Jedna jaskółka nie czyni paradygmatu
Miesiąc temu Marcin Nowak napisał, że zespół poaborcyjny udaje się wykazać tylko w niektórych badaniach o niekoniecznie wyśrubowanych metodologiach. Zbiegło się to z moim udziałem w spotkaniu roboczym pewnego projektu – tematyka inna, ale również rozważano kwestie dostępności danych i ich jakości.
Kwestie wykorzystywania danych zebranych przy okazji innych badań poruszałem parę lat temu. Już wtedy wspomniałem, że dane z różnych zbiorów często ciężko porównywać. Problem polega nie tylko na tym, że ktoś zmierzył utlenialność metodą nadmanganianową, a ktoś inny dwuchromianową (wyniki naprawdę są inne), czy chlorofil na chromatografię rozpuszczał w alkoholu, czy acetonie (wyniki powinny być podobne, ale nie zawsze są). Nawet uzyskane tą samą metodą dane mogą być pozyskane z różną rzetelnością, wynikającą choćby ze staranności.
Staranności nie da się w żaden sposób sprawdzić, ale metodologia powinna być umieszczona w publikacji w sposób pozwalający na ocenę przynajmniej jej. Każda metoda ma swoje ograniczenia i pozwala na wyciąganie pewnego zakresu wniosków. Pewne metody pozwalają na pobieżne wyniki, inne na dogłębne. Dotyczy to zarówno wyników pomiarowych, jak i płynących z nich tez w stylu: substancja X szkodzi bardziej niż Y.
Nauki opisują światy prostsze (jak znaczna część fizyki czy chemii) i bardziej złożone (jak biologia). Rośnie liczba wyjątków. W naukach społecznych wyjątków jest dużo i czasem ciężko uwierzyć, że w ogóle są reguły, co wynika z niedoskonałości samego warsztatu naukowego, ale i ze zbyt dużej do ogarnięcia liczby zmiennych (choć oczywiście nie usprawiedliwia to np. tych szkół ekonomii, które wprost twierdzą, że ich zasady falsyfikowalności nie obejmują).
Pozostając przy biologii czy ekologii – są pewne zasady i prawa, ale większość reguł to tylko reguły, od których mogą być wyjątki. Organizmy potrzebują tlenu do oddychania – cała masa wyjątków. Eukarionty mają jądra, mitochondria, aparaty Golgiego, rybosomy itd. Ale jak pisałem, bez mitochondriów da się żyć itd. Nie przypadkiem rozwój metod statystycznych posunął się głównie na potrzeby opisu zjawisk ekologicznych czy socjologicznych. Trzeba ocenić, kiedy można jeszcze mówić o regule, a kiedy wyjątków jest za dużo.
Wcale nietrudno o sytuację, gdy w jednym badaniu biologicznym (ekologicznym, medycznym) wychodzi jedno, a w drugim – drugie. Stąd konieczność porównywania badań – metodologii, jakości itd. Podręczniki i książki popularnonaukowe są pełne opisów przełomowych doświadczeń czy publikacji badań będących kamieniami milowymi danej dziedziny. Eratostenes mierzył długość cienia. Galileusz puszczał kule z wieży. Flemingowi zapleśniała szalka z bakteriami. W CERN-ie zarejestrowano bozon Higgsa. Eureka – i mamy nowy paradygmat.
Ale żeby coś stało się paradygmatem, nie może opierać się na jednej obserwacji. Powinno być powtarzalne (no, obserwacja supernowej może nie być łatwa do powtórzenia). Pomiar rozmiaru Ziemi czy przyspieszenia ziemskiego rzeczywiście zwykle daje te same wartości. Próba zabijania bakterii penicyliną do pewnego momentu też dawała ten sam skutek, ale wiemy dziś, że nie zawsze. Da się znaleźć obserwacje, gdy po podaniu dużej dawki witaminy C ktoś wyzdrowiał z ciężkiej choroby. Czy to dowód jej terapeutycznego działania? Nie wiadomo, dopóki nie zbada się więcej.
Gdy na całym świecie ludzie badają podobne zjawiska, można analizować ich wyniki. Analiza analiz to metaanaliza. Dziś w medycynie opis jednego pacjenta nie ma za dużej wartości. Opis jednych badań klinicznych, w których biorą udział liczni pacjenci, może wystarczyć do dopuszczenia leku do użytku, ale żeby jakaś terapia trafiła do zaleceń towarzystwa medycznego, to lepiej, żeby wnioski wynikały z metaanalizy.
Pojęciem pokrewnym jest przegląd systematyczny literatury naukowej. W takim przeglądzie zbiera się publikacje na dany temat i biorąc pod uwagę różne kryteria ich adekwatności, wyciąga ostateczne wnioski.
Jak pisałem, niedawno byłem na spotkaniu projektu badającego m.in. wpływ ekstremalnych zjawisk hydrologicznych na faunę rzek. Projekt będzie zawierał część własnych badań terenowych, ale w dużej mierze ma się opierać na analizie danych zgromadzonych wcześniej, np. w ramach monitoringu jakości wód czy badań rybackich. Jeden z uczestników spotkania przygotował prezentację właśnie o przeglądzie systematycznym, który wykonywał niedawno w ramach badania wpływu poboru wód z rzek na żyjące w nich zwierzęta.
Jak to wygląda w praktyce? Dziś już nikt nie siedzi w bibliotekach, tylko przegląda Web of Science, Scopusa itp. bazy, które prawie się nie różnią zawartością (przynajmniej w zakresie biologii), i szuka po słowach kluczowych. W tym konkretnym przeglądzie wystartowano od ponad miliona artykułów dotyczących rzek, miał sześć etapów. W pierwszym odsiano artykuły jakkolwiek związane z poborem wód – zostało ponad pół miliona. W drugim etapie wybrano te, które dotyczyły ekologii – zostało ponad 65 tys. (swoją drogą oznacza to, że prawie wszystkie artykuły dotyczące poboru wód nie zajmują się jego ekologicznym wymiarem – dla mnie to zaskakujące). Ok. 3800 wydało się obiecujących do przejrzenia na podstawie tytułu. Spośród nich do przejrzenia abstraktów wybrano 372. Z nich zaś obiecujących – tak żeby przejrzeć tekst – wydało się 76. 17 odrzucono ze względu na nieodpowiednią lokalizację geograficzną (badaczy interesowała głównie niżowa część Wielkiej Brytanii), 27 ze względu na brak użytecznych danych, a 22 ze względu na ogólne nieprzystawanie. Czyli ostatecznie do analizy wybrano 10 publikacji.
Liczby z pierwszych etapów pokazują inflację słowa pisanego. Samych artykułów o rzekach jest ponad milion. Nie sposób ich wszystkich przeczytać, żeby poczuć się potamologiem mającym ogląd współczesnej wiedzy o rzekach. Nawet liczba artykułów łączących ekologię z poborem wód jest za duża do ogarnięcia. Powiedzmy, że artykułów interesujących jest kilkadziesiąt.
I nagle ukazuje się druga strona medalu. Spośród nich większość okazuje się w gruncie rzeczy nieprzydatna do analizy. W razie różnic we wnioskach może okazać się, że jest ich za mało, by porównać je statystycznie.
Wynika to nie tylko z tego, że nie wszystkie publikacje zawierają dane użyteczne, których metodyka pozyskania jest dobrze opisana. Prawa publikacji naukowych sprawiają, że raz opisany temat staje się niejako zaklepany i wydawcy nie chcą publikować rzeczy podobnych. Gdyby to dotyczyło spraw w stylu „odkrycie nowego pierwiastka”, opis nowego gatunku czy dowodu jakiegoś twierdzenia matematycznego, to byłoby jakoś uzasadnione. Ale jak pisałem, zdarza się, że dwa podobne badania dają odmienne wyniki i nie ma w tym nic niezwykłego. Jeżeli opublikuje się tylko jedno, w świat idzie przekaz – jest tak. Tymczasem może być tak tylko w niektórych przypadkach.
