Ostra muzyka łagodzi obyczaje
To, że muzyka oddziałuje na emocje, nie budzi raczej wątpliwości. To wiedza nie tylko przednaukowa, ale sięgająca wręcz samych początków ludzkości.
W ogóle istnienie muzyki, podobnie jak języka, jest wiązane z samą istotą ludzkości i społeczeństwa. Są oczywiście ludzie, którzy nie słyszą muzyki, tylko mniej lub bardziej nieskładny zestaw dźwięków, o czym kiedyś pisałem, ale to wyjątek od reguły. Wśród osób niedotkniętych amuzją oczywiście są nie tylko fascynaci muzyki, ale też ludzie niespecjalnie się nią przejmujący. Jednak rola muzyki, niezależnie od tego, co o tym sądzić, jest dziś inna niż dla naszych przodków sprzed tysięcy lat, ale pozostaje wciąż istotna (jest np. podstawą bardzo prężnego biznesu).
Powszechna wiedza o wpływie muzyki na emocje oznacza, że niemal każdy jakoś ją intuicyjnie rozumie. Nie każda jednak intuicja jest zgodna z faktami. Przykładowo, na zdrowy rozum, skoro muzyka wesoła rozwesela, a smutna zasmuca, to osoba smutna powinna posłuchać muzyki wesołej, żeby się rozweselić. Tymczasem zwyczaje są zgoła odmienne – osoby w dołku wolą raczej posłuchać muzyki smutnej, zgodnej z ich aktualnym nastrojem, i to im paradoksalnie może ten nastrój nieco poprawić, podczas gdy muzyka wesoła tylko by dodała irytacji.
Inna intuicja mówi, że muzyka spokojna uspokaja, a ostra wzbudza gniew. To nie tylko wykoncypowana intuicja – w niedawnych czasach, gdy muzykę kupowało się głównie w sklepach płytowych lub przynajmniej z takim działem, można było zauważyć płyty z muzyką podpisaną jako relaksacyjna i brak było licznych reklamacji tego opisu. Z kolei na koncercie ostrej muzyki łatwo zaobserwować, że pobudza ona do akcji, a czasem nawet do agresji. Nie wymaga wyszukanej metodyki stwierdzenie, że muzyka relaksacyjna powoduje fizjologiczne uspokojenie, a ostra pobudzenie, co choćby da się w miarę obiektywnie zmierzyć np. częstotliwością tętna czy oddechu.
Do fizjologii odwołują się ludzie również w różnego typu perswazji na temat wyższości jednego stylu muzycznego nad drugim. Miłośnicy reggae przekonują, że ten rytm idealnie wpasowuje się w rytm bicia serca i reguluje je w pożądany sposób. Z kolei dość liczna, a przynajmniej zauważalna jest grupa przeciwników muzyki rockowej, zwłaszcza jej mocniejszych odmian. Oprócz przekonywania, że rytm i typowa głośność tej muzyki zabija wrażliwość, a pobudza do samych złych emocji, pojawiają się przerażające historie o tym, jakoby w jajkach umieszczonych w pobliżu głośnika na koncercie metalowym ścinało się białko.
Oczywiście to, co uznawane jest za złą emocję, zależy trochę od autora danej przestrogi – nierzadko oprócz standardowej agresji podawana jest chociażby rozwiązłość itp., co tylko niektórym przeszkadza. I chodzi tu o rzekome czysto fizjologiczne oddziaływanie muzyki, nawet bez odwoływania się do przekazu tekstowego jej towarzyszącego. Autorzy takich przestróg często wiążą ostry rock po prostu z satanizmem, nie dając się przekonać istnieniu chociażby nurtu metalu chrześcijańskiego. Historie o ścinaniu jajek dość łatwo sfalsyfikować, co ostatecznie ośmiesza ich propagatorów i przynosi instytucjom, które reprezentują więcej szkody niż pożytku, ale tego, że muzyka metalowa czy punkowa, nawet bez satanistycznego tekstu, przyspiesza tętno itd. – są trudniejsze do podważenia.
