Zwierzę nie jest rzeczą. Ani pełnoprawnym autorem

Ponad dwadzieścia lat temu znany i kontrowersyjny bioetyk Peter Singer (o tych kontrowersjach może innym razem) wraz z Paolą Cavalieri ogłosili manifest praw małp człowiekowatych (Great Ape Project). Ich zdaniem stan świadomości orangutanów, szympansów i goryli sprawia, że może i nie należą im się takie same prawa jak nominatywnemu przedstawicielowi tej rodziny ssaków, człowiekowi, ale jednak należą im się prawa większe niż np. szczurom czy komarom.

Później twarzami GAP stali się tacy celebryci popularnej nauki, jak Jane Goodall i Richard Dawkins. Podstawowe prawa małp człowiekowatych to wg GAP prawo do życia, prawo do wolności i prawo do niebycia torturowanym. To ostatnie zwłaszcza budzi kontrowersje, gdyż w praktyce nie chodzi o jakieś wyimaginowane tortury zadawane przez zwyrodniałych sadystów czy zaspakajanie jakichś fanaberii kulinarnych, ale też o badania medyczne. Siłą rzeczy weterynaria w tym przypadku jest bardzo bliska medycynie, a trudno o lepszy model ludzkiego organizmu niż organizm przedstawiciela tej samej rodziny. Ostatnio jednak prawo małp pojawiło się w innym, nieco mniejszej wagi kontekście. Nie chodzi o prawo do życia, mniej lub bardziej godnego (czy zgodnego z naturą), a o prawa z zakresu… własności intelektualnej.

Wiadomo, że małpy człowiekowate używają narzędzi. W etologii rozróżnia się pojęcia narzędzia i przyrządu – jedno ma być świadomie przekształconym przedmiotem, a drugie tylko przypadkowo zaadaptowanym przedmiotem, jak np. kamień użyty przez ośmiornicę (ogólnie uważaną za inteligentniejszą od np. ryb) do zatkania swojej jaskini itd. Ale ja nie będę stosował tego rozróżnienia. Przez pewien czas uważano, że zdolność używania narzędzi prawdziwych jest cezurą człowieczeństwa, przez co jeden z naszych przodków, mimo że anatomicznie bardziej podobny do australopiteków niż praczłowieka Homo erectus, został nazwany Homo habilis, bo znaleziono przy jego szczątkach obrobione narzędzia.

W odróżnieniu od instynktownie używanych narzędzi, jak u przywołanej ośmiornicy, małpy potrafią nowe narzędzia wynajdywać i przekazywać umiejętność posługiwania się nimi. W ten sposób np. różne populacje orangutanów oddzielone barierą używają różnych odmian prostych narzędzi, a różnice te nie wynikają z różnic w naturze, lecz w kulturze. Nie trzeba do tego małp, znana jest historia sikorek, które nauczyły się otwierać butelki ze śmietaną, co rozprzestrzeniło się przez podpatrywanie, a właściciele różnych zwierząt domowych znają zapewne wiele anegdot tego typu. Znana jest też historia japońskich makaków, które nauczyły się myć i solić wodą morską swoje pożywienie.

Zwierzęta te jednak nie znają pojęcia własności intelektualnej i nie patentują swoich wynalazków. Nie podpisują też swoich dzieł, nazwijmy to, artystycznych. Ludzie też długo nie czuli potrzeby ochrony tego typu praw. Jednak już dość dawno pojawiło się poczucie, że dzieła konkretnych ludzi dają im swoistą nieśmiertelność. Dla takich symbolicznych Abrahamów wciąż bardzo ważne było przekazanie własnych genów, więc narodziny Izmaela były dla niego ważne, ale dopiero narodziny Izaaka, który przejął nie tylko geny Abrahama, ale i jego prawa, były prawdziwym spełnieniem. Wprost zaś wyraża to pieśń Horacego zaczynająca się od „non omnis moriar”, gdzie widać, że to utrwalenie przekazu własnych memów, a nie genów, jest dla człowieka zwieńczeniem życia. (Choć patrząc na to, jak wielu ludzi woli posiłkować się zapłodnieniem in vitro, surogatkami itd., zamiast adoptować dzieci bez własnych genów, widać, że ciągoty Abrahama wciąż nieźle symbolizują ludzkie potrzeby).

Prawa autorskie są bardzo ważne też dla fotografów. Amatorom dają poczucie satysfakcji, zawodowcom ponadto jeszcze zarobek. Fotoreporter David Slater jest zawodowcem. Zarabia, m.in. sprzedając swoje zdjęcia przyrody. Robił też zdjęcia makakom czubatym (to inny gatunek niż ten od solenia jedzenia). Pewnego razu zostawił aparat fotograficzny, którym zainteresowała się pewna samica makaka, a gdy go odzyskał, znalazł w jego pamięci mnóstwo zdjęć pstrykniętych właśnie przez nią.