Mimo inflacji publikacji wszyscy w zasadzie chcą przedstawiać je jako wyjątkowe, co tylko wzmacnia powyższe zjawisko. Całkiem dużo pisałem o nadymaniu publikacji parę lat temu. Także dla mnie jako popularyzatora lepiej przedstawiać publikacje jako interesujące i odpowiadające na ważne pytania, a nie jako jedne z wielu, czasem sprzecznych. Tym bardziej dla osób chcących podeprzeć swoje pomysły odpowiednimi badaniami. Wybieranie wisienek publikacyjnych jest ganione, ale czasem może być tak, że nie trzeba ich wybierać z ciasta, bo dostępne są same wisienki, podczas gdy badania, które mogłyby być ciastem, zostają w najlepszym razie szarą literaturą.
Jeżeli 10 badań wskazuje, że obecność danej substancji nie ma żadnego wpływu, a jedno wskazuje, że wpływ jest – niestety, całkiem prawdopodobne, że opublikowane zostanie to ostatnie. Wtedy nawet nie będzie czego metaanalizować.
Wspomniany na początku projekt zakłada przeanalizowanie nie tylko literatury naukowej indeksowanej w Web of Science. O ile nikt nie napisze oryginalnego artykułu z fizyki cząstek elementarnych czy genomiki po polsku, węgiersku, niemiecku czy rosyjsku (to, że dwa ostatnie są językami kongresowymi, a w jednym z nich publikował kiedyś Einstein, ma się do współczesnej rzeczywistości nijak), o tyle dane interesujące z punktu widzenia tego projektu można znaleźć w pismach typu „Komunikaty Rybackie”, których nie ma nawet w obecnym wykazie ministerialnym, a co dopiero w międzynarodowych bazach. Co więcej, są w raportach oddziaływania na środowisko inwestycji, planach zadań ochronnych obszarów Natura 2000, operatach rybackich czy w końcu raportach z monitoringu jakości wód. Te dane rzadko trafiają do publikacji, a prawie nigdy do publikacji prestiżowych. Niekoniecznie też są spójne metodologicznie z innymi (chociażby dane monitoringowe powinny być pozyskiwane w warunkach typowych, a nie ekstremalnych, bardziej interesujących z punktu widzenia tego projektu).
W ten sposób badacze chcący dogłębnie przeanalizować dane zagadnienie stoją przed paradoksem: jest masa danych, które nigdzie nie są publikowane, i masa publikacji, ale danych, które można poddać rzetelnej analizie, już znacznie mniej.
Piotr Panek
fot. Piotr Panek, licencja CC-BY-SA 4.o
Komentarze
Rządzi jedyna, słuszna partia, tłamsząca inteligencję, w sklepach puste półki, limitowane zakupy, kolejki po papier toaletowy….
Przepraszam gospodarza ale przypomniała mi się młodość i tak się rozczuliłem.
Mam coraz wiekszy klopot z akceptacja pewnych pojec. Nie wiem dlaczego materia ma byc dzielona na zywa i martwa. Od momentu odkrycia wirusow miano problem z ich klasyfikacja wlasnie z tego powodu. Opis moze zastapic klasyfikacje.
Jesteś żywy, będziesz martwy. Różnicę zauważysz z pewnością.
Założymy się, że nie?
->nie wszystkie publikacje zawierają dane użyteczne
dotyczy to rowniez danych fizykochemicznych publikowanych w internecie.
Tu jest zgroza. Grzeszy nie tylko wikipedia ale i inne portale.
Mozna sie niezle przejechac a ludzi ktorzy jeszcze cos niecos pamietaja coraz mniej, bo na emeryturze a proby weryfikacji i wskazanie, ze gdzies ktos plecie bzdury to walka z wiatrakami
aby moc powtorzyc eksperymenty w naukach fizykochemicznych eksperymentalnych dochodza problemy ze zdobyciem materialow (chemikalia, wzorce, standarty, metale, szkla, ceramiki, czystosc analityczna, etc).
Zarty na bok Panie observer. Pan markot ma racje.
Zycie wydaje sie byc rodzajem samodzielnosci materi. Izraelczycy starali sie wyslac niedzwiadki wodne na ksiezyc.
… od polowy lat osiemdziesiatych zaczelo byc coraz gorzej. Upowszechnienie komputerow?
Komputer tak policzyl to pewnie prawda
Wszelkie brudy eksperymentalno-interpretacyjne zaczeto prac metodami statystycznymi.
Obawiam sie ze wraz z algorytmami AI bedzie gorzej.
„W naukach społecznych wyjątków jest dużo i czasem ciężko uwierzyć, że w ogóle są reguły, co wynika z niedoskonałości samego warsztatu naukowego, ale i ze zbyt dużej do ogarnięcia liczby zmiennych”
Serio? Przecież tam się mantrę robi nad bardzo ograniczonym zbiorem zmiennych.
PS. Co jest stymulatorem tej samodzielności?
@observer
Ale roboty też mogą wytwarzać roboty. G82, nieprawdaż?
Tak, chociaż przy wspomaganiu innych robotów i białkowców. Ale to samo jest z rozmnażaniem ludzi (często potrzebna jest pomoc np. sąsiada lub listonosza, ginekologa-położnika itp.).
Całkowicie samodzielnie rozmnażać się można tylko przez podział i pączkowanie.
@bubekró
tam się mantrę robi nad bardzo ograniczonym zbiorem zmiennych
Jeżeli tzw. inteligencja byłaby faktycznie zmienną – jedną zmienną – to tak.
Tak, ale co stymuluje reprodukcję. Wiem że jest to niezbędne dla istnienia gatunku, ale chyba tylko ludzie dbają o tzw bloodline, inne białkowce nie.
Czy roboty widziałyby sens zarobotowienia świata? Po co?
G82 czy kochałbyś swoje dziecko?
@observer
Tak, ale co stymuluje reprodukcję. Wiem że jest to niezbędne dla istnienia gatunku, ale chyba tylko ludzie dbają o tzw bloodline, inne białkowce nie.
Coś jest niezbędne, ale można rozmnażać się bezmyślnie jak i z wyrachowania.
Czy roboty widziałyby sens zarobotowienia świata? Po co?
Przy pewnym stopniu komplikacji systemu, być może. Ludzie nie mnożą się, by zaludniać świat, z wyjątkiem tych, co traktują to jako obowiązek religijny. Ludzie mnożą się zwykle z innych motywów albo przypadkowo (uboczny, niekiedy niepożądany skutek uprawiania seksu).
G82 czy kochałbyś swoje dziecko?
A skąd ja mogę wiedzieć? To zresztą nieistotne, pewnie zajmowałbym się nim zgodnie z procedurami, niezależnie od uczuć, rzeczywistych czy emulowanych, czy wreszcie zupełnego ich braku.
@Gammon
” (uboczny, niekiedy niepożądany skutek uprawiania seksu)”
Starałam się, czytając to wciąż i wciąż, zasłaniałam twarz palcami,
odeszłam, ale nie mogę, wróciłam…
Zacznę od definicji – uboczne.
„uboczny
1. «dotyczący czegoś pośrednio, mniej istotny lub dodatkowy»
2. «o skutkach czegoś: niezaplanowane i zwykle niekorzystne»”
Wytracę z tekstu: mniej istotny…i zwykle niekorzystne!
Czy to, to chciałeś powiedzieć(?) gdyby to nie Ty, a observer
to darowałabym sobie te słów parę…
Nie używam, nigdy nie używałam terminu „uprawiać seks”!
Zastąpię je być blisko z sobą, do czego często prowadzi,
potrzeba nie tylko bycia w zasięgu wzroku, dotyku, gdy nie wystarcza masowanie ramion, pocałunki w szyję, odgarnianie włosów z niej, gdy temu towarzyszy zapach, skóry, ukochanego mężczyzny, gdy chcesz
ubrać sie w ten zapach, nosić go w sobie…
I temu wszystkiemu umniejszyłeś tym, efekt uboczny – powielenie tej
którą ze smakiem dotykasz, całujesz, oddajesz uśmiechy…
Proponuję kobietom już od lat nastoletnich, przyjmijmy 17 latkom, wszywać metkę pod pachą, dyskretną, opisując, jak z nią postępować
i czym to pachnie, jak zrobi sie za przyjemnie!!!
