Słowa, słowa, słowa…
Mój poprzedni wpis podparty tym, co przeczytałem w „Oceanological and Hydrobiological Studies”, został skwitowany stwierdzeniem, że jest zbyt specjalistyczny. Faktycznie, szczegóły oceny jakości wód niewielu obchodzą (nawet gdy obchodzi sama ocena). Przyznaję się więc do błędu i tym razem napisałem tekst na podstawie artykułu w „London Evening Standard”.
W gazecie tej – między artykułem o niemieckiej wolontariuszce potrąconej śmiertelnie przez ciężarówkę a artykułem o tym, że jakaś celebrytka o ormiańsko brzmiącym, choć amerykańsko zapisywanym nazwisku, oświadczyła, że pośle swoją córkę do pracy – znalazłem tekst o nowym wydaniu słownika Collinsa.
Nowe wydanie słownika to zaś nowy zestaw słów oficjalnie uznanych za utrwalone w języku. Życie języka przejawia się m.in. włączaniem do niego nowych słów. Moim zdaniem o prawdziwym życiu języka świadczą przede wszystkim zmiany w gramatyce i fonologii, ale te następują powoli i nie zawsze są łatwo zauważalne.
Natomiast słownictwo jest zauważane od razu także przez laików. Weźmy język polski: gdy zapytać kogoś o różnice między polszczyzną krakowianina i warszawiaka, to mało kto powie o różnicach w udźwięcznianiu i ubezdźwięcznianiu (mazowiecki „sok malinowy” kontra małopolski „sog malinowy”), o różnicach w nosówkach sąsiadujących z e ruchomym (mazowiecka „i ręka Irenki” kontra małopolska „i ręka Iręki”). Ewentualnie ktoś wspomni o małopolskim braku różnicy między „trzy” a „czy”.
Wiele osób jednak skojarzy, że krakowiak je borówki na polu, podczas gdy warszawiak je jagody na dworze. Wyraźne różnice fonetyczne – obecnie raczej występujące między miastem a wsią w obrębie regionu, a nie między regionami, są oczywiście zauważane, ale dominuje słownictwo.
Gdy ludzie niezwiązani z językoznawstwem porównują języki, porównują raczej słowniki niż podręczniki gramatyki, czyli coś, co właśnie zajmuje językoznawców porównawczych. Kiedy pojawiają się rozważania, jaka jest minimalna efektywna znajomość języka obcego, to mówi się np. o znajomości tysiąca słów, a nie tylu-a-tylu reguł gramatycznych. Dlatego czasem słyszę od znajomych stwierdzenia, że najbardziej podobnym do polskiego językiem jest ukraiński, który przecież należy do innego zespołu języków niż zachodniosłowiański, gdzie są polski, kaszubski, łużyckie, czeski i słowacki.
Bierze się to właśnie z podobnego słownictwa – spotkałem się np. z obrazowym stwierdzeniem, że ukraiński to rosyjski z polskim słownictwem. No i dalej, kiedy mówi się o zalewie – niegdyś francuszczyzny, potem niemczyzny i ruszczyzny, a ostatnio angielszczyzny – mówi się głównie o zapożyczeniach leksykalnych, a nie gramatycznych (a np. pod wpływem angielskiej gramatyki mógłby odżyć czas zaprzeszły). Również kiedy niektóre narody odradzające swoją tożsamość starały się rugować z języka przede wszystkim obce słowa (np. niemieckie z czeskiego czy słowiańskie i węgierskie z rumuńskiego).
