Numery z ?Nature?
Informacja o publikacji dwóch młodych polskich paleontologów i dwójki geologów pod kierownictwem Szweda Pera Ahlberga w ostatnim numerze „Nature” dotarła w Polsce pod strzechy, co zdarza się bardzo rzadko. Dwom pierwszym autorom – Grzegorzowi Niedźwiedzkiemu i Piotrowi Szrekowi – w pełni należy się i sława, i chwała. Jednak ten przypadek ilustruje raczej słabość, a nie wielkość polskiej nauki.
Jestem pełen podziwu dla obu młodych paleontologów (Grzegorz Niedźwiedzki jest doktorantem na Wydziale Biologii UW, a Piotr Szrek na Wydziale Geologii UW i obaj szykują prace doktorskie na inne tematy niż ich odkrycie opublikowane w „Nature”). W badaniach paleontologicznych niby szuka się igły w stogu siana, ale paleontolog musi dobrze wiedzieć gdzie szukać. Jak widać z odkrycia Grzegorza, jeśli naukowiec ma głowę na karku, to nie musi wiedzieć czego szuka, by znaleźć. To też świetna ilustracja do mojego niedawnego wpisu na temat roli przypadku w nauce.
Właśnie to, że Niedźwiedzki znalazł ślady tetrapoda z Dewonu szukając śladów płazów z Triasu świadczy o jego bystrości i naukowej dojrzałości. Okazało się, że trafiając na coś, czego nie spodziewał się znaleźć, potrafił nie tylko ocenić wagę swego znaleziska, ale również wiedział, do kogo zwrócić się o pomoc – do Pera Ahlberga i dwójki geologów z Państwowego Instytutu Geologicznego. Tu zapewne pomógł mu jego naukowy partner Piotr Szrek, z którym nie od dziś prowadzi swoje poszukiwania, też pracownik PIG.
Podzielenie się informacjami o znalezisku ze Szwedem miało kapitalne znaczenie dla opublikowania odkrycia w „Nature”. Bez niego mogli z łatwością przygotować publikację w jakimś polskim czasopiśmie paleontologicznym – Piotr Szrek ma długą listę takich publikacji i chwała mu również za to. Wiedząc, że odkrycie śladów tetrapoda w pokładach dewońskich ma kapitalne znaczenie dla nauki, mogli być pewni, że tak czy owak ich artykuł wypłynie na powierzchnię i nie zostanie zapomniany. Wystarczyło szybciutko przygotować taką w stu procentach polską publikację i posłać ją do… Pera Ahlberga.
Nie poszli jednak tą dróżką na skróty, a zaprosili Ahlberga do rzetelnej współpracy. Jak widać ze świetnie zrobionego filmu video na internetowej stronie „Nature” Ahlberg jest nie tylko doskonałym naukowcem, ale i aktorem. Będzie zapewne dla Grzegorza i Piotra świetnym mentorem, który wprowadzi ich na pierwszy plan światowej sceny naukowej. Życzę obu, aby z tej szansy jak najskwapliwiej skorzystali. Taki mentor w nauce to rzadki i równocześnie największy skarb.
Tu właśnie dostrzegam problem polskiej nauki ujawniony przez odkrycie i publikację Grzegorza i Piotra. Rozpaczliwie brakuje nam takich właśnie mentorów jak Per Ahlberg. Dla młodych i zdolnych jak oni naukowców, dziś, gdy nie ma przeszkód w robieniu kariery naukowej poza krajem, nie jest to wielką przeszkodą. Najlepsi znajdą swoich mentorów – jak nie w Szwecji, to w Niemczech czy w USA. Nie zyskuje na tym bezpośrednio jedynie polska nauka. Ale może należy myśleć już raczej innymi kategoriami i mówić o nauce europejskiej, albo światowej?
Tak czy owak gratuluje Grzegorzowi i Piotrowi tej publikacji. Gorąco życzę im następnych, też w najlepszych czasopismach. Po ich „numerach” (mam na myśli m. in. owo świetne video) z „Nature” jestem też przekonany, że sami zadbają o to, by ich kariera naukowa potoczyła się teraz gładko i płynnie, jak morska woda z dewońskich rozlewisk spod Kielc, gdzie znaleźli odciski łap ich własnego potwora.
Jacek Kubiak
Fot. Marta Hodbod
Komentarze
No aż wstyd, że taka cisza… Dołączam do gratulacji!
