Sądy polowe
Oskarżony o dezercję przed sądem polowym
Czytałem zapis długiej i ciekawej dyskusji, która na portalu Fronda wybuchła pod artykułem pod tytułem „Darwin, kreacjonizm i Kościół„. Po wstępnych harcach na polu starli się Marcin30006 i Dictyostelium, obaj zawodowi naukowcy w zakresie biologii – sądząc z własnych ich wypowiedzi. Ten pierwszy stawał przeciw teorii ewolucji (zdradzając sympatię dla Inteligentnego Projektu), ten drugi kruszył kopię w jej obronie. Obie strony użyły ogromnej liczby bardzo interesujących argumentów i przykładów, jako nie-biolog wiele się przy okazji lektury dowiedziałem. W szczególności, przedmiotem sporu przez pewien czas było twierdzenie Dictyostelium, że we współczesnym rozumieniu teorii ewolucji, jej jednostkami są geny. Marcin30006 twierdził, że tak nie może być.
2 czerwca około 4 rano naszego czasu Dictyostelium napisał do Marcina30006: „przeczytaj sobie to rano, i zastanow sie, czy jest ETYCZNYM pozostawac takim ignorantem w kluczowej dla biologii dziedzinie i jednoczesnie prowadzic zajecia ze studentami.”
W tym momencie chciałbym się włączyć z komentarzem i zastanowieniem. Otóż zarzut tak sformułowany w rozwinięciu wygląda następująco (nie zamierzam przesądzać, czy jest słuszny, czy nie):
- Marcin30006 jest naukowcem, prowadzi zajęcia ze studentami i publicznie o tym na Frondzie informuje.
- Wypowiada się publicznie na tejże Frondzie na temat teorii biologicznej, której się nie douczył i w której aktualnym kształcie się nie orientuje.
- Istnieje obawa, że w takiej wersji tę teorię przedstawia i komentuje studentom.
Gdyby to była prawda, byłoby to, także moim zdaniem, nieetyczne. W tym momencie naszła mnie refleksja: a czy taka działalność nie kwalifikowałaby się do tego, by skierować odpowiedni list do przełożonych naukowca i właściwej komisji dyscyplinarnej.
Kiedy powstaje podejrzenie plagiatu w czyjejś pracy naukowej, standardowym działaniem jest takie zawiadomienie i niezbyt jest się nad czym zastanawiać (proponuję nie dyskutować o tym, czy istotnie zawsze się tak dzieje).
Kiedy powstaje podejrzenie, że ktoś, wykorzystując swój status naukowca, publicznie dezinformuje innych umyślnie bądź wskutek rażącego zaniedbania – no właśnie? Sprawa jest o wiele delikatniejsza, bo tego mechanizmu można by było używać do tłumienia wolności debaty naukowej, tępienia oponentów, blokowania razwoju nowych teorii. Nawet niektóre dzieła popularyzatorskie mogłyby być atakowane z tej flanki, bo jako skierowane do niefachowców często upraszczają, pomijają ważne założenia, ignorują uzasadnione wątpliwości. Biorąc to wszystko pod uwagę, chyba byłbym przeciw ściganiu dyscyplinarnemu w takich sytuacjach.
Trzeba sobie jednak zdać sprawę, że strona przeciwna w sporze, którego drobny fragment stanowiła dyskusja Marcina3006 i Dictyostelium, ogólnie określmy ją jako religijną, wykorzystuje analogiczne narzędzie bez żadnej żenady. Wszyscy pamiętamy straszenie ekskomuniką katolików, którzy w sprawie in vitro ośmielili się myśleć i mieć własne zdanie. Oni wiedzą, że na wojnie za linią frontu powinny działać sądy polowe.
Czy w tej sytuacji naukę stać na to, by ich nie mieć? Czy nauka z sądami polowymi byłaby jeszcze nauką?