Zatem nowe słowa w słowniku znalazły zainteresowanie „Evening Standard”. Jest ich ok. 50 000. Z tej liczby największe zaś znalazły słowa „twerking”, „adorkable” i „photobomb”. Środkowe słowo to zgodnie z definicją wersji internetowej tego słownika „(slang) socially inept or unfashionable in a charming or endearing way”. Powstało ono jako zmieszanie słów „adorable” i „dork, a więc jest trochę grą słów i nie wiadomo, czy znajdzie polski odpowiednik. Za to „twerking” i „photobomb” oznaczają zupełnie nowe pojęcia, a więc skoro pojawił się desygnat, to prędzej czy później musi znaleźć się i słowo określające go też w języku polskim. Wyszukiwarka internetowa już znajduje słowa „twerkowanie” i „fotobomba”, więc może w następnym wydaniu słownika PWN też się znajdą.
Piotr Panek
ilustracja: fragment „Słownika etymologicznego języka polskiego”, Aleksander Brückner, Kraków, Krakowska Spółka Wydawnicza, 1927. Skan z repozytorium Polona
Komentarze
Jadam zarówno jagody (czarne) jak i borówki (czerwone, brusznice) i to „od zawsze”. Na polu pracuję, na dworze przebywam. Jadać mogę wszędzie 😉
Skąd pochodzę?
Ha ha, sorry za brzydkie słowo
„Dork – etymologia
The blue whale’s p-enis, or dork, is the largest that ever existed. The average size for an adult male is 5m (15ft)
Twój komentarz czeka na moderację.”
Jak sam się domyśliłeś, system podejrzewa tamten wpis za reklamę albo twoich walorów, albo – co częściej się zdarza – środków na wzrost.
A przy okazji, w poczekalni siedzi seria komentarzy o treści „test” – nie będą one uwolnione.
Walory walenia (wieloryba) nie potrzebują reklamy i tu system ma rację 😉 Nie rozumiem jednak, dlaczego wobec konieczności logowania nadal potrzebne są tu takie filtry.
Nie chce mi się sprawdzać, czy nadal jest też szlaban na „a-ss” i „p-orn” jak na innych blogach, co zmusza do akrobacji przy pisaniu Pa-ssent i odp-orny 🙄
Skoro komentarze o treści „test” nie będą uwolnione, to jak ich autorzy mogą się dowiedzieć, że udało im się zalogować?
@markot
Jak system mówi, że są zalogowani, to są zalogowani.
Piotr Panek
O jakim języku ukraińskim jest tu mowa? Przecież nie ma takiego języka, jak „ukraiński”, a są tylko tzw. małoruskie, albo tez, jak kto woli, południowo-zachodnie dialekty języka rosyjskiego. Ze względu na sporą wielkość obszaru obecnej Ukrainy (przecież to jest dawna stalinowska Ukraińska Socjalistyczna Republika Rad), nawet po odpadnięciu od niej Krymu oraz Noworosji (czyli Doniecka z okolicami), jest to obszar dostatecznie duży, aby te dialekty wyraźnie przechodziły od dialektów wschodnio-małoruskich, praktycznie nie do odróżnienia od dialektów języka rosyjskiego używanych na przylegających do obecnej Ukrainy obszarach południowo-zachodniej Rosji, do dialektów używanych przy obecnej (także, jak by nie było, stalinowskiej) granicy Ukrainy z Polską, które to dialekty są bardzo zbliżone do przedwojennych „kresowych” dialektów języka polskiego. Sam, będąc kilka lat temu we Lwowie, zostałem poinformowany przez znajomych Ukraińców, że na Zachodniej Ukrainie nie lubią rosyjskiego, a więc najlepiej jest tam mówić po polsku, tyle że z tym, kresowym, „śpiewnym” akcentem, n.p. takim, jakim się przed wojną mówiło we Lwowie, a który trochę poznałem słuchając mowy Lwowiaków repatriowanych po wojnie do Krakowa i Wrocławia. Otóż, (oczywiście, to nie jest dowód naukowy, jako że oparty jest on głównie na moich obserwacjach poczynionych na ograniczonym obszarze pomiędzy Przemyślem a Tarnopolem w ciągu zaledwie kilku tygodni) zauważyłem, że bardzo często brano mnie tam, szczególnie zaś we Lwowie, za „tamtejszego”, przez co musiałem się we Lwowie tłumaczyć czasem, że nie znam dobrze miasta, jako iż mój akcent był, przynajmniej dla przybyszów z innych regionów Ukrainy, nie do odróżnienia od współczesnego lwowskiego. Tyle o tym „rosyjskim z polskim słownictwem”. 😉
