Co z czasopismami, co z refomą?



Może jednak już podziękować pani minister Kudryckiej?

Z inicjatywy prof. Andrzeja Białasa, internetowy tygodnik „PAUza Akademicka” drukuje od listopada zeszłego roku wypowiedzi naukowców na temat przyszłości polskich czasopism naukowych.

Jako pierszy głos zabrał, nadając ton dyskusji, prof. Maciej Żylicz. W wielkim skrócie, prof. Żylicz postuluje zamknięcie wszystkich polskich czasopism naukowych. Oczywiście mowa tu wyłącznie o czasopismach z dziedzin uprawianych przez autora (biologia molekularna, biologia komórki, biochemia), a broń Boże nie o czasopismach humanistycznych (oczywiście publikowanie prac naukowych o romantyzmie czy filozofii Platona po polsku ma ogromny sens). Dodajmy, że chodzi też wyłącznie o czasopisma publikujące oryginalne wyniki, a nie prace przeglądowe. Po tak radykalnym oświadczeniu, dalsza dyskusja potoczyła się właśnie wokół głównego problemu – zamykać czy nie zamykać.

Oczywiście zgadzam się w wielkiej mierze z postulatem prof. Żylicza, choć sam zaproponowałbym nie prostą likwidację, a raczej wystawienie tych czasopism na otwartą konkurencję z czasopismami zagranicznymi. Chodzi oczywiście o pieniądze, bo nie ma sensu przeznaczać ich z budżetu na nikomu niepotrzebna publikacje. Jeśli pozbawione dotacji czasopisma przetrwają, to niech istnieją i walczą o słuszny IF. Jeśli upadną (co spotkałoby zapewne 99 proc. z nich), to i tak płakać po nich będą jedynie mniej wybitni naukowcy, którym takie czasopisma potrzeba są do łatwego robienia karier lokalnych.

Pod koniec maja ubiegłego roku pisałem w tym blogu, że właśnie prof. Żylicz powinien zastąpić w ministerialnym fotelu panią prof. Barbarę Kudrycką. Chodziło o to, że profesor cieszy się rzeczywistym autorytetem w środowisku naukowym i mógłby łatwiej niż prof. Kudrycka przekonać to środowisko do trudnych reform (po szczegóły proszę sięgnąć do wyżej zacytowanego wpisu).

Radykalna opinia profesora Żylicza nt. polskich czasopism naukowych przekonuje mnie jeszcze bardziej, że byłby on doskonałym ministrem. Nie boi się bowiem wsadzić kija w mrowiska i walić prosto z mostu. Równocześnie wyczuwa się, że celem publikowania tak radykalnych opinii jest wyłącznie chęć sprowokowania do myślenia i dyskusji. Ale jest też manifestem przekonań o konieczności radykalnych zmian w polskiej nauce.

O dalszych losach reformy nauki polskiej słyszy się od czasu do czasu, ale ciągle głównie w kontekście likwidacji lub zachowania habilitacji. Może jednak podziękować pani minister Kudryckiej za dotychczasowe dokonania i pozwolić dokończyć tę reformę komuś bardziej radykalnemu i cieszącemu się większym autorytetem, a więc obdarzonym większą możliwością manewru? Może się mylę, ale chyba ciągle naszej pani minister brakuje charyzmy i zdolności do pociągnięcia za sobą większości środowiska naukowego. Jeśli ma ona jednak takie przymioty, to chyba dobrze je przed nami ukrywa.

Jacek Kubiak

Il. Unka Odya