Mądrość jest udziałem nielicznych
Dlatego Sokrates był wrogiem demokracji ateńskiej?
O książce I.F. Stone’a „Sprawa Sokratesa” (Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2003) pisałem w poprzednim wpisie. Zdaniem Stone’a jednym z powodów, dla których Sokrates odrzucał demokrację była kwestia mądrości. Czy mądrość jest udziałem wybitnych jednostek, czy też jej nosicielem jest ogólnie rozumiany lud (demos)? Rozstrzygnięcie tej alternatywy ma fundamentalny charakter dla demokracji. Jeśli mądrość jest jedynie udziałem wybitnych jednostek, koncepcja rządów wspólnoty obywateli nie ma sensu. Wybitna jednostka obdarzona nadzwyczajną wiedzą nie ma szans w konfrontacji z tłumem, który na dodatek wiedzy tej nie rozumie. Ma wiedzę zapewniającą jej kompetencję do rządzenia, lecz w sytuacji, gdy siła jej głosu jest taka sama jak siła głosu reszty obywateli, nie ma ona możliwości do narzucenia swojej woli inny.
Ustrój demokratyczny, generalnie rzecz biorąc, wsparty jest na przeciwnym założeniu, że nosicielem mądrości jest tzw. lud i w jego woli ona się przejawia. Podejście takie było obce Sokratesowi. Przesądzało o tym jego maksymalistyczne podejście do wiedzy. By odpowiedzieć na pytanie, czy lud ma rzeczywiste kompetencje do rządzenia, trzeba sprawdzić przy pomocy kryterium wiedzy kompetencje poszczególnych jednostek. Ponieważ Sokrates sądził, że prawdziwa wiedza zawarta jest w definicjach, kryterium wiedzy była umiejętność podania definicji. Przy bardzo radykalnym podejściu Sokratesa do kwestii wiedzy i definiowania kryterium takie jest jednak bardzo trudne do spełnienia.
Na przykład, według rozumowania Sokratesa szewc do tego, by rzetelnie uprawiać swój fach, musi posiadać dokładną definicję przedmiotów, które naprawia, czyli butów. Jednak stworzenie takiej definicji, która obejmie tylko buty jest bardzo trudne, a dla niewykształconego człowieka wręcz niemożliwe. Ponieważ szewcy takiej definicji nie byli w stanie podać Sokrates konkludował, że nie znają się oni na swoim fachu. Skoro zaś nie są sprawni w swoim fachu, to jak mogą znać się na rządzeniu państwem. Wnioski Sokratesa były więc negatywne dla demokracji – skoro jest to system dający władzę tym, którzy nie są w stanie spełnić maksymalistycznych dążeń Sokratesa do prawdy, skoro daje on władzę ludziom nieprzygotowanym do rządzenia, a nawet nie pojmujących w pełni swojego fachu, to nie może to być system dobry.
Tymczasem zapominał on, że dla dobrego i skutecznego pracowania w zawodzie nie jest potrzebne doskonałe definiowanie przedmiotu, którym się człowiek zajmuje. To tak jakby sprawdzać kompetencje murarza, pytając go o definicję domu, a zapominając zupełnie o innych i bardziej fundamentalnych kwestiach. O kompetencjach szewca czy murarza w zawodzie nie świadczy skuteczność w definiowaniu, lecz poziom opanowania umiejętności potrzebnych do rzetelnej pracy w tych zawodach. Zresztą pamiętać też trzeba o tym, że definicje są potrzebne po to, by uczynić język bardziej komunikatywnym, jasnym i przejrzystym. Celem definicji jest umożliwienie komunikacji i jasność języka, w którym dopiero będziemy zawierać wiedzę.
Zresztą w kwestii definicji Sokrates zdaniem Stone’a jest nieszczery. Zarzuca innym, że nie potrafią definiować słów, a w konsekwencji, że nie mają wiedzy, sam zaś na ogół sprytnie unika w dialogach Platona definiowania pojęć. Jeśli zaś to czyni, a czyni niezmiernie rzadko, to sam nie jest w stanie sprostać stawianym przez siebie w stosunku do definiowania wymogom. Stąd też jego słynne powiedzenie „wiem, że nic nie wiem”. Maksyma, która nie obiecuje wiedzy, lecz raczej niewiedzę i pogrążenie się w morzu sceptycznych wątpliwości. W życiu publicznym zaś szczypta wątpliwości jest potrzebna, jednak podejmowanie decyzji wymaga ich ucięcia i przesądzenia racji. Polityk nie może tkwić przy przeświadczeniu charakterystycznym dla filozofów, że racje są podzielone, ponieważ to odbiera mu skuteczność.
