Między przyczynami
Jan Łukasiewicz, o którym wspominałem ostatnio, od początku swojej pracy naukowej zajmował się zagadnieniem przyczynowości.
Samo pojęcie przyczyny zawiera w sobie pewną ciekawą trudność: jeśli y jest przyczyną x, to y ma również przyczynę w np. z, zatem czy z jest również przyczyną y?
A jeśli tak, to trzeba by też zauważyć, że po pierwsze, taki ciąg przyczyn można mnożyć w nieskończoność, co grozi regresem, a po wtóre – taki ciąg przyczyn można też dzielić na coraz mniejsze części, co grozi tym samym. To zaczyna nas więzić w kręgu przyczynowości – skoro wszystko ma swoją przyczynę, to również gdzieś jest przyczyna tego, że teraz siedzę i to piszę, a nawet przyczyna tego, że piszę to, co piszę, czyniąc taki, a nie inny szyk zdań, używając takich, a nie innych zwrotów itp.
Któż z nas nie miał takich myśli… Wszystko ma swoją przyczynę, gdzież więc wolność? A poza tym co w końcu jest przyczyną, skoro to nie jedno zdarzenie, ale cały ich nieskończony ciąg. Łatwo w tym się pogubić…
W doskonałym artykule „O determinizmie”* Łukasiewicz przedstawia to rozumowanie. A jednocześnie wpuszcza nieco światła wolności. No bo jeśli wszystko w świecie ma swoją przyczynę, to da się to zredukować tylko do przyczyny pierwszej, a reszta jest tylko tego konsekwencją. Tymczasem między przyczyną a skutkiem może być milion ogniw pośrednich, ale jednocześnie między przyczyną a jakimś stanem wcześniejszym może nie być ogniwa pośredniego. Przyczyna bez przyczyny. O to zdaje się chodzić w tym tekście.
Łukasiewicz proponuje między innymi takie rozumowanie: wyobraźmy sobie czas jako prostą, na której wyznaczamy przedział (0,1). Teraźniejszości odpowiada 0, a jakiejś chwili przyszłej – 1. Chwila z punktu 1 ma swoją przyczynę w chwilach wcześniejszych, ale wyznaczonych przez liczby rzeczywiste, większe od ½. Przy takiej konstrukcji można utrzymać jednocześnie dwie rzeczy: 1 ma swoje przyczyny wcześniejsze i jest ich nieskończenie wiele, a jednocześnie nie ma ono pierwszej przyczyny, ponieważ musiałaby nim być liczba, która jest najmniejszą liczbą rzeczywistą większą od ½. A takiej liczby nie ma.
Taka konstrukcja pozwala utrzymywać, że każdy fakt ma swoją przyczynę w fakcie wcześniejszym, a jednocześnie – że nie każdy ciąg przyczyn sięga teraźniejszości, ponieważ ciąg przyczyn nie przekracza ½. Przyczyna jakiegoś faktu przyszłego również leży w przyszłości. Łukasiewicz nie wątpi, że pewne fakty przyszłe mają swoje przyczyny już teraz, takie jak np. zaćmienia Słońca czy Księżyca, które już teraz dokładnie można przewidzieć. Ale jednocześnie nie można przewidzieć, że jakiś komar ugryzie mnie w lipcu, powiedzmy 7 wieczorem o 19.30, ponieważ komar ten jeszcze nie istnieje i trudno przypuszczać wobec tego, że zdarzenie to jest już teraz wyznaczone przez jakiś ciąg przyczyn.
W ten sposób Łukasiewicz stara się w całym tym rozumowaniu przemycić też pogląd, który zachowuje wolność jako jedną z zasad ludzkiego działania: wschody i zachody Słońca w najbliższy weekend już są przesądzone, ale to, czy odwiedzę moich krewnych, jeszcze nie. Czy takie rozumowanie jest trafne, to już niech czytelnik rozsądzi.
Grzegorz Pacewicz
Zdjęcie: Région Île-de-France, flickr.com (CC BY-NC 2.0)
J. Łukasiewicz, O determinizmie, w: tenże, Z zagadnień logiki i filozofii, PWN, Warszawa 1961, s. 114-126.
Komentarze
Samo pojęcie przyczyny zawiera w sobie pewną ciekawą trudność: jeśli y jest przyczyną x, to y ma również przyczynę w np. z, zatem czy z jest również przyczyną y?
Tak, bo jest pojęciem przechodnim.