Jerzy Tyszkiewicz
Fot. Fińskie siły zbrojne (zdjęcie w domenie publicznej)
Komentarze
Ale kto jest nieetyczny, Marcin3006 czy Dictyostelium? 😉
Na ogol spory naukowe tocza sie nie tyle na temat faktow, ile ich interpretacji. Naukowcy, ktorzy uparcie zaprzeczaja faktom na ogol nedznie koncza, bo weryfikacja faktow jest bezlitosna (patrz prof. Binienda), czy tworcy „zimnej fuzji”, ktorych nazwiska na ich szczescie juz zapomniano. Problem z teoria intelligent design, jest taki sam jak z istnieniem sily wyzszej. Nie da sie jej udowodnic, ani tez nie da sie udowodnic jej nieistnienia. Zupelnie jak z krasnoludkami. Nikt nie moze udowodnic, ze nie istnieja. Glupawe argumenty typu, ze jesli istnieje zegarek, to musial go zrobic zegarmistrz sa na poziomie przedszkola, zupelnie tak, jakby udowadniac, ze skoro mamy mleko, to musza istniec sklepy, gdzie sie je kupuje.
Biologia co roku czyni olbrzymie postepy w odkrywaniu tajemnic zycia i ewolucji organizmow i chyba jest o wiele za wczesnie aby starac sie sformulowac co jest podstawowa „jednostka ewolucji”. To mowiac, trzeba jednak stwierdzic, ze tzw. „inteligent design”, to droga na skroty; jeszcze jedna proba dowodzenia istnienia jakiejs wyzszej istoty, lub istot (moga byc ufoludki). Z takimi supozycjami niesposob polemizowac na racjonalnym poziomie.
Pozdrawiam.
Mam pytanie (nie czytałem tej dyskusji i nie będę czytał). Co dokładnie wykłada obwiniony o niemoralność. Może jego wykłady maja się nijak do problemu darwinizmu czy inteligentnego projektu? A jeśli nawet jakoś sie mają to czy w wykładach preferuje swoje stanowisko czy informuje o mobu z w miare wyrównana argumentacją. A nawet jeśli nie to może wyraźnie ogłasza publicznie swoje stanowisko i studenci wybierając jego wykłady wiedzą czego oczekiwać/
Z powazaniem W.
OK, podsumuję.
Marcin30006 atakuje teorię ewolucji, zarzucając jej różne wady (za ID raczej nie agituje).
Dictyostelium tłumaczy Marcinowi30006, że z teorią ewolucji wszystko jest OK, bo to Marcin30006 ją źle zna i atakuje tezy inne, niż te, które TE głosi.
W końcu rozeźlony Dictyostelium zarzuca Marcinowi30006 nieetyczne zachowanie, polegające u nauczyciela akademickiego biologii na nieznajomości TE i publicznym opisywaniu jej w zafałszowanej postaci.
Ja się zastanawiam, czy zachowanie Marcina30006 należałoby zgłosić do komisji dyscyplinarnej.
Odpowiadając GP dodam, że gdyby komisja dyscyplinarna całkowicie oczyściła Marcina30006 uznając, że w swoich wypowiedziach przedstawiał TE w rzetelny sposób, wówczas można by postawić Dictyostelium zarzut fałszywego oskarżenia. Czyli pytanie „kto jest niemoralny” sprowadza się do kwestii: kto ma merytoryczną rację.
Ale dlaczego należy uważać za niemoralne wygłaszanie tez odmiennych od ogólnie przyjętych? Czy to ma oznaczać, że tylko teorie ogólnie uznane za prawdziwe takimi są? Kandydat na studenta wybiera sobie profesora (uczelnię) którego chce słuchać i nie spodziewa się, że wykładowca będzie nauczał inaczej niż myśli, jeśli oczywiście myśli (przecież to się jednak zdarza).
Z powazaniem W.
„Czytałem zapis długiej i ciekawej dyskusji”
Całej? Dwadzieścia kilka stron? Serio? Ja tylko pierwszą i ostatnią.
„Istnieje obawa, że w takiej wersji tę teorię przedstawia i komentuje studentom” […]
„Ja się zastanawiam, czy zachowanie Marcina30006 należałoby zgłosić do komisji dyscyplinarnej.”
