Ostra muzyka łagodzi obyczaje

540591_452127894816284_1221718226_nTo, że muzyka oddziałuje na emocje, nie budzi raczej wątpliwości. To wiedza nie tylko przednaukowa, ale sięgająca wręcz samych początków ludzkości.

W ogóle istnienie muzyki, podobnie jak języka, jest wiązane z samą istotą ludzkości i społeczeństwa. Są oczywiście ludzie, którzy nie słyszą muzyki, tylko mniej lub bardziej nieskładny zestaw dźwięków, o czym kiedyś pisałem, ale to wyjątek od reguły. Wśród osób niedotkniętych amuzją oczywiście są nie tylko fascynaci muzyki, ale też ludzie niespecjalnie się nią przejmujący. Jednak rola muzyki, niezależnie od tego, co o tym sądzić, jest dziś inna niż dla naszych przodków sprzed tysięcy lat, ale pozostaje wciąż istotna (jest np. podstawą bardzo prężnego biznesu).

Powszechna wiedza o wpływie muzyki na emocje oznacza, że niemal każdy jakoś ją intuicyjnie rozumie. Nie każda jednak intuicja jest zgodna z faktami. Przykładowo, na zdrowy rozum, skoro muzyka wesoła rozwesela, a smutna zasmuca, to osoba smutna powinna posłuchać muzyki wesołej, żeby się rozweselić. Tymczasem zwyczaje są zgoła odmienne – osoby w dołku wolą raczej posłuchać muzyki smutnej, zgodnej z ich aktualnym nastrojem, i to im paradoksalnie może ten nastrój nieco poprawić, podczas gdy muzyka wesoła tylko by dodała irytacji.

Inna intuicja mówi, że muzyka spokojna uspokaja, a ostra wzbudza gniew. To nie tylko wykoncypowana intuicja – w niedawnych czasach, gdy muzykę kupowało się głównie w sklepach płytowych lub przynajmniej z takim działem, można było zauważyć płyty z muzyką podpisaną jako relaksacyjna i brak było licznych reklamacji tego opisu. Z kolei na koncercie ostrej muzyki łatwo zaobserwować, że pobudza ona do akcji, a czasem nawet do agresji. Nie wymaga wyszukanej metodyki stwierdzenie, że muzyka relaksacyjna powoduje fizjologiczne uspokojenie, a ostra pobudzenie, co choćby da się w miarę obiektywnie zmierzyć np. częstotliwością tętna czy oddechu.

Do fizjologii odwołują się ludzie również w różnego typu perswazji na temat wyższości jednego stylu muzycznego nad drugim. Miłośnicy reggae przekonują, że ten rytm idealnie wpasowuje się w rytm bicia serca i reguluje je w pożądany sposób. Z kolei dość liczna, a przynajmniej zauważalna jest grupa przeciwników muzyki rockowej, zwłaszcza jej mocniejszych odmian. Oprócz przekonywania, że rytm i typowa głośność tej muzyki zabija wrażliwość, a pobudza do samych złych emocji, pojawiają się przerażające historie o tym, jakoby w jajkach umieszczonych w pobliżu głośnika na koncercie metalowym ścinało się białko.

Oczywiście to, co uznawane jest za złą emocję, zależy trochę od autora danej przestrogi – nierzadko oprócz standardowej agresji podawana jest chociażby rozwiązłość itp., co tylko niektórym przeszkadza. I chodzi tu o rzekome czysto fizjologiczne oddziaływanie muzyki, nawet bez odwoływania się do przekazu tekstowego jej towarzyszącego. Autorzy takich przestróg często wiążą ostry rock po prostu z satanizmem, nie dając się przekonać istnieniu chociażby nurtu metalu chrześcijańskiego. Historie o ścinaniu jajek dość łatwo sfalsyfikować, co ostatecznie ośmiesza ich propagatorów i przynosi instytucjom, które reprezentują więcej szkody niż pożytku, ale tego, że muzyka metalowa czy punkowa, nawet bez satanistycznego tekstu, przyspiesza tętno itd. – są trudniejsze do podważenia.

Tu intuicję i obserwacje codzienne wspiera nauka. Ostra muzyka pobudza. Ale gdyby tekst „metal przyspiesza tętno i podnosi ciśnienie” zastąpić tekstem „metal działa jak adrenalina”, wydźwięk przestałby być tak jednoznacznie negatywny. Samo pobudzenie organizmu jeszcze nie świadczy o pobudzeniu do agresji czy zwiększeniu gniewu. Owszem, niektóre badania – w miarę obiektywne – wskazały coś takiego. Tylko że w etologii czasem obiektywizm może być czym innym, niż się wydaje.

