Ani jest, ani nie jest
Dobro. Czym jest dobro? Albo – co to jest dobro? Metafizyka klasyczna uczyniła dobro jednym ze swoich tematów. Dobro łączono w niej z bytem, to znaczy traktowano jako jedną z jego podstawowych „właściwości”.
Jednak takie ujęcie budziło wątpliwości. W XVIII wieku David Hume w swoim argumencie, nazwanym później gilotyną Hume’a, wskazywał, że dobro nie może być sprowadzone do bytu, ponieważ sądy wartościujące oraz sądy powinnościowe, zakładają inny stosunek do rzeczywistości niż sądy opisowe. Z tego jak jest, nie można orzec, jak być powinno. Dzieje się tak dlatego, że w przypadku sądów wartościujących dochodzi element pewnego projektu, opisującego domniemany stan idealny, doskonały, którego czysty opis rzeczywistości nie zawiera. Świat jest taki, jaki jest, a to jak być powinno jest projekcją, która nie jest zawarta w opisie rzeczywistości.
Argument ten wzmocnił George Edward Moore w swojej koncepcji błędu naturalistycznego. Jego zdaniem dobro nie może być zredukowane do jakiejś własności empirycznej. Różnie pojmowana „natura” nie może stanowić uzasadnienia dla sądów etycznych. Z tego, że coś jest „naturalne” nie wynika, że jest to dobre. Stąd też nazwa tego błędu.
Przypuszczam, że trafne argumenty Moore’a i Hume’a leżą u podstawy przekonania, o dziwnym statusie sądów wartościujących i w ogóle dobra: nie jest ono bytem. Prowadzić to może do prostego wniosku, że dobra w ogóle nie ma. Lecz o tym, czego nie ma, nie warto rozprawiać, ani się zajmować. Jest to teza zabójcza. W swoich konsekwencjach zakłada ona niemożliwość rozstrzygnięć w wielu kwestiach: czy „reforma emerytalna” jest dobra? Czy dobre jest posyłanie sześciolatków do szkół? Czy ACTA jest dobra? Skoro dobra nie ma, dyskusje wokół tych i podobnych zagadnień są pozbawione sensu.
Zauważam jednak, że ludzie namiętnie dyskutują o takich sprawach. W sporach tych różnie pojmowane dobro odgrywa rolę kluczową. Pisałem już o tym kiedyś. Ponieważ ludzie posługują się tą kategorią, lekceważąc nieświadomie uwagi obu filozofów, sądzę, że tezy o nieistnieniu dobra nie można uznać.
Dobro, czy też sądy wartościujące mają więc dziwny status. Ani istnieje (istnieją), ani nie istnieją. Przeciwko trafności pierwszego członu tej dysjunkcji oponują Hume i Moore. Przeciwko drugiemu powszechna praktyka ludzka.
Filozofia Emanuela Levinasa ukazuje wyjście z tej sytuacji. O dobru nie można powiedzieć, że jest, bo gdyby istniało ludzie nie dążyli by do tego, by je jakoś urzeczywistnić. Nie można też powiedzieć, że go nie ma, bo gdyby nie istniało, nie wzywałoby do tego, by je zrealizować. Błąd bierze się z zawłaszczenia dobra przez metafizykę.
Dobro nie jest przedmiotem teorii bytu. Nie jest ono metafizyczne. Jest ono jakby „poza-fizyczne”. Levinas świadomie wykorzystuje grę słów, to znaczy, poza fizyką tego świata, czy nawet poza ontologią rozumianą jako przedłużenie fizyki. Jest ono poza bytem. Jeśli rzeczywistość ma jakiś sens, to kryje się on w dobru.
W ten sposób, w przypadku dobra, dochodzi jednak do unieważnienia zasad ontologicznych. Binegacja dobra: „Dobro ani jest, ani nie jest”, ukazuje to w sposób najpełniejszy. Co ciekawe, zgodnie z regułami logiki, binegacja jest prawdziwa, gdy oba jej składniki są zarazem fałszywe. W tym więc względzie Levinas nie jest na bakier z logiką. Pytanie jakie można sobie postawić w tym miejscu jest takie, czy Levinas w ten sposób nie podważa zasady wyłączonego środka, która przecież pełni fundamentalną rolę dla określenia racjonalności w ogóle?