Każdy student podejmując naukę, podejmuje decyzję gdzie i przez kogo chce być uczony. Świadomość istnienia kiepskich czy zideologizowanych uczelni jest wśród kandydatów na studentów powszechna, i to pomimo państwowego nadzoru nad szkolnictwem wyższym. Boję się, że zgłoszenie do Komisji dyscyplinarnej Wyższej Szkoły X czy Uniwersytetu Y nic nie da – wniosek rozpatrywać będą podobnie myślący i mający podobną wiedzę na temat biologii.
Pouczający jest dialog z ostatniej strony dyskusji: „Bez złośliwości , albo jesteś trollem, albo zabetonowanym ewolucjonistom. Tym samym kończę polemikę , szkoda czasu i nic z tego nie wynika.”
W USA ponoć 20% społeczeństwa nie wierzy w ewolucję, co ciekawe – nie ma dużego wpływu na rozwój wiedzy biologicznej dokonywany właśnie w tym kraju. Dokąd antyewolucjoniści nie wprowadzą cenzury – wszystko zostanie po staremu. Ewolucjoniści dalej będą ślęczeć w laboratoriach i dokonywać odkryć. Antyewolucjoniści prowadzić dyskusje, ale tylko z „dobrymi” ewolucjonistami, czyli i niezabetonowanymi i wątpiącymi.
Wojtku,
Głoszenie tez odmiennych jest OK. Marcinowi30006 postawiono zarzut inny: że w dyskusji fałszywie relacjonuje teorię, z którą polemizuje.
Po prostu żeby korzystać z naturalnego w nauce prawa do polemiki i niezgody z pewną teorią (na przykład ewolucji), należy najpierw ją dogłębnie poznać, a w samej polemice przedstawiać jej tezy dokładnie takimi, jakie są. Inaczej z naukowej polemiki robi się pusta erystyka i pozostaje się tylko zastanawiać, czy to skutek machinacji czy też zaledwie skrajnego niedbalstwa.
Dla przypomnienia, jako niefachowiec nie przesądzam, czy Marcin30006 popełnił zarzucony mu czyn, czy nie.
Tematem mojego wpisu było natomiast pytanie, czy takie czyny (niezgodne ze stanem faktycznym relacjonowanie stanowiska pewnej teorii w ramach polemiki z nią) powinno się ścigać dyscyplinarnie, czy nie.
@Globalny Śmietnik
Odpadłem po około 12 stronach, kiedy padły słowa przytoczone w moim tekście.
To, że są zideologizowane szkoły nie budzi moich wątpliwości i wiem, że skrżenie się w nich na takie czyny może okazać się mniej nieskuteczne.
Zauważ jednak (wyżej w odpowiedzi Wojtkowi), że zarzut nie dotyczy wiary/niewairy w ewolucję, tylko rzetelności w polemice. Nawet w skranie ideologicznej uczelni komisji może się nie spodobać, że ich pracownik, zamiast wytrwale zwalczać prawdziwą teorię ewolucji, polemizuje z jakimś przez siebie ulepionym sztucznym chochołem, przez co kompromituje siebie i swoją uczelnię.
Teoria ewolucji, czy przywiązywanie wagi do bioróżnorodności to jedne z wielu PRZEKONAŃ, funkcjonujących w nauce jako „udowodnione” i „fakty”. Komisje dyscyplinarne usztywnią i uschematyzują i tak dość sztywną i schematyczną naukę. Z kolei przyjmowanie, że wątpiący (jakkolwiek) w powyższe teorie MUSI działać z pobudek religijnych jest kolejnym schematem i nieporozumieniem.
@J.Ty.
Świetny wpis i komentarze. Moim zdaniem problem nadużywania autorytetu nauki przez naginanie bądź zniekształcanie stanu wiedzy dla uzasadniania swojego poglądu jest poważny i dotyczy dużej części środowiska naukowego.