A jeśli tak, to trzeba by też zauważyć, że po pierwsze, taki ciąg przyczyn można mnożyć w nieskończoność, co grozi regresem
Tak, ale tylko do początku wszechświata.
a po wtóre, że taki ciąg przyczyn można też dzielić na coraz mniejsze części
Serio można? Ciąg przyczyn, czy jego opis? Paradoksy eleackie są chyba rozstrzygnięte? Ale nie chcę się mądrzy, nie znam się na filozofii, serio..
To zaczyna nas więzić w kręgu przyczynowości – skoro wszystko ma swoją przyczynę, to również gdzieś jest przyczyna tego, że teraz siedzę i to piszę, a nawet przyczyna tego, że piszę to, co piszę, czyniąc taki a nie inny szyk zdań, używając takich, a nie innych zwrotów itp.
Ależ tak. Liczba słów potrzebnych do poprawnego opisania tego co powyżej zapewne przewyższa liczbę atomów we wszechświecie.
Wszystko ma swoją przyczynę, gdzież więc wolność? A poza tym, co w końcu jest przyczyną, skoro to nie jedno zdarzenie, ale cały ich nieskończony ciąg. Łatwo w tym się pogubić…
E tam. Nie dramatyzujmy.
Łukasiewicz proponuje między innymi takie rozumowanie: wyobraźmy czas jako prostą, na której wyznaczamy przedział (0,1). Teraźniejszości odpowiada 0 a jakiejś chwili przyszłej 1. Chwila z punktu 1 ma swoją przyczynę w chwilach wcześniejszych, ale wyznaczonych przez liczby rzeczywiste większe od ½. Przy takiej konstrukcji można utrzymać jednocześnie dwie rzeczy: 1 ma swoje przyczyny wcześniejsze i jest ich nieskończenie wiele, a jednocześnie nie ma ono pierwszej przyczyny, ponieważ musiałaby nim być liczba, która jest najmniejszą liczbą rzeczywistą większą od ½. A takiej liczby nie ma.
Może na wstępie ustalmy, że związki przyczynowe wiążą zdarzenia, nie liczby, nie nazwy, nie funktory i nie abstrakcje jakiekolwiek.
Taka konstrukcja pozwala utrzymywać, że każdy fakt ma swoją przyczynę w fakcie wcześniejszym, a jednocześnie, że nie każdy ciąg przyczyn sięga teraźniejszości, ponieważ ciąg przyczyn nie przekracza ½. Przyczyna jakiegoś faktu przyszłego również leży w przyszłości. Łukasiewicz konkluduje, że nie wątpi iż pewne fakty przyszłe mają swoje przyczyny już teraz, takie jak np. zaćmienia słońca czy księżyca, które już teraz dokładnie można przewidzieć. Ale jednocześnie nie można przewidzieć, że jakiś komar ugryzie mnie w lipcu, powiedzmy 7 wieczorem o 19.30, ponieważ komar ten jeszcze nie istnieje i trudno przypuszczać wobec tego, że zdarzenie to jest już teraz wyznaczone przez jakiś ciąg przyczyn.
Może, ale tego nie rozstrzygnie logika.
W ten sposób, Łukasiewicz stara się w całym tym rozumowaniu przemycić też pogląd, który zachowuje wolność jako jedną z zasad ludzkiego działania: wschody i zachody słońca w najbliższym weekend już są przesądzone, ale to czy odwiedzę moich krewnych, jeszcze nie. Czy takie rozumowanie jest trafne, to już niech czytelnik rozsądzi.
Eugeniusz Grodziński „Filozoficzne podstawy logiki wielowartościowej”
Tomasz Jarmużek „Jutrzejsza bitwa morska. Rozumienie Diodora Kronosa”
Przyczyną wszystkego jes chaos.
Innymi słowy jesteśmy, czy nam się to podoba czy nie, przypadkiem.
Chaos jest Bogiem i Bóg jest chaosem.
Ślepy los jest motorem ewolucji i przypadek rządzi naszym życiem. „Jeżeli A…..to B” – jest ze słownika robotów i komputerów.
@Gammon No.82,
Dziękuję za komentarz.
Co do Grodzieńskiego, to jakby to powiedzieć – cenię, ale Łukasiewicz to jest źródło, z którego on m.in. czerpie. Dlatego ja ze swej strony zachęcam do czytania Łukasiewicza.
