Między Wikipedią a nauką
Wielokrotnie słyszałem głosy publicznie wypowiadających się uczonych, że wyrzucają za drzwi studentów, którzy powołują się w swoich opracowaniach na Wikipedię. Sam tak nie robię, raczej tłumaczę, że to nie jest źródło, któremu można całkowicie zaufać i że można od jej lektury zacząć, ale nie można na niej skończyć. W każdym razie artykuły Wikipedii to nie są publikacje naukowe.
To jest przepływ w jedną stronę – od Wikipedii do nauki. Nie cieszy się on poparciem, a poziom represji stosowanych wobec usiłujących go stosować zależy od tego, kto taki delikt zauważy. A co z przepływem w przeciwnym kierunku – od nauki do Wikipedii?
Całkiem często widdywałem sytuacje, gdy dosłownie nazajutrz po ukazaniu się kolejnego numeru Science albo Nature prezentowane tam wyniki pojawiały się w Wikipedii. Oczywiście charakter encyklopedii powoduje, że wielostronicowy artykuł często kurczy się pod ręką wikipedysty do jednego, czasem dwóch zdań, zawierających kondensat tezy, zanurzony w tekście na ogólniejszy temat. Wszelka argumentacja oczywiście przepada, pozostaje „goła” teza. Zgodnie z zasadą WP:WER, o której pisaliśmy i Piotrek, i ja, artykuł trafia do bibliografii w haśle.
I teraz pytanie: czy cytowania w Wikipedii powinny się jakoś liczyć przy mierzeniu dorobku naukowca?
Z jednej strony Wikipedia to nie nauka i cytowania w niej teoretycznie nic nie znaczą, ale z drugiej strony, obecność w niej to jednak miernik publicznego zainteresowania zagadnieniem oraz forma opowiedzenia „wszystkim” o wynikach badań, czyli coś, czego już nie można zbyć wzruszeniem ramion.
Wydaje się, że byłoby wskazane, aby beneficjent grantu z publicznych pieniędzy relacjonował społeczeństwu łożącemu na jego badania, co też wynikło z jego pracy. Jedna z propozycji tego sprawozdania to publikowanie prac w formie open access, która gwarantuje, że każdy może przeczytać je w oryginale. Pomysł dobry, ale liczba osób, które realnie mogą to zrobić jest nieznaczna, bo wymaga kompetencji językowej i merytorycznej od czytelnika tekstu, w zamyśle przeznaczonego dla innych naukowców.
Uwaga, teraz mój kontrowersyjny pomysł: a może dopuścić sprawozdanie polegające na tym, że rezultaty prac trafiają do Wikipedii? Oczywiście w takiej sytuacji żaden uczony nie pozostawi sprawy przypadkowi, tylko osobiście napisze hasło na chwałę siebie i swoich badań. Nie widzę w tym nic złego: niech się zniży do poziomu rozumienia zwykłych ludzi i wytłumaczy przystępnie, co też zrobił za pieniądze, które dostał od współobywateli. Może nawet czegoś się przy tym nauczy? Mam wrażenie, że ci, którzy masowo za drzwi wyrzucają studentów korzystających z Wikipedii, szczególnie wiele mogliby przy tym skorzystać. Bo może być, że w ich dziedzinie po prostu początkujący nie ma od czego zacząć, z wyjątkiem „wolnej encyklopedii, którą każdy może redagować” – a zatem uczony także.
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja Alicja Leszyńska
P.S. Z tym upublicznianiem swoich wyników badań trzeba być ostrożnym: przygnębiający przykład jest tutaj.
Komentarze
nie wiem czy to swiety patryk odwiedzal(wizytowal) kiedys(wczesne sredniowiecze) klasztor na jakiejs zagubionej wyspie morza irlandzkiego i byl przerazony, co tam mnisi
spiewaja, jak sie modla etc. i poczatkowo chcial zrobic wielka chryje i niezle im zgolic glowy, za zbyt dowolne interpretacje ewangelii, gdy nagle cos go tknelo i powiedzial:
„blogoslawieni ci, ktorzy szukaja”.