Tu intuicję i obserwacje codzienne wspiera nauka. Ostra muzyka pobudza. Ale gdyby tekst „metal przyspiesza tętno i podnosi ciśnienie” zastąpić tekstem „metal działa jak adrenalina”, wydźwięk przestałby być tak jednoznacznie negatywny. Samo pobudzenie organizmu jeszcze nie świadczy o pobudzeniu do agresji czy zwiększeniu gniewu. Owszem, niektóre badania – w miarę obiektywne – wskazały coś takiego. Tylko że w etologii czasem obiektywizm może być czym innym, niż się wydaje.
Muzykę przez jej złożony związek z emocjami trudno potraktować jak pigułkę. Morfina podziała mniej więcej podobnie na każdego człowieka, ale „The Unforgiven” Metalliki zupełnie inaczej podziała na miłośnika muzyki klasycznej niż na miłośnika metalu. To, że jako irytujący łoskot ocenią to zgodnie miłośnicy fug Bacha, szlagierów Maryli Rodowicz i nawijek O.S.T.R. – jeszcze nie oznacza obiektywizmu. Nawet dla fana thrash metalu, dla którego „Metallica skończyła się na »Kill’em All«”, ten utwór może być irytujący, jako przykład komercjalizacji, osłabienia surowości, degrengolady metalu itp. U wielu osób słuchanie „The Unforgiven” może więc wzbudzić złe emocje, ale innych „Sonata księżycowa” czy „No Woman, No Cry” też wcale nie zrelaksuje. Stwierdzenie, że ostra muzyka może wzbudzić agresję jest trywialne tak jak stwierdzenie, że ludzie nie lubią gorzkiego smaku. I może być równie mylne, zważywszy na popularność gorzkiego piwa i kawy.
Mimo tych zastrzeżeń wydaje się, że coś z ostrą muzyką może być na rzeczy. Badania korelacyjne wskazują, że jej słuchanie współwystępuje z takimi zachowaniami jak używanie substancji psychoaktywnych. Wśród jej fanów nietrudno spotkać osoby z problemami społecznymi. Tyle tylko, że choć to może wspierać intuicję i stereotypy, że słuchanie „problematycznej muzyki” prowadzi do problemów społecznych, nie jest naukowym dowodem, bo równie dobrze można przyjąć, że osoby ze skłonnościami do takich problemów wolą ten typ muzyki, ale miały te skłonności już wcześniej.
Biorąc to wszystko pod uwagę, grupa australijskich badaczy postanowiła przebadać, czy ostra muzyka naprawdę pobudza gniew u jej fanów. Do badania wybrali osoby udzielające na forach muzycznych związanych z metalem, punkiem czy hard-core’em. Co więcej, wiedząc, że fan Dream Theater z dużym prawdopodobieństwem uzna muzykę Megadethu za prymitywną, za to fan Sex Pistols za zbyt wydumaną, poprosili, aby uczestnicy na badanie przynieśli własną muzykę. Jak zwykle w badaniach psychologicznych – nie powiedzieli uczestnikom, jaki jest dokładny cel badania. Samo badanie polegało na prowadzeniu ustandaryzowanych rozmów psychotestowych, ale także objęło irytującą rozmowę. Po zdenerwowaniu grupa badawcza mogła posłuchać swojej muzyki, a grupa kontrolna musiała siedzieć w ciszy.
Co oczywiste, rozmowa prowadząca do zagniewania zwiększyła tętno. Zgodnie z intuicją u grupy kontrolnej, siedzącej w ciszy, po jakimś czasie ono spadło, a u grupy słuchającej punka lub metalu nadal było podwyższone. Ale słuchanie muzyki wcale nie napędziło tego objawu – ostatecznie tętno było wyższe niż przed badaniem i wyższe niż na koniec badania w grupie kontrolnej, ale i tak niższe niż tuż po rozgniewaniu rozmową.
Jeżeli chodzi o samopoczucie, to między grupami w zasadzie nie było różnic – po irytującej rozmowie nastąpił wzrost takich wrażeń jak agresja, rozdrażnienie czy stres, a spadł rozluźnienia, a na koniec badania wrócił mniej więcej do stanu wyjściowego. Poczucie inspiracji w obu grupach praktycznie nie zmieniło się na skutek rozmowy, ale u osób, którym pozwolono słuchać muzyki na koniec – wzrosło. Zatem pobudzenie fizjologiczne, które zostało po odsłuchu ostrej muzyki, bardziej przełożyło się na poczucie inspiracji niż gniewu.