Grzegorz Pacewicz
Fot. GP
Komentarze
A może więcej metodologicznej i definicyjnej rzetelności? Bo co innego dobro jako takie, a co innego „coś dobrego”. Czerwień jako taka też nie istnieje, mimo że mamy czerwone dachy, szare dla kotów i daltonistów. Właściwości są cechami sytuacji, nie rzeczy. A może czerwień też jest poza bytem?
@Hoko,
„Właściwości są cechami sytuacji, nie rzeczy. A może czerwień też jest poza bytem?”
Sam sobie odpowiedziałeś – skoro są cechami sytuacji (Twoim zdaniem), to znaczy, że są bytem.
Zgódźmy się, że dobro nie jest bytem ale przymiotem i teza jakoby o dobru jako czymś co bytem nie jest nie można dyskutować, jest nie odnosi się do przymiotu bowiem o przymiotach dyskutować można swobodnie. Czy reforma emerytalna jest dobrem? Nie da sie rzec ale czy jest dobra to już sie da po próbie zdefiniowania jak reforma jest dobra a jaka jest zła, jakie musi mieć cechy by uznać ją za dobrą i oczywiście dobrą dla kogo. Jest to dość typowy dla niektórych rozważań sposób ubytowienia przymiotów. Dokładnie tak jest z czerwienią. Z powodu pewnej ekonomicznej cechy języka mówionego dąży on za wszelką cenę do chodzenia krótszymi drogami i w języku następuje zmiana cechy czerwieni czyli umiejętności przedmiotu odbijania światła o określonej długości fali do stworzenia czerwieni a to już z czysto gramatycznych powodów prowadzi do podejrzenia iż istnieje byt o nazwie czerwień.
Z poważaniem W.
Cieszę się, że znowu piszesz. Bardzo.
Jurek
@Wojtek 1942,
A co rozumiesz przez określenie przymiot? Domyślam się, że własności, ale nie wiem czy trafnie. Otóż jeśli to są własności, to w metafizyce klasycznej są one jednym z rodzai bytów. Wydaje mi się, że Ty i Hoko próbujecie zawęzić „byt” tylko do przedmiotów materialnych. Tak się po prostu nie da, o czym świadczy chyba najlepiej porażka reizmu Kotarbińskiego.
Nawiasem mówiąc – czerwień i w ogóle różne odcienie kolorów są dokładnie podefiniowane w drukarstwie czy w grafice. Zwróćmy uwagę, że w ten sposób zupełnie pominięto kwestie np. budowy oka człowieka, czy kota.
@J.Ty.,
Dziękuję.
No oczywiście nie ma żadnych przeszkód by uważać, że jest coś co można nazwać np. dobrem, czerwienią itp. Ale czy można znaleźć na to przykład? Gdzie jest ta „czerwień”? U Platona w jaskini a u nas? Definicja koloru np. w drukarstwie jest właściwie jedynie porównaniem barwy jakiegoś przedmiotu (choćby farby w puszce) z tabelą wzorców. Dla ułatwienia wzorce mają numerację i barwę „definiuje” się numerem z tabeli. To w niczym nie ma nic wspólnego z definicją. Synonimem barwy jest długość fali świetlnej a ta znów absolutnie nie zależy od budowy oka. Poniekąd jeśli chodzi o kota to pojęcia nie ma nikt na świecie jak taki kot widzi „czerwień” bowiem choć sygnał do odpowiednich komórek mózgu wytwarza oko ale w jaki sposób mózg koci to przetwarza to i kot nie wie.
Z poważaniem W.
Nie sprowadzam bytów tylko do przedmiotów. Nic takiego nawet nie sugeruję. Przecież nie próbowałem podważyć istnienia np. kierunku filozofii. Takowy kierunek istnieje (dowolny) bowiem istnieją sformułowane myśli go wyrażające.
I wiele innych bytów nie mających materialnych desygnatów. Istnieją jako byty pojęcia np. matematyczne. Jest liczba pi i nie umiał bym temu zaprzeczyć. Ale dobro albo czerwień nie potrafię nazwać bytem. Oczywiście nazwać każdy może sobie jak tam chce tylko bym prosił o wskazanie takowej czerwieni bo liczbę pi wskazać można a przecież nie jest rzeczą.
Z poważaniem W.
@Wojtek 1942,
„Nie sprowadzam bytów tylko do przedmiotów. Nic takiego nawet nie sugeruję.”
Ok, właśnie dlatego się dopytywałem, bo nie byłem pewien czy dobrze odczytuję intencje.
