Walka z „Nienazwanym”?
Jest takie opowiadanie Lovecrafta, w którym dwoje ludzi – autor opowiadań grozy i dyrektor szkoły – siedzi na starym grobowcu na cmentarzu w fikcyjnym Arkham w Nowej Anglii i rozprawiają. Pierwszy argumentuje za istnieniem na świecie nieopisywalnej, nienazwanej grozy, drugi sprzeciwia się takiemu poglądowi. Pisarz opowiada wtedy historię dziwnego stworzenia z sąsiedztwa, przedstawiciela owej grozy.
Konwersują tak, aż robi się ciemno. Nagle skądś pojawia się złowrogie stworzenie, a obaj panowie doznają obrażeń ciała średniego stopnia z utratą przytomności. Gdy ją odzyskują w szpitalu, nauczyciel przyznaje, że to, co ich napadło, rzeczywiście było „nienazwane” – i taki jest też tytuł opowiadania.
W rozmowie pada wcześniej opis tego stworzenia. Głowa jakby ludzka, rogi długie na jakieś 10 cm, małpie pazury i kopyta… Stwór nazwany „Nienazwanym” wydaje się ssakiem.
Dla polskiego czytelnika nienazwany w jego ojczystym języku ssak to jeszcze do niedawna nic niezwykłego. Gromada ssaków (Mammalia) liczy sobie jakieś 5500 gatunków. Mimo umieszczania w polskojęzycznych publikacjach naukowych ich nazw polskich od XIX wieku, w 2015 r. nazwy polskie posiadało jedynie około 800 gatunków. A więc po polsku jakieś 85 proc. gatunków ssaków pozostawało nienazwanych, podczas gdy na przykład znaczna część gatunków ptaków posiada nazwy polskie…
Z tą bestią nienazwanych zmierzył się zespół polskiego chiropterologa (badacza nietoperzy; nazwa naukowa nietoperzy, inaczej rękoskrzydłych – Chiroptera – pochodzi od greckich słów χείρ, cheir – ręka – i πτερόν, pteron – skrzydło) prof. Wiesława Bogdanowicza, dyrektora Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie.
Pod przewodnictwem Cichockiego opracowano nazewnictwo właściwie wszystkich gatunków współczesnych ssaków opisanych do 2015 r. Dzieło spotkało się jednak z mieszanymi odczuciami czytelników. Nie wiem, jak zawodowi teriolodzy (naukowcy od ssaków), ale sam miałem okazję napotkać liczne głosy niespecjalistów odsądzających publikację od czci i wiary. Powodem jest to, że Cichocki et al. nie tylko stworzyli nowe nazwy polskie gatunkom ssaków nigdy nazw w tym języku nieposiadających, ale posunęli się znacznie dalej: stworzyli pewien system nazewnictwa.
Naukowe nazwy gatunków, jak zaproponował swego czasu Linneusz w „Systema Naturae”, są dwuczłonowe. Wpierw nazwa rodzajowa pisana wielką literą, potem epitet gatunkowy pisany literą małą. Na przykład wiewiórka pospolita ze zdjęcia powyżej nosi nazwę naukową Sciurus vulgaris – należy do rodzaju Sciurus i gatunku S. vulgaris. Piszę „nazwa naukowa”, a nie „łacińska”, gdyż wbrew powszechnemu poglądowi nie musi ona wcale pochodzić z łaciny, choć zwyczajowo źródłosłów czerpała z łaciny lub greki. Obecnie coraz częściej się od tego odchodzi. Przykładowo:
– Futalongkosaurus – „wielki wódz-jaszczur”, połączenie indiańskiego narzecza z greką
– Citipati osmolskae – mongolskie „władca kopca”, epitet gatunkowy to łaciński dopełniacz polskiego nazwiska
– Tiktaalik – rodzaj (w znaczeniu potocznym) ryby w miejscowym narzeczu Inuitów
– Smok wawelski – tak, to też jest nazwa naukowa, nazwy polskiej to zwierzę chyba jeszcze nie posiada
– Yinlong, Dilong, Zhenyuanlong – nazwy chińskich dinozaurów często zawierają w sobie long oznaczający smoka (proszę nie pytać, jak się czyta ostatnią z nich).
O ile nazwy rodzajowe dinozaurów spolszczano szeroko i namiętnie (i często niepoprawnie, zwłaszcza w książkach/pismach dla dzieci, np. „kelur” zamiast celura na określenie Coelurus), tak więc mamy futalongkozaura i jinlonga, ssaki polskich nazw rodzajowych nie miały. Jeszcze niedawno powiedzieć, że Sciurus i wiewiórka to to samo, byłoby nadużyciem. Wymienienie wszystkich gatunków i podgatunków Sciurus (nazw naukowych nie odmienia się, i całe szczęście, bo o ile łacińske Sciurus czy Coelurus odmienić łatwo, co zrobić z Zhenyuanlong? Wyjątek stanowią choćby anglojęzyczni mikrobiolodzy, piszący w liczbie mnogiej o Streptococci, Bacilli, Klebsiellae) zajmuje Cichockiemu i reszcie trzy strony. Większość z nich nie miała wcześniej polskich nazw (określano je nazwą naukową, a nie „wiewiórka jakaśtam”), natomiast słowem „wiewiórka” określano również zwierzęta należące do innych rodzajów, np. wiewiórka syberyjska (Tamias sibericus). Erignathus barbatus był foką wąsatą albo brodatą, a Pagophilus groenlandicus – również foką, tyle że grenlandzką. Panthera leo to lew, Panthera tigris to tygrys – podobieństwa w nazwach brak. Cichocki, Bogdanowicz i zespół postanowili zrobić z tym porządek – wprowadzili wzorowane na naukowym nazewnictwo dwuczłonowe. Nie tylko wymyślili nowe nazwy, ale i zmienili stare.