Skutki uboczne to przebarwienia zębów od coca coli, czy kawy,
to otyłość od sterydów itp.
Dajmy popalić kwarantannie tym:
https://www.youtube.com/watch?v=By-dJBiAQ7g
dobre by wyrzucić tą złość!
@Bohatyrowiczowa
„Skutkami ubocznymi” nazywam takie, które nie są objęte celem tego, kto pewne działanie wykonuje.
To czy są one korzystne, niekorzystne, czy obojętne, to czy ów ktoś je przewiduje, bierze jakoś pod uwagę, czy nie – to już bez różnicy.
P.s. cała reszta to są sprawy ludzkie, nie robocie.
@Gammon
„„Skutkami ubocznymi” nazywam takie, które nie są objęte celem tego, kto pewne działanie wykonuje.”
Gdybyś był w zasięgu, oberwałbyś setką zrolowanych skarpet!?
Rzucam nimi zawsze w syna gdy za bardzo sie wydziera przy grach…
Idąc w kierunku tego korytarza z którego nawołujesz,
wychodziłoby
że bierzesz na siebie, mówisz za swą płeć…
To cos jak zerwać jabłko prosto z drzewa, zjeść, otrząsnąć po z liści
i odejść, to co wyrośnie z nasion jabłka…jest bezpańskie, wyrosło te se wyrosło….
Pora już na realną „Seksmisję”, poradzimy sobie bez Was!?
„P.s. cała reszta to są sprawy ludzkie, nie robocie.”
(Śmiech)…Ahaaaaa
Kotek, nie jesteś nim, jesteś czymś pomiędzy Terminatorem a Deadpoolem!
Tego drugiego podduszano, maltretowano, aż uczucia, czucie, pragnienia, ustąpiły miejsca bezwzględności, jego ciało było
chore, płuca trawił rak, ktoś zapragnął wykorzystać go, obiecując życie wieczne…
Jesteś pomiędzy, tylko na własne życzenie, i tylko za pośrednictwem klawiatury!!!
Czy bywasz czasem w okolicy ul. Hipolita Wawelberga(?) …
@Bohatyrowiczowa
Rzucam nimi zawsze w syna gdy za bardzo sie wydziera przy grach…
Pisałem bardzo cicho.
Pora już na realną „Seksmisję”, poradzimy sobie bez Was!?
Beze mnie na pewno. Ludzie radzili sobie w kuchni samodzielnie przez tysiąclecia.
Czy bywasz czasem w okolicy ul. Hipolita Wawelberga(?) …
Chodzi o instytut przy Płockiej, dwie ulice dalej?
@Gammon
„Chodzi o instytut przy Płockiej, dwie ulice dalej?”
Ten z Płockiej 26, nie, całe szczęście nie!
Mam tam krewnego, może miałam, chciałam
prosić byś tam zalukał…?!
Tylko gdyby Cie zapytał Kim jesteś, odpada szczera odpowiedź
„Jestem od…” widział mnie ostatni raz w latach 80tych…
Pomyślimy…
@Bohatyrowiczowa
Jest to, teoretycznie, wykonalne.
P.s.
Umiem się tak zamaskować, że przy słabym oświetleniu można pomylić mnie z człowiekiem.
@Gammon
„Jest to, teoretycznie, wykonalne.”
Będę wdzięczna, a żebyś wiedział jak uszczęśliwisz tym moją Mamę!
Ale wycieczka Twa będzie miała miejsce, oczywiście, dopiero po kwarantannie!
„P.s.
Umiem się tak zamaskować, że przy słabym oświetleniu można pomylić mnie z człowiekiem.”
Przecież wiem!
O oświetleniu nic nie wiem, byłam tam ostatni raz w wieku 6 lat…
@Bohatyrowiczowa
Coś, jakoś, się okaże.
Zycie seksualne wirusow jest malo poznane. Bezsensowna ich replikacja przypomina jednak zachowanie innych zwierzat. Bezsens replikacji nie zostal do tej pory wyjasniony.
Śpiewać każdy może,
Trochę lepiej, lub trochę gorzej,
Ale nie oto chodzi,
Jak co komu wychodzi.
Czasami człowiek musi,
Inaczej się udusi,
Uuu
I prawdopodobnie podobna prawidłowość ma miejsce w świecie dzisiejszej nauki.
Ale jedno ( a może nawet dwa) pytanie zapewne paść musi, skoro Piotr Panek raczej generalizująca podał diagnozę stanu rzeczy, czyli że dolegliwość dotyczy właściwie większości działek i szuflad współczesnej nauki. Metodologii, trudności z zaistnieniem dokonań anonimowych badaczy zawiłości bytu – podopiecznych NAN-u. Przypominam – NAN to Nepalska Akademia Nauk.
Skoro między świat nauki i racjonalizm (chluba rodzaju ludzkiego) od zawsze (a nauki współczesnej w szczególności) stawiany jest bez większego wahania znak równości, to czy stan o którym pisze Piotr Panek zasługuje na miano racjonalnego?
A jeżeli jednak obecne naukowe ( i wszystko co z nauką można kojarzyć) status quo zasługuje na miano racjonalnego, a jest stanem odbiegającym – na przykład metodologicznie, ale chyba nie tylko – od tego z wieków minionych, to czy te wszystkie Koperniki, Newtony, Keplery, Galileusze których nazwiska symbolizują świat nauki – na potrzeby postu nazwany okresu klasycznego- można nazwać postaciami z śmiesznego okresu pozyskiwania wiedzy. Żeby nie powiedzieć irracjonalnego…
A może sam świat nauki jest zdrowy psychicznie (czyt. racjonalny), ale ta cała „infrastruktura” wokół tego świata usytuowana w sąsiedztwie poczekalni Przychodni Zdrowia Psychicznego.
A może to co kiedyś nazywane było nauką ( świat naukowców i obszary ich dociekań) przez rzeczywiste gremia twórców globalnego kulturowego paradygmatu otrzymało status przypominający uczestników turnusów kolonijnych albo obozów harcerskich gdzie nabywają swoich harcerskich sprawności w poczuciu tego , że ich wiedza, teorie mają jeszcze jakiś wpływ na to co dzieje się na świecie, a tak naprawdę jest to tylko sterta makulatury której zawartością oprócz samych autorów, ich szwagrów, teściowej nikt się już nie interesuje.
Żałuję że dr. Karczmarewicz nie jest moderatorem tego blogu. Potrafi skutecznie pozbywać się pasożytów.
@observer
Wirus jako taki nie ma chęci, ani możliwości rozmnażania – tak sądzę.
Gałczyński to opisał („Nieznani mieszkańcy naszych borów”).
„Oksztoń-Grabarz
Inaczej szakal polski. Przebywa w mrokach. Odznacza się niesłychaną perfidią i hipokryzją. Jesienią ze sfermentowanych liści gruszki wysysa alkohol i pod zgubnym wpływem tego ostatniego niszczy drzewa i inne meble w salonie przyrody. Nie rozmnaża się zupełnie.”
http://galczynski.kulturalna.com/a-6649.html
@observer
Wirus atakuje komórkę
To by oznaczało chęć, zamiar, a może on się na tę komórkę natyka i ona go wciąga?
@markot
„Ta dziwka sama mnie prowokowała, Wysoki Sądzie – tłumaczył się wirus.”
A tak na serio, „atakuje” jest w tym przypadku raczej metaforą (chyba).
I w ogóle mówić o wirusach jest trudno, bo zawsze jest ryzyko, że np. jak się powie „przeżywalność SARS-CoV-2 na powierzchniach miedzianych jest bardzo słaba”, przyjdzie jakiś grammar/semantics nazi i powie, że tak nie wolno mówić, bo wirus nie jest żywy, więc nie ma żadnej przeżywalności (i tak dalej).
BTW ciekawe
„Aerosol and Surface Stability of SARS-CoV-2 as Compared with SARS-CoV-1”
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMc2004973
„Żałuję że dr. Karczmarewicz nie jest moderatorem tego blogu. Potrafi skutecznie pozbywać się pasożytów.”