I jedno i drugie jest nieetyczne i podkopuje zaufanie do nauki. Nie uważam jednak że jakakolwiek reakcja instytucjonalna w obronie nauki ma tu rację bytu. W oczach opinii społecznej ona będzie podkopywać zaufanie do nauki w dwójnasób. Polemika, wyjaśnianie, polemika, wyjaśnianie, polemika, wyjaśnianie to jedyne co mamy….
@Meruńka.
W naukach eksperymentalnych (science) mamy hipotezy, doświadczenia i teorie. Wiedzy udowodnionej ponad wszelka wątpliwość nie ma.
Kwestionowanie teorii naukowej na podstawie swoich poglądów nie jest nieetyczne. Nieetyczne jest przekonywanie do swoich poglądów fałszywie powołując się na teorię naukową.
@ryzyk-fizyk
Dziwne rzeczy opowiadasz. Wszak teorie funkcjonują jako udowodnione i prawdziwe. Zastrzeżenie, że mogą być nie do końca prawdziwe (i co miałoby to znaczyć?!) nie przebija się w nauczaniu. Nie rozumiem też stwierdzenia „Nieetyczne jest przekonywanie do swoich poglądów fałszywie powołując się na teorię naukową.” Jeśli ma się poglądy niezgodne z dana teorią, to trudno się na nią powoływać. Można najwyżej się z nią nie zgadzać (całkowicie etyczne).
Sz.P., zeby sie posprzecza, to nie lepiej zajrzec do wikarego Zakrzewskiego, św. Kościoła GMO, diecezji Polityka.pl ?
Naókowcy, tak jak wszyscy ludzie, w zależności od kasy, od lat tworzą lub wspierają nowe kościoły : Klub Rzymski, GMO, Globalne Ocieplenie, zawalenie się trzech wieżowców w NY, świńska grypa ….. Ilość ich jest proporcjonalna do wielkości kasy, to jest teoria.
@ Meruńka 4 czerwca o godz. 22:12
Jak mnie pamięć nie myli, jeżeli teoria jest prawdziwa to, to coś co było teorią staje się faktem.
I mówi się o fakcie a nie o prawdziwej teorii.
Dlaczego wiec o teorii Darwina w dalszym ciągu mówi się jako o teorii a nie o fakcie ?
@Adam 2222
Owszem, pamięć cię myli. A raczej płata figle niejednoznaczność pojęć. Tym tropem można by powiedzieć, że jeśli kogoś pamięć nie myli, ekologia to wrzucanie śmieci do kosza, a nie na chodnik, więc po co w bibliotekach są wielkie podręczniki do ekologii, skoro to taka prosta czynność.
Jak byłem kilkanaście lat młodszy, łudziłem się, że kreacjoniści zwalczający chochoły robią to z niewiedzy i wystarczy im pokazać, co naprawdę twierdzi współczesna biologia i ekologia, żeby objawiło im się, jak dobrze wszystkie jej elementy wyjaśnia syntetyczna teoria ewolucji. Parę lat dyskusji jednak zweryfikowały ten pogląd i mocno mnie zniechęciły do dyskusji w tym temacie.
Ewolucja nie jest pojedynczym faktem, jest procesem, więc nie można jej spłaszczyć do pojęcia faktu. Jest to proces niezwykle powolny i przynajmniej teoretycznie nieskończony, więc dla nas dość trudno dostrzegalny. Teoria ewolucji jest zaś naszym, ludzkim pojęciem, opisem tego procesu. Teraz powstaje pytanie, czy chcemy udowodnić teorię, która jest zapewne niedokładnym i przybliżonym opisem procesu, czy poznać sam proces. Teoria się zmienia i będzie zmieniać w miarę poznawania faktów o procesie. Wszystkich faktów nie poznamy nigdy, bo jest ich (i będzie) nieskończenie wiele. Zawsze poznamy tylko nieznaczną, skończoną ich część, czyli z punktu widzenia nieskończoności nic. Dlatego też będzie to zawsze teoria, a nie fakt. Niestety nie jest to zagadnienie typu twierdzenie Pitagorasa, które można na wiele sposobów udowodnić. Jest to problem z zupełnie innej klasy i ścisłego dowodu nie da się tu postawić. Nauka zna więcej tego typu problemów i zawsze ich opisy będą tylko teoriami, a nie faktami, czy udowodnionymi twierdzeniami.