„Definicja koloru np. w drukarstwie jest właściwie jedynie porównaniem barwy jakiegoś przedmiotu (choćby farby w puszce) z tabelą wzorców. Dla ułatwienia wzorce mają numerację i barwę ?definiuje? się numerem z tabeli. To w niczym nie ma nic wspólnego z definicją.”
Ależ ma! Barwa farby w puszce i na tabeli mają być identyczne – przecież to nic innego jak równość definiendum i definiensa.
Jeżeli zgadzamy się, że istnieją byty abstrakcyjne, to ja nie widzę w czym tkwi problem z „czerwienią”. Pi przecież też jest abstrakcją. Czytałem przed chwilą w jakiejś książce o czerwonej gwieździe – mimo, że autor nie pisze o jej tonie barwnym, potrafię sobie wyobrazić mniej więcej o co chodzi. A potrafię to, ponieważ rozumiem, co to jest czerwień, choć jest ona pewną abstrakcją powstałą z porównywania przedmiotów o podobnej barwie.
Ale jeszcze jedna uwaga – dobro nie ma nic wspólnego z abstrakcjami takimi jak pi, czy czerwień. Właśnie o to chodzi Levinasowi, że nie jest ono rodzajem bytu.
@GP,
Dobra doświadcza codziennie prawie każdy człowiek, nawet najmniej wykształcony. Mimo to medrcy nie potrafią go uchwycic. Może to jest jakaś ułomnośc realizmu jako aparatu poznawczego, że nie potrafi stwierdzic istnienia czegoś tak oczywistego w doświadczeniu?
@Art63,
Z tego powodu, między innymi, Levinas podchodzi do dobra inaczej niż ma to miejsce w tradycyjnej metafizyce. Szuka on wyjścia z dotychczasowych schematów, które okazały się niewystarczające i niezadowalające. Nie jest to ani realizm, ani idealizm
@Art63 Nie bardzo rozumiem. Co to znaczyć może, że każdy człowiek doświadcz codziennie dobra? Toć aby tak powiedzieć trzeba najpierw rzec co dobrem nazywamy. Bez tego powyższe stwierdzenie jest zdaniem bez treści. A do tego nazywasz to oczywistym. Nie wydaje mi się by „oczywistość” miała jakąkolwiek wartość logiczną i używanie jej jako argumentu jest trochę nadużyciem. Bowiem ad absurdum oczywistym jest iż w Australii chodzi się głową w dół.
@GP
Czy możesz się zgodzić, że nie będzie nadużyciem potraktowanie DOBRA dokładnie tak jak PIĘKNA ( bo czerwieni tak traktować nie chcesz). Ze będą to w tej rozmowie pojęcia o własnościach analogicznych a jedynie o różnym znaczeniu?
Z poważaniem W.
@Autor
Czytam:
„Dobro, czy też sądy wartościujące mają więc dziwny status.”
Czy to znaczy, że dobro i sąd orzekający o dobru są tym samym w sensie ontologii?
Druga kwestia.
Trudno mówić o dobru – nie mówiąc o złu. Czyżby dobro było brakiem zła? jesli ,to wtedy i tylko wtedy Levinas ma rację pisząc ,że gdyby istniało dobro to ludzie nie pragneliby go urzeczywistniać.
Tymczasem ludzie pragną urzeczywistniać dobro wtedy gdy stwierdzają istnienie zła.
Levinas podwójnie sie myli [jeśli jest bezbłędny przekaz o nim] ,ludzie często pragną tego co nie istnieje ,w ich um-welcie ,a nie – w bycie.bo chcą by zaistniało w ich doswiadczeniu egzystencjalnym.
Wartości istnieją obiektywnie ,inaczej niż rzeczy ,a w jaki sposób istnieją tym się zajmuje ontologia,np.Scheler,Tilich,Buczyńska,Tischner.
@Wojtek 1942,
Dobro jako pojęcie analogiczne, to jest oczywiście jakieś rozwiązanie. Jak dla mnie, to może być dobry (nomen omen) punkt wyjścia.
@fizykomaniak,
Inspiracje do czynienia dobra mogą być różne, a stwierdzane złe jest jednym z nich.
Ujęcie Levinasa zmierza do tego, że dobro nie jest tematem metafizyki. Innymi słowy: ontologizacja wartości prowadzi do niemożliwych do zaakceptowania konkluzji. O niektórych trudnościach takiego postawienia sprawy – to znaczy wyprowadzaniu wartości z ontologii – wspominałem tu na blogu parę razy.