W internecie zawrzało, zwłaszcza w Wikipedii, która podjęła współpracę z MIIZ PAN. Po dłuższej dyskusji zdecydowano o przejściu na nowy system. Czytelników denerwowały niektóre nowe nazwy (fokowąs, lodofoka w przypadku wyżej wymienionych fokowatych). Niektóre okazały się absurdalne: foka Weddela nazwana została weddelką arktyczną. Jak na zwierzę żyjące w możliwie najdalszym od Arktyki miejscu na Ziemi, czyli na Antarktydzie, trochę słabo.
Trudno także rozstać się z nazwami powszechnie znanymi, np. lampart morski stał się amfitrytą lamparcią, słoń morski mirungą, krowa morska syreną, hipopotam karłowaty hipopotamkiem. Szczęśliwie lew i tygrys się ostały, choć należą oficjalnie do rodzaju lampart. Jednakże, co się rzadko zdarza, autorzy nowego nazewnictwa podjęli dialog z niespecjalistami i pozostaje liczyć na wznowienie nazewnictwa kiedyś, w przyszłości, bez kwiatków w stylu weddelki nie z tej strony globu.
Ogólnie jednak mamy obecnie niedoskonały, często śmieszny, dziwaczny, niekiedy wprowadzający w błąd system polskojęzycznego nazewnictwa ssaków. 3 lata temu nie było żadnego systemu. I dzięki za niego Cichockiemu, Bogdanowiczowi i reszcie. A że jest często śmieszny? Co w tym złego, musi być zawsze poważnie? Mnie się nazwy andoniedźwiedź, leniuchowiec, ryjokret podobają. Lepiej śmiesznie niż strasznie, jak u Lovecrafta.
Marcin Nowak
fot. Marcin Nowak – wiewiórka pospolita (Sciurus vulgaris)
Bibliografia
Cichocki W, Ważna A, Cichocki J, Rajska-Jurgiel E, Jasiński A, Bogdanowicz W: Polskie nazewnictwo ssaków świata. Muzeum i Instytut Zoologii PAN, 2015.
Mielczarek P, Cichocki W: Polskie nazewnictwo ptaków świata. Notatki Ornitologiczne 1999; 40: 1-264.
PS W zamierzeniu miałem napisać coś o trudnościach związanych z nazwami naczelnych jako refleksję po lekturze świetnie przetłumaczonej książki „Prawdziwa Planeta Małp” (patrz poprzedni wpis), ale powyższy tekst mi się niezamierzenie wydłużył. Wspomnę tylko, że tłumaczenie z angielskiego na polski (i odwrotnie pewnie też) tekstu z prymatologii to w moim odczuciu droga przez mękę (tym bardziej tłumaczowi wspomnianej książki panu Ryszkiewiczowi gratulujemy). Z prostszych przykładów:
1) Jak brzmi po angielsku słowo małpa?
2) Jak w związku z tym przetłumaczyć szympans jest małpą?
3) Jak w związku z powyższym przetłumaczyć chimpanzee is not a monkey, chimpanzee is an ape?
Komentarze
Zawsze wydawało mi się, że ape=małpa człekokształtna, monkey=małpa zwierzokształtna. Pewnie jakiś podręcznik szkolny by mnie wsparł, ale nie mam dawno żadnego pod ręką. Tymczasem źródła bardziej naukowe rezerwują nazwę „zwierzokształtne” dla nieczłekokształtnych małp wąskonosych, nie obejmując nią małp szerokonosych, które w sumie na oko są jeszcze bardziej zwierzokształtne.
Okazuje się, że ciężko znaleźć źródło naukowe na nazwę potoczną. Choćby taki „konik polny” – niby wiadomo, które szarańczaki są konikami polnymi, a które nie (no przecież nie świerszcze ani sama szarańcza), ale nigdzie się nie znajdzie odpowiedniego spisu. A to nazwy potoczne funkcjonują w kulturze. W bajce o robieniu zapasów na zimę jest konik polny, a nie jakiś konik, pasikonik czy inny rodzaj prostoskrzydłych.
Do podobnych wniosków dochodzę. ‚Małpa zwierzokształtna’ brzmi dla mnie tak dziwnie jak ‚lodofoka’, ale tak najczęściej tłumaczą ‚monkey’. Gdzieś widziałem ‚małpa nieczełekokształtna’. Natomiast widziałem też określenie ‚wąskonose zwierzokształtne’ na określenie koczkodanowców.