@panek
„Jak byłem kilkanaście lat młodszy…”
Jak ja byłem 35 lat młodszy uczyłem się następujących rzeczy:
„W poemacie o stworzeniu świata Bóg nie mówi nam o tym, że stwarzał świat w 6 dni, w jakiej kolejności, kiedy i w jaki sposób pojawiły się poszczególne stworzenia […]. Człowiek sam może odkryć to wszystko z biegiem czasu. I tym właśnie zajmują się uczeni. O rozwoju świata i życia na ziemi będziesz się dowiadywał na lekcjach geografii biologii, botaniki, zoologii itp.”
„Słowa Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi oznaczają, że człowiek jest cząstką przyrody […] Ze strony wiary nie ma przeszkód, żeby przyjąć, że ciało człowieka pochodzi od zwierzęcia”
Katechizm Religii Katolickiej Kuria Metropolitalna Kraków 1976.
Imprimatur Kraków 9 grudnia 1975. Karol Kard. Wojtyła
@panek
Też zauważyłem silną tendencję do odnoszenia zwycięstw w walce z chochołami, po czym deklarowania że to prawdziwy przeciwnik został pokonany.
Stąd moje zastanowienie, czy tak postępujących nie należałoby ścigać dyscyplinarnie – w nadziei, że przynajmniej wycofają się ze swoją działalnością poza zasięg działania oficjalnej nauki i jej „sądów polowych”.
Plus obserwacja, że organizacje religijne takimi sądami się posługują w celu utrzymania posłuszeństwa w szeregach.
@J.Ty
„Stąd moje zastanowienie, czy tak postępujących nie należałoby ścigać dyscyplinarnie”
Ale tak się robi (a przynajmniej powinno robić). Instytucją do tego powołaną jest instytucja badawcza, afiliująca poczynania osoby, uważającej się za naukowca. Jeżeli ktoś wygaduje bzdury – jest odsuwany od zajęć ze studentami, albo organ decyzyjny tejże instytucji wydaje zakaz powoływania się na jej autorytet. Byłem świadkiem takiego działania – otrzymał je naukowiec negujący rolę wirusa HIV w zachorowaniu na AIDS.
Dbałość o swój autorytet to już interes danej instytucji. Czy swoją ofertę kieruje do różnych dziwaków, kolekcjonerów dyplomów, osób czatujących na uczelniane fuchy, czy do studentów/naukowców zainteresowanych rzetelnym wykształceniem i pracą badawczą.
„Nawet w skranie ideologicznej uczelni komisji może się nie spodobać, że ich pracownik, zamiast wytrwale zwalczać prawdziwą teorię ewolucji, polemizuje z jakimś przez siebie ulepionym sztucznym chochołem”
Optymista. Poza tym, aby zrozumieć, że dyskutant wkłada w usta adwersarzy poglądy, których nigdy nie wygłosili – należy zrozumieć jakie poglądy owi adwersarze głoszą w rzeczywistości. I z tym będzie problem…
@GŚ
Trik polega na tym, że w wielu wypadkach całkiem normalne uczelnie nie wiedzą, co ich pracownicy wygadują na Frondzie lub innych portalach, powołując się na swoją naukową pozycję.
Przypadkiem wiem, gdzie Marcin30006 pracuje i zastanawiałem się, czy ciąży na mnie obowiązek powiadomienia jego pracodawców.
Przyznam, że moja opinia, że jednak lepiej jest takich działań nie ścigać, dostarcza mi wygodnego argumentu zwalniającego mnie z działania, które mogłoby mnie kosztować wkręcenie w poważną awanturę.
O jejku serio?