Wnioski z badania są więc takie, że – wbrew intuicji – u fanów ostrej muzyki nie powoduje ona zwiększenia gniewu. Gdy gniew się już pojawi, zachowują się oni raczej jak ludzie smutni sięgający po smutną muzykę – sięgają po muzykę gniewną, współgrającą z ich nastrojem nie po to, żeby go wzmocnić, a po to, żeby nad nim zapanować. Wydaje się, że w słuchaniu muzyki bardziej więc chodzi o to, żeby jej nastrój współgrał z nastrojem już powstałym. Fani innej muzyki w celu zapanowania nad gniewem pewnie sięgną po co innego (muzyka klasyczna też ma w końcu w repertuarze utwory gniewne i dynamiczne), ale ogólny mechanizm może być podobny. Próba obiektywnego dowodzenia, że metal, punk czy hard-core wzmagają gniew, tym razem się nie udała.
Oczywiście, to jedno badanie jeszcze nie oznacza, że każdy powinien w zdenerwowaniu sięgać po płytę Kata czy Armii. Na niektórych może lepiej zadziałać parę kółek rowerem albo parę głębszych. Jeżeli ktoś uważa, że tego typu muzyka nie trafia w jego gusta, ma wiele innej do wyboru, ale powinien wiedzieć, że to jest kwestia subiektywnego gustu słuchacza, a nie obiektywnych cech muzyki. A pole do badań jest jeszcze szerokie, chociażby w zakresie, o którym dawno temu pisał u nas Jacek Kubiak.
Piotr Panek
Sharman, L., & Dingle, G. (2015). Extreme Metal Music and Anger Processing Frontiers in Human Neuroscience, 9 DOI: 10.3389/fnhum.2015.00272
fot. Piotr Panek, lic. CC-BY-SA-3.0
Komentarze
ciekawy temat; skojarzyl mi sie marsz, marsz dabrowski, albo deutschland, deutschland ueber alles 😉
mysle, ze muzyka jest czyms uniwersalnym i nie bez kozery drugim objektem, ktory internalizujemy najlepiej w naszym poczatkowym rozwoju, jest grzechotka 😉
Jeżeli to prawda to jak wytłumaczyć demolki na koncertach HM? Świat jest pełen, nie potwierdzonych, controwersyjnych tez.
starozytni grecy stosowali muzyke jako terapie(dzisiaj wraca sie do tych idei); oprawcy sluzb specjalnych stosuja ja jako narzedzie tortur – oto dwie strony medalu;
Głośna, ostra muzyka to przede wszystkim HAŁAS, a działanie hałasu na organizmy zostało zbadane dość dogłębnie.
Znam kilkuletnią dziewczynkę, która domaga się od matki puszczania tej arii z „Cyrulika sewilskiego”, mówiąc – bo ja wtedy tak bardzo kocham Jasia (młodszego braciszka).
Ulubionym zajęciem rodzeństwa jest bieganie po domu z pokrywkami od garnków i „robienie muzyki” za ich pomocą 😉
markot
6 sierpnia o godz. 10:45
jedno z ulubionych okreslen pewnego matematyka brzmiało: „ty trąbo jerychonska!”;
straszny był z niego sadysta; gniotł z wielką radoscią te nasze walce i stozki, mozolnie-nieudolnie lepione po nocach(bo wieczory spedzało sie na podworku grajac w palanta)
i puszczał (oj, głosno) takie wiązanki, ze łza sie teraz w oku kreci ze 🙂
Brak snu i amerykańska muzyka a przyznasz się do wszystkiego 😉
Demolki na koncertach biorą się z podobnego źródła, co demolki na meczach. Jednak patrzenie na facetów ganiających za piłką nie oskarża się za coś agresjogennego z samej natury. Inaczej co tydzień miliony, a co cztery lata nawet miliardy telewidzów demolowałyby mieszkamia, puby itd.
Do agresjogennego działania sportu i ostrej muzyki trzeby by dodać (albo odjąć od) uśmierzające agresję działanie piwa, jointów, wykidajły w pubie, barmana ze spluwą, żony z groźną miną itd.
Stąd tak mało tych demolek 😉
Nie ma czegoś takiego jak muzyka smutna czy wesoła. Może być wolna, szybka, w różnej tonacji czy też metrum. Muzyka jest tak wykoncypowana przez kompozytora, aby wywołać w nas uczucie jeśli już to odprężającego smutku czy raczej spokoju z elementami kontemplacji czy też radości. Jeżeli muzyka miałaby naprawdę smucić to nikt by jej nie słuchał.