A ja osobiscie zgadzam sie z Moore’em i Hume’em. Niby dlaczego musimy uznać coś za dobro? Moim zdaniem z takich błedów wynika wiele późniejszych problemów. Refora emerytalna nie musi być ani dobra ani zła – to są głupie uproszczenia, bo reforma emerytalna może mieć takie i takie skutki wpływające na naszą korzyść ale za taka i taką cenę – tyle, po co te przymiotniki dobra, zła skoro mamy naukę o złożoności?
Jedzenie warzyw jest dobrem dla naszego organizmu, ale czy nie wyeksploatujemy środowiska sadząc i jedząc jedynie warzywa? Dochodzi tutaj kolejne „ale” które można w nieskończoność rozwijać i kwestionować. Czy zdrowe jedzenie nie przedłuża życia które jest dla wielu istnym cierpieniem? Czy życie jest dobre? itd itd. Jeśli ma istnieć dobro w sensie choćby metafizycznym to jest ono ograniczone do wąsko zamkniętych uwarunkowań więc jak już używać takich pojęć to tylko jako przedrostek nie tyle wyrazu ale i całego zdania.
Nie zgadzam się z Levinas’em – nic nie musi być dobre, bo zło też może być dobre – gdyby nie cierpienie natura stała by w miejscu, człowiek by się nigdy nie rozwiną itd. Zło/cierpienie jest podstawą istnienia życia. To z braku, rodzi się chęć która jest początkiem działania, więc jeśli rzeczywistość ma być dobra to dobrem jest i zło bo jest ono podstawą rzeczywistości.
Dobro i zło to uproszczenia językowe takie jak miłość, wolność, prawda, czasami się przydają a czasami szkodzą bo odwracają uwagę od istoty problemu.
„dobro” jest sztuczka jezyka bedaca dobrodziejstwem filozofow. Dzieki temu moga oni w nieskonczonosc dyskutowac o rzeczywistosci rzeczy i rzeczowosci dobra, piekna i temu podobnych bytow-niebytow, majac dzieki temu zajecie do az po dobra emeryture w dowolnym wieku. A wystarczylby jakis wirus, ktory spowodowalby, zeby do opisu cech moaza bylo stosowac tylko przymiotniki, albo ustawa zabraniajaca tworzenia form rzeczownikowych od przymiotnikow. I problem zniknalby na dobre!
@sumow
Pewnie, że to jest prawda ale jeśli nawet pozostaniemy przy przymiotnikach i nie będziemy szukać platońskiego DOBRA to problem nie zniknie i nadal próby odpowiedzi na pytanie czy reforma emerytalna jest dobra będą miały ten sam problem. Bowiem rzecz leży w samym pojęciu dobra czyli co jest dobre a co nie jest i dla kogo. I tutaj tkwi pies…
Myślę, że bardziej zasadne było by używać przymiotnika „użyteczne”, który nie prowokuje do poszukiwania dobra absolutnego. I łatwiej zdefiniować użyteczność niż dobroć. Zresztą użyteczne może też być coś co poniektórzy nie będą skłonni uznać za dobre.
Z poważaniem W.
@
vps
napisał:
„Dobro i zło to uproszczenia językowe takie jak miłość, wolność, prawda, czasami się przydają a czasami szkodzą bo odwracają uwagę od istoty problemu.”
jesli miłość,wolność,prawda i dobro odwracają uwgę od istoty problemu to z pewnością brzuch i podbrzusze kierująs w gąszcz problemów i istote istoty bytu.
nieprawdaż?