W „Obronie” Sokrates wspomina sytuację, która doskonale nadaje się do tego, by zilustrować jego podejście do demokracji. Miała ona miejsce w roku 406 w trakcie procesu generałów, którzy dowodzili flotą ateńską w wygranej bitwie pod Arginuzami. Zostali oni oskarżeni, że po bitwie nie przyszli z pomocą rozbitkom, ani nie pozbierali ciał poległych Ateńczyków. Generałowie z kolei twierdzili, że uniemożliwiła im to pogoda i wzburzone morze. Sprawa była trudna. Wywołała jednak ogromne wzburzenie tłumu. Na fali tego wzburzenia zaproponowano by wszystkich generałów sądzić łącznie. Było to rozwiązanie jawnie niesprawiedliwe, ponieważ każdy z dowódców może odpowiadać jedynie za to, co zrobił on sam i tylko w tym zakresie ponosił odpowiedzialność. Wniosek ten przeszedł, mimo że był niezgodny z prawem, a samo głosowanie nad nim również przebiegało z rażącym pogwałceniem procedur. Jedynym, który zaprotestował i śmiało się przeciwstawił rozemocjonowanemu tłumowi, był Sokrates. Głos jego został jednak zlekceważony. Sokrates zobaczył wtedy, że mimo iż miał rację (i rację tę mu przyznano już po całej sprawie), jego pogląd nie zdobył uznania. Rażąco niesprawiedliwą decyzję podjęto wbrew jego woli.
Tutaj docieramy do drugiego poglądu Sokratesa. Ten kto posiada prawdziwą wiedzę, w swoim działaniu zawsze czyni dobro, bo cnota to wiedza. A z cnoty rodzi się dobre działanie. Jeśli więc ktoś czyni zło, to czyni tak z nieświadomości płynącej z fałszywej wiedzy na temat dobra i z fałszywego rozpoznania sprawy. Skoro cnota równa się wiedzy, a ta równa się dobru, człowiek obdarzony tą wiedzą nie może podejmować złych decyzji. Jeśli więc lud w trakcie rozprawy nad generałami podjął złą decyzję, to wniosek mógł być tylko jeden – nie posiada on ani wiedzy, ani cnoty, a więc i mądrości.
Doświadczenie z roku 406 podpowiadało więc Sokratesowi, że wola ludu bywa błędna, a to znaczy, że nie może być on nosicielem mądrości. Gdyby bowiem posiadał mądrość, złych i niesprawiedliwych decyzji nie podejmowałby nigdy. Maksymalistyczne roszczenia Sokratesa dają o sobie znać w tym przypadku.
Konkluzja może być tylko jedna – lud nie posiada mądrości, ponieważ nie posiada jej każdy człowiek składający się na lud. Co więcej, mądrość jest udziałem nielicznych. Dlatego też Sokrates był wrogiem demokracji ateńskiej, o czym dobitnie świadczy udział jego dwóch wybitnych uczniów (Alkibiadesa i Kritiasza) w krwawych rządach oligarchii, które objęły Ateny na krótki okres czasu. Zresztą wśród bezpośrednich uczniów Sokratesa próżno by szukać zwolenników tego systemu rządzenia.
Grzegorz Pacewicz
Fot. betsythedevine, Flickr (CC SA)
Komentarze
Nie musimy cofac sie az do Sokratesa aby stwierdzic, ze demokracja nie jest racjonalna forma rzadow. Za jego czasow zreszta byla to raczej oligarchia okolo 200 rodow, stanowiacych obywateli Aten. Reszta czyli niewolnicy oraz osiedlency nie posiadali zadnego glosu co do kierunku polityki atenskiej. Sokrates ma racje, ze wiekszosc populacji jest tak glupia, ze na jej opinii polegac nie mozna. Jest ponadto tak naiwna, ze latwo ulega wszelkim, nawet najmniej prawdopodobnym, obietnicom kandydatow na Ojcow Narodu. Efektem tego jest empirycznie stwierdzona prawidlowosc, ze wiekszoscia glosow wybierani sa najwieksi szubrawcy i cyniczni lgarze jacy znajduja sie w danej populacji. Posiadaja oni kuglarski talent wprowadzania mas wyborczych w blad. Talent ten jednak nie jest wystarczajacy aby rzadzic krajem w sposob racjonalny. Najczesciej zreszta chetni do rzadzenia sami wiedza najmniej o tym co i jak nalezaloby zrobic w kraju i zyskuja poklask tym, ze obiecuja spelnienie marzen jeszcze glupszej od nich populacji. Przykladami moze byc tysiacletnia Rzesza (trwala tylko 12 lat) , czy niegdys nowa Japonia a ostatnio druga Irlandia.