Dla mnie ten pomysł jest dobry. Dobry, ale trudny, bo wchodzi w zakres działań popularyzujących naukę. A wiadomo jak z tym jest – trudno pisać prostym językiem o często skomplikowanych zagadnieniach. Zaraz pojawia się fachowy język i w efekcie czytelnik szybko się gubi i nudzi.
Jakis czas temu czasopismo OR/MS Today wydawane pzrez INFORMS (Institute for Operations Research and Management Science), najwieksza organizacje profesjonalna zrzeszajaca naukowcow z tych dziedzin, opublikwalo nastepujaca histrie: otoz pewien znany naukowiec stworzyl byl nowa galaz tych nauk. Spotkala sie z uznaniem i zainteresowaniem. Wiec postanowil napisac artykul do Wikipedii.
Niestety, artykul zostal odrzucony prez „edytora”, poniewaz: a) Eytor uwaza ze autor jest niekompetemtny, b) artykul byl autoreklama.
„edytor”, zapewne „high school dropout”, prawdopodobnie odrzucilby artykuly Einsteina gdyby rzecz sie dziala w 1905 roku.
Coz, Wikipedia to gnoooo na patyku owiniete w sreberko. Wyglada jak lody Bambino. Dopoki sie nie polize
Prosze nie meiszac z nauka
@A.L.
Z twojego postu wynika tylko tyle, ze ani Ty ani rzeczony Autor nie zadali sobie trudu przeczytania poradnika autora Wikipedii…
Z drugiej strony: znam wiele świetnych artykułów z którymi było na początku trudno a teraz są wyśmienite….
ryzyk-fizyk: „Z twojego postu wynika tylko tyle, ze ani Ty ani rzeczony Autor nie zadali sobie trudu przeczytania poradnika autora Wikipedii?”
Rzeczywiscie, nie przeczytalem regulaminu, bo on mnie nie interesuje. Nie mam zamiaru pisywac do Wikipedii. Moje potzreby pisania realizuje gdzie indziej.
Zas jak idzie o autora owego artykulu – nie wiem. W kazdym razie opizuje on „utarczki” z „edytoremm”
Postaram sie znalezc on-line wersje owych utarczek. Odnaleznienie potrwa chwile
No cóż, jeden artykuł o genialnej teorii odrzucony wraz setką artykułów o napędach antygrawitacyjnych, spiskach w Ameryce sięgających czasów Zaratustry czy poetach, których największym wyróżnieniem była pochwała od wychowawczyni i tomik wydany za pieniądze rodziców. Niewielka to cena. Jeśli ta teoria naprawdę jest genialna, za kilka lat będą się rozpisywać o niej popularno-naukowe pisma, w tym wikipedia. Jeśli nie, to mechanizm WP:WER zadziałał tym właściwiej.
Z innej beczki, w temacie nauki, wikipedii i publikacji: http://takiklimat.blox.pl/2010/03/filipem.html
@a.l.:
po prostu spuszczasz spodnie, brakuje ci argumentow? 😉
wejdz do byle jakiej biblioteki, czy ksiegarnii, czy caly sortyment ci sie podoba?
moim zdaniem wikipedia to work in progress bardzo ciekawa inicjatywa,
ktora francuscy encyklopedysci wieku XVIII na pewno by poparli 😉
@A.L. Ciekaw jestem tej dyskusji badacza z redaktorem Wikipedii. Z góry mogę jednak powiedzieć, że puszczanie hipotezy, że ten ostatni to „zapewne high school dropout” mi się nie podoba. Nic o nim nie wiemy i to tyle.
@A.L.