Markot
1. Pewnie pochodzisz z tzw. Ziem Odzyskanych, gdzie zmieszały się dialekty kresowe, małopolskie i mazowieckie.
2. Spróbuj n.p. T E S T. Good Luck! 🙂
Blog szalonych naukowców
System czasem mówi różne głupie rzeczy, n.p. że nie można komentować czegoś, co można komentować (Przepraszamy, tego artykułu nie można komentować ), a więc może on, równie dobrze, powiedzieć komuś niezalogowanemu, że jest on zalogowany i vice versa.
Dlaczego mam próbować T E S T, Kagan?
Przecież się nie skarżę, że to mój „test” czeka w poczekalni. Zażartowałem sobie w związku z logowaniem i filtrami WordPressa.
A skoro MOJE komentarze się ukazują, to chyba jestem zalogowany, czyż nie?
PS. Na Ziemiach Odzyskanych (dobrze zgadłeś 😉 ) nie zmieszały się dialekty, lecz zostały wyrugowane na rzecz języka najbardziej zbliżonego do poprawnej polszczyzny. W przemieszanym społeczeństwie zawsze znalazł się ktoś, kogo raziły regionalizmy, więc aby uniknąć wytykania i kpin, dbano o unikanie poszczególnych idiomów.
Tylko jeszcze język mocno starszego pokolenia zdradza swe regionalne korzenie.
markot
Przecież ten T E S T to nie było w zasadzie do ciebie, a raczej do tych, których wpisy są w „zamrażarce”. I zgoda, na Ziemiach Odzyskanych dialekty zostały raczej nie zmieszane, a wyrugowane na rzecz dialektu najbardziej zbliżonego do tzw. poprawnej polszczyzny. Niemniej na naukowych mapach dialektów występuje tam zazwyczaj tzw. dialekt mieszany, jako iż tzw. poprawna polszczyzna jest także jednym z dialektów języka polskiego, podobnie jak tzw. Received Pronunciation (RP) is regarded as the standard accent of Standard English in the United Kingdom (Wiki).
Pozdr.
@markot
Zobaczymy, czy konieczność logowania sprawi, że na redzie będzie zbierało się mniej szumowiny niż dotąd. Pierwsze obserwacje są obiecujące, ale nie bądźmy pochopni.
(Inną sprawą jest, że wyścig zbrojeń między spamerami i trollami a nami, może nie tak piskliwy jak opisywany kiedyś tu (http://naukowy.blog.polityka.pl/2013/01/23/piskliwy-wyscig-zbrojen), gwarantuje, że spokoju nie będzie.)
Blog szalonych naukowców
No cóż, na posiedzeniu KC PZPR ogłoszono też kiedyś, ze znaczną satysfakcją, że utworzenie GUKPPiW spowodowało zniknięcie antysocjalistycznych, antypaństwowych artykułów z polskiej prasy, a prasa NRDowska pełna była w swoim czasie pochwal dla rządu i partii za wybudowanie Muru Berlińskiego, który znacznie zmniejszył szkodliwe działania agentów zachodniego imperializmu na obszarze NRD!
Pozdr.
@markot i @kagan
Wyciąłem dwa posty totalnie nie na temat. Jeden z nich w ogóle się nie nadawał, drugi powinien trafić pod inny wątek.
J.Ty.
Blog szalonych naukowców
Duch pewnego Ważnego Urzędu przy ul. Mysiej w Warszawie wciąż żywy!
@markot – skoro nie wie Pan jak wyglądają borówki, to jest Pan z Mazowsza…