O pewnej miłości

madrosc-450_1.jpg

Co to jest mądrość? Jaki jest jej związek z wiedzą?

Źródłosłów „filozofii” to klasyk, który chyba każdy zna. Ponoć jest to złożenie greckich słów „filein” – kochać i „sophia” – mądrość. Grecy mieli kilka słów na określenie miłości, bo wyróżniali kilka ich rodzajów. Na ile pozwala mi moja słaba znajomość greki, myślę, że słowo „filein” oznacza bardziej mieć kogoś za przyjaciela, czy też przyjaźnić się. Filozofowie więc to przyjaciele mądrości, jej miłośnicy.

Z reguły pozostaje się przy tym określeniu filozofii, zapominając o drugim składniku tej nazwy – co to właściwie jest ta mądrość? Pytanie to narzuca mi się od jakiegoś czasu. Po raz pierwszy, gdy natknąłem się na książkę Józefa Marii Bocheńskiego „Podręcznik mądrości tego świata”. Bocheński był zakonnikiem, a mimo to pisze z perspektywy pozareligijnej książkę o tym, jak żyć. Opiera się na swoim doświadczeniu i pracach greckich i rzymskich filozofów-etyków z okresu Starożytności. Mamy więc tutaj jedno rozumienie mądrości, która dotyczy tego, jak żyć, by żyło się nam dobrze, czyli miło i przyjemnie, w miarę możliwości bezboleśnie oraz długo.

Drugą książką, która skierowała mnie ku pytaniu o mądrość, jest „Mądrość Zachodu” Bertranda Russella. Jest to po prostu podręcznik do filozofii dla osób z nią niezwiązanych. Co roku staram się jakąś książkę z tej dziedziny przeczytać, bo właśnie w takich książkach – prostych i dla laików – można dostrzec mnóstwo ciekawych rzeczy w filozofii. Umykają one, jeśli pogrążyć się w nadmiernej specjalizacji, słownictwie, szczegółowych problemach i tak dalej.

I tu właśnie pytanie – dlaczego Russell w tytule pisze o mądrości? Co to jest mądrość? Jaki jest jej związek z wiedzą, zwłaszcza że cała książka mówi raczej nie o mądrości, ale jest po prostu wykładem z historii filozofii, czyli przedstawia jakąś wiedzę? Jest takie powiedzenie – szukałem mądrości, a dostałem wiedzę. Czy Russell wpadł w tę pułapkę?

Pytania te odżywają przy fragmentach o Platonie, który w roku 387 p.n.e. zakłada Akademię – poprzedniczkę uniwersytetu. Celem nauczania w Akademii jest mądrość. Ale droga do niej wiedzie przez wiedzę w różnych dziedzinach i jej stopniowe opanowanie. Najwyższą i najważniejszą nauką w Akademii jest dialektyka, która jest sztuką krytycznego rozumowania, by dojść do prawdy. Bo celem nauki w Akademii nie jest jednak wiedza, lecz zrozumienie zasad i kanonów w każdej dziedzinie wiedzy oraz krytycznego myślenia w odniesieniu do nich. Ciekawe zresztą, że łaciński źródłosłów „dyskursu” – synonimu dyskusji – oznaczał pierwotnie bieganie wokół. Drugie więc znacznie mądrości wskazywałoby na umiejętność swobodnego poruszania po różnych rodzajach wiedzy. Zrozumieniu, że każda odpowiedź zależy od sposobu postawienia pytania. A z kolei każde pytanie coś zakłada. W ostateczności pytania najbardziej ogólne i podstawowe (filozoficzne) zawsze wspierają się na jakiś milcząco przyjętych założeniach, których nie sposób dowieść. Ale czy w tym dyskursywnym przeskakiwaniu tkwi mądrość? Czy w niej chodzi o to bardziej, żeby „gonić króliczka, a nie go złapać”?

Myślę, że na tych dwóch sposobach rozumienia mądrości można poprzestać, po to by zadać inne pytania. Czy współcześnie wypada stawiać pytanie o mądrość i czy jest ona w ogóle potrzebna?

Grzegorz Pacewicz

Na zdjęciu: ząb mądrości, JasonRogers, Flickr (CC BY SA)