Rozpad promieniotwórczy jest zjawiskiem całkowicie przypadkowym. Nie istnieje żadna przyczyna, dla której jeden atom uranu się rozpada a drugi nie rozpada. Czyli elektrownie i bomby atomowe działają bez przyczyny (żart). Czyli całe rozumowanie o przyczynowości…
Według mnie tego typu dyskusje wynikają z błędnego konstruowania łańcucha zależności i przyczynowości. Jak choćby sławne: Motylek machnięciem skrzydeł wywołuje burzę po drugiej stronie Ziemi. Oczywista bzdura wynikająca z tego, że z całego continuum przyczynowości wybrane są całkowicie dowolnie niektóre ogniwa pasujące do narzuconej z góry tezy. Przyczyn każdego zjawiska jest tyle, ile liczb rzeczywistych w otwartym odcinku 0,1 i cały dowcip logicznego rozumowania polega na wybraniu tych, który mają istotny wpływ a nie szukaniu największej albo najmniejszej liczby, których nie ma. Bo tym zajmowali się eleaci i czas byłby już z tego wyrosnąć.
Jeszcze jedno. Zdanie Marxa „Wolność to uświadomienie konieczności” należy do świata polityki. Natomiast filozof nie powinien mylić wyjaśniania przyczyn z dowodzeniem konieczności zjawisk.
Niestety, nie wydaje mi się, żeby zajmowanie się drugorzędnymi teoriami filozoficznymi przybliżało nas do celu. Jeśli się mylę, przepraszam. Filozofem nie jestem.
Do ZWO
Bardzo dobry przykład. To rozumowanie o przyczynach jako liczbach, czy punktach prostej, nie ma sensu. Podane wnioski są prawdziwe dla teorii liczb rzeczywistych, ale z tego nie wynika, że są też prawdziwe dla zdarzeń i ich przyczyn.
@Hedera. Dziękuję. Miło czytać, ale tekst Gammon No.82 jest lepszy.
Piszę bo mi się przypomniało, że w połowie lat 80-tych Mandelbrot (niestety, nie żyje) pokazał swoje jabłuszka z których wynika jasno, że nie istnieje żadne ogólne rozumowanie prowadzące od przyczyn do jednoznacznych wyników. Nawet minimalne wahania warunków początkowych prowadzą do całkowicie różnych wyników. Ciekawe, że bardziej szczegółowe badania nie prowadzą do dokładniejszych wyników. Widzimy duże jabłuszko wyników z mniejszymi jabłuszkami wyników na brzegach. Przyjrzenie się pokazuje, że mniejsze jabłuszka upstrzone są jeszcze mniejszymi jabłuszkami na brzegach. A te z kolei jeszcze mniejszymi jabłuszkami wyników na brzegach i tak w nieskończoność. W sumie dokładniejsza znajomość przyczyn nie prowadzi do dokładniejszych wyników. I bum i koniec. Można powiedzieć, że zbiór wyników to zbiór liczb wymiernych na odcinku a nie żaden zbiór liczb rzeczywistych. I nigdy nie wiadomo, na jaką trafimy.
Ja piszę z pamięci, ale gdyby tak Pan Panek zajął się przedstawieniem tutaj tego zjawiska byłoby to zdecydowanie ciekawsze niż czytanie przestarzałych wynurzeń, nawet jeśli polskie. Szkoda życia na takie rozważania.
Łukasiewicz i Mandelbrot są postaciami z innych bajek. Inne podejścia i inne konkluzje.
PS. Jeżeli już filozofujemy to może ktoś mi wyjaśni: kogo powinien reprezentować poseł do Sejmu? 1. Wyborców. 2. Swój punkt widzenia (aborcja, homoseksualizm, KRK). 3. Stanowisko prezesa partii. Ludzie wybierają posła który ma poglądy podobne do wyborcy, a on potem sprzedaje się temu kto więcej oferuje. Czy to jest moralne?
Pytałem się p. Hartmana ale mnie olał.
Trudne pytanie, prawda? Łatwiej podzielić włos na czworo.
Mamy tu chyba circulum vitiosum. Przyjmyjemy, że
„Chwila z punktu 1 ma swoją przyczynę w chwilach wcześniejszych, ale wyznaczonych przez liczby rzeczywiste, większe od ½.”
i wychodzi nam brak przyczyny pierwszej, bo zechciało nam się obrazować przyczyny takim, a nie innym wzorem, który nam się akurat spodobał.