Wybitni muzycy tworzą świat swoich kompozycji, w których świetnie się czują ale zapominają, że muszą ludzi do tego świata wprowadzić i wytłumaczyć jakie reguły tam rządzą. Wtedy dopiero jest szansa, aby pojawiły się emocje. Jeśli tego nie robią ich muzyka jest obojętna i nie wywołuje u przeciętnego słuchacza żadnych wrażeń ani smutnych ani wesołych, chociaż programowo muzyka miała być np. Smutnym trenem dla Hiroszimy.
Kolejne dolary wyrzucone na pseudonaukowe pseudobadania wykonywane przez pseudonaukowców. 🙁
Słuchałem kiedyś, jak fachowiec od muzyki i psychologii naukowo tłumaczył, dlaczego ten kawałek tak trafia nawet do największych ignorantów muzycznych. Było coś o tonacji (fis-dur), instrumentacji, intonacji, zestawie nut, harmonii itd. Kombinacje niektórych dźwięków zdają się być szczególnie „predestynowane”, by spodobać się wielu słuchaczom, nie tylko wyszkolonym i wprowadzonym w świat reguł rządzących muzyką. Na tym chyba polega tworzenie muzycznych hitów we wszystkich epokach, a w malarstwie – hitów wizualnych. Widz lub słuchacz nie zawsze potrafi wyjaśnić, dlaczego jakieś dzieło mu się podoba, ale wie na pewno, czy mu się coś podoba, pobudza go emocjonalnie do łez lub śmiechu. Albo do demolki.
Myślę że głównie kibolom podoba się HM music, atmosfera sali, a szczególnie słowa. Ta sama muzyka w sali koncertowej, bez słów, nie wyzwoli energii. Wnioski sa pochopne.
np wg radykalnych ideologow neoislamskich (tzw kalifat bagdadzki) jest i muzyka dzielem szatana;
ciekawe, ze jeden z nich, zanim dokonal konwersji, robil w niemczech kariere jako raper 😉
od opery do bastylii zawsze jest niedaleko
Zaś Mozart w oborze zwiększa mleczność krów 😉
A gdyby puszczać kibolom na meczach HM music, ze słowami – pewnie by się uspokoili. Albo wymordowali. Warto sprawdzić.
Większość kiboli muzykę metalową uznałaby za łomot. Większość metali cxy punków z kolei kiboli ma w pogardzie. Są kibole słuchający metalu, ale to raczek wyjątki niż norma.
@byk
O hymnach/pieśniach bojowych oczywiście pamiętam, ale uznałem, że wstęp jest wystarczająco obszerny.
Terapię muzyką opisuje też Biblia w czasach przed klasyczną Grecją.
@markot
Oczywiście, że hałas ma wymierne działanie fizjologicznie. Nieważne, czy hałas to Metallica czy Mozart, czy wodospad.
panek:
songlines australijskich aborygnesow sa starsze, a swiety franciszek tez nie byl pierwszym ktory komunikowal(czyli spiewal) z ptakami 😉
role jaka odgrywa w zyciu muzyka opisuje dobrze fryderyk nietzsche (das geburt der trageodie aus dem geiste der musik); glownym tematem tego eseju jest tworczosc wagnera, ktory jest, moim zdaniem, pradziadem muzyki hm;
jesli biskup salzburga wali na odlew mozarta po mordzie, to co zarzucac gawiedzi,
ze rzuca pomidorami w orkiestre?
jest ciekawa wystawa(haeppening?) muzyczna w linzu(austria); ptaki(papugi szare) odgrywaja w niej centralna role i to nie jako instrumenty, tylko…tworcy 😉
Obruszyłem się na nazwanie muzyki Mazarta hałasem. Dla mnie hałasem jest Penderecki. Ale to mój gust. Mozart mnie uspokaja, Penderecki napina.
JackT
Penderecki jest nie do strawienia dla większości miłośników tzw. muzyki klasycznej (poważnej). Niemniej ktoś go wylansował w Polsce. Poza Polską jest on zaś w zasadzie nie znany – znacznie częściej słyszy się tam o Góreckim czy też Lutosławskim.