Nie jestem naukowcem, ale mam w domu trochę Biologii Molekularnej. Przeczytałem w końcu kilka stron z dyskusji i moim zdaniem jeden z dyskutantów posługuje się takim naukopodobnym żargonem (transpozony itd) stosowanym od Sasa do lasa. Stąd wątpię, aby rzeczywiście „siedział w temacie”, prowadził jakieś poważne badania w tej dziedzinie, a przynajmniej samodzielnie decydował o ich przebiegu, no ale Świat jest w ogóle dziwny i nie jest to niemożliwe.
Przyłączam sie do głosów, aby ignorować tego typu przeinaczenia, o ile są wygłaszane anonimowo i na forach. Nieuczciwych rozmówców to nie zniechęci (są ich miliony) a zwiększy biurokrację. Nie mozna zatrzymać morza budując mur.
W sprawach naukowych nie jest zresztą tak źle. Istnieje dość sprawny mechanizm weryfikacji hipotez i ogólnie przyjęta kultura dyskusji. Inne obszary ludzkiej myśli (np. światopogląd) mają znacznie gorzej.
@Globalny
Akurat z katolicyzmem i większością „zasiedziałych” kościołów nie ma aż takiego problemu. Z moich doświadczeń najwięcej trollowania zauważyłem u świadków Jehowy, choć oczywiście najbliżej niebezpieczeństwa w skali publicznej było, kiedy resort edukacji objęło środowisko związane z Maciejem Giertychem (i nie chodzi mi tu o nagłaśniane wówczas przez polityczno-światopoglądowych przeciwników LPR niebezpieczeństwa w stylu jakichś ewidencji ciąż czy lektur z polskiego), a więc katolikiem. Co do religii, to oczywiście jak najbardziej da się połączyć kreacjonizm filozoficzny z rzetelnym neodarwinizmem, będąc katolikiem, anglikaninem, prawosławnym czy ewangelikiem (por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Teistyczny_ewolucjonizm) i to nie ta metafizyczna odsłona kreacjonizmu stwarza problem. Z drugiej strony, wbrew temu, co pisze Meruńka, kreacjonizm zawsze będzie w jakimś stopniu religijny. Nawet jeśli ten Inteligentny Projektant będzie jeszcze bardziej abstrakcyjny niż absolut w ortodoksyjnym buddyzmie czy u Arystotelesa, to pozostaje bytem w jakimś stopniu transcendentnym, a więc poza obszarem badania nauk „fizycznych”. Ktoś może się deklarować jako ateista, ale przyjmując inteligentny projekt, sam się swoim ateizmem łudzi.
@Panek
Sens mojej wypowiedzi był taki, iż popularyzatorzy Nauki stracili ważnego sojusznika. A był nim Kościół Katolicki, w szczególności kręgi związane z Karolem Wojtyłą. Oczywiście moje informacje są z trzeciej ręki, ale z tego co wiem -, rozumiał miałkość i jałowość rozważań traktatów teologiczno-biologicznych (etyka, to co innego). Istnieje szansa, że książka, która stanowi temat frondowej dyskusji nie otrzymałaby Imprimatur.
J.Ty.
Teraz pojąłem. Wykładowca dla uzyskania akceptacji własnego poglądu ukazuje pogląd odmienny w sposób nierzetelny. To jest naganne. Pewnie też nieetyczne ( w ramach powszechnie uznawanych zasad etycznych) ale czy komisja dyscyplinarna jest na to sposobem? To pewnie ważne pytanie. Opowiadał bym sie raczej za ostracyzmem i jak zdaje się sugerowa panek. za polemiką.
Z powazaniem W.
Muszę przeprosić za nieuwagę. O polemice to pisał ryzyk-fizyk.
Z poważaniem W.