He, he. Najwidoczniej temat nie jest kontrowersyjny. 🙂
Ja bym powiedział, że milczymy, przepełnieni podziwem, szacunkiem i (lekką) zazdrością.
Też gratuluję.
Jak to ktoś zauważył pierwszy tetrapod był Polakiem 😉
@ Alla :
i mial farta, bo po 400 milionach lat go znalezli. 🙂
Spóźniony dolaczam sie do gratulacji :), to co nasi mlodzi koledzy zrobili jest naprawde wspaniale.
Komentarz jk o braku mentorów (co chyba w znacznym stopniu jest efektem zasciankowosci naszej nauki, a przynajmniej wielu jej dziedzin) tez jest dobra diagnoza tego co mamy. Moze panowie Niedzwiedzki i Szrek w przyszlosci stana sie takim mentorami 🙂
@ ryzyk-fizyk :
Co do ostatniej sugestii to mam wlasnie taka nadzieje. Ale bycie metorem nie jest czyms, co mozna postanowic. Trzeba miec do tego talent. A najlepiej najpierw doswiadczyc tego na wlasnej skorze (co tez nie gwarantuje sukcesu). W Polsce jest wiele takich osob. Sam mialem szczescie miec wspanialych mentorow (jednego w Polsce) i wiem jak wazne jest to dla kariery naukowej. Oczywiscie mentorstwo nie oznacza popierania swego pupila w kazdej radzie i kazdym innym ciele. Nie oznacza popierania w ogole. Takich falszywych metorow jest wszedzie na peczki. Tu chodzi wylacznie o pomoc w rozwoju inetelektualnym. Sadze, ze dla wielu mlodych naukowcow jest to niestety ciagle pojecie zupelnie abstarkyjne. Mam nadzieje, ze przyklad Grzegorza i Piotra czemus posluzy. Ale to sa tylko moje domysly. Nie dyskutowalem z nimi na ten temat. Zreszta Piotr nie ma teraz do tego glowy, bo jutro broni swoj doktorat na geologii UW. Przy okazji, powodzenia!
Ale warto zauważyć jeszcze jeden numer – niemal całkowite wyłączenie mentora z polskiej wrzawy medialnej na temat publikacji,
chociaż w publikacji jest:
Correspondence to: Per E. Ahlberg4 Correspondence and requests for materials should be addressed to P.E.A. (Email: per.ahlberg@ebc.uu.se).
http://www.nature.com/nature/journal/v463/n7277/full/nature08623.html
@jk
„Tu chodzi wylacznie o pomoc w rozwoju inetelektualnym”
O to chodzi, ale nie tylko. Czesto mlodzi ludzie ktorzy trafiaja na studia doktoranckie dostaja/wybieraja opiekuna ktory w zyciu nie opublikowal artykulu w przyzwoitym czasopismie czy nie uczestniczyl w projekcie naukowym innym niz wlasny i swojego promotora. Moze nawet miec duza wiedze i umiejetnosci, ale po prostu nie wie jak poradzic sobie w swiatowym srodowisku naukowym. Nie tylko rozwoj czysto intelektualny jest rola mentora ale przekazywanie wiedzy praktycznej czy zapoznawanie z innymi badaczami. Tego nam brak, to mialem na mysli piszac o zasciankowosci.
@ ryzyk-fizyk :
Tak, masz racje oczywiscie. To swego rodzaju madra promocja.
Gratulacje dla autorow — wspaniale osiagniecie! Musze powiedziec jednak ze nie do konca sie zgadzam z wnioskiem o braku dobrych mentorow. Gdzies koledzy Grzegorz i Piotr stawiali pierwsze kroki, ktos musial ich czegos pozytecznego nauczyc. O ile dobrze rozumiem, odkrycie bylo poza zwyklym obszarem zainteresowania glownych autorow, stad powstala potrzeba zaangazowania zagranicznego eksperta. Troche mnie dziwi ze polski opiekun pracy doktorskiej nie jest korespondujacym autorem ale nie widze w tym nic zlego. Nie moja dziedzina ale jestem pewien ze obydwa zaklady UW sa znakomitym srodowiskiem dla mlodej kadry naukowej.