Byk
1. Tyle, że Aborygeni zatrzymali się w rozwoju tysiące lat temu.
2. Słyszałeś może o osobniku urodzonym jako Steven Demetre Georgiu, znanym w swoim czasie jako Cat Stevens a obecnie jako Yusuf Islam? Religia robi ludziom wodę z mózgu… 🙁
Panek
Mozart NIE jest hałasem – to jest harmonia dźwięków.
Markot
Ostre, głośne i mechanicznie powtarzane rytmy wywołują agresję. To jest wręcz oczywiste. Podobnie też agresję ma wywoływać muzyka wojskowa, szczególnie zaś marsze. Zawsze kiedy słucham „Pruskiej Chwały” („Preußens Gloria” – swoją drogą bardzo dobry marsz), to mam ochotę zapisać się do jakiejś dywizji SS i maszerować na Polskę. 😉
Umpff, umpff, umpff tarara 😀
Czy marsz budzi agresję?
To raczej rytm pobudza do ruchu, równego kroku i zapomnienia o dźwiganym karabinie i ciężarze granatów u pasa. W mózgu wydziela się więcej endorfin, tarabany zagłuszają lęk i przyzwyczajają do kanonady, a flety do świstu kul nad głową…
Fakt że „u fanów ostrej muzyki nie powoduje ona zwiększenia gniewu” (bo już zostali wkurzeni maksymalnie) – nie upoważnia Pana do zatytułowaniu artykułu że ” – Ostra muzyka łagodzi obyczaje”. Są to durne badania prowadzące do durnych konkluzji. A Pan jest łowcą psełdo-naukowych sensacji.
markot
„Pruska Gloria”, podobnie jak niektóre utwory Wagnera, zachęcają mnie do agresji na Polskę. Znasz to: „I can’t listen to that much Wagner, ya know? I start to get the urge to conquer Poland” – Woody Allen (wł. Allen Stewart Königsberg), Manhattan Murder Mystery (1993).
To jest oczywiście subiektywne wrażenie, jako że Wagner był przyjacielem Polski i Polaków – patrz np. jego uwertura „Polonia” (WWV 39).
JackT (9 sierpnia o godz. 12:32)
Pełna zgoda!
No tak, Woody Allen 😉
Próbowałem sobie przypomnieć, skąd to znam.
@panek.
Proszę się nie obrażać za tego „łowcę sensacji” – nie chciałem Pana urazić. Może właśnie blog „szalonych naukowców” jest odpowiednim do takich sensacji miejscem. Nie sądzę aby te badania i konkluzje zostały opublikowane w jakimś poważnym piśmie naukowym.
Tytuł tego wpisu, jak parę wcześniejszych, jest trawestacją powiedzenia. Owszem, jest przez to nieco sensacyjny, jak przystało na blog popularnonaukowy, a nawet może być nie do końca precyzyjny.
Co do badań, to na końcu wpisu jest link do artykułu, żeby można samemu sobie wyrobić zdanie o metodologii itd. Opublikowano je we Frontiers in Human Neuroscience. Nie jest to Nature, ale nie jest to też Zeszyt Naukawy Wyższej Szkoły Tego i Owego w Koziej Wólce.
A hałas to pojęcie bez związku z harmonią czy kakofonią, tylko z decybelami.
A na marginesie, o Wagnerze – jako prekursorze metalu i inspiratorze Hitlera – przed Allenem czytałem właśnie w broszurkach o ścinających się jajkach. Dla ich autorów był równie satanistyczny, co Beatlesi i Queen, nie wspominając o metalowcach.
„A hałas to pojęcie bez związku z harmonią czy kakofonią, tylko z decybelami”
A czy próbowano eksperymentować z „ostrą muzyką” słuchaną w niskim natężeniu?
Jak działa na Was Symphony of Destruction słuchana po cichutku? 😉
Panek
Wagner nie miał nic a nic wspólnego z Hitlerem czy też tzw. muzyką „ciężkiego metalu”. To, że Hitler lubił Wagnera nie znaczy, że Wagner, gdyby żył, lubił by Hitlera czy też ów heavy metal.
