Szkoła zawodowa

factoryW mojej pracy często mam do czynienia z tekstami historycznymi. Mają one ten charakter w tym sensie, że po pierwsze powstały dość dawno, po drugie – odsyłają do sytuacji lub zdarzeń minionych. Taki ma własnie charakter przemówienie Tadeusza Czeżowskiego „O ideale uniwersytetu”, wygłoszone 45 lat temu.

Zwykle takie przemówienia powstają pod koniec życia uczonego, kiedy z perspektywy czasu człowiek patrzy na swoje życie naukowe, a także chce pozostawić po sobie jakiś testament duchowy. Tak było na przykład z wystąpieniem Kazimierza Twardowskiego „O ideale uniwersytetu”, które wygłosił w dniu wręczenia mu honorowego medalu wybitego na jego cześć. Tak jest i tym razem – przemówienie to zostało wygłoszone na 80. urodziny Czeżowskiego.

Co mnie przykuło w tym tekście, to przemyślenia Czeżowskiego na temat uniwersytetu. Mówił on o przemianach, jakich doświadczył w trakcie swojej pięćdziesięcioletniej pracy akademickiej. Zmiany te pozostawały w związku z przemianami społecznymi, jakie zaszły w XX wieku. Polegały one na umasowieniu edukacji, związanym z szerszym procesem umasowienia kultury. Jeżeli w roku 1970 Czeżowski mówi o umasowieniu edukacji, to co by powiedział na to, co się w niej dzieje obecnie?

Drugą kwestią, o której mówi Czeżowski, jest misja uniwersytetu. Autor wskazuje podwójny charakter uniwersytetu: z jednej strony jest to instytucja badawcza, a z drugiej szkoła zawodowa. Ta podwójna rola była wpisana w istotę uniwersytetu od jego zarania. Celem szkoły zawodowej jest kształcenie standaryzowanych fachowców, zaś celem uniwersytetu – twórczych jednostek. Cele te jego zdaniem nie są identyczne, ponieważ przewidują zupełnie inny profil kształcenia.

Ale czy te tendencje muszą być w opozycji? No i jak to się ma do czasów współczesnych, to znaczy – czy rzeczywiście uniwersytet staje się szkołą zawodową, tyle tylko, że ze zmienioną nazwą?

Nie potrafię udzielić ostatecznej odpowiedzi, ale zauważam, że takie przesunięcie szkolnictwa wyższego w stronę szkoły zawodowej rzeczywiście zachodzi. Sprzyja temu rozbicie cyklu studiów na 3+2. Drugi czynnik to wzrastająca biurokratyzacja w pracy nauczyciela akademickiego, sprowadzająca się do mierzenia i liczenia wszystkiego. Niestety, są takie rzeczy, których tak się ująć nie da. Kształcąc fachowców, możemy co najwyżej liczyć, że jakiś ułamek z nich to właśnie „twórcze jednostki”, a programy studiów tej cechy przynajmniej nie psują.

To taka moja refleksja u progu kolejnej sesji egzaminacyjnej.

Grzegorz Pacewicz

Zdjęcie: Amber Case/flickr.com (CC-BY NC 2.0)