Teraz drugi poruszony problem — „zasciankowosc polskiej nauki”. Inaczej to troche widze. Nauka polska (na przykladzie biologii doswiadczalnej) jest silnie zintegrowana ze swiatowa. Widze wrecz negatywna strone tej integracji. Mam wrazenie ze wielu naukowcow jest za bardzo skupionych na gnaniu za najnowszymi trendami. No ale to jest bardziej ogolny problem i nie tylko polski. Gremia ktore oceniaja projekty grantowe maja tendencje do promocji juz ustanowionych nurtow i sa oporne na innowacje i wysokie ryzyko. Obawiam sie ze nietypowe granty zwykle padaja w konkurencjach czy to krajowych czy europejskich. Nie zdziwilem sie kiedy przeczytalem ze praca w Nature kolegow Grzegorza i Piotra nie wymienia ani jednego grantu czy to ze zrodel krajowych czy zagranicznych (poza wewnetrznymi srodkami z UW). Rozumiem ze to nietypowa sytuacja, odkryc na taka skale sie nie da przewidziec w jakims grancie. Ale jest niepokojace ze doskonale jak widac zespoly naukowe sa bez grosza. Nie mowie ze to jest tylko polski problem ale warto sie zastanowic jak promowac nisze naukowe o duzym choc jeszcze nie zrealizowanym potencjale.
@ jacekp :
Oczywiscie masz troche racji, ze ktos musial miec wplyw na to, ze GN wiedzial co znalazl. Mysle, ze my tu sobie gdybamy i prowadzimy rozne domysly, a prawda moze byc zupelnie inna od naszych wyobrazen. W koncu UW to jeden z tych flagowych okretow…
Co do zasciankowosci, to wlasnie koncze wpis stwierdzeniem, ze moze nie nalezy tymi kategoriami w ogole myslec.
Mnie troche zdenerwowaly w tej historii media, ktore krzyczaly o polskim odkryciu i zupelnie zepchnely na margines tego Szweda. Powod chyba byl taki, ze to jedno z nielicznych odkrych, ktorego wage prawie kazdy moze zrozumiec. Wiec naszym mediom bardzo spodobalo sie, ze przynajmniej raz moga wytlumaczyc wszystko prawie do konca i zrobily z tego jakas pseudopatriotyczna opowiastke. A GN i PS wlasnie zadzialali wbrew takim tromtadranckim sterotypom dzielac sie ze Szwedem. I za to im chwala. 🙂
Chwala im. Wedlug papieru, Szwed zidentyfikowal slady jako tetrapodowe. Bez tego wkladu, wyobrazam sobie ze slady mogly byc przez niewtajemiczonego uwazane za pozostawione przez inna gadzine ktora nie budzila zdziwienia dla tego okresu geologicznego (i nie byloby Nature).
Mentorzy sa wazni, bez nich nie bedzie nauki. Oj przypomnialy mi sie dobre czasy kiedy robilem doktorat na UW a za oknami od czasu do czasu szalalo ZOMO… Nie bylo grantow, a nawet cukru do herbaty brakowalo ale atmosfera naukowa i mentorowanie bylo wspaniale. Narobilo sie mnostwo i calkiem dobrych i glupich doswiadczen ale to bylo wlasne. A teraz, cale sfory sie uganiaja za bialkiem takim czy innym czy inna modna czasteczka.
Na marginesie tej dyskusji mam swoje refleksje. Tak się składa, że ponad 30 lat temu moi studenci przypadkowo znaleźli brekcje kostne w kamieniłomie Czatkowice pod Krakowem , które dalej pod moim kierunkiem (wóczas świeży dr) eksploatowaliśmy http://www.fotogeo-jwieczorek.ans.pl/czatkowice.htm i wyniki geologiczne zostały opublikowane.
Brekcje przekazalem do ośrodka warszawskiego ( z którego zresztą się wywodziłem) gdzie po wielu wielu latach troche prac paleontologicznych wyszło na ten temat ? w tym o najstarszej żabie.
Opis calego kontekstu starczył by na spory artykuł, ale podam jedynie w kontekście do ostatniej wrzawy, że osoba-darczyńca czy dobroczyńca, jak kto woli, jakby całkowicie została z tego wyeliminowana a przed kilku laty w National Geographic ukazała się notatka, ze to wszystko zostało znalezione przez paleotologów warszawskich. Mojego sprostosowania nie zamieszczono bo autor notatki ( wybitny popularyzator paleontologii (już nieżyjący) stwierdził że podanie UJ rozszerzyłoby zbyt notatkę (jeśli PAN – to się zmieściło) a poza tem znalezienie brekcji to nie to samo co opis gatunku. Oczywiście, ale to nie opisujący brekcję znaleźli i opisu by nie było gdyby brekcji nie było.