Oczywiście małpa nie wiedziała, że robi zdjęcia. Większość tego, co pstryknęła, to były rozmazane ujęcia puszczy równikowej, ale kilka zdjęć okazało się całkiem udanymi autoportretami (dziś zwanymi selfie). Slater musiał wiedzieć, że gdy opowie tę historię, wzbudzi sensację. W istocie, w 2011 r. kilka wybranych i wykadrowanych przez niego zdjęć okazało się „memami internetowymi”. Radosne zdjęcia czarnej mordki makaka poznały miliony. Udział w tym miała też Wikipedia. 9 lipca wikipedysta Sandstein wgrał kilka zdjęć do repozytorium Wikimedia Commons, podając jako źródło Daily Mail i NBC News, skąd je ściągnął, ale umieszczając je na licencji domeny publicznej, gdyż uznał, że autorem jest małpa, a małpa nie może rościć sobie praw własności intelektualnej.

David Slater jest odmiennego zdania. Uważa on, że to on jest właścicielem praw autorskich tych zdjęć. Zdjęcia makaka z jednej strony zostały nominowane w anglojęzycznej Wikipedii do wyróżnienia, a z drugiej – zostały zgłoszone do usunięcia z Commons jako łamiące prawa autorskie Slatera. Zwolennicy usunięcia zdjęcia argumentowali, że prawa należą się Slaterowi, gdyż aparat jest jego własnością i gdyby nie jego przygotowanie, nigdy by nie powstały. Na to zwolennicy wolnej licencji argumentowali, że rola Slatera tutaj jest podobna do asystenta fotografa – to on może dostarczyć artyście aparat, kliszę, ustawić nawet parametry, ale to nie on jest później autorem zdjęcia.

Przywoływano przykład znalezienia włączonego aparatu przez małe dziecko, które również nie rozumie idei fotografii. Gdyby ono zrobiło takie zdjęcie, co by było? Tu zwolennicy usunięcia nadal twierdzili, że takie dziecko nie byłoby właścicielem praw autorskich, tylko właściciel aparatu, ale to oczywiście nie przekonywało oponentów (swoją drogą tego typu przypadki trafiają czasem do sądów, ja kojarzę np. kontrowersje wokół zdjęcia Jacka Kaczmarskiego zrobionego przez jego małą córkę).

Niektórzy byliby nawet skłonni uznać, że właściwym twórcą zdjęcia jest ktoś, kto ustawi aparat, ustawi ostrość, wybierze motyw, przygotuje tło itd., a samo pstryknięcie pozostawi komuś innemu, ale w przypadku zdjęć małpy to nie Slater wszystko ustawił. W szczególności to nie on wybrał motyw – motyw, choć nieświadomie, wybrała małpa, a Slater dopiero potem zadecydował, które motywy mają sens, które zdjęcia są dość ostre itd., a które nie. Dość szybko też uznano, że wkład, czy to Slatera, czy kogokolwiek na linii Slater-media-wikipedyści w kadrowanie, obracanie itp. obróbkę nie jest wystarczająco twórczy, by uznać zdjęcia za nowe dzieła. Tego typu poprawa zdjęć na Commons jest powszechna.

Dość silnym argumentem zwolenników usunięcia było wreszcie twierdzenie, że małpa nie była autorem, lecz narzędziem. Tu przywoływano przykłady zdjęć satelitarnych, lotniczych czy innych wykonywanych przez roboty, gdzie jednak przyznaje się prawa autorskie ludzkim operatorom. Jednak to wymagałoby uznania, że zwierzę jest… rzeczą, co we współczesnym prawodawstwie naszego kręgu kulturowego jest już nie do przyjęcia. Pojawiły się też głosy, że prawa autorskie Slater i małpa powinni dzielić po połowie.

Ostatecznie dyskusja zakończyła się 30 stycznia 2013 r. z przewagą zwolenników pozostawienia zdjęć na wolnej licencji. Odżyła ona na początku sierpnia bieżącego roku, gdy Slater zapowiedział pozew, ale została szybko ucięta w oczekiwaniu na wyrok sądu.

Wyroki sądu mogą być różne. Zwłaszcza w różnych krajach. Wydaje się jednak, że Fundacja Wikimedia może być spokojna, gdyż tydzień temu amerykańskie The U.S. Cpyright Office ogłosiło wstępną wersję raportu, w której analizuje różne aspekty praw autorskich (na 1222 stronach), ale w tym kontekście interesujące jest stwierdzenie, że nie będzie się zajmować ochroną praw autorskich dzieł wykonanych przez przyrodę, zwierzęta, rośliny, istoty boskie i nadprzyrodzone (choć może zająć się dziełami powstałymi pod natchnieniem duchów boskich). Jako przykłady zaś podaje dzieła powstałe przez działanie wód morskich na dryfujące drewno, murali namalowanych przez słonie czy zdjęć zrobionych przez małpę. Na marginesie: makak czubaty nie należy do rodziny człowiekowatych, więc jego Great Ape Project nie dotyczy.

Autoportret makaka stał się symbolem tegorocznego zlotu Wikimania, po którym zasoby Commons powiększyły się o parę jego przeróbek. Jedną z nich jest kompozycja autoportretu makaka z holenderskim waflem syropowym. (Wśród wikipedystów jest grupa, może niezbyt liczna, ale dość aktywna, miłośników tegoż). Oczywiście, jak wszystkie zasoby Wikimedia Commons, na wolnych licencjach.

Piotr Panek

ilustracja: Wikipedysta:Ash Crow licencja CC0 1.0 uniwersalna (z użyciem zdjęcia autorstwa anonimowego makaka na licencji w domenie publicznej)