Mechanizmy niedemokratyczne również nie gwarantują, że ktoś sensowny będzie rządził państwem. Do władzy dochodzą najwięksi cynicy, bo nie mając hamulców mają największe możliwości wyboru metod pozbywania się przeciwników. Pięknie to opisał Machiavelli. Przykładów historycznych takich sytuacji też jest sporo. Ale demokracja gwarantuje w takim wypadków obywatelom więcej możliwości zmiany, jak również posiada mechanizmy zabezpieczające ich wolność, ogólnie i górnolotnie rzecz biorąc. Stąd jej przewaga.
demokracja ma prawie same wady, ale jedną kolosalną zaletę – lud ma poczucie, że ma wpływ na władzę.
Trafne. 🙂
GP wskazał na jedną istotną przewagę demokracji tak, w sumie słusznie krytykowanej przez Sokratesa.
Właśnie, choćby nadzieja na zmianę tego głupka, który sprytnie wdrapał się na szczyty władzy. Że to nadzieja złudna i głupek ustępuje debilowi a ten z kolei kretynowi … to już inna sprawa. Zmienia się przecież też dwór nowego władcy a już wśród tego dworu mogą przez przypadek znaleźć się ludzie a nie bestie.
Dyktatura nawet geniusza, który niezależnie od tego co wie i potrafi bywa, że jest po prostu bestią w ludzkiej skórze takiej nadziei nie daje. Ileż to lat trwały dyktatury Stalina, Franco, Salazara, Mao czy Kim Ir Sena a dyktatura Castro chyba trzyma się nadal?
Jakie to szczęście, że geniuszowi naszego krajowego chowu nie udało się z pomocą brata prezydenta zawiesić konstytucji, rozpędzić sejmu i przejąc jednoosobowej władzy. Może dlatego że właśnie było ich dwóch i nie ten co trzeba został prezydentem?
Ludzi przekonanych o własnej wyższości i wrogo nastawionych do cudzej wolności niestety nie brakuje. Obecnie wysiłki demokracji idą w kierunku uniemozliwienia zdobycia zbyt dużej władzy ludziom o takim profilu psychicznymi i intelektualnym.
Co do mądrości dostępnej nielicznym polecam ciekawą moim zdaniem perspektywę: J. Surowiecki „The wisdom of Crowds”. Autor analizuje całe klasy zjawisk, gdzie „mądrość zbiorowa” działa nieporównanie lepiej niż przewidywania najbardziej nawet światłych jednostek. Wygląda więc na to, że całość to bardzo często więcej, niz suma części:)
@Art63: z peanami na temat zbiorowej mądrości bym uważał. Książki Surowieckiego nie znam, ale jest bardzo wiele badań pokazujących, że syndrom group-think (grupomyślenia) jest bardzo szkodliwy. Oczywiście, w zależności od rodzaju decyzji, czasami grupa podejmuje decyzje bardziej prawidłowo (sam robię szkolenia, pokazujące naocznie, że grupa poprawia jakość decyzji w określonych sytuacjach, ale w innych – znacznie pogarsza lub wydłuża czas ich podjęcia).
