Ja jako korespondent wojenny
W lecie napisałem pracę o nietypowym dla mojej poprzedniej działalności temacie: sposobach wyrażania pewnych konstrukcji programistycznych w Excelu (to efekt mojego nomadyzmu).
Wyszło na to, że najbardziej swoim zakresem pasowało do niego czasopismo Journal of Visual Languages and Computing Elseviera. Przyznaję, wysłałem tam tę pracę, mimo że koncernu bardzo nie lubię. Wcześniej próbowałem w dwóch innych, mniej pasujących czasopismach innych wydawców, ale w obu odrzucono mi tekst jako nie mieszczący się w profilu tematycznym. Uznałem, że do trzech razy sztuka i zrobiłem, jak zrobiłem.
No i pokarało mnie, a zarazem wprawiło w zdumienie. Otóż po dwóch tygodniach otrzymałem uprzejmy list od jednego z dwóch redaktorów naczelnych z informacją, że przydziela moją pracę trzem recenzentom, ale w zamian oczekuje ode mnie, że zrecenzuję trzy inne prace dla tegoż pisma. Z góry uprzedził, że jeśli będę się czuł niewystarczająco kompetentny, to „please ask a colleague to review the paper on your behalf” i że recenzje mojej własnej pracy dostanę dopiero wtedy, gdy przekażę im recenzje prac mnie przydzielonych. Przyznam, że zatkało mnie, bo pierwszy raz zetknąłem się z czymś takim.
Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby to była całkiem sprytna próba zaradzenia powolności recenzowania w informatyce, o której już tu pisałem. Im bardziej chcę dostać recenzje mojej pracy, tym bardziej będę się spieszył z wykonaniem recenzji prac przysłanych do mnie. Redaktor uprzedził mnie też, że może się zdarzyć, iż przydzieli mi mniej niż trzy prace. To (wyrażona też wprost w liście) zachęta, żebym nie czekał z recenzowaniem na pojawienie się wszystkich trzech, tylko zabrał się natychmiast do roboty w nadziei, że może skończy się na tylko jednej albo dwóch.
Po drugie jednak, redaktor jawnie abdykował ze swojej roli zapewniania jakości i kompetencji recenzentów i zwalił to na autora, czyli mnie. Znam się na drobniutkim wycinku tematyki poruszanej w JVLC i albo będę czekał lata na zebranie się trzech prac, co do których okażę się kompetentny, albo dostanę prace na losowe tematy, po prostu trzy następne, które wpłyną do redakcji. Spodziewam się raczej tej drugiej ewentualności. Będę więc szukał podwykonawców i ich jakość będzie zależała wyłącznie ode mnie (brak sugestii, żebym swój wybór skonsultował z redakcją). Zapewne wydawca zdaje sobie sprawę i godzi się na to, że jeśli będę miał kłopot z ich znalezieniem, to przecież mogę zacisnąć zęby i napisać recenzję tyleż ostrożnie uprzejmą, co nieskażoną wiedzą o temacie.
Nietrudno sobie nawet wyobrazić wesołą ekipę zaprzyjaźnionych, ale formalnie niepowiązanych autorów, którzy prawie jednocześnie wysyłają kilka prac do tegoż czasopisma. Przypuszczam, że z dużą dozą prawdopodobieństwa dostaną swoje prace nawzajem do recenzji i dziwnym trafem wszystkie opinie będą entuzjastyczne.
A może bojkot środowiskowy powoduje, że pismo Elseviera ma już po prostu kłopot ze znalezieniem recenzentów, bo wszyscy odmawiają, ja zaś właśnie zostaję łamistrajkiem?
To są potencjalne zalety i ryzyka zasady „recenzja za recenzję”, które na gorąco zauważyłem. Może coś przeoczyłem? Wahałem się, czy zostać tam, czy też lepiej zabrać pracę i zwiewać z tego dziwnego miejsca. Chyba zostanę, przynajmniej tak długo, dopóki nie poczuję, że mam zrobić coś etycznie niedopuszczalnego. Doświadczeniami podzielę się z szanownymi Czytelnikami. Proszę mnie zatem w tej sprawie traktować jako korespondenta wojennego POLITYKI, ślącego reportaże z pola walki.
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja: McKay, korespondent wojenny San Francisco Bulletin w czasie wojny Modoków 1872-1873, Wikimedia Commons
Komentarze
Niezaleznie od paranoi Elseviera…
Proponuje puscic artykul do INFORMS Journal on Computing
http://www.informs.org/Pubs/IJOC
w sekcji
results exploring uncharted areas with the potential of advancing OR or CS and which are in their intersection.
EXCEL jest dosyc fundamentalnym narzedziem w praktyce Operations Research, i jest cala „subkultura” zbudowana wokol EXCELA. EXCEL jest tez podstawowym narzedziem do nauczania. Niewatpliwie srodowisko OR byloby tym zainteresowane
Czasopismo ma porzadny poziom, jest afiliowane z organizacja INFORMS i takich numerow jak Elsevier nie robi
@A.L.
Ciekawa sugestia. Nie znałem tego pisma. Będę musiał przejrzeć parę numerów, żeby się zorientować, czy podobne prace tam się pojawiają i jak wyglądają. Bardzo dziękuję!
Pzreszukanie daje 10 artykuluw zawierajacych „spreadsheet”. Inna opcja to rowniez czasopismo INFORMS zwane Interfaces. Tam poszukiwanie na EXCEL daje kupe artykulow, miedzy innymi taki
Implementing Large-Scale Optimization Models in Excel Using VBA
Larry J. LeBlanc
Owen Graduate School of Management, Vanderbilt University,
Nashville, Tennessee 37203, larry.leblanc@owen.vanderbilt.edu
Michael R. Galbreth
Department of Management Science, Moore School of Business, University of South Carolina,
Columbia, South Carolina 29208, galbreth@moore.sc.edu
Czy tez taki
Optimal Trading of ETFs: Spreadsheet Prototypes and Applications to Client-Server Applications
Andrew Kumiega
Center for Professional Development, Illinois Institute of Technology, Chicago, Illinois 60616, kumiega@stuart.iit.edu
Ben Van Vliet
Stuart School of Business, Illinois Institute of Technology, Chicago, Illinois 60661, bvanvliet@stuart.iit.edu
Twoj artykul tam na pewno bedzie pasowal
Wyslalem ci majla z papierem z Interfaces abys sie zorientoiwal co tam pisza i jak
Znow mi post zatrzymalo, wiec powtarzam kawalek
Pzreszukanie daje 10 artykuluw zawierajacych ?spreadsheet?. Inna opcja to rowniez czasopismo INFORMS zwane Interfaces. Tam poszukiwanie na EXCEL daje kupe artykulow, miedzy innymi taki
Implementing Large-Scale Optimization Models in Excel Using VBA
To zatrzymywanie postów wzięło się z pewnej fali anglojęzycznych spamów. Obecny filtr jest dlatego mocno anglofobiczny.
„To zatrzymywanie postów wzięło się z pewnej fali anglojęzycznych spamów. Obecny filtr jest dlatego mocno anglofobiczny’
Nie ma problema 🙂
Nie znam się na praktykach panujących w świecie informatyków, ale gdyby redaktorzy jakiegoś czasopisma z dziedziny bio/medycyny postanowili brać złożone do nich prace „jako zakładników”, dopóki autor nie wyświadczy im żądanych przysług… to redaktorzy nie opędziliby się od oskarżeń o brak etyki. Widać standardy różnią się znacznie między dziedzinami 😉 Pozostaje czekać na kolejne reportaże z pola walki i życzyć pomyślnego „odbicia zakładników” 🙂