A wiesz, co jest najczęstszym powodem takich przypadków? To, że autor przychodzi edytować Wikipedię, nie raczy zapoznać się z żadnymi zasadami, a od razu przybiera postawę roszczeniową: „To jest wolna encyklopedia, więc mam prawo to zamieścić”. Niestety, tekst musi mieć źródła, nie być o kompletnej bzdurze, musi mieć kategorie, być neutralnym skategoryzowany, sformatowany…
I wszyscy mają równe prawo do edycji, żaden profesor nie może być wyróżniony. Będzie więc traktowany jak każdy inny użytkownik, jak będzie edytował niezgodnie z zasadami, to się go poprosi o przeczytanie ich. A jeśli tekst nie będzie zgodny z zasadami, może zostać usunięty. Z powodu niezgodności z nimi, nie z powodu oceny autora, jak napisałeś, bo za ocenianie autora dosyć szybko można dostać blokadę. Tak, już za słowo „niekompetentny”.
Więc jeśli ktoś uważa, że to Wikipedia powinna się dostosować do niego, a nie on do reguł przestrzeganych przez tysiące innych użytkowników, to niestety efekty jego działalności są marne.
Podobnie jak komentowanie tematów, o których wiedzę posiada się dość marną.
~~~~
„Z jednej strony Wikipedia to nie nauka i cytowania w niej teoretycznie nic nie znaczą, ale z drugiej strony, obecność w niej to jednak miernik publicznego zainteresowania zagadnieniem”
Tu jest pewien haczyk Wikipedii. W odróżnieniu od klasycznych cytowań naukowych, które mają udowodnić, że autor zapoznał się z klasyką zagadnienia i najświeższymi nowinkami, czyli – że czuje się w temacie, jak ryba w wodzie, cytowania w Wikipedii mają udowodnić, że dana informacja nie jest wymysłem autora. Sam autor jest mniej lub bardziej anonimowy, więc nie może udowadniać swojej kompetencji. Dlatego w Wikipedii często cytuje się to, co akurat jest pod ręką, a wypełnia wymóg (pretekst) wiarygodnego źródła. Serwis internetowy łatwo dostepny na klinknięcie ma więc o wiele większą szansę niż artykuł na papierze dostępny w bibliotece lub na witrynie wydawnictwa za opłatą. Dlatego np. serwisy katalogujące organizmy jak ITIS, AlgaeBase czy APWeb są cytowane tysiące razy, a oryginalne artykuły, w których opisano wyodrębnienie konkretnych gatunków i które posłużyły do budowania tych baz, są cytowane najwyżej po kilka razy.
tegoroczny zwyciezca konkursu niemieckiej wiki na najlepszy artykul
http://de.wikipedia.org/wiki/Kloster_Muri
Z utylitarnego punktu widzenia do Wikipedii odnosi się to samo co do efektywności wykładu (już kiedys dyskutowaliśmy to na tym blogu).
W(nowa wiedza)= x(stara wiedza) * (1- x)
gdzie poziom wiedzy 0 odpowiada komputerowi bez BIOS’u, a 1 to wiedza „Stwórcy”.
Czyli tym, którzy już coś wiedzą będzie dane, reszta zostanie wprowadzona w błąd.
Niestety nie ma królewskiej drogi do informacji (patrz np. dzisiejszy artykuł Orłowskiego w GW).
…a ten artykul najbardziej podobal sie czytelnikom
http://de.wikipedia.org/wiki/Huxley-Wilberforce-Debatte
zygzag 7 listopada o godz. 22:44
„W(nowa wiedza)= x(stara wiedza) * (1- x) Czyli tym, którzy już coś wiedzą będzie dane, reszta zostanie wprowadzona w błąd.”
W=x-x^2 ma maksimum W=0.25 dla x=0.5. Czyli tym, którzy wiedzą połowę tego, co Stwórca będzie dodana ćwiartka wiedzy Stwórcy. Wszystkim innym będzie dodane mniej niż ćwiartka ale nikomu żadna wiedza nie zostanie odjęta. Odwrócona parabola jest cały czas dodatnia w przedziale [0,1]. Chyba, że ja nie zrozumiałem terminu „wprowadzona w błąd”.