Cynizm i pewna doza bezwzglednosci sa niezbednymi cechami wladcy, Wazniejsze sa jednak takie cechy jak umiejetnosc oceny sytuacji politycznej kraju w stosunku do krajow osciennych oraz umiejetnosc gospodarowania wielkimi organizacjami gospodarczymi. Obie te cechy wynosi sie ze srodowiska rodzinnego. Patriotyzm i umiejetnosc odrozniania wrogow od przyjaciol nie jest cecha wrodzona i ktos je musi uksztaltowac. Ze wzgledu na to, ze wiekszosc zycia spedzamy oddzialowujac z czlonkami swojej rodziny wartosci swiatopogladowe, etyczne i poglady polityczne sa , na ogol, ksztaltowane przez osoby nam najblizsze. Aby zas byc w stanie ocenic jakie sa mozliwosci gospodarcze kraju i co nalezy zrobic aby sytuacji przynajmniej nie pograszac konieczna jest znajomosc praktyki zarzadzania wlasnym majatkiem. Nie mowie tu o ukonczeniu studiow ekonomicznych czy podobnych (rolnictwo , zarzadzanie). Istotne jest bowiem wlasne materialne zainteresowanie w losach ekonomicznych kierowanej przez kandydata na wyzsze urzedy jednostki gospodarczej. Tej bowiem nie maja z reguly wynajeci zarzadcy tego czy innego mienia. Jest bardzo istotna cecha aby kandydat na Ojca Narodu (czyli prezydenta) oraz rzadca majatku panstwowego (premier) nie byli z punktu widzenia ich dotychczasowej kariery, pracownikami najemnymi. Jest to bowiem najgorszy typ mentalnosci (typowy dla przedstawicieli naszej obecnej elity politycznej) jaki moze pojawic sie u ludzi odpowiedzialnych za losy polityczne i gospodarcze kraju. Na to aby byc dobrym dowodca najwiekszej jednostki gospodarczej kraju trzeba byc w stanie wziasc odpowiedzialnosc za podejmowanie decyzji niepopularnych wsrod populacji oraz zdawac sobie sprawe z tego co mozna oczekiwac od rzadzonej ciemnej masy oraz jakie ciezary owa masa moze udzwignac. Przed wojna wiedze te posiadali przedstawiciele warstwy ziemianskiej i polscy przemyslowcy. Od 1945 roku wladza w Polsce lezy jednak w rekach pracownikow najemnych i przez caly czas zbieramy tego konsekwencje. Z punktu widzenia efektywnosci zarzadzania najskuteczniejszym systemem politycznym wydaje sie monarchia w polaczeniu ze systemem stanowym. Nie jest tez przypadkiem, ze byl to system obowiazujacy przez historycznie najdluzszy okres czasu. Demokracja jest skutkiem wzrastajacej entropii systemu politycznego swiata. Czy z nadchodzacego chaosu odrodzi sie ona jak feniks z popiolow czy tez mamy do czynienia z nieodwracalna degeneracja systemu na to tylko czas moze odpowiedziec.
@pundit,
Surowiecki bada w tej książce wpływ panujących warunków, jak np. niezależności myślenia, odpowiednio zróżnicowanego doświadczenia członków grupy, zdolności do generowania zróżnicowanych rozwiązań, odpowiedniej decentralizacji władzy itp. na jakość decyzji. Czyli dokładnie tak, jak piszesz. Punktem wyjścia są rozważania nad np. przyczynami większej skuteczności przewidywań wyniku wyborów w USA na międzyuczelnianej giełdzie niż w ośrodkach badania opinii publicznej.
Dałem przykład na „mądrość tłumu”, bo poruszył mnie tok myślenia Sokratesa, w którym wiele jest zawijasów umysłowych o własnej wyższości a niewiele rzeczowych na nią dowodów.
Art63:
Czy Art63 jest w stanie wskazać kilka przykładów „rzeczowych dowodów” mądrości?
@Monty, intencje i wynikające z nich działanie prowadzą do skutków, które można ocenić: „Po owocach ich poznacie”. Życie dostarcza rzeczowych dowodów, czy aktywność wynika z mądrości. Ostatniej niedzieli np. stwierdziliśmy z żoną, że ktoś, kto zaprojektował piękny park Skaryszewski był bardzo mądry i zrobił ludzkości prezent (a więc wykazał się również cnotą:). Istnieją mniej jednoznaczne przykłady wielkich naukowców, którzy byli marnymi ludźmi – mądrość i głupota oraz cnota i zbrodnia mieszkały często w jednej osobie:)
Żywię przekonanie, że mądrość jest w zasięgu każdego i stąd mój sprzeciw
wobec „elitarystycznej” wizji przedstawionej we wpisie.
@Bobola
Pewna dawka cynizmu i bezwzględności jest do rządzenia potrzebna, problem w tym, że jakoś trudno powstrzymać przed rządzeniem tych, którzy tej dawki mają nadmiar. Czasem udaje się to, gdy działają mechanizmy demokratyczne.