Zgadzam sie z teza, ze nie ma bytow takich, jak „dobro, piekno, milosc, itd.” Nie ma rowniez takiego bytu, jak „czerwien”. Sa to pewne umowne uproszczenia myslowe, nie majace zadnego zwiazku z rzeczywistoscia. Naleza natomiast do innej dziedziny – postrzegania rzeczywistosci i zaleza wylacznie od obserwatora. Stad te pojecia nie istnieja obiektywnie, tylko w swiadomosci indywidualnego obserwatora. „Dobro” oznacza co innego dla roznych obserwatorow, podobnie jak inne abstrakcyjne pojecie. „Czerwien” mozna okreslic dlugoscia fali swiatlo i jest to poniekad obiektywne, ale niedostrzegalne dla obserwatora, ktory nie odroznia kolorow, albo w ogole nic nie widzi (sa takie organizmy). Wiec dyskusja na temat „dobra” jest bez sensu, bo czegos takiego nie ma. Przyklad – mowie znajomym zeby nie narzekali bo juz czwarte pokolenie (moze piate?) zyje bez wojny i zwiaznych z tym niebezpieczenstw. A oni odpowiadaja, ze mlodzi nie moga znalezc pracy. Zatem „dobro”, zalezy nie tylko od postrzegania (niby obiektywnego), ale takze od psychicznego nastawienia – slynne pol szklanki wody (dla pesymisty jest do polowy pusta). Stad idac dalej „szczescie”, ktore obiektywnie tez nie istnieje, zalezy od postrzegania swojej sytuacji oraz psychicznego nastawienia. Sa na pewno nieszczesliwi milionerzy, a szczesliwi biedacy, umierajacy na raka – percepcja i nastawienie psychiczne decyduja u czlowieka, o tym co jest „dobre”, „piekne”, „czerwone”, czym jest „milosc” i „szczescie”.
Nie odkrywam tu nic nowego, ale dla mnie to „oczywista oczywistosc”.
Pozdrawiam.
Powstaje teraz pytanie – czy pojęcie jest bytem? Przecież to są wszystko pojęcia istniejące w słowniku. Podobnie jest ze świadomością – byt czy nie byt? Rzecz w tym czym jest sam byt? Wszechświat składa się z atomów, to że nie potrafimy dzielić atomów nie oznacza, że atom nie składa się z nieskończonej ilości innych mniejszych cząsteczek. Takim sposoboem mamy kompozycję szyku nieskonczonej ilości nieskończonych cząsteczek którą nazywamy wszechświatem, ale czy to jest byt ontologiczny skoro jest nieskończony? Rozumowanie/myślenie jest niczym innym jak ułożeniem cząsteczek w danym szyku. Skoro cząsteczek jest nieskończona ilość to jak można rozróżnić jedą od drugiej i mówić o jakim kolwiek szyku?
Pojawia się mur nie do przebicia, jedni klękają i się modlą inni idą na piwo i zapominają o sprawie a jeszcze inni walą głową w ten mur, który nie wiadomo czy nawet istnieje 🙂
@Wojtek 1942: „.. Nie bardzo rozumiem. Co to znaczyć może, że każdy człowiek doświadcz codziennie dobra? Toć aby tak powiedzieć trzeba najpierw rzec co dobrem nazywamy. Bez tego powyższe stwierdzenie jest zdaniem bez treści…”
Istnienie zjawisk nie zależy moim zdaniem od tego, czy my mamy na nie dostatecznie dobrą definicję. Pisząc, że każdy człowiek doświadcza codziennie dobra miałem na myśli podstawowe doświadczenie egzystencjalne, gdy mama przytuli lub ktoś podzieli sie radością. Religia chce doprowadzić człowieka do tego doświadczenia wskazując mu drogę językiem symbolicznym.
Filozofowie natomniast poszukują intelektualnej definicji i to, że nie udało im się do tej pory ubrać zjawiska w słowa nie oznacza, że zjawisko nie istnieje. Levians, o ile dobrze zrozumiałem, również szuka definicji tylko tam, gdzie inni do tej pory nie szukali.
„… A do tego nazywasz to oczywistym. Nie wydaje mi się by ?oczywistość? miała jakąkolwiek wartość logiczną i używanie jej jako argumentu jest trochę nadużyciem…”
Oczywistością nazwałem fakt codziennego doświadczenia. Większość światowej literatury i poezji jest nt. dobra i miłości, zakładam więc że ludzie to czują:)
Zgadzam się, że nie ma to sensu logicznego, bowiem logika odnosi sie do wartości zobiektywizowanych a dobro jest kategorią „obiektywno-subiektywną” tj. mamy dużą pewność, że istnieje, ale każdy doświadczyć go moze jedynie osobiście.
Innymi słowy dobro jest moim zdaniem powszechnie dostępne, tylko nie mamy aparatury intelektualnej aby to zjawisko ująć w słowa (poetom idzie to na razie znacznie lepiej niz filozofom).
a co rozmyślający dnia szóstego miał na myśli, kiedy „widział, że wszystko, co uczynił, byo bardzo dobre?”