Pierwsze prace paleontologiczne otrzymałem od współautorki angielskiej, a sam nigdy do opracowań w ramach grantu nie zostałem włączony chociaż uszczegółowiona geologia po latach by się przydała. Info o moim udziale pojawiło się dopiero po interwencji nestorki polskich paleotologów ? bo prosilem o sprostowanie.
Oczywiście nie chodziło mi o sprawę opisu paleontologicznego, lecz o wkład podstawowy do odkrycia i kontekstu geologicznego.
Wczoraj stwierdzilem ze zdziwieniem że b. prawidłowe info jest w Wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Czatkobatrach co wskazuje, że ta społeczna encyklopedia czasem jest bardziej wiarygodna od naukowych publikacji ! ( nie bralem żadnego udziału w tworzeniu hasła ? wczoraj go znalazłem)
Na stronach MNiSW przed chwilą znalazłem
http://www.nauka.gov.pl/nauka/sukcesy-uczonych/sukcesy-uczonych/artykul/nieznany-gatunek-gadow-sprzed-240-mln-lat-znaleziono-w-czatkowicach/
ale tam o mnie, ani moich studentach, ani słowa..
Z opisu znaleziska Zachełmiu odkrywcy (na marginesie swoich badań) nie zostali wyeliminowani – wręcz przeciwnie, ale w polskiej wrzawie medialnej został niemal całkowicie wyeliminowany odpowiedzialny autor publikacji .
Do publikacji zostali włączeni geolodzy bo trzeba było uzasadnić środowisko życia tetrapoda, chociaż środowisko tych utworow było od dawna znane i w latach 70-80 prowadzilem tam wycieczki ze studentami aby pokazywać klasyczną niezgodnośc między utworami triasu dolnego ( lądowe , tam szukano tropów) i dewonu (eiflu, ekstremalnie płytkowodne dolomity – w nich tropy tetrapoda) i demonstrować cechy kopalnych utworow morskich i lądowych .
Jak widać w nauce z każdego (niemal) można zrobić ‚Kopernika’ i każdego (niemal) całkiem wyelminować.
Nie piszę tu aby umniejszać sukces Polaków,( chwała im za wkład!) ale dobrze jest podawać rzeczy takimi jakimi są.
@ jacekp :
ZOMO za oknami to byla rzeczywiscie dodatkowa atrakcja tego okresu. 😉
Jakoś mój komentarz od rana czeka na akceptację. Widać wisi nad tym jakieś fatum. Sporządziłem zatem mały tekścik na moim blogu
http://blogjw.wordpress.com/2010/01/13/tropy-i-kosci/
@ jw :
Juz go uwalniam…
Zgadzam sie z jw w sprawie medialnego pominiecia autora ze Szwecji, choc to co nazywa „wrzawa medialna” uwazam za wielce pozytywne. Okladka, komentarz i wideo w Nature to tez czesc wrzawy medialnej. W Polsce przy tak niskim poziomie nakladow na nauke, komunikowanie o odkryciach ma wielkie znaczenie.
Pominiecie szwedzkiego autora, szczegolnie w „press release” MNiSW jest bardzo razace. Nie winie tutaj mlodych autorow ale samo ministerstwo, powinni wiedziec lepiej.
Notatka MNiSW wpomina ze jest to pierwsza praca w Nature od 40 lat. Wierzyc mi sie nie chcialo ze to mozliwe wiec poszukalem na Pubmedzie. Oto wyniki szukania (pominalem przegladowki). Niewiele tego jest ale sa prace wykonane w Polsce (ktore pominela wrzawa medialna). Znowu MNiSW odwala robote.
Information causality as a physical principle.
Pawłowski M, Paterek T, Kaszlikowski D, Scarani V, Winter A, Zukowski M.
Nature. 2009 Oct 22;461(7267):1101-4.
Partial quantum information.
Horodecki M, Oppenheim J, Winter A.
Nature. 2005 Aug 4;436(7051):673-6.
Shape coexistence and triaxiality in the superheavy nuclei.
Cwiok S, Heenen PH, Nazarewicz W.
Nature. 2005 Feb 17;433(7027):705-9.
Palaeontology: thermal alteration of the Earth’s oldest fossils.
Kazmierczak J, Kremer B.
Nature. 2002 Dec 5;420(6915):477-8. No abstract available.