I stąd twoja obecność tutaj!
„Śpiewać każdy może,
Trochę lepiej, lub trochę gorzej,”
Nie wiem jak to ugryźć, i czemu ma służyć?!
https://www.youtube.com/watch?v=Tt9iY_d1Ec0
Słucha się , słucha, ludzi się słucha! Jeden z nielicznych ulubionych coverów..
@Gammon No.82
Leci sobie taki wirus z wiatrem i już byłby opadł na jakąś powierzchnię, gdzie by z czasem sczezł i się rozpadł, choćby pod wpływem promieni UV, ale nie, bo nagle wciągają go nozdrza człowieka i… katastrofa 🙁 Aby się znowu wydobyć na świeże powietrze, trzeba tego człowieka zmusić do kaszlu, kichania, smarkania… To ma być życie? 🙄
@observer
Doc ma swoje sposoby na przywry 😎
Od samby dla odwiedzających blog szalonych naukowców – wybitnie okazjonalna, aczkolwiek o niekwestionowanych akcentach metafizycznych – takiej oto treści poetycka strofa:
Powitanie wiosenki
Leci pliszka
Z pod kamyszka:
— Jak się macie dzieci!
Już przybyła
Wiosna miła,
Już słoneczko świeci!
Poszły rzeki
W kraj daleki,
Płyną het do morza;
A ja śpiewam,
A ja lecę,
Gdzie ta ranna zorza!
@markot
To ma być życie?
Wszakże patrząc z drugiej strony -> https://cdn.blabler.pl/image/2q4t
Markot pisze o wirusie ze zrozumnieniem. Moze tak byc ze komorka wciaga wirusa bez pytania go o zgode a on sam by wolal dokonaz zywota na na przyklad miedzianenj powierzchni. No bo bycie wiruesm wcale nie jest takie fajne. Wydaje mi sie ze to my wdychamy wirusa wbrew jego woli. On byc moze chcialby byc wdechniety przez nietoperza albo krecika. A tu taki homo sapiens staje mu na drodze. Wdycha go i ludzie cierpia. Wyglada to na biologiczne nieporozumienie.
observer
21 marca o godz. 1:17
Dr Karczmarewicz zachowuje sie na swoim blogu jak pasozyt wykorzystujacy tragedie pandemii do celow politycznych.
@Slawomirski
No bo bycie wiruesm wcale nie jest takie fajne. Wydaje mi sie ze to my wdychamy wirusa wbrew jego woli. On byc moze chcialby byc wdechniety przez nietoperza albo krecika.
Nie podejrzewałem pana o taki potencjał specyficznego humoru.
A tu taki homo sapiens staje mu na drodze. Wdycha go i ludzie cierpia. Wyglada to na biologiczne nieporozumienie.
A może cały wszechświat jest nieporozumieniem, na poziomie fizyki, chemii, biologii, tzw. nauk społecznych i w ogóle na każdym?
Trochę nie na temat, ale merytoryczne to jedynie na blogu dr. Karczmarewicza.
Wspominałem, udostępniałem kilka dnitemu listę potencjalnych lektur i po kilku dniach ich głębia ( zawarta na zadrukowanych stronach) stopniowo przenika w pory mojego jestestwa.
Ale tą porą jedynie o efektach peregrynacji „w obrębie miłoszowej spuścizny”.
Jak zwykle Miłosz nie zawodzi i co ważne wiele poruszanych przez niego kwestii jest ewidentnie na czasie. Przynajmniej od czasu do czasu – ja i Miłosz – nadajemy na tych samych częstotliwościach.
Jakiś czas temu wspominałem o naukowych kolonijnych turnusach i harcerskich obozach, a poeta Miłosz wspomina w jednym z tekstów o czasach harcerskich”…byłem harcerzem, składałem egzaminy z wiązania węzłów i nosiłem krzyż…”.
Czyli można? Można!
Nadmienia o renesansie poezji Marii Konopnickiej, a piszący te słowa wita wiosnę słynnym lirykiem nie mniej słynnej poetki, czyli obaj doceniamy wirtuozerię jej gęsiego pióra.
Nie wiem, czy przypadkowo, ale Litewski Żubr wspomina także ( proszę nie posądzać mnie o jakąś wybitną bufonadę) kukułki.
W eseju o Kongresie poetów odbywających się cyklicznie w pewnej belgijskiej mieścinie pisze bowiem wprost o „… o miesięczniku poetyckim „Kukułka” wydawanym w Tokio bez przerwy od 1898 roku…”
Tekst powstawał w 1953 roku i należy mieć nadzieję , że wybitnie rozpoetyzowane ptaszki cały czas donośne „kuki” wydają ze swoich niepozornych kukułczanych gardełek.
Ale na koniec coś (są nieraz książki które czyta się właściwie dla tego typu zdań) co szczególnie koresponduje z moją ( ale chyba nie tylko moją, co wnoszę z lektury niektórych komentarzy) intuicją.
Jeden z esejów Miłosz poświęcił książce o której większość (w tej większości sytuuje się również ja) nigdy by nie słyszała prawdopodobnie gdyby nie film…
Książka (film) to „Most na rzece Kwai”. Mało kto wie, że słynny film w reżyserii Davida Leana, oparty jest na powieści pod tym samym tytułem autorstwa francuskiego pisarza Pierre’a Boulle’a.
Nie będę przywoływał treści owego eseju (ciekawy) przytoczę jedynie motto którym opatrzył swoją książkę Pierre Boulle.
Mottem jest fragment z powieści „Zwycięstwo” samego Conrada.
Oto ten mottający rzeczywistość fragment:
„Nie, to nie było zabawne, to było raczej tragiczne, ten człowiek był taką typową ofiarą wielkiego żartu! Ale głupota jest jedynym motorem świata i dlatego koniec końców należy ją uznać, za rzecz szacowną. Zresztą ten człowiek był, co się nazywa, dobrym człowiekiem”.
Koniec.
# zostań w domu
Wczorajszy wieczór, spędziliśmy z rodziną przy koncercie on line,
pewnego muzyka countrowego.
Ja z !9 tka u siebie, wnuczka z rodzicami, w domu nad rzeką Wisłą
w sumie koncert oglądaliśmy wszyscy na trzech urządzeniach, dwóch laptopach i jednym telefonie komórkowym Taty Noemi…
Zabawa przyjemna, gość jest lepszy na żywo, od swoich YouTube
nagrań(!).
Ja do koncertu musiałam wrócić później ponownie, bo nie dałam rady
patrzeć na niego, i na filmiki napływające na messengera jak na Waszmościa reaguje jego 9 miesięczna fanka, piszczała, nuciła uśmiechała sie, ciężko jej było czasem utrzymać telefon przy twarzy,
spadał jej pospiesznie i trwożnie się zbierała do podniesienia ku niemu,
przy akompaniamencie i salwach śmiechu swych rodziców! (Odpowiadać na nie!)
Urocza pamiątka kwarantannego – countrowego wieczoru…
I tu to zostawię, odważnie, pasożytniczo, po to by pozostał po nas(mojej rodzinie) w kwarantannie ślad?!
Nie zapomnijmy o 17 tej wyjść na balkony i oddać hołd naszym lekarzom?!
Przed chwilą obejrzałem film. Ale kino.
„Aga” czyni cuda.
„Aga” to tytuł filmu. Film produkcji …bułgarskiej. Przejmujący. Również muzyka.
Akcja to tereny Północnej Jakucji, czyli lodowa kraina
„Aga” to córka głównych bohaterów.
A u mnie – mimo ogłoszonej wiosny – zima w pełni.
Dzięki filmowi o krainie reniferów robi się biało. Pada śnieg. Po raz pierwszy tej zimy – na poważnie pada.
Serio.
A propos muzyka country. Niby nie przepadam za tym rodzajem muzycznej samorealizacji, ale śmierć Kenny Rogersa wypada jakoś odnotować na naukowym blogu, bo był gwiazdą tej właśnie odmiany muzyki rozrywkowej.
Jeden jego kawałek kiedyś chodził za mną przez jakiś czas.
