Ucz się, Jasiu, ucz
Mieszkam po praskiej stronie Wisły, a od rzeki dzieli mnie tylko ulica i pas lasku łęgowego. W związku z tym nie byłem szczególnie zaskoczony, znajdując co jakiś czas w czasie spaceru z psem połamane muszle szczeżui leżące na chodnikach. W okolicy systematycznie widuję wędkarzy wybierających się nad rzekę i to ich podejrzewałem o użycie małży jako przynęty i potem roznoszenie resztek. Tak było do niedawna. Któregoś dnia jednak taka szczeżuja spadła mi nagle pod nogi z wielkim hukiem, omal nie trafiając w głowę. Nade mną na gałęzi drzewa nie siedział jednak wędkarz, tylko wrona. Odszedłem kilka kroków i zacząłem się przyglądać. Ptak sfrunął na ścieżkę i próbował otworzyć muszlę, a gdy mu się nie udało, złapał ją w dziób i podleciał znowu na gałąź. Po chwili muszla znowu spadła, tym razem rozbijając się, a wrona zabrała się do wydziobywania mięsa małża.
No tak: skoro wrony już od dawna umieją rozłupywać orzechy upuszczając je z wysoka na twarde podłoże, to teraz, żyjąc na Wisłą, zaczęły tę samą metodę stosować do małży. W Wikipedii przeczytałem, że tę samą technikę stosują też mewy srebrzyste, które w znacznej liczbie widuję w mojej okolicy. Wrony mogą z je łatwością podpatrywać, przesiadując na tej samej łasze piachu na brzegu wody.
Przypomniał mi się też natychmiast inny ptak tego gatunku, którego obserwowaliśmy z synem podczas wycieczki nad rzekę. Brodził po przybrzeżnej płyciźnie i odwracał dziobem leżące w wodzie kamienie, najwyraźniej szukając bezkręgowców, które mogły się pod nimi kryć, zupełnie jakby był kamusznikiem. Zapewne ten sposób polowania też podpatrzył u mew.
Jeszcze jednym źródłem pożywienia wron są uliczne kosze na śmieci. Regularnie je widuję, jak przetrząsają ich zawartość, wyrzucając po kolei wszystko na zewnątrz. Wydaje mi się, że szczególnie szukają opakowań po czipsach, bo kilka razy widziałem, że wrona znalazłszy taki delikates, chwytała go i odlatywała z nim w ustronne miejsce. Jedzenia słonych przekąsek nie nauczyły się od mew – ciekawe, od kogo?
Jerzy Tyszkiewicz
Fot. JT
Komentarze
Czy to aby na pewno była wrona? Z moich obserwacji wychodzi podejrzenie, że to raczej była kawka. Z krukowatych to nie wrona jest najsprytniejsza. Oglądałem kawki w działaniu. Potrafią cudeńka wyczyniać by coś zjeść. Są nadzwyczaj przemyślne i stosują „narzędzia”. To można zobaczyć zwłaszcza zimą na balkonie. Wywieszam im (nie sikorom) słoninę na przerózne sposoby i patrzę jak sobie radzą by się do tej słoniny dobrać.
Z poważaniem W.
Tez mi sie wydaje, ze to kawki. Wron jest bardzo malo.
OK, z łatwością mogłem się pomylić, nie jestem znawcą ptaków.
To opisz nam jak ten ptak wyglada. Tylko nie pisz, ze byl czarny, bo takiego ptaka w Polsce nie ma. Poza tym wtedy, to ani kawka (prawie czarna z szarym łepkiem), ani wrona (siwa – odwrotnie niz kawka, tzn. czarny łepek i skrzydla i caly korpus szary), ani gawron (bo metalicznie czarny, prawie ciemno-granatowy, z wyrazna biala nasada dzioba), tylko kruk. A ten jest wielki i ma bardzo masywny dziob, wiec zauwazylbys, ze byl bardzo duzy.