Variations of Younger Dryas atmospheric radiocarbon explicable without ocean circulation changes
Goslar T, Arnold M, Tisnerat-Laborde N, Czernik J, Wieckowski K.
Nature. 2000 Feb 24;403(6772):877-80.
Tall men have more reproductive success.
Pawlowski B, Dunbar RI, Lipowicz A.
Nature. 2000 Jan 13;403(6766):156.
Clonal deletion of immature CD4+8+ thymocytes in suspension culture by extrathymic antigen-presenting cells.
Swat W, Ignatowicz L, von Boehmer H, Kisielow P.
Nature. 1991 May 9;351(6322):150-3.
Oczywiście że wrzawa medialna ma swój aspekt pozytywny bo jest szansa na wsparcie dla młodych, także na finanse na geologie – na pewno na park geologiczny w Zachełmiu bo to rarytas na skalę światową.
Tych prac w Nature było więcej ok. 35 lat temu były dwa teksty geologiczne jak pamiętam, ale to nie była taka sensacja.
Na taka okoliczność jak najbardziej trzeba podkreślać polski wkład ale eliminowanie współpracowników mających ogromny wkład w prace – piękne nie jest. To jakby nasza specjalność. Zresztą mam swoje doświadczenia bo przez kolegów a także swoich wychowanków bylem eliminowany (tak na fali eliminowania niewygodnych dla systemu) ale w kooperacji zagranicznej (konspiracyjnej głównie !) jednak figurowałem jako współautor, ale to dalsze aspekty tego patologicznego systemu.
No i jeszcze jedna refleksja. Gdybym materiał z Czatkowic dał Niemcom a nie Polakom,to zapewne bym do nich jeździł, miał współpracę i publikacje, wspólne ( przynajmniej geologiczno-palentologiczne) , cytowania itp
a tak jest to co jest – wykluczenie, piec pamięci itp Taka nasza nauka i to polska.
jw,
Nie chce sie angazowac w roztrzasanie cudzych problemow ale skoro zaczales… Konflikty wokol autorstwa sa na porzadku dziennym w kazdym kraju. Nie ma tu nic specjalnie polskiego.
Powiedzmy ze X odkrywa miejsce gdzie jest mnostwo ciekawych kosci. I publikuje na ten temat prace. Y spedza kilka lat rekonstruujac szkielety i odkrywa „brakujace ogniwo”. Jedyne co Y ma obowiazek zrobic to zacytowac prace X ktora identyfikuje i opisuje miejsce. X nie moze automatycznie spodziewac sie dalszego wspolautorstwa jezeli sam juz nie uczestniczy w badaniach. Tak ja to widze.
Tez tak uwazam (nt. autorstwa – widzialem tyle roznych konfiguracji i konfliktow, ze juz mnie nic nie zadziwi). Natomiast bardzo zdziwilo mnie, ze w ultrakonserwatywnej pod wzgledem hierarchii naukowej Polsce dwaj magistowie publikuja w „Nature” z zaproszonym ekspertem ze Szwecji, a bez wlasnych promotorow. Sadze, ze to dobry znak dla mlodych polskich naukowcow. Nie chodzi o to zeby systematycznie „wygryzac” promotorow -(to nie ma sensu), ale to chyba znak czasow. Ciekawe jakie sa „obserwacje z terenu” nt. autorstwa publikacji mlodych polskich uczonych.
Tu nie chodzi o automat, tylko o standardy. Y otrzymał od X za frico tonę materiału ! i miała być współpraca (od strony geologicznej) dla dobra nauki ! X nie spodziewał się współautorstwa za frico tylko za współpracę dla dobra nauki.
Pomijanie tego kto dał im tyle materiału to nie jest O.K. Skoro dał materiał to idiota – tak ? Przecież nie chodziło o współautorstwo w opisie gatunku tylko stanowiska i implikacji w szerszym kontekście.
Prof.J. Samsonowicz znalazł brekcję k. Działoszyna a paleontolodzy to opracowali ale wszyscy wiedzą ze to zaczęło się od odkrycia Samsonowicza bo go nie pomijano.
Współpracowałem np. z naukowcami USA, Francji czy Słowacji i takich numerów nie było. Mogli mnie pominąć po wyjeździe, ale tego nie robili.
