Smok Wawelski znów naciera

KubiakosaurusProf. Maciej Giertych z Kórnika nie składa broni. Wręcz przeciwnie. Broni jak może swojej autorskiej wizji teorii ewolucji. Wczorajszy numer brytyjskiego pisma naukowego „Nature” zamieszcza list profesora dendrologii Macieja Giertycha. List ma wyjaśnić jego poglądy zniekształcone przez prasę.

Profesor z Kórnika stwierdza totalną niewiedzę na temat „nowych danych przeczących teorii ewolucji”. Dotyczyć miały by one m.in. „tworzenia ras”, czyli, jak pisze profesor, „mikroewolucji” rozumianej jako „krok w kierunku redukcji informacji genetycznej”. Dalej twierdzi, że znane mu są „archeologiczne i paleonotologiczne dowody na współistnienie dinozaurów i ludzi”. Przekonuje, że żadnej pozytywnej mutacji nigdy nie stwierdzono (nb. nie tłumacząc, co to znaczy mutacja „pozytywna”). Co jednak najważniesze, prof. Giertych zarzeka się, iż jego działania na rzecz krzewienia nieznanych informacji na temat ewolucji nie mają żadnych podtekstów religijnych, choć nie wspomina o światopoglądowych. Kończy wywód stwierdzeniem, iż nie powinno uznawać się „niedowiedzionej teorii za fakt”. I fakt!

List prof. Giertycha to krzepiący przykład dyskusji naukowej. Pytanie tylko, co ta dyskusja ma wspólnego z nauczaniem biologii w szkole? Czy należy również uczniom wyłuszczać wszelkie subtelności, które nie są do końca zgodne z teorią względności Einsteina? O ile dobrze pamiętam, prof. Giertych nie prowadził w Europarlamencie naukowych dyskursów wśród biologów, lecz domagał się nauczania kreacjonizmu w szkołach. Nie było mnie w Strasburgu, więc mogłem paść ofiarą łże-mediów.

Wychowany w tych samych tradycjach, co jego rodzic, syn profesora – minister, od razu bronił praw tatusia do dyskusji naukowych. Tylko nikt nie wyjaśnił, dlaczego na Boga takie dyskusje miałyby odbywać się w Europarlamencie. Czy po to, by ośmieszyć naukę polską, czy też tylko wyborców europosła? Zastępca ministra-syna profesora, min. Orzechowski, rozwinął twórczo myśl myśliciela z Kórnika i nazwał w „Gazecie Wyborczej” kłamstwem teorię ewolucji Darwina. Uznał też za skandal fakt, że nie naucza się kreacjonizmu w szkołach. Czy więc rzeczywiście przekrętu dokanało to słynne z wrogości do eurposła łże-medium, czy też może minister Orzechowski?

Teraz prof. dendrologii tłumaczy w „Nature”, że chciał dobrze. Jednak chyba znowu mu nie wyszło. Prowadzenie naukowej dyskusji na argumenty jest podstawą nauki i nikt nie broni polskim i choćby polskojęzycznym (jak ja) naukowcom pisać listów do „Nature”. Jednak mącenie w głowach uczniom to zupełnie inna sprawa. Prof. Giertych, jak widać z nowych jego przemyśleń, wziął sobie całkiem na serio do serca pomysł wprowadzenia Smoka Wawelskiego do nauk przyrodniczych (współistnienie dinozaurów z ludźmi), który wysunął w tym blogu Andrzej Dragan. I to głównym wejściem, przez „Nature”. Brawo!

Swoją drogą ciekawie byłoby zapoznać się z dowodami walk Homo dinosauriensis z Tyranosaurus homini, które w swojej szufladzie posiada zapewne profesor. Pogrzebałem więc w swojej. I, o dziwo! (to oczywiście wołacz) znalazłem rysunek wykonany przez dwuletniego Jacusia Kubiaka! Czyż to nie dowód, że w epoce środkowego Gomułki pod Warszawą grasowały dinozaury?

Dobrze, że chociaż nasz zbuntowany profesor z Kórnika wierzy jeszcze w (tu cytat) „przekazywanie informacji [genetycznej] z generacji na generację przez system DNA/RNA/białka”. Jest szansa, że kolejne pokolenia badaczy polskich obalą i ten dogmat. Już bowiem wiadomo, ze system, a może układ (?), może działać też w drugą stronę i przekazywać informację z RNA do DNA. Może te informacje również wprowadzić do szkół podstawowych? Niech dziatki nie tkwią w ignorancji. Układ działa w obie strony!

Listowi prof. Giertycha w „Nature” towarzyszy inny list trzech uczonych, tym razem niemieckojęzycznych, z Uniwersytetu w Jenie. Piszą oni o procesie, który wytoczyła władzom edukacyjnym w Rosji 15-letnia uczennica Maria Schreiber. Dziewczę domaga się wolności wyboru zawartości podręczników do klasy 10. i 11. właśnie w kontekście zawartej w nich, a raniącej jej uczucia religijne, „kontrowersyjnej hipotezy Darwina”. Autorzy sądzą, iż takie reakcje są wynikim 70-letniej indoktrynacji ze strony Sowietów.

Jak widać znana powszechnie miłość profesora z Kórnika do Rosji nie zna granic. Choć też nie ma ona zapewne nic wspólnego z przekonaniami religijnymi. A może redaktorzy „Nature” też są w „układzie” i perfidnie zestawili oba listy?

Richard Dawkins, twórca idei memów, poświęcił pół życia na tłumaczenie masom ludzkim tautologii ewolucyjnej. Obawiamy się, że czego on nie zdołał dokonać w kilku książkach, tego nikt inny nie zdoła w jednym felietonie. Dlatego nieprzekonanych trudno będzie przekonać, a przekonanych nie trzeba. Wyśmiać można poglądy naszego europosła, ale należy mu zagwarantować prawo dyskusji, choć już nie do dyktowania zawartości podręczników szkolnych. Jednak po przekroczeniu pewnej granicy każdy wywód przestaje mieć moc rzeczowej argumentacji. Zatem traci na wartości. No i co wtedy robić? Chyba po prostu nie zawracać sobie tym głowy.

Jacek Kubiak