2. Jak na razie, to neuroscience jest taka samą nauką jak ekonomia, czyli w powijakach. A w każdym piśmie naukowym kazdy może dziś opublikować to, co chce, pod warunkiem, że ma na to dość pieniędzy – w najgorszym razie tyle, aby kupić dane pismo (pamiętajmy, że w kapitalizmie wszystko ma swoją cenę i jest na sprzedaż).
Markot
Żaden „Woody Allen” a nasz (środkowoeuropejski) Allen Stewart Königsberg. 😉 Pamiętaj, że „prawdziwi” Amerykanie czyli WASPs pochodzą od purytanów, a więc nie mają poczucia humoru – nawet za obecnego, mocno zdewaluowanego amerykańskiego centa!
Panek
Beatlesi to byli grzeczni chłopcy z dobrych domów, jeśli porównać ich do obecnych idolów tzw. muzyki popularnej.
panek:
a z pana to prawdziwy neoschopenhauer:
co sie panu nie uda zmierzyc, tego nie ma i byc nie moze;
Byk
Nauka zajmuje się tylko tym, co jest mierzalne, a dokładniej obserwowalne. Reszta to jest już tylko domena filozofii i religii.
leo:
ach, ty kotku pawłowa 😉
Ostra muzyka łagodzi obyczaje – napewno nie na blogu.
Mam znajomą naukowczynię bywającą na konferencjach poświęconych muzyce od rockowej przez poezje śpiewane po chopinowskie. Kolejność ta odpowiada wzrostowi poziomu agresji w komentarzach do wystąpień. Może kulturalnym ludzipm też przydałoby się czasem rozładować zgrpmsdzoną agresję na sposób typowy dla subkultur. 😉
Panek
Ta twoja znajoma naukowczyni to jakiej jest płci biologicznej (sex) i jakiej społecznej (gender)?
Tłumiony gniew może wybuchnać agresja, czasami dobrze jest zaklać. Albo pójść na koncert HM.
JackT
Ja też bym chciał „zaklać”, ale nie wiem jak to się robi. I rozumiem, że masz na myśli koncerty w sklepach H&M. 😉
Muzyk – Cechy prawdziwego muzyka: nie grać na jakimkolwiek instrumencie, nie komponować żadnych utworów, wyszydzać wirtuozów.
Muzyka – Myśli się przy niej o całej kupie rzeczy. Łagodzi obyczaje. Przykład: Marsylianka.
(Flaubert)
Dobra, uczestnicy dyskusji pokazali sobie, co wzajemnie o sobie myślą, ale czas było to wymoderować.
@Leonid
O Bitelsach w porównaniu ze współczesnymi muzykami ja wiem, ty wiesz, ale dla ludzi, dla których dobra muzyka ogranicza się do klasycznej, ewentualnie gospel (o to podejrzewam autorów rzeczonych broszur), każda muzyka współczesna, zwłaszcza tzw. rozrywkowa (jak gdyby słuchanie muzyki poważnej nie służyło rozrywce), to wszystko ten sam łoskot i nie widzą problemu w nazywaniu choćby muzyki Michaela Jacksona rockiem.
Muzyka i związane z nią elementy (sub)kultury są tak ważne, że łatwo miłośnikom jednego jej rodzaju wpadać w pogardę wobec miłośników innego.
Blog szalonych naukowców
Trzeba było wcześniej zareagować na chamskie ataki Jacka T.
Panek
Niestety, ale współczesna muzyka rozrywkowa to są głównie komputerowo generowane „mechaniczne”, jednostajne rytmy. A tego na trzeźwo słuchać się zwyczajnie nie da.
Nie zaczepiony, nie atakuję, ale ugryźć potrafię (patrz wpis Leonida z 12/8. 9.15). Gospodarza przepraszam.
JackT
Przypominam, że to NIE ja zacząłem ciebie atakować „ad personam”, a ty mnie. 🙁
OK, OK. Błahostka ale poniosło mnie, przepraszam.
PS. Na ipadzie nie mam „ą”.
JackT
Kup więc sobie prawdziwy komputer a nie jego marną imitację z firmy „Jabłko”.
Mój komputer z firmy „Jabłko” ma wszystkie litery. Nie został kupiony w Polsce, ani nie trzeba było ładować żadnej aplikacji ekstra.
Jak pisać na Ipadzie z polskimi znakami
Strona 191 – Klawiatury narodowe
markot
Ile za niego przepłaciłeś?