Nie znam szczegółów współpracy polsko-szwedzkiej w tej sprawie, ale od strony paleontologicznej chyba Szwed mógł sam to opracować i opublikować (najlepiej się na tym zna od strony paleontologicznej) cytując np. lokalne opracowanie odkrywców (jeśli by było), ale jak ktoś ma jakieś zasady etyczne to tak nie robi. Odkrywców trzeba cenić ! tak jak i specjalistów, którzy z tych odkryć robią wielką naukę. W szumie medialnym u nas pomijano nie odkrywców, tylko specjalistę ! (czyli na odwrót niż w ‚moim’ przypadku).
Tak, przyznaje wiele racji. Sadze, ze w przypadku tego odkrycia wszystko potoczylo sie tak jak trzeba… do momentu, gdy weszly w to polskie media i zrobily z tego polsko-polskie odkrycie wirtualnie eliminujac Szweda. Nie jest to wiec problem naukowy, ale medialny.
@jk
No jednak nie tylko medialny, bo media można skierować na właściwą drogę ( nie zawsze jest w tym interes) a tu ministerstwo głodne polskich sukcesów naukowych dało wykładnię czysto polską. Zresztą i przy tej cytowanej żabie czatkowickiej pominięto specjalistkę brytyjską. Tak bywa zresztą i przy wielu innych sukcesach, w których czasem biorą udział Polacy, ale wtedy ich współpracowników czasem redukuje się do zera. Skutek jest taki, że jak jest nawet wielki, głównie Polski sukces, to się ma wątpliwości.
Per saldo dla finansowania prac młodych naukowców to może być korzystne, ale jak ci młodzi uwierzą w swoją genialność to różnie to może być z ich karierą.
Ja tak dla kontekstu (polskiej nauki, broń Boże nie w celu umniejszania zaslug i osiagniec, sam bardzo bym chcial cos opublikowan tam i wiem jak jest to trudne 🙂 w 2008 wedlug JCR w Nature opublikowano 899 artykulow…
Cos nie bardzo kapuje o co chodzi z ta magiczna liczba 899.
Chyba ryzyk-fizyk sugeruje ze nasz udzial w nauce najwyzszego lotu jest mizerny. Udzial kraju w publikacjach Nature to dosc brutalna ale prosta metoda. Nature ma najwiekszy prestiz w wiekszosci dziedzin nauki z nielicznymi wyjatkami (matematyka, fizyka z tego co wiem). Jezeli uwzglednimy bardziej wyspecjalizowane czasopisma to Polska wyglada niezle ale jak sie skoncentrujemy na najbardziej selektywnych to Polska prawie nie istnieje. Choc to malo subtelna metoda oceny nauki, jest to dosc dobry wskaznik.
To mowiac czas na powrot do doswiadczen (moja praca jest po pierwszej rundzie w Nature, probuje zrobic to co odemnie chce recenzenci ale chyba nie dam rady, niestety komorka spiskuje przeciwko mnie).
No tak, chyba o to chodzi. Ale w koncu nie wiemy ile bylo tych polskich publikacji w „Nature”. Zreszta zeby to powaznie traktowac to trzeba by liczbe tych publikacji przeliczyc na naklady na nauke na jednego Polaka i porownac z krajami, ktore wydaja podobne sumy. Wowczas mozna by odroznic co jest sprawa nakladow, a co organizacji. Uzywanie samego „Nature” do takich statystyk wydaje mi sie dosc ryzykowne. „Science” jest na tym samym poziomie. A znam naukowcow, ktorzy publikuja w „Science” a nie w „Nature”. Pewnie tam maja kolegow, czyli tzw. dojscia 😉 Poza tym np. w biologii „Cell” ma wiekszy impakt niz „Nature”. W mojej isntytucji do oceny naukowcow uzywa sie wskaznika publikacji w zurnalach z wyzszej polki (Nature, Science, Cur. Biol., Cell, PNAS USA).
Wlasnie to mialem na mysli – niewiele, nieststy, publikacji najbardziej wymagajacych czasopismach (z malymi wyjatkami). To tez jakis wskaznik
nie tylko calej nauki, ale i stanu „mentorów”, ktory w jakiejs mierze jest jej odbiciem.