Postaram się zrobić zdjęcie, obrazek jest wart tysiąca słów.
wrony tez; ale to oczywiscie „kibole”, w porownaniu z takimi n.p. krukami
(przez pewien okres czasu zajmowalem sie tym species i nabralem respektu)
Nie wiem jak w interiorze ale w mieście kawki występuja dość masowo. Chyba największe stado zaraz po gołębiach. A swoją droga jest ciekawe jakie gatunki do miast przybywają. Oczywiście nie przeniosa sie te gniazdujące na ziemi (np. w trawie) a pewnie nie masowo ale już gniazdujące na drzewach i w dziuplach są coraz częsciej. Widziałem już dudka, jaskółki oknówki, kowaliki i to nie tylko w parku. Kaczki krzyżówki na trawnikach bo ludzie z okien rzucają resztki jedzenia. Wrony też są acz o wiele mniej niż kawek. I coraz mniej wróbli zastępowanych przez sikory bogatki i modre.
Z powazaniem W.
Mogła być wrona. W Warszawie wrony masowo sprowadziły się do miasta, spotykam „siwuchy” co dzień na Polu Mokotowskim. W ubiegłe Święta widziałem jak taka wrona zaleciała na balkon do sąsiada gdzie stały w garnkach pyszne (zgaduję) dania, zaczęła dziobem zrzucać pokrywki i próbować smakołyków.
Z tej samej serii: gdy szedłem przez Pole Mokotowskie śmignęła obok mnie pileczka golfowa i uderzyla w chodnik. Zleciał za nia dorodny gawron, chwycił w dziób, z wielkim trudem (ciężka) zaniósł na drzewo i znowu spuścił na beton… Ten się jeszcze musi nauczyć ze piłeczka to nie orzech…
Oczywiście te ptaszyska nie pokazują się, kiedy są potrzebne. Przeczytałem uważnie opisy jk i nadal sądzę, że z małżem widziałem wronę. Jeśli chodzi o odwracanie kamieni w wodzie, to ja uważam, że to była wrona, a mój syn (byliśmy razem) skłania się ku kawce.
Czy w tej sytuacji możemy uznać, że chodzi o bliżej nie zidentyfikowane ptaki krukowate, spotykane w Warszawie, raczej nie kruki?
Mam wrażenie, że historyjka nie straci na tym zbyt wiele.
kruk zna(z reguly) jezyk wron i ludzi, ale nie odwrotnie.
Żywego i „swobodnego”kruka to widziałem w Tower. Jedynie. Łażą po trawnikach i nic nie muszą bo żarcie dostają obligatoryjnie. Pewnie też głupieją od nieróbstwa.
Z powazaniem W.
Mogą głupieć, ale niekoniecznie. W takich warunkach nie muszą walczyć o byt ze środowiskiem, ale za to muszą konkurować z pobratymcami. Kruki zwykle żyją w małych rodzinach (choć widziałem kiedyś naraz kilkadziesiąt kruków, ale to było w okolicach jakiegoś wysypiska odpadów rzeźnych), więc w większych grupach muszą zmieniać przyzwyczajenia. Rozwój ludzkiej inteligencji był wspierany przez dobór zapewne właśnie dzięki konieczności przechytrzania innych (hipoteza Machiavellian Intelligence), więc może i u kruków tak pójść.
PS. Ostatnio w W-wie wron siwych przybywa, a gawronów, jak zresztą w całej Polsce, ubywa.
To były wrony, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością. Od czasu pytania uważam na to, jak dokładnie wyglądają ptaki w mojej okolicy. Widziałem sporo wron, gawrona ani kawki jeszcze nie. Dziś natomiast z mostu widziałem stadko wron na łasze wiślanej, tuż obok drugiej ptasiej ekipy, złożonej z mew (jednak do bratania się nie dochodziło).
Do bratania mew i wron raczej nie dochodzi. One mocno konkurują i to często dość aktywnie (i hałaśliwie). Natomiast nadspodziewanie łatwo mieszają się stada kawek i gawronów.
O tym brataniu się to nie była uwaga „na poważnie” 🙂
Domyślałem się. Właśnie to bratanie gawronów z kawkami jest bardziej zaskakujące.