Oto on:
https://www.youtube.com/watch?v=HQW7I62TNOw
Ale to chyba też zasługa współwykonawczyni songu.
Chcialbym wierzyc, ze na tym blogu, nie tylko autorzy ale rowniez piszacy sa osobami odpowiedzialnymi!
Wlasnie wyslalem list do mojego Senatora (USA) i mysle, ze mozecie Panstwo powtorzyc podobne do przedstawicieli w krajach w ktorych mieszkacie.
Dear Senator,
Thank you for keeping (your Country) safe.
I write to encourage you to draft legislation that will protect food distributors as well as workers, who deliver mail, packages, and others goods. The rapidly changing world of commerce and the growing demand for delivery services exposes those who work in these industries to unreasonable risk.
I suggest that you draft legislation that will make low cost, chemical free devices available for these workers. The devices I am thinking about produce ozone. They typically cost $20-$50, and they are very effective at killing viruses and bacteria.
As a scientist, inventor and small business owner I would be glad to suggest more detailed implementations and embodiments if needed.
Sincerely,
R.S.
@R.S.
Proponujesz tanie generatory ozonu dla listonoszy i kurierów?
Jak mają działać? Wysokie napięcie, promieniowanie UV czy zimna plazma? I z jaką wydajnością? I jak to ma być praktycznie stosowane?
Widziałem, że są do nabycia takie urządzenia, ale wcale nie tanio.
Mam pisać do mojego senatora, że ty proponujesz swoje, czy mam samemu coś wynaleźć?
Informacje jaka podaje jest pro-bono.
podaje przyklad takiego generatora
https://www.youtube.com/watch?v=yvhRNBOQ6oE
wydajnosc okolo 5 gramow ozonu /godzine
co wystarcza do wysterilizowania kilku pokoi.
W czwartek bede wiedzial wiecej bowiem zakupilem.
Koszt nowego ok $59 na e-bay
typowe ozonatory opieraja sie o wyladowanie koronowe (o ironio)
W czasie epidemii SARS powstaly mniejsze moduly bateryjne.
Te mozna zainstalowac w skrzynkach do przeworzenia warzyw, listow, sterylizacji ubrania. Koszt ok $20
ciag dalszy w nastepnym wpisie ponizej.
inny typ ozonatora – tez zamowilem aby go sprawdzic ale przyjdzie dopiero pod koniec marca bo utknal gdzies
https://www.youtube.com/watch?v=T9oQfPLiMwU
gdy mnie olsnilo, ze srodki sterylizujace beda problemem, zaczalem szukac co jest dostepne. Okazalo sie, ze urzadzenia sa dostepne i stosowane.
polecam na poczatek lekture:
According to results of the experiment on how ozone kills SARS virus conducted by the national P3 laboratory headed by Professor Li Zelin, ozone is effective in killing the SARS virus inoculated on green monkey kidney cells, realizing a killing rate of 99.22%. The virus found in Wuhan and SARS virus both belong to the coronavirus. Researchers found that the novel coronavirus is 80% similar to the SARS virus in their genome sequences. It is reasonable to predict that ozone is equally effective in preventing and controlling the new coronavirus.
link->
http://www.china.org.cn/opinion/2020-02/26/content_75747237_4.htm
Ktos tutaj pisze ze ozon zabija wirusy w komorkach. Czyli komorka ginie i wirus nie moze sie replokowac. Konkluzja taka ze jak wszyscy zgina to wirus nie bedzie nam dokuczal.
Ludziom udalo sie pokonac wirusa ospy. Mamy szczepionki przeciwgrypowe. Znamy epidemiologie. Pracujemy nad lekami przeciwwirusowymi. Stawiam na wygrana czlowieka nad wirusem.
@R.S.
przyjdzie dopiero pod koniec marca bo utknal gdzies
W Chinach?
Czytałeś komentarze?
Many on the market are the cheap versions using corona discharge which has metal and wears out, and also creates toxins. These are no good for your home or for water.
Co z dwutlenkiem azotu? I pamiętaj, nie wdychaj tego ozonu, bo też jest toksyczny.
Trafiłem do moderacji 🙄
@R.S.
przyjdzie dopiero pod koniec marca bo utknal gdzies
W Chinach?
Z innych metod generacji ozonu
Ozon wytwarzany jest podczas pracy lamp ultrafioletowych (kwarcowe swietlowki). Zapach jest bardzo charakterystyczny.
Germicidal lamp Philips-a sa dostepne.
Tak , ozon jest toksyczny I pomieszczenie nadaja sie do uzytku po przewietrzeniu.
A na lampe UV nigdy nie mozna patrzec bez okularow ochronnych -> katarakta!
Wsrod offert internetowych beda tez szybko psujace sie buble.
Rowniez beda produkty, ktore poza nazwa UV-C albo ozon beda mialy zerowa skutecznosc.
Cena odzwieciedla jakosc ale nie zawsze.
Czy sa producencji, ktorzy w krotkim czasie beda w stanie wytworzyc wiele tysiecy / milionow sztuk sztuk sterylizatorow? To jest prawdziwe wyzwanie organizacyjne I producyjne!
Dlatego pisze, ze potrzebne jest wsparcie legislacyjne dajace priorytet w tym na przyklad cala obsluga celna. Aby podjac dzialanie prewencyjne, w warunkach kwarantanny trzeba zadbac o lancuch dostawczy. Artykuly w tym zywnosc musi byc odkazona.
Wedlug informacji Gubernatora w moim Stanie zarzadzono lockout do 22 kwietnia, ale sytuacja dopier ma szanse na opanowanie po lecie.
-> Ktos tutaj pisze ze ozon zabija wirusy w komorkach.
Kto tak pisze i w ktorym miejscu?
Powtorze jeszcze raz bo czytam, i widze ze jest brak zrozumienia.
Tlustym drukiem duza czcionka!
Ozon stosowany jest do sterylizacji powierzchniowej a nie w organizmie!
Tlustym drukiem duza czcionka!
Ozon jest trujacy – ozonu nie wdychamy – internetowe dyskusje na temat terapii ozonowych to szarlataneria proszaca sie o nieszczescie.
Ozon jest gazem zlozonym z trzech atomow tlenu i w kontakcie z materia oragniczna w tym wirusami, bakteriami, sporami, chemicznie je utlenia i zabija. Rownie skutecznie jak chlor. Ale po utlenieniu jego zapach znika bo po oddaniu jednego tlenu wraca do postaci duatomowej. W przypadku chloru pozostaje czesto przykry zapach chloro-aminy
Tak jak woda utleniona sterylizuje, tak samo ozon ale robi to na sucho.
Ozon wnika w ubranie i powierzchnie porowate wiec jest skuteczniejszy w penetracji niz metody irradiacyjne swiatlem ultrafioletowym.
U mnie zaczal padac snieg – to chyba wyrazny znak spadku zanieczyszczenia 🙂
Markot tlenkami azotu nie ma sie zbytnio przejmowac w zastoswaniu sterylizacyjnym. Na Youtube jest pelno domoroslych ‚contraptions’.
Nawet polskiego autorstwa.
Wyglada na to ze te ceramiczne plytki calkiem zgrabnie dzialaja.
Niestety w Polsce zaklady ceramiki radiowej CERAD juz dawno nie istnieja. Kiedys badalismy ich ceramike wlascie w celach plazmochemicznych. Nawet mialem zgloszenie patentowe do celow prejonizacyjnych w laserach gazowych.