@ ryzyk-fizyk :
Sadze, ze powazna bariera jest tez jezyk. Nie chodzi mi o to, ze Polacy nie radza sobie z jezykami obcymi, bo raczej radza sobie dobrze. Problem z radzeniem sobie na wysokim poziomie, ktorego chca takie czasopisma jak „Nature”, ktore nie maja miesca do stracenia i nie beda nikogo prosic o poprawienie tekstu, tylko od razu odrzuca zle napisany artykul. Tekst musi byc niezwykle zwarty i precyzyjny, a my z reguly nie potrafimy tak pisac. Sam jakos sobie radze z angielskim, ale kiedy wysylam manuskrypty do czasopism z gornej polki to bez dobrej korekty zrobionej przez anglojezycznego kolege nie ma w ogole o czym marzyc. Ten sam problem maja oczywiscie inne nie-angielskojezyczne nacje, ale u nas dochodzi problem braku wyksztalcenia w kierunku zwiezlego i precyzyjnego wypowiadania sie. Obeserwuje jak to wyglada we Francji i generalnie taka zdolnosc znajduje sie u studentow tzw. grandes ecoles, w ktorych od poczatku kladzie sie wielki nacisk na precyzje slowa. Nie ma tego u studentow zwyklych uniwersytetow. Patrzac na to z innej stony, zapewne ci, ktorzy maja takie zdolnosci dostaja sie do owych grandes ecoles. Roznica w duzej mierze polega na wczesnej i bezwzglednej selekcji. U nas selekcji albo w ogole nie ma, albo jest bardzo poznia i bardzo ulomna (francuska zreszta tez jest ulomna).
Nie jest dobrze. Moj jeden uniwersytet (na amerykanskim zadupiu) ma wiecej prac w Nature/Science/Cell niz cala Polska. Nawet jak wezmiemy poprawke na niskie naklady, budzet mojej szkoly napewno jest wielokrotnie mniejszy niz naklady na cala nauke w Polsce (nasze granty zewnetrzne wyniosly ~180 mln $ w 2009). Angielski to jest problem ale japonskie prace sa czesto publikowane w wiadacych czasopismach choc wiele trzeba intensywnie przepisywac przed publikacja. Brak tupetu moze wchodzic w gre, Polacy moga sie czuc mniej „uprawnieni”. Ale najwiekszy moim zdaniem czynnik ograniczajacy to brak odwagi w podejmowaniu ryzykownych projektow i eksplorowaniu nowych obszarow wiedzy.
@ jacekp :
Pewnie cos jest na rzeczy z tym brakiem tupetu. Tym bardziej naleza sie slowa pochwaly dla bohaterow wpisu za to, ze sie odwazyli i pokazali, ze moze sie udac. Oby to odkrycie przetarlo szlaki dla innych mlodych naukowcow w Polsce. A moze oni sami pojda za ciosem i cos rownie smakowitego znowu puszcza w „Nature”. W koncu jak sie w tym Zachelmiu dobrze poszpera to moze i calego tetrapoda sie znajdzie, a nie tylko jego slady.
@jk
Z tym jezykiem to prawda. Mnie zajelo lata, zmarnowane z punktu widzenia kariery i kilku niezlych pomyslow ktorych nie potrafilem „sprzedac”, zanim skojarzylem na czym rzecz polega. W takim Scripps (mam kolegow) jest pomoc redakcyjna, bardzo profesjonalna, ktora pomaga nawet tim „native” szlifowac teksty pod katem czasopisma! W innym miejscu w USA (duzy osrodek naukowy) z ktorym bardzo blisko wspolpracuje tez mamy pomoc jezykowa ktora poprawia oststnia wersje tekstu, choc raczej pod katem oststecznej redakcji. I tak przy ostatniej pracy (bardzo obszerna, 4 autorow, wszyscy Polacy ale dwoch za wielka woda) poszla do druku 41 wersja tekstu (tak: cztery-jeden) !
@jacekp
I to tez prawda :). Ale marnosc szeroko rozumianego zaplecza (brak wsparcia uczelni, przede wszystkim poziom administracji) nie sprzyjaja podejmowaniu wyzwan o bardzo wysokim stopniu ryzyka. A nawet punktacja za publikacje – zdecydowanie preferuje niezle i dobre czasopisma, dpouszcza wciskanie gniotow w bardzo slabych a wysilek publikowania w tych super-super nie jest w zadnym razie doceniany. Niemal odwrotnosc kryteriow w rankingach!
@ ryzyk-fizyk :
Poza tym mamy ubogi slownik w angielskim (zreszta w kazdym jezyku, ktorego nauczylismy sie w wieku doroslym). I miedzy innymi stad tendencja do krazenia wokol sedna sprawy zamiast mowienia rzeczy wprost i najprosciej. Czasem jak czytam poprawki angielkojezycznych kolegow to az stukam sie w czolo, ze sam takiego czy innego slowa nie uzylem.