Pomysł jest niezgodny z zasadami Wikipedii, które zalecają unikanie konfliktu interesów. O ile jeszcze pisanie własnego biogramu przez osobę encylopedyczną jest ok, o tyle promowanie wyników badań już raczej nie do końca. Choć oczywiście zgadzam się, że dodanie publikacji w miejscu, gdzie jest adekwatna, nie powinno być wielkim faux pas.
Promowanie wyników własnych badań o randze encyklopedycznej jest jak najbardziej zgodne z zasadami Wikipedii, jeśli tylko nie łamią WP:WER, WP:(N)OR i WP:NPOV. To ostatnie może być dla niejednego naukowca najtrudniejsze. 😉
Rozwinięcie powyższych skrótów to: weryfikowalność (liczy się to, co da się zweryfikować wiarygodnymi publikacjami, a nie prawda absolutna), unikanie tzw. twórczości własnej (original research), tj. publikowania na Wikipedii czegoś, czego nie zdążyło się opublikować wcześniej w neutralnym miejscu, unikanie osobistego punktu widzenia (neutral point of view).
@Pundit
Twój wpis, wraz z odpowiedzią Panka, są bardzo ciekawe. Postanowiłem odpowiedzieć pisząc kolejny tekst nabloga. Ze względu na kolejkę nie ukaże się od razu.
Jeśli liczyć by się miało upowszechnianie na Wikipedii, to czemu nie na blogu naukowym? W „klasycznej” wersji wpisy często niewiele różnią się od publikacji (cytowania, odnośniki etc.).
Podobno niektóre uczelnie na mitycznym Zachodzie uwzględniają do dorobku swoich pracowników wpisy na blogach, oczywiście przy spełnieniu jakichś kryteriów (np. na naszym blogu zdarzają się nie tylko wpisy mniej lub bardziej luźne, ale też wpisy zgoła hobbistyczne, np. o ulubionych płytach muzycznych, których zaliczenie do jakiegokolwiek dorobku naukowego byłoby co najmniej kontrowersyjne). Tu jest właśnie duże pole do odcieni szarości. Jedne wpisy na blogach naukowych można by traktować niemal jak publikacje w PLoS, natomiast inne co najwyżej jak popularnonaukowe (albo i popularno-naukowe, jako że ten sposób zapisu różnicuje znaczenie). Zdarza się, że naukowcy wpisują do swojego dorobku artykuły w Wiedzy i Życiu czy choćby Polityce i od decyzji uczelni zależy, jak to potraktuje, ale punktów ministerialnych na razie za to ich jednostka nie dostaje.
Publikacje na blogach naukowych mają zaletę natychmiastowości. Mam znajomego zajmującego się przestępstwami internetowymi i w jego dyscyplinie artykuł po przejściu przez recenzje i resztę cyklu wydawniczego w momencie publikacji jest przestarzały o kilka miesięcy. Naukowcy chętnie dzielą się swoimi nowymi odkryciami, zwłaszcza takimi, które wydają się przełomowe. Ale z drugiej strony, chyba mało który przyjąłby pełną konsekwencję potraktowania tego jako prawdziwej publikacji, np. taką, że wysyłając artykuł opisujący te odkrycia do Nature naraża się na odrzucenie z racji autoplagiatu. Przy wyborze – publikacja albo na wordpress.com albo w Nature chyba jeszcze mało kto odrzuciłby tę drugą opcję.
Pracuje od wielu lat na uczelni „z mitycznego” Zachodu i nie jest to tak ze uczelnie uwzgledniaja w dorobku wpisy na blogach. Blogi takie sa na ogol profesjonalne, umieszczane przez dosc renomowane organizajce, a uczelnia jest glownie zainteresowana popularyzacja i naglosnieniem uczelni. W ocenie pracownika licza sie glownie granty i publikacje (i prestozowe nagrody), a jak ktos do tego doda naglosnienie trafiajace na pierwsze strony gazet to jest to plusem. Blogi maja wiec raczej charakter reklamy zarowno uczelni jak i poruszanych problemow.