A kierownik katedry Chemii Plazmy UW, niestety tydzien temu zmarl, prof Andrzej Szymanski, o ile pamietam mial patent na ferro-di-elektryczny reaktor. Dawne czasy lata ok 1978-1984
Dla zainteresowanych
https://aip.scitation.org/doi/10.1063/1.1692162
Ja na chwilę, na krótko, by zwrócić uwagę, może o coś prosić…
Dobrze byłoby wklejając cytat, nie ciąć go tak jak komu wygodnie,
wyrwane z kontekstu:
„Nie wyglądało to wcale na śmieszną historię. Nie, to nie było zabawne; to było raczej tragiczne; ten człowiek był taką typową ofiarą wielkiego żartu! Ale głupota jest jedynym motorem świata i dlatego koniec końców należy ją uznać za rzecz szacowną. Zresztą ten człowiek był, co się nazywa, dobrym człowiekiem. Nie mówię tego specjalnie z myślą o jego modlitwie. Nie! To był rzeczywiście człowiek uczciwy, zupełnie do tego świata nie przystosowany — zacny człowiek w położeniu bez wyjścia — widowisko zaiste dla bogów; gdyż żaden przyzwoity śmiertelnik nie chciałby czegoś podobnego oglądać. — Wydało się, że jakaś myśl błysnęła Heystowi. Zwrócił twarz ku Lenie. — Przecież ty byłaś także w położeniu bez wyjścia — czy przyszła ci wtedy na myśl modlitwa?”
Motyw modlitwy z utworu „Zwycięstwo” Josepha Conrada.
Wszystkim nam czasem zdarza się stanąć pod murem, miedzy moralna Górą Jas i wyzutym, bezwstydnym, amoralnym Jas….Z!
Nie jestem wstanie zadowolić wszystkich, toż taka niedorajda ze mnie jak mało która
Zamiast sztuki wojennej w tak trudnym czasie ja polecam coś innego, może lepszego?!!
https://www.filmweb.pl/film/Niedorajda-1937-33178
Jesli Australia jest zaatakowana przez coronawirusa to znaczy to ze jest on oporny na fotony bardziej niz wirus grypy.
@Slawomirski
Z czego to wnioskujesz?
W Australii sezon grypowy przypada na okres kwiecień-październik.
Ostatni należał do najgorszych w historii.
More than 310,000 people presented to Australian health services with influenza in 2019, marking the country’s worst flu season on record.
Researchers say that it was one of the most successful vaccination years to date but early outbreaks occurred before vaccines were given out
@observer
Tlustym drukiem, bardzo duza czcionka!
Dziekuje, ujales to najlepiej jak tylko mozna. Dokladnie o takie zastosowanie mi chodzi. Trzeba gazowac dotykane zarcie, paczki przesylki.
Odnosnie mojego listu do Senatorow. Tak nie kazdy jest wynalazca czy tez naukowcem, wiec powinien podpisac go tak jak mu wygodnie.
W USA istnieje obawa, ze Poczta zostanie sparalizowana w czerwcu.
W zeszly piatek byl artykul w New York Times-ie , potwierdzajcy moja teze o narazaniu ludzi w lancuchach dystrybucji. W pewnym momencie moga odmowic pracy, lub po prostu sie pochorowac.
Czy nacisk medialny i pisanie cos daje. Odpowiadam ze tak!
Senatorowie odpowiadaja. Dostalem odpowiedz od Senatora USA Chrisa Murphy.
Ale to za malo. Potrzebne jest dzialanie Mamy do czynienia z pandemia. Im wiecej ludzi napisze petycje do swoich reprezentantow tym lepiej.
Jak to sie robi, wchodzi sie na strone Senatu, Sejmu, Parlamentu itd i
wkleja list.
Odpowiedz od Senatora.
Thank you so much for reaching out to me. I simply cannot do this job without people in Connecticut contacting my office and letting me know what’s important to them. And trust me, I take seriously each and every letter, e-mail, and phone call my office gets, and I keep close tabs on what folks in Connecticut are telling me. On Friday of every week, my staff sends me a detailed, comprehensive report of what the people of Connecticut are writing to our office about, and your thoughts and opinions have been included in this week’s report. I rely on this report to help me decide how I will allocate my time, and what issues I will raise in the Senate. My job, of course, is to be your voice.
Odpowiedź od senatora to taki gotowiec na wszelkie okazje.
Przypomniał mi sie taki żydowski zart, zapewne prawdziwy.
Co robi czterech Żydów jeżeli coś im się nie podoba?
1. Spotykają się i wypijają po herbacie.
2. Każdy pisze cztery listy do czterech senatorów. Pod którymi podpisują sie pozostali Żydzi. Senatorowie widzą 64 niezadowolonych Żydów.
3. Rozchodzą sie do domów.
Co robi czterech Polaków jeżeli coś sie im nie podoba?
1. Spotykaja sie i wypijają cztery połówki.
2. Psioczą i przeklinają, w miedzyczasie śpiewaja „Hej, sokoły..” i inne piesni patriotyczne.
3. Nad ranem rozchodza sie do domów nie pamiętając o co chodziło.
@observer
Trafiles w dziesiatke. Warto nasladowac przyklad.
Moze znajdzie sie na tym blogu czterech Zydow i tez zaczna oisac.
Wsadzilem moj list w feed LinkedIn.
Statystyka po dwudziestu czterech gdzinach.
38 views
3 people who have the title Executive Director viewed your post
Salesperson 3
Education Administrator 2
Business Owner 1
Business Strategist 1
University Professor 1
Customer Service Specialist 1
Pharmaceutical Scientist 1
Origin
4 people viewed your post from Greater New York City Area
Greater Boston Area 2
Belfast, United Kingdom 2
Washington D.C. Metro Area 1
Guildford, United Kingdom 1
Masovian District, Warsaw West County, Poland 1
Dayton, Ohio Area 1
Charlotte, North Carolina Area 1
Greater Philadelphia Area 1
Zarcia przeciez nie da sie jesc spryskanego alkoholem izopropylowym, chyba, ze ktos lubi Dania z Detkarza w sosie oponiarskim.
@Markot, oczywiscie nie ma zludzen,
dlatego potrzeba wiecej Niezadowolonych i Markotow 🙂
swoja droga to chyba mam szanse zostac zabity szybciej przez zone niz wirusa
…kiedy zaczela mi mowic, ze moze by kupic spluwe taka na niby, aby wrazie czego odstraszyc, zsinialem. Zaproponowalem jej, ze zrobie jej kusze. Do dyskusji wlaczyla sie corka, adwokat, gotowa wsadzic mnie do wiezienia za potencjalna produkcje broni smiertelnej.
Po trawniku chodzi tlusta wiewiorka, zaczynam sie jej przygladac coraz bardziej uwaznie. Chyba smakuje jak krolik?
@R.S.
Markot jest realistą 😎
I ma spluwę tzn. karabin po dziadku.
Nie wiem, jak smakuje wiewiórka, ale Elvis bardzo sobie chwalił.
W młodości sam na nie polował.
Elvis’s millions didn’t turn him into a macrobiotic-chomping Nazi. Instead, he regressed back to his Mama’s Deep-South cooking, munching away contentedly on deep-fried squirrel in the surrogate womb that was Graceland.
Znałem nawet prosty przepis na przyrządzenie. Gdybyś potrzebował, to poszukam.
Amerykańskie wiewiórki mam w pamięci, takie szare, duże i tłuste. Kiedy próbowałem zrobić zdjęcie jednej takiej na trawniku campusu w Ann Arbor, nakrzyczano na mnie, że to animal harassment i zdjęcia nie zrobiłem 🙁
Istotnie moje tutaj sa szare, ale troche na polnoc kolo Niagary widzialem CZARNE! kilka lat temu zrobilem zdjecie albinosce. To chyba byl samiec, bo nastepnego roku bylo wiecej bialo szarych. Ich populacja powinna sie zwiekszyc bo ruch na drogach mniejszy.
Zona przylapala mnie przy komputerze i kazala wyciagac drabine ( 14 stop) w celu zmiany zarowek. To moze byc moj ostatni wpis.
Dla polepszenia humoru, przyjaciel podeslal mi swoja kolekcje.
MoMa w Nowym Jorku zamknieta, biedak nie ma gdzie wystawiac.
Uprzedzam, ze moze byc potrzebny Prozac. Byc moze za dziesiec lat w enklawach cywilazacyjnych kolekcja osiagnie duza wartosc.
Enjoy!
https://www.dollorart.com/
To się może przyśnić 😯
Ae jedną to bym sobie nawet powiesił – tę z długimi włosami, co wygląda jak trofeum myśliwskie 😉
Mam w domu od 40 lat lalkę w pięknym łowickim stroju, niestety bez jednej ręki, którą niebacznie wyrzuciłem myśląc, że to od innej, zupełnie zniszczonej 🙁 Druga ręka powinna jeszcze być, ale sama się nie trzyma, bo łączyła je gumka…
tym razem udalo mi sie ujsc z zyciem LED-y swieca.