Zaskakujace jest dla mnie biadanie jk, ze brakuje w Polskiej paleontologii mentorów – o ile rozumiem, chodzi tu o wybitnych specjalistów w swoich dziedzinach, dbajacych o rozwój naukowy swoich studentów i doktorantów. Oczywiscie ja, który opiekowalem sie Piotrkiem Szrekiem od strony naukowej od 2000 roku, czyli jeszcze w czasach, gdy pisal prace dyplomowa w Technikum Geologicznym w Kielcach, i doprowadzilem go do szczesliwej obrony pracy doktorskiej, moge byc mu nieznany. Dziwie sie jednak, ze nie slyszal o osiagnieciach profesora Jerzego Dzika – promotora Grzeska Niedzwiedzkiego. To, ze naszych nazwisk nie ma wsród autorów pracy w Nature nie wynika z braku wspólpracy z naszymi podopiecznymi, ale z tego, ze w przeciwienstwie do wielu profesorów nie mamy obyczaju dopisywania sie do ich publikacji, o ile nie mamy w nich istotnego wlasnego wkladu. Per Ahlberg tam sie znalazl, bo jest specjalista od przejscia ryby-plazy. Gdyby praca dotyczyla rekinów, sytuacja moglaby byc inna…
@ mg :
Super. Dzieki za wyjasnienie. O takich mentorw wlasnie chodzi. Skoro tak jest to nie moze byc lepiej. Gratuluje rowniez mentorom! Chapeau bas!
Co do paleontologii polskiej to jest to akurat dziedzina, w ktorej od lat liczymy sie w świecie, bo mentorzy mimo wszystko są i paleontologia nie upada, wręcz przeciwniie. Można odczuwać niedosyt wspólpracy paleontologów z geologami, ale w przypadku tetrapoda wspólpraca była i wyszło to na dobre.
Co do dopisywania do prac to sprawa jest b. indywidualna. Moga byc przypadki dopisywania sie mentora tylko formalnego ( ale bez wkladu realnego) ale moga być też przypadki eliminowania mentora realnego przez żądnego uznania u innych wychowanka/młodszego współpracownika . To tez piękne nie jest. Takie przypadki mają szczególnie miejsce jeśli mentor jest przez środowisko decydentow wykluczany i lepiej nie trzymac z nim tylko z decydentami, bo to sie lepiej opłaca dla kariery. Jesli to odniesiemy do ciemnych lat 80-tych gdy takie przypadki były na porządku dziennym to może zrozumiemy lepiej problem mentorow i dziś.
Zeby nie być gołosłownym – w latach 80-tych uformowalem na naukowcow niemały zastęp moich wychowankow ( obecnie kilku prof) co m.in. doporowadziło do wyeliminowania mnie z systemu ( negatywne oddziaływanie na młodziez akademicka !, nie ta etyka i postawa obywatelska ) . Skoro młody człowiek w najcięzszych czasach, w ciągu krótkiego czasu, uformował 5 naukowcow klasy miedzynarodowej, to mozna sądzić że w ciągu dalszych 25 lat kiedy sam sie podciągnąl a system stal sie bardziej otwarty mógłby uformować wielokrotnie więcej naukowców – chyba dziesiątki klasy miedzynarodowej, a ci z kolei następnych. Niestety system w Polsce jest nadal zamknięty na takich mentorow !
To chyba odpowiada na pytanie dlaczego tak mało jest u nas mentorów formujących młodych ludzi na naukowców klasy międzynarodowej .
Biadolenie na brak mentorów i stan nauki w Polsce bez postawienia diagnozy stanu obecnego uwarunkowanego m.in. niedawną historią i niechęcią do naprawy jej negatywnych skutków niczego nie wnosi na przyszłość. Zaden system sam sie nie naprawia – co widac- mimo zmiany pokoleniowej.
@ jw :
Oczywiscie to wszystko zdarza sie wszedzie na swiecie, a u nas skutki komunizmu tez musza swoje robic. Najwidoczniej jednak nie jest tak zle, skoro w przypadku tej publikacji mamy wlasnie przyklad udanego mentorstwa i udanych studentow i to na najwyzszym swiatowym poziomie Oby jak najwiecej takich przypadkow.
Tak, ale to wyjątek, a nie reguła, czyli tak dobrze nie jest jakby być mogło i powinno.
Zapewne wlasnie wyjatek. Ale w ten przypadek jest wlasnie wyjatkowy pod kazdym wzgledem.