@panek
Badanie świata ducha w ogóle nie wchodzi w zakres nauk fizycznych, czy nauki jako nauki. Nie wchodzi też w zakres religii, bo nie łączy się z wiarą. Jest metafizyką, filozoficznym poznaniem fundamentów rzeczywistości. Jeżeli ktoś neguje teorię ewolucji, a jest pracownikiem uczelni, powinien odwoływać się do ustaleń metafizycznych, nie – religijnych. Inna sprawa, że metafizyka nie cieszy się obecnie uznaniem, a raczej – obarczona jest podejrzliwością, co można wyczytać u filozofów z tytułami prof. (a więc naukowymi?).
Rola metafizyki i szerzej tzw. poznania rozumowego skończyła się z chwilą wielkich odkryć fizycznych przełomu XIX i XX wieku.
Nie ma możliwości metafizycznie czy pozazmysłowo dowieść na przykład zjawisk relatywistycznych. Ale one istnieją.
Wynika z tego, że „poznanie rozumowe” i wszelkie dywagacje metafizyczne, rzekomo oderwane od złudnych i niedoskonałych doświadczeń zmysłowych – tak naprawdę są owocami myślenia warunkowanego doświadczeniami zmysłowymi.
Nasze doświadczenie zmysłowe nie obejmuje czegoś takiego jak na przykład dylatacja czasu, nie ma go zatem w „poznaniu rozumowym” i w metafizyce. Ta droga, filozoficzne teorie poznania itd należy już do historii filozofii.
Poznanie metafizyczne łączy wszystkie możliwe sposoby poznawania: zmysłowe, rozumowe i spajającą je wyobraźnię. W odróżnieniu od poznania naukowego, które – wiedzione przez właściwy nauce redukcjonizm – sterylizuje wyobraźnię.
Co do doświadczania zmian czasu: każdy zna skracanie się bądź wydłużanie czasu bardzo dobrze z codziennego życia. Nie jest to jednak przedmiot pomiarów naukowych, bo wzorzec czasu pozostaje niezmieniony. Zjawisko dylatacji czasu obala się natomiast samo w poznaniu metafizycznym natury czasu (światło nie ma prędkości, nie ma zatem „prędkości podświetlnej”).
@Meruńka
„Jeśli ma się poglądy niezgodne z dana teorią, to trudno się na nią powoływać.”
No właśnie. Jeśli ktoś fałszywie się na nią powołuje (korzystając z niewiedzy innych albo i swojej) postępuje nieetycznie.
Aha, moim zdaniem redukcjonizm nie tyle strelizuje wyobraźnię ale pokazuje ze sama wyobraźnia nie wystarcza.
brutalny mord w jednej z kamienic berlina; maz najpierw bije bestialsko zone
(na oczach szesciorga dzieci); potem ostrzy noze, odcina jej glowe i rzuca z balkonu na podworko, potem zabiera sie do konczyn, no, i w tym momencie ktos decyduje sie zadzwonic na policje; w miedzyczasie laduja na podworku rece i nogi, tak, ze strozom prawa nie pozostaje nic innego jak zaaresztowac krzyczaca nieustannie religijne hasla i stawiajaca solidny opor „glowe rodziny”; szybko atestuje sie tez jej niepoczytalnosc
i wsadza do czubkow („ci leniwi psychiatrzy, i tak nie maja nic innego do roboty…”);
teraz: z dnia na dzien na podworku festyn religijno – martyrologiczny wraz z skromnym, wrecz pieszczotliwym(widziano podobno fotografa, ktory plakal), udzialem mediow;
i pomyslec, ze to wszystko w kraju, gdzie jak jedziesz piec kilometrow szybciej, to zabieraja tobie prawo jazdy, a gdy puscisz muzyke po dwudziestej, to komando szturmuje ci kwatere w piec minut, a gitary traktuje kopniakami…
@byk
Jestem poruszony, ale mimo to nie rozumiem, jaki to ma związek z uczciwością w sporach naukowych.
Chyba że widzisz jakąś analogię między działaniem nimieckiej policji i naszych krajowych komisji dyscyplinarnych.
@j.ty.:
no, rzeczywiscie, troche gruba ta rura…
ale tak, masz racje, chodzi mi o mechanizm;
moze to uprzedzenie ale kazda „komisja”, pachnie mi inkwizycja.