Natomiast, jak już wskazywano, rzeczywiście nie każde wydarzenie ma przyczynę. Wydarzenia w mikroskali generalnie nie mają przyczyn. Tzn. stanu danego układu w chwili teraźniejszej nie da się przewidzieć na podstawie jego stanu w przeszłości. Cząstki powstają i zanikają bez przyczyny.
Inną jest natomiast sprawą istnienie przyczyn w makroskali, ale przyczyn związanych ze skutkami związkami tak złożonymi, że idzie ich rozsupłać.
No i dochodzi jeszcze cały sceptycyzm Hume’a.
Czy aby nie mylimy porządków? Przyczyna a celowość? No bo co ma wspólnego chaos z determinacją. Jeśli piłka leży sobie na murawie to będzie tak leżała póki jakaś siła jej nie ruszy. Może ruszyć chaotycznie (np. wiatr) a może celowo (piłkarz). Ale musi ta siła wystąpić bowiem inaczej jedynie cud. Zresztą siła nadprzyrodzona też jest siłą czyli przyczyną. I nie musimy znać skutków czy przewidywać skutków wystąpienia tej siły.
Z poważaniem W.
@Wojtek-1942
15 marca o godz. 14:42
„Siła nadprzyrodzona” na pewno nie zadziała bezcelowo 😎
@mpn
„Natomiast, jak już wskazywano, rzeczywiście nie każde wydarzenie ma przyczynę. Wydarzenia w mikroskali generalnie nie mają przyczyn. Tzn. stanu danego układu w chwili teraźniejszej nie da się przewidzieć na podstawie jego stanu w przeszłości. Cząstki powstają i zanikają bez przyczyny.”
To jest właśnie mieszanie porządków! To, że stanu układu nie da się przewidzieć absolutnie nie jest tym samym, że wydarzenia zmieniające te stany nie mają przyczyny. Każde wydarzenie musi mieć przyczynę tylko jej definicja może być czasem dziwna. Nawet ukazanie się ducha musi mieć przyczynę. Coś to ukazanie się musiało wywołać. Nieoznaczoność cząsteczek jest defektem fizyki a nie teorii przyczynowości.
@markot
Zapewne jest jak napisałeś acz trudno mnie to sprawdzić. Nie mam zbyt dobrych relacji z tymi siłami.
Z poważaniem W.
@Wojtek-1942
15 marca o godz. 17:40
Ale duchy widujesz?
@markot
Pewnie. No bo co to są te w białych prześcieradłach?
Z poważaniem W
@Wojtek-1942
Jeśli każde wydarzenie musi mieć przyczynę, to słucham:
1) mamy 2 identyczne atomy uranu. 1 się rozpada, a 2 nie. Jaka jest przyczyna? Dlaczego akurat ten?
2) mamy próżnię. Chwilę później w jednym z wielu obszarów tej próżni mamy cząstkę. Skąd się wzięła i dlaczego akurat tu?
@mpn
W momencie, gdy dyskusja zamienia się z rozmowy o logice na przyczynowość w przyrodzie, najbardziej oklepany temat filozoficzny, radzę się zatrzymać. Tyle o tym, że łatwo się ośmieszyć i trudno powiedzieć coś nowego. Na dodatek jak zwykle sprowadza się wszystko do zadanej z góry „pierwszej przyczyny”. Jeśli nie da inaczej, to do dorabiania „nadprzyrodzonej przyczyny w białym prześcieradle” bo ktoś sobie niczego innego nie może wyobrazić. Dla mnie to sygnał „stop”.
Ja ze swojej strony uważam, że szukanie przyczyny to zwykle teoria dorabiania dowodów na prawidłowość swoich działań, szczególnie sukcesów.
Jedno powszechne w pracach naukowych i mediach zjawisko swoją ewidentną manipulacją i brakiem logiki bardzo mnie denerwuje. Nie codziennie ale często: Cielęcy zachwyt na tym, jakie to skomplikowane i liczne warunki musiała spełnić przyroda (słońce, ewolucja itp) żeby na Ziemi mogło powstać życie. To jest właśnie dorabianie teorii pod zadaną tezę.
Przyroda nie musiała i nie spełniała żadnych warunków. To życie musiało się dostosować do istniejących warunków żeby je wykorzystać jak najlepiej. W takich samych warunkach możliwe jest całe continuum form życia. Jedna z nich przypadkowo (bez przyczyny) wygrała. Ostatnio oglądam film o gąsienicach na Hawajach. Tam 18 z 20 gatunków gąsienic na drzewach wygląda jak koparki z chwytakami. I tymi chwytakami łapią i pożerają owady. Tak, istnieje tysiące wysp i kontynenty o takich samych warunkach, ale tylko na Hawajach wykształciło się coś takiego.