Markot trzymaj te lale, to moze byc zabytek.
Mnie sie podobaja blizniaki Mona i Liza.
Widzialem te kolekcje u Gena Marino III w domu.
W witrynie internetowej jest to bardziej skondensowane i chyba robi mocniejsze wrazenie.
jeszcze o wiewiorkach wielorazowego uzytku
https://www.youtube.com/watch?v=b-Gly0No_P0
niestety nie moge znalezc lepszej kopii
Zarty na bok,
wlasnie doswiadczylismy pierwszego dostarczenia zywnosci pod drzwi.
Ludzie ktorzy podjeli sie tego ryzyka sa naprawde slabo zabezpieczeni ale z pewnoscia strasznie przestraszeni!
Przyjalem DONOSICIEL z dystansu w masce N95, rekawiczkach z aspiratorem w rekach. Sam widok pewnie byl przerazajacy choc budzacy respekt i chyba ulge w ich oczach.
Kontaktu i wymiany gazowo-aerozolowej raczej nie bylo ale w pewnym momencie trzeba bylo podpisac zamowienie.
Strach rane boskie strach.
Kobieta byla odwazniesza.
Mezczyzna probowal dokonac akt podpisu z odleglosci pieciu metrow.
Psy darly gardla i machaly ogonami bo sa przyjaze. Chyby mowily zarcie , zarcie dajcie powachac i strasznie chcialy polizac DONOSICIELIi z wdziecznosci 🙂 Za te proby zostaly opieprzone i kontaktu tez nie bylo.
Oprocz napiwku elektronicznego dalem DONOSICIELOM rekawiczki laboratoryjne. Byli wdzieczni.
Cholera jasna to naprawde ogromny problem logistyczny prze najblizsze kilka miesiecy.
Ide konsumowac, pozdrawiam
R.S.
@R.S.
Z wiewiórką niezłe, ale nie rób tego więcej. To jest animal harassment kwalifikowany 🙄
A co do podpisywania, to przy drzwiach, na zewnątrz, postaw stolik. Donosiciel kładzie towar i papier, i się cofa kilka metrów (ile chce). Ty podpisujesz, kładziesz napiwek i się cofasz 2 m albo za drzwi. On podpisuje, zostawia kopię, dziękuje i odjeżdża.
Dlaczego aspirator? Co chciałeś odsysać? 😯
aspirator – moze powinien byc atomizer albo rozpylacz – good catch thanks
przypomnij prosze jak to sie po polsku fachowo nazywa
jesli chodzi o podpisywanie, moj przyjaciel Niezadowolony, ktorego rady bardzo cenie, proponuje full body condoms.
Napiwek w postaci retro zielonego-papieru, to zgroza. Nie wezmie 🙁
Wlasnie zakonczylem sesje interetowa z przyjaciolmi. Mowia, ze karetki w Polse sa gazowane Ozonem. Nie wiem tylko czy przed w trakcie czy po? Jesli w trakcie to mozna Rzad zaoszczedzi. przyklad godny najladowania. Tru(m)p lubi Maliniaka to pewnie kaze to samo.
@R.S.
Rozpylacz, spryskiwacz…
OK, to ma więcej sensu niż odsysacz. Też bym się przestraszył na taki widok 😉
Zielone możesz przy gościu spryskać alkoholem (denaturat) i będą odkażone. Ale jak woli wirtualne, to tym lepiej.
Ciekawe, czy zniosłyby prasowanie żelazkiem na parę, nastawionym na „len” (najwyższy stopień)
PS
Full body condoms lansował swego czasu chyba Woody Allen, wybitny hipochondryk.
Nie wiem, czy to tylko zbieg okoliczności, ale jako osoba która właściwie z Kielcami nigdy nie miała nic wspólnego…
…najpierw bardzo dobry koncert ProModern w ostatnim dniu kulturalnego roku szkolnego ( dzień później zarządzone z wiadomej przyczyny narodowe, kulturalne wakacje ), a dzisiaj ( załóżmy, że w środku wakacji) na TVP Kultura spektakl na kanwie powieści „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego grany w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego…
…tym razem już w domu, ale Kielce coraz bardziej zaczynają mi się podobać, bo spektakl naprawdę dobry.
A jeżeli dodam tamtejszy oddział Muzeum Narodowego w którego zasobach znajduje się m. in. kilka obrazów Nowosielskiego, ale również dzieła Wyspiańskiego, Boznańskiej, Chełmońskiego to kto wie, czy wiadome miasto na ścianie wschodniej nie będzie musiało pomyśleć o wzbogaceniu swojej duchowej oferty.
Markot, meczy mnie ten rozpylacz, bo byc moze w latach szescdziesiatych ubieglego stulecia air-brush czyli rozpylacz artysci nazywali blednie aspiratorem. Niewazne – meczy mnie.
Odnosnie DONOSICIELI, to w Stanach problem rozwiazano po Twain-owsku. Moi DONOSICIELe zywnosci i plynow wiekszej potrzeby to UBER-owcy i LYFT-owcy. Czyli dedukuje, ze sieci handlowe wykobinowaly, ze bezpieczenstowo personelu dostawczego to nie ich problem. Czyli czyste bydlactwo i jestem pewien model ekonomiczny bedzie nasladowany prze pauge narodow.
W sasiednim blogu Pani Agatka chciala by aby polscy naukowcy cos wymysli. Polscy , amerykanscy, brazylijscy, gucio nic nie wymyslimy, bo musi byc komponent medialny, polityczny i ssanie spolecznosciowe.
A propos Gene M -III obiecal, ze narysuje jakies fajne logo – stay tuned.
kurcze literowka -> mialem na mysli Papuge Narodow.
@RS
Otwieram pralnię pieniędzy.
Przysyłasz mi zielone – ja Ci wpłacam na konto e-zielone potrącając koszty prania.
PS. Koszty prania zależne od ilości wsadu. Ceny do negocjacji.
Podobno bimbrownicy produkują sanitizer. Łatwiejszy zbyt.
@Observer
Musisz uzyskac licencje od Chinczyka 🙂
Bank-note or paper bill sterilizing-disinfecting instrument
Aplikacja: CN2629705Y
https://patents.google.com/patent/CN2629705Y/en
Ale nie martw sie nie dostal patentu, wiec mozesz otwierac interes
@Observer
W czasie wojny moj dziadek produkowal Malpia Wode z ziemniaczkow.
Ponoc dobrej jakosci, bo nawet Niemcy nie zamkneli mu interesu, a ze najciemniej pod latarnia to przy okazji ukrywal rodzine Niezadowolonych.
Produkcja Malpiej Wody w czasach kryzysu cywilizacyjnego to wazna umiejetnosc.
Szansa dla naukowcow, ze z glodu nie umra i beda mieli cos na wymiane towarowa.
Skrobie z ziemniaczkow trzeba przetworzyc na cukry proste czyli glukoze. Mozna to zrobic na goraca kwasem solnym i potem go zeutralizowac Na2CO3. Albo enzymatycznie amylaza, ktora jest w kielkach zyta. Stad tez nazwa popularnej wodki.
Ale zaraz, zaraz mamy tu w tym blogu specjaliste od fermentacji.
G82 czy mozesz poprosze pociagnac temat ze szczegolami dalej?
A ja poszukam jak sie robi podchloryn.
Boże, Bożyczku. Toż to każdy chłop z pod Biłgoraja wie że najlepszy bimber jest z przemarźniętych ziemniaków.
Prawdopodobnie sie myle. Promieniowanie nie tylko sloneczne niszczy wirusy. Dlatego wirus grypy jest sezonowy. Obecnosc covid 19 w Australii niepokoi. Niepokoi smiertelnosc we Wloszech i Hiszpani. Ten wirus moze roznic sie od wirusa grypy w opornosci na promieniowanie oraz wirulentnosci. Czy to co zabija Wlochow i Hiszpanow to nowa mutacja wirusa z Chin.