@byk
Ja też się trochę boję takich komisji.
I, co tu dużo ukrywać, ich rozstrzygnięcia miałyby mocno merytoryczny charakter, czyli wymagały wysokich kompetencji. A kto dziś z naprawdę poważnych i aktywnych naukowo ludzi chciałby się bawić w takie przepychanki i rozstrzygać kłótnie?
@j.ty.:
mimo wszystko pozostaja optymista:
jeszcze trzysta lat i mamy z gorki!
Zachowałbym daleko posuniętą ostrożność w rozstrzyganiu kwestii naukowych przez komisje, choćby z samych noblistów złożone. Dość było i jest przykładów wrogości wobec uczonych, którzy dokonywali istotnych przełomów, ze strony im współczesnych kolegów po fachu (Ludwig Boltzmann, Barbara McClintock, żeby wspomnieć klasyczne przykłady; Dan Shechtman, żeby pokazać świeższy przypadek: „There is no such thing as quasi-cristals, only quasi-scientists”…). Wolność akademicka i wolność wypowiedzi są bardzo ważne – czasem warto się pogodzić z tym, że ktoś wygaduje bzdury (zwłaszcza, gdy nie czyni tego ex cathedra, pod oficjalną afiliacją), jeśli alternatywą jest narzucenie autocenzury i skostnienie nauki.
„Wszyscy pamiętamy straszenie ekskomuniką katolików, którzy w sprawie in vitro ośmielili się myśleć i mieć własne zdanie.”
Panie Tyszkiewicz, wszyscy pamietamy czasy Miczurina, Lysenki oraz Lepieszynskiej, i czasy gdy KC KPZR ustalal co jest nauka a co nie jest. Pamietamy czasy gdy za uprawianie nauki zwanej Cybernetyka szlo sie do lagra (bo „maszyna nigdy nie bedzie miala swiadomosci klasowej”), a Teoria Wzglednosci byla zabroniona (bo byla „idealistyczna”). Pamietamy czasy gdy wyrocznia w dziedzinie literatury i jezykoznawstwa byl niejaki Jossip Wissarionowicz.
Widac Pan teskni do tych czasow. A moze Pan nie pamieta? Ja wszakze pamietam, i wole aby spory naukowe byly rozwiazywane na drodze naukowej a nie na podstawie orzeczen ideologicznych komisji.
A jak idzie i ewolucje i ID – bynajmniej jedno nie wyklucza drugiego. ID nie twierdzi ze ewolucja nei miala miejsca. ID po prostu twierdzi ze POWSATNIE ZYCIA metoda „potzrasania bulionu” jest malo prawdopodobne. Tocza sie na temat owego prawdopodobienstwa calkiem naukowe dyskusje. Bez udzialu ideologicznych komitetow.
Mam nadzieje ze do bolszewizacji nauki w Polsce jednak nie dojdzie. Mimo ze niektorzy maja na to smaczek….
@*
Mój wpis to było takie głośne zastanawianie się, ale w sumie jestem tego samego zdania. Więcej by z tego szkód było niż pożytku.
@A.L.
Oj, chyba Pan nie doczytał ani wpisu, ani komentarzy. Bo o czym innnym była mowa.
@A.L.
Być może proponenci ID, z którymi zdarzyło mi się dyskutować byli niedouczeni co do własnej teorii, ale równie często, co argumentu Hoyle’a o odrzutowcu na złomowisku, używali argumentacji Behego o nieredukowalnej złożoności, a ta już zdecydowanie odrzuca ewolucję (poza najprostszymi jej przejawami).
taki iranski straznik komisji obyczajowosci natychmiast wie, ze jak kobieta pokaze kawalek lydki, to nalezy ja, jezeli nie zaaresztowac, to w kazdym razie upomniec;
niestety, panowie, u nas nie bedzie tak latwo i dlatego zycze wszystkim wytrwalej
i owocnej pracy!