Muzykę przez jej złożony związek z emocjami trudno potraktować jak pigułkę. Morfina podziała mniej więcej podobnie na każdego człowieka, ale „The Unforgiven” Metalliki zupełnie inaczej podziała na miłośnika muzyki klasycznej niż na miłośnika metalu. To, że jako irytujący łoskot ocenią to zgodnie miłośnicy fug Bacha, szlagierów Maryli Rodowicz i nawijek O.S.T.R. – jeszcze nie oznacza obiektywizmu. Nawet dla fana thrash metalu, dla którego „Metallica skończyła się na »Kill’em All«”, ten utwór może być irytujący, jako przykład komercjalizacji, osłabienia surowości, degrengolady metalu itp. U wielu osób słuchanie „The Unforgiven” może więc wzbudzić złe emocje, ale innych „Sonata księżycowa” czy „No Woman, No Cry” też wcale nie zrelaksuje. Stwierdzenie, że ostra muzyka może wzbudzić agresję jest trywialne tak jak stwierdzenie, że ludzie nie lubią gorzkiego smaku. I może być równie mylne, zważywszy na popularność gorzkiego piwa i kawy.

Mimo tych zastrzeżeń wydaje się, że coś z ostrą muzyką może być na rzeczy. Badania korelacyjne wskazują, że jej słuchanie współwystępuje z takimi zachowaniami jak używanie substancji psychoaktywnych. Wśród jej fanów nietrudno spotkać osoby z problemami społecznymi. Tyle tylko, że choć to może wspierać intuicję i stereotypy, że słuchanie „problematycznej muzyki” prowadzi do problemów społecznych, nie jest naukowym dowodem, bo równie dobrze można przyjąć, że osoby ze skłonnościami do takich problemów wolą ten typ muzyki, ale miały te skłonności już wcześniej.

Biorąc to wszystko pod uwagę, grupa australijskich badaczy postanowiła przebadać, czy ostra muzyka naprawdę pobudza gniew u jej fanów. Do badania wybrali osoby udzielające na forach muzycznych związanych z metalem, punkiem czy hard-core’em. Co więcej, wiedząc, że fan Dream Theater z dużym prawdopodobieństwem uzna muzykę Megadethu za prymitywną, za to fan Sex Pistols za zbyt wydumaną, poprosili, aby uczestnicy na badanie przynieśli własną muzykę. Jak zwykle w badaniach psychologicznych – nie powiedzieli uczestnikom, jaki jest dokładny cel badania. Samo badanie polegało na prowadzeniu ustandaryzowanych rozmów psychotestowych, ale także objęło irytującą rozmowę. Po zdenerwowaniu grupa badawcza mogła posłuchać swojej muzyki, a grupa kontrolna musiała siedzieć w ciszy.

Co oczywiste, rozmowa prowadząca do zagniewania zwiększyła tętno. Zgodnie z intuicją u grupy kontrolnej, siedzącej w ciszy, po jakimś czasie ono spadło, a u grupy słuchającej punka lub metalu nadal było podwyższone. Ale słuchanie muzyki wcale nie napędziło tego objawu – ostatecznie tętno było wyższe niż przed badaniem i wyższe niż na koniec badania w grupie kontrolnej, ale i tak niższe niż tuż po rozgniewaniu rozmową.

Jeżeli chodzi o samopoczucie, to między grupami w zasadzie nie było różnic – po irytującej rozmowie nastąpił wzrost takich wrażeń jak agresja, rozdrażnienie czy stres, a spadł rozluźnienia, a na koniec badania wrócił mniej więcej do stanu wyjściowego. Poczucie inspiracji w obu grupach praktycznie nie zmieniło się na skutek rozmowy, ale u osób, którym pozwolono słuchać muzyki na koniec – wzrosło. Zatem pobudzenie fizjologiczne, które zostało po odsłuchu ostrej muzyki, bardziej przełożyło się na poczucie inspiracji niż gniewu.

Wnioski z badania są więc takie, że – wbrew intuicji – u fanów ostrej muzyki nie powoduje ona zwiększenia gniewu. Gdy gniew się już pojawi, zachowują się oni raczej jak ludzie smutni sięgający po smutną muzykę – sięgają po muzykę gniewną, współgrającą z ich nastrojem nie po to, żeby go wzmocnić, a po to, żeby nad nim zapanować. Wydaje się, że w słuchaniu muzyki bardziej więc chodzi o to, żeby jej nastrój współgrał z nastrojem już powstałym. Fani innej muzyki w celu zapanowania nad gniewem pewnie sięgną po co innego (muzyka klasyczna też ma w końcu w repertuarze utwory gniewne i dynamiczne), ale ogólny mechanizm może być podobny. Próba obiektywnego dowodzenia, że metal, punk czy hard-core wzmagają gniew, tym razem się nie udała.

Oczywiście, to jedno badanie jeszcze nie oznacza, że każdy powinien w zdenerwowaniu sięgać po płytę Kata czy Armii. Na niektórych może lepiej zadziałać parę kółek rowerem albo parę głębszych. Jeżeli ktoś uważa, że tego typu muzyka nie trafia w jego gusta, ma wiele innej do wyboru, ale powinien wiedzieć, że to jest kwestia subiektywnego gustu słuchacza, a nie obiektywnych cech muzyki. A pole do badań jest jeszcze szerokie, chociażby w zakresie, o którym dawno temu pisał u nas Jacek Kubiak.

Piotr Panek
ResearchBlogging.org
Sharman, L., & Dingle, G. (2015). Extreme Metal Music and Anger Processing Frontiers in Human Neuroscience, 9 DOI: 10.3389/fnhum.2015.00272

fot. Piotr Panek, lic. CC-BY-SA-3.0