Harry Potter, Władca Pierścieni, Złota Gałąź i Olbrzym, Który Ukrywał Swe Serce

Medalik Slytherina (jeden z horkruksów z książek o Harrym Potterze)

Widziałem jakiś czas temu mem z hasłem „Jedyny pierścień – pierwotny horkruks?”. Ta dziwaczna zbitka kryje w sobie sugestię powiązań między serią popularnych książek fantastycznych dla młodzieży J.K. Rowling o Harrym Potterze a leżącym u podstaw fantastyki dziełem Johna Ronalda Reuela Tolkiena „Władca pierścieni”. Czy rzeczywiście chodzi o ten sam motyw?

Uwaga. tekst zawiera informacje dotyczące zakończenia wspominanych utworów.

Najpierw krótkie wyjaśnienie dla osób, które literatury takiej jak Harry Potter nie trawią (bądź zdolność tę z wiekiem straciły, tak jak większość z nas traci możliwość trawienia obecnej w mleku laktozy). Rzecz rozgrywa się we współczesnej Anglii w ukrywającej się przed resztą populacji społeczności czarodziejów. Główny bohater, sierota, trafia do szkoły magii (może dlatego temat przyszedł mi do głowy niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego). Musi stawić czoła czarnoksiężnikowi Voldemortowi, zabójcy jego rodziców. Maga nie można jednak zabić, gdyż ukrył swoją pokawałkowaną duszę w przedmiotach zwanych przez autorkę właśnie horkruksami (o podzieleniu, czyli właściwie dysocjacji tożsamości, może uda mi się napisać innym razem).

Tymczasem tytułowy tolkienowski władca pierścieni, nieśmiertelny Sauron, przelał znaczną część swej mocy w Jedyny Pierścień zdolny panować nad wykonanymi wcześniej pierścieniami ofiarowanymi ludziom, elfom i krasnoludom. Ten właśnie artefakt, obdarzony przez mrocznego władcę prawie własną wolą, próbuje zniszczyć główny bohater hobbit Frodo Baggins.

I tu, i tu czarnoksiężnik przelewa na przedmiot część swojej duszy. Może to wyglądać podobnie, ale funkcja tworzonych w ten sposób magicznych obiektów jest zupełnie inna. Voldemort chce uniknąć śmierci, Sauron tworzy narzędzie powiększające jego władzę.

Trudno powiedzieć, czy Rowling pomysł zaklętej w przedmiocie duszy przejęła od Tolkiena, bo był obecny w literaturze znacznie wcześniej.

Czytałem w szkole opowieść o olbrzymie, który ukrywał swoje serce. Pomijając wątek romantyczny, złego olbrzyma nie można w żaden sposób pokonać, bo zapobiegawczo umieścił serce z dala od ciała. Znalezienie go stanowiło jedyny sposób na powstrzymanie gwałtownika, którego nie imał się żaden cios.

Na pierwszy rzut oka opowieść wydaje się zupełnie różna od pomysłu Rowling. Co je łączy, to uzyskanie bezpieczeństwa, pewnej względnej prawie nieśmiertelności, poprzez ukrycie ważnego elementu siebie poza ciałem.

Jedyny Pierścień Saurona

Przychodzi na myśl kolejny, znacznie już poważniejszy utwór, „Złota Gałąź” J. George’a Frazera sprzed ponad stu lat. To zbiór opisów, a z dzisiejszego punktu widzenia bardziej anegdot dotyczących miejscowych zwyczajów egzotycznych kultur. Brytyjski antropolog szuka odpowiedzi na postawione na początku pytanie o pewien niezrozumiały zwyczaj. Mianowicie w gaju w Arycji przy świątyni Diany stał dąb, którego pilnował kapłan, tzw. rex nemorensis (król z Nemi, zwany też królem leśnym). Wbrew nazwie nie mógł wieść królewskiego życia. Kapłanem bowiem zostawało się poprzez zabicie swego poprzednika – po to tylko, by dniem i nocą wypatrywać następcy. Kapłanami zostawali więc zbiegli niewolnicy i przestępcy. Żeby zaś było trudniej, do walki z kapłanem stanąć można było jedynie po ułamaniu gałęzi ze świętego drzewa.

Zaznaczyć należy, że Frazer jako przedstawiciel pierwszej fazy antropologii, zwanej złośliwie antropologią gabinetową, nie jest dzisiaj tak wiarygodny jak niegdyś. Kiedy powstawała ta dziedzina wiedzy, praktykowano ją w niepojęty dzisiaj sposób. Badacz, zwykle starszy mężczyzna o białej skórze, siedział wygodnie za biurkiem i zapraszał podróżników opowiadających mu niesamowite niekiedy szczegóły wypraw bądź otrzymywał takie informacje listownie. Kolejne pokolenie badaczy zwątpiło nieco w naukową wartość gry w głuchy telefon i przeniosło się na badane tereny. Archeolodzy tarasowi zamieszkali nieopodal badanych społeczności i nawet utrzymywali kontakt z wybranymi przedstawicielami miejscowej ludności, przyjmowanymi zazwyczaj w charakterze służby. To od nich otrzymywali informacje. Dopiero kolejne pokolenie wyszło z tarasów i rezydencji i naprawdę zamieszkało wśród badanych. Ze zdziwieniem skonstatowano, że tubylcy mają tak naprawdę zadziwiająco dużą i adekwatną wiedzę praktyczną na temat świata i dobrze sobie w nim radzą.

Niemniej zasadnicza konstatacja autora „Złotej Gałęzi” pozostaje w mocy. Warunkiem koniecznym pokonania króla-kapłana było zerwanie gałęzi z drzewa, bo tam właśnie lokowano duszę tego wojownika. Tak samo jak przez zimę dusza dębu zajmować miała wiecznie zieloną jemiołę (idea roślinnego półpasożytnictwa starożytnym najwyraźniej nie mieściła się w głowie).

Rex nemorensis ukrywał siłę, duszę czy życie w dębie, co chroniło go przed śmiercią, oczywiście do czasu zerwania gałęzi i wyzwania go na pojedynek, tak samo jak ukrywający swe serce olbrzym. I tak samo jak morderczy czarnoksiężnik z serii dla młodzieży. Łączy ich też koniec. Wszyscy po zniszczeniu pozacielesnych części ich dusz zmarli, a Sauron stracił cielesną powłokę. Cytując inną modną kilka lat temu serię książek fantasy: Valar morghulis. Każdy musi umrzeć. Najwyraźniej tylko niektóre stare motywy literackie nie giną, a nawet zupełnie się nie starzeją.

Marcin Nowak

Bibliografia

James George Frazer. Złota Gałąź. Państwowy Instytut wydawniczy, Warszawa 1978

Ilustracje:

Robert Clarke, Medalik Slytherina, za Wikimedia Commons, CC BY-SA 2.0
Peter Yost, Jedyny Pierścień, za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0