stopień pewności nauk syntetycznych jest dość ograniczony – ich twierdzenia mogą, ale nie muszą być prawdziwe, a zatem prawa, którymi operują nie muszą być konieczne. Mogą być zawodne. Z jednej strony mamy więc wiedzę absolutnie pewną, ale pozbawioną jakiejkolwiek wartości, z drugiej wiedzę, która odnosi się do świata, lecz jest ona zawodna, a jej prawdziwość względna.

Kłopotliwość tej sytuacji wynika z bardzo rygorystycznego i maksymalistycznego myślenia Hume’a. Zakładał on, że na wiedzę zasługują tylko te teorie, o których prawdziwości jesteśmy absolutnie pewni. Skoro nauki syntetyczne oparte są na doświadczeniu, a to zawsze jest jakoś ograniczone, to i ich wiedza jest ograniczona. Dzieje się tak, ponieważ nauki te są oparte na założeniu, że co zachodzi w skali lokalnej (albo w skali jakiejś próby, grupy, populacji itd.) zajdzie też w skali globalnej. W praktyce okazuje się jednak, że absolutna pewność wiedzy nie jest konieczna, by na jej podstawie dość dobrze sobie radzić. O czym możemy się przekonać na co dzień.

Grzegorz Pacewicz

Fot. fabbio/Flickr (CC BY SA)