I rozumowanie wsteczne, że „musiało się wykształcić bo” to oszustwo.
@ZWO
15 marca o godz. 20:59
„istnieje tysiące wysp i kontynenty o takich samych warunkach…”
Poważnie?
Na Hawajach żyje też gąsienica, która żywcem pożera śpiące na liściach ślimaki 😎
@ZWO.
Myślę że mutacja gąsiennicy w tym kierunku była przypadkowa, ale już utrwalenie tej cechy genetycznie jak najbardziej celowe, wręcz konieczne.
Musiała się wykształcić, lub zginąć.
Mutacje są przypadkowe ale ewolucja celowa.
PS. Wyraz „celowe” sugeruje świadome postępowanie – nieprawda. Celem jest przetrwanie gatunku.
@mpn
To nie do mnie. Niech się tym martwią fizycy. Jeśli dotąd nie wiedzą to jest ich problem. Zapewne kiedyś będą wiedzieli.
A jeśli chodzi o tych w białych w prześcieradłach to chodziło mi o to, że niezależnie czy przyczyna jest normalna czy też wydumana ale aby wydarzenie zaszło coś musi je spowodować. Dla niektórych to może być właśnie ten osobnik w prześcieradle.
Z poważaniem W
Osobnik w białym prześcieradle (rzeczywisty) mógł się powodować fantazją i poczuciem humoru.
Duch czy inna zjawa, „widziana” przez wierzącego w duchy, mógł mieć przyczyną w zakłóceniach zmysłowych (zaburzeniach wzroku) obserwującego, złudzeniu optycznym, tumanie mgielnym etc.
Powodów przeważnie należy szukać w mózgu.
Zaś przyczyny niekończących się ciągów wydarzeń losowych w osobniczym życiu można upatrywać w przypadkowym połączeniu jednego z milionów plemników z jednym jajeczkiem. Potem można sięgnąć dalej i gdybać 😉
@ZWO
Ktoś tu uważa, że musiała? Rzeczywiście życie wymaga pewnych specyficznych warunków, położenia planety w kosferze, pewnej stabilności. Jednakowoż przy miliardach planet na którejś się trafi w odpowiednie warunki.
@Wojtek-1942
Fizycy wiedzą dobrze, że żadnej przyczyny nie było. Tylko ty piszesz, że przyczyna być musiała, po czym stwierdzasz, że uzasadnienie tego to nie twój problem. Kilka wypowiedzi wyżej ktoś ostrzegał przed niebezpieczeństwem kompromitacji..
@mpn
Fizycy tak twierdzący wychodzą poza swoje kompetencje. Oni nie znają przyczyny a powiadają, że jej nie ma.
Z poważaniem W.
Do wszystkich.
Dziękuję. To się pomału zamieniło w dyskusję. Rzadkość gdzie wszyscy są zwykle tak mądrzy, że wygłaszają swoje kwestie absolutne bez oglądania na resztę.
Z mojej strony nie podejmuję się dalej dyskutować ze względu na to, że temat jest bardzo mocno wałkowany. A w marksizmie był jednym z najbardziej. Nie próbuję też nikogo łapać za słówka bo to do wprowadza nerwowość i do niczego nie prowadzi (a wcale nie pokazuje mojej wyższości). Z tym prześcieradłem chodzi oczywiście o nadprzyrodzone przyczyny.
A teraz odkładam sprawę do następnej wrzutki autora blogu.
Wszystkiego.
Nie. Tej przyczyny po prostu nie ma. Jeśli twierdzisz, że przyczyna istnieje, to ją podaj. Tylko że wtedy nie będziesz w stanie sformułować spójnego opisu. Przypadkowość jest częścią tej teorii, jest w jej równaniach. Potwierdzają to doświadczenia. Możesz próbować twierdzić, że połowa współćzesnej fizyki to kupa bzdur. Jednak komputer, dzięki któremu te przemyslenia piszesz, działa dzięki tej fizyce.
@mpn
Ależ przypadkowość nie jest sprzeczna z przyczynowością. Właśnie od tego zacząłem. Mieszamy porządki. Ale też chyba już na tym skończę.
Z poważaniem W.
@Wojtek-1942
Napisałem, wskaż przyczynę, jeśli postulujesz jej istnienie, bądź nie postuluj w sprzeczności z całym światem.