Sprytnie napisałeś „historycznie”. Gdyby rozpatrywać dzieje zarówno historyczne, jak i przedhistoryczne, to monarchia, zwłaszcza stanowa, musiałaby ustąpić miejsca niepaństwowym społecznościom rodzinno-klanowym. Długotrwałość może da się utożsamiać ze skutecznością, ale czy ją z kolei z jakimś przybliżeniem absolutnego Dobra, to nie wiem…
do: Art63
Zywię przekonanie, że mądrość jest w zasięgu Art63, jeśli dopuści wgląd w obszar swojej niewiedzy.
@panek 05/27 08:30
Czasy przedhistoryczne pozbawione sa dokumentacji. Stad pomijanie ich w moich rozwazaniach. Jesli jednak wezmiemy pod uwage to co wiemy o zyciu plemion prymitywnych (np indianie Ameryki Pln) czy tez o zyciu w panstwach indianskich przed-kolumbijskich to latwo zauwazyc, ze istnieje i tam dobrze utrwalona hierarchia socjalna w formie kacykow, wodzow wojennych i szamanow, ktorzy steruja dzialaniami prostego ludu. Mozna przypuszczac, ze przynajmniej wsrod dzikich stosunki byly nieco bardziej familiarne ale trudno mowic o demokracji w panstwie Aztekow czy Inkow. Warto tez wspomniec, ze nawet stosunki w rodzinie byly w przeszlosci znacznie bardziej dyktatorialne niz to obserwujemy obecnie. Rzymski Ojciec Rodziny mial prawo zycia i smierci nad czlonkami swojej familii do ktorej oczywiscie wlaczano niewolnikow i wyzwolencow.
Ciagle powtarzana diagnoza: demokracja jest niedobra, bo ludzie sa do niej za glupi. To jaka na to recepta?
Wole zyc w kulejacej, bo inaczej sie nie da, demokracji niz w kraju szalenczego wzrostu jak Chiny, czy Indie, o ktorych wszyscy pieja, ze demokratyczne -tyle jednak, ze kastowe. Nie chcialabym tez zyc w czysciutkim i zdyscyplinowanym „tygrysiku” – Singapurze.
Na pohybel myślącym !
http://blogjw.wordpress.com/2009/05/30/na-pohybel-myslacym/
Nie raz argumentowałem, że na reformie ?od przedszkola do doktora;? najlepiej wyszły przedszkola, gdzie kreatywne dzieciaki wykazują nawet spore zainteresowanie otaczającym światem ? pytają się: po co ? dlaczego ? Kombinują jak co zepsuć, a nawet zrobić .
Potem to zanika. W szkołach eliminuje się myślenie kreatywne na rzecz myślenia zdyscyplinowanego, z przewagą bezmyślności. Jednak w sposób niedoskonały. Trzeba z tym skończyć. Trzeba wyrównać poziom. Nie może być dyskryminacji, aby wśród bezmyślnych funkcjonowali jacyś myślący.
Wprowadzenie i na najniższym szczeblu zasady, że nauczyciel, który uczy myślenia łamie prawo, może być na tej drodze skuteczne. W końcu mamy przykłady na szczeblach wyższych, więc czemu ich nie stosować na szczeblach niższych ?
Jak się usunie nauczycieli myślących zapanuje powszechna bezmyślność i nie będzie problemu dyskryminacji.
Wszyscy będą równi, jednakowo bezmyślni !
Nikomu nie będzie przykro, że ktoś jest mądrzejszy, że wie więcej, robi lepiej.
Hasło:
Wolność, równość, bezmyślność
ma szanse na karierę.
Do zyta2003;
Rzadko spotykane (w publicznych dyskusjach) uporządkowanie pojęć takich jak: „demokracja” totalitaryzm” czy „anarchia”, znajdziesz tutaj: http://rewolucjajestteraz.blogspot.com/2009/04/amerykanska-forma-rzadow.html
Jednakże oglądając materiał nie zapominaj o uniwersalnym przesłaniu, (o którym zapominają komentatorzy, ze szkodą dla poziomu dyskusji): „punkt siedzenia wyznacza punkt widzenia”
W kwesti wolności człowiek wacha się pomiędzy prawem absolutnym oznaczającym dobro ale utrate wolności i zaufania a chaosem który zapewnia wolność ale nie gwarantuje niczego…
Demokracja to taki sposub na zbiorową odpowiedzialność i ochrona przed złą żądzą władzy jednostki, minusem tej metody jest przymus znoszenia przez tych mądrzejszych niewiedzy tych głupszych .
Podzielam poglądy Boboli . Bez autorytetów demokracja prowadzić może do złych rozwiązań.