To, że dobro nie istnieje można uznać za tak samo prawdziwe jak to, że nie istnieją liczby takie jak jeden i trzysta dwadzieścia dwa. Nie istnieją, bo kiedy mówię słowo liczba mogę mieć na myśli trzy, albo siedemset tysięcy trzysta dwa, a mogę mieć na myśli jeszcze coś innego, liczbę, która stanowi wynik dodawania poprzednich liczb, którą zatem mam na myśli kiedy mówię liczba? Żadną. Liczba więc ani istnieje ani nie istnieje. Kiedy używam tego słowa wydobywam tylko dzwięk, który wskazuje na kategorię. Analogicznie jeżel używam słowa dobro, dobre, zakładam coś konkretnego, dla kogo (czego) jest owo dobro dobre, dla czlowieka, dla ludzi, dla stworzeń, dla przyrody, więc dla człowieka. Posługuję się kategorią. Dobre jest wszystko to, co niweluje cierpienie tu i teraz, albo zlikwiduje je w przyszłości, w jakimś wymiarze, dobre jest to co sprzyja życiu, złe jest wszystko to co cierpnienie sprawia, albo nastaje na życie. Właśnie najlepiej dobro rozumie się przez odniesienie go do czegoś co rozumiemy doskonale, czemu żaden „myśliciel” nie potrafi zaprzeczyć za pomocą gry słow: przez odniesienie do zła. Czy zło ani istnieje ani nie istnieje? Każdy może się nad tym zastanowić podczas wizyty u dentysty, kiedy go zaboli ząb.
Dobro to jest jak Kali, a zło jak Kalemu. Ta zasada od niepamiętnych czasów obowiązuje w polityce.
Czy to może być możliwe, żeby istniało tylko dobro?
Dobro to jest o, co dana osoba uznaje w danej chwili za bycie dobrem.
A jak w danej chwili uznam zabicie kogoś za coś dobrego, to mój czyn jest dobry czy zły?
A co jesli ktos by zabil np. mlodego Aldolfka Hitlera? To byloby dobro czy tez zlo?
Dobro
@Mateusz Bednarski
To co z przykazaniem „nie zabijaj”? A szczegolnie, to co, jesli ow hipotetyczny morderca malego Adolfka Hitlera nie mial najmniejszego pojecia kogo zabija, a zabil go tylko dla tego, ze ow modreca byl zwyczajnym zboczencem, mordujacym mlodych chlopcow?
Jak widac, kazda etyka (moralnosc) jest wzgledna.
Szalom!
A co ma być z przykazaniem „nie zabijaj” przecież to nie ja je wymyśliłem.
Takie rozmowy są bez sensu, bo to nie prowadzi do ciekawych rzeczy, równie dobrze mogę powiedzieć – dlaczego mamy uważać morderców za złych ludzi, może są po prostu popsuci? Czy popsuta pralka jest zła, tylko dlatego, że zamiast prać, niszczy ubrania? To ja już wolę zadać tutaj o wiele lepsze pytanie, zamiast – czy istnieje dobro czy zło – to – Co zrobić aby na Ziemi zostało samo dobro?
Za ciekawe i praktyczne pytanie postawię zgrzewkę energetyków 🙂
@Mateusz Bednarski
Ja tez nie wymysilem przykazania?nie zabijaj?, ale dalem je jako przyklad tego, ze kazda moralnosc (etyka) jest wzgledna, a szczegolnie ze wzgledna jest etyka chrzescijanska, oparta przeciez na Dekalogu, czyli na etyce starozytnych Hebrajczykow, ale przedstawiana jest ona wciaz mylnie przez Kosciol Katolicki jako uniwersalna, niezmienna i wieczna. Tak samo relatywne sa wiec pojecia dobra i zla ? co dla jednego jest dobrem dla drugiego jest czesto zlem i na odwrot. Np. lwica zabija antylope, aby nakarmic siebie i swoje lwiatka, ale w wyniku tego zdarzenia, z glodu gina male antylpiatka. Tak wiec to, co jest dobre da rodziny lwow, jest zle dla rodziny atylop i vice versa. Kosciol od wiekow stara sie wyeliminowac zlo, a w yniku jego dzialan powstaje tylko coraz wiecej zla. Tak wiec pytanie ?co zrobić aby na Ziemi zostało samo dobro?, nie ma zwyczajnie sensu, jako iz pojecie dobra jest pojeciem wzglednym, jako iz to, co jet dobrem dla jednego jest zlem dla drugiego i vice versa. Tyle, ze aby to zrozumiec, nie mozna miec mozgu wypranego, jak to ma dzis wiekszosc Polakow (i nie tylko Polakow), przez religie.
Szalom!