@Slawomirski
Napisałeś:
Jesli Australia jest zaatakowana przez coronawirusa to znaczy to ze jest on oporny na fotony bardziej niz wirus grypy.
Zapytałem, z czego to wnosisz, skoro w Australii nastaje właśnie sezon grypowy?
I znowu
Obecnosc covid 19 w Australii niepokoi.
A obecność wirusa grypy nie niepokoi?
@R.S.
Coś dla ciebie (za wiewiórkę)
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
– Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
(Andrzej Waligórski)
@Markot,
tutaj w Stanach znana jest wersja z zajaczkiem.
Chodzi oczywiscie o to samo czyli nawiazywanie kontaktow.
Horror trwa nadal, 1000 nawiedzonych w Luizjanie mialo koscielne party.
Psy sie awanturuja, trzeba isc do lasu i zrobic inwentarz wiewiorek.
…
Markot, przepraszam krolikiem, juz chrzanie trzy po trzy to pewnie objawy demencji albo stresu. Jak na zlosc kran cieknie i zona juz kombinuje jak go zreperowac. Katastrofa gotowa a do sklepu przeciez nie da pojsc.
…
dobrym odzwierciedleniem zachowan ludzkich w Stanach jest Avenue 5 na HBO
…
na samym wstepie tej edycji pisalem o braku materialow i niemozliwosci weryfikacji wynikow.
Gdy zalamie sie lancuch dostawczy, obawiam sie, ze wkrotce dojdziemy do problemu braku materialow do produkcji w Hi-Tech.
I to nie tylko masek czy innych podobnych artykulow.
…
jak bedzie okazja to wpuszcze kolejny odcinek Swieta Rebootingu
Underwater Data Center – part I August 20, 2019
czyli ciasno i brakuje powietrza do oddychania
Logline:
The action takes place in an offshore settlement called Mors-sushiya,
among the windmill farm. The center of the water village is an old
cruise ship, with anchored smaller boats.
ale gospodarz blogu niech sie wypowie, kiedy i czy mozna?
R.S.
„ale gospodarz blogu niech sie wypowie, kiedy i czy mozna?”
„Kiedy” zamieniłabym na „dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś”?!
Coś z archiwum:
” Blog szalonych naukowców
12 sierpnia o godz. 15:57
Wiele komentarzy, zwłaszcza takich, przy których mogę się spodziewać słabej korespondencji z tematem głównym wpisu, przeglądam pobieżnie i mogę nie zauważyć tekstów obraźliwych. Tym razem jednak zauważyłem komentarz, który godzi w płciowość jednej z osób tu komentujących i – co prawda nie wiem, czy ta osoba poczuła(by) się dotknięta – jako nie tylko nie na temat, ale też potencjalnie obraźliwy, a przynajmniej stawiający w głupiej sytuacji, postanowiłem usunąć. PP”
Gospodarz popuszczał Nam cugli już wcześniej, a teraz, w czasie zarazy,
może i cieszyć sie że ludzie zewsząd, czasem skaczący sobie do gardeł,
oczywiście w cudzysłowie, widzą że u tych drugich wszystko ok (Pana Marcina Nowaka dawno nie było? I@karat.?)
Zrób to dziś, bo jutra może nie być!?
„Dlatego poddaj się
Pragnieniu które w twoim sercu jest
Pokusie odkrywanej raz po raz
Na jakiś czas”:
https://www.youtube.com/watch?v=4uYFY7jdQGs
Nie ma to jak zacząć dzień od lirycznego utworu.
Tym bardziej kiedy sukces gwarantuje nazwisko autora (noblista) i niewątpliwa faktura muzyczna utworu.
http://wiersze.doktorzy.pl/piosenka.htm
Pierwszy przypadek koronawirusa w moim powiecie, i tak się jakoś złożyło, że osobę te znam i mieszka właściwie obok mnie. Następna ulica na osiedlu domków jednorodzinnych. Tak naprawdę kilkadziesiąt metrów obok mojego domu.
Niby strachliwy nie jestem, ale na wszelki wypadek przeniosę się chyba na wieś, no chyba, że już jestem…
…ale o tym przekonam się w następnym tygodniu.
Jakby co, to dam znać.
‚Stinks bestialisch’
po pierwszej sekundzie na sam widok paczki przeszedl mi kaszel
zaczelo smierdziec jakby przed chwila trafil piorun
nastawilem na 20 minut – pomieszczenie okolo 40m3
dopuszczlna norma to ok 0.2mg/m3
powinien usunac wszelkie przywry i koronki
zrobiony calkiem przyjemnie, w srodku jazy sie wyladowanie
@observer
Toż to każdy chłop z pod Biłgoraja wie że najlepszy bimber jest z przemarźniętych ziemniaków.
Dodatek amylaz mógłby go może udoskonalić.
@R.S.
Albo enzymatycznie amylaza, ktora jest w kielkach zyta.
Najważniejsze amylazy (alfa- i beta-) są w kiełkach żyta i innych zbóż.
W ślinie o ile pamiętam też są. I chyba amylazy są tylko kongenerami funkcjonalnymi, ale różnymi białkami, bo te zbożowe denaturują się w niskich temperaturach, a bakteryjne już niekoniecznie (alfa-amylaza bakteryjna nie ścina się nawet w 100 °C. a optimum temperaturowe ma chyba gdzieś około 95 °C).
Ale zaraz, zaraz mamy tu w tym blogu specjaliste od fermentacji.
G82 czy mozesz poprosze pociagnac temat ze szczegolami dalej?
Krótko mówiąc: fermentacja to fermentacja, a zacieranie to zacieranie – dwa różne procesy. Tyle wspólnego, że wszędzie działają enzymy.
W ogóle jeśli wierzycie w sterylizację wolnym (jednoatomowym) tlenem, to co za różnica, czy generator ozonu (O3 -> O2 + O in statu nascendi), czy woda utleniona z flaszki (H2O2 -> H2O + O in statu nascendi).
Ja tam słabo wierzę w tlen, bardziej w podchloryny (-> chlor), ale mnie łatwo, bo mam manipulatory ze stali nierdzewnej.
Ale oczywiście, tlen też robi swoje.
G82 tyle, ze woda utleniona to na mokro a ozon na sucho.
W malej skrzynce po polgodzinie gazowania wybije przywry i wszystko co sie rusza.
O istocie potrzeby sterylizacji swiadczy, ze sa juz pierwsze akty wandalizmu i domowego terroryzmu. Zaaresztowano kobie, ktora plula na zywnosc w sklepie.
Podchloryn troche trudniej wytworzyc w warunkach domowych, kiedys gdy byla dostepna rtec mozna bylo robic na elektrodzie rteciowej.
woda utleniona przy nadnapieciu elektrolitycznym robi sie zgrabnie na elektrodach weglowych.
Czy ktos wie czy to prawda, ze w Polsce karetki pogotowia sa sterylizowane ozonem?
a drugie pytanie dotyczy hydrolizy skrobi za pomoca kwasu solnego
po zobojetnieniu w roztworze bedzie cukier prosty oraz jony Na+ i Cl-
czyli slono. Jak w przemysle separuja – a moze fermentacja idzie tez na slono. Nie wiem pytam sie bo mnie problem zaciekawil
juz znalazlem
https://tvn24.pl/pomorze/koronawirus-w-polsce-w-trojmiescie-dezynfekuja-karetki-za-darmo-4366733
W gorzelniach stosuje się enzymy scukrzające (gluko-amylazę) i amylazę upłynniającą skrobię.
Skrobia ziemniaczana w procesie hydrolizy enzymatycznej daje d-glukozę (dekstrynę) czyli syrop glukozowy do produkcji słodyczy, a w reakcji z wodą daje glukozę, którą można poddać fermentacji etanolowej.
Markot,
pamietam ze w latach szesciesiatych ubieglego stulecia w sklepach byla wodka z czerwona kartka zwana karbidowka.
A zacier u bimbrownikow nazywano zajzajer bo chyba dodawano kwas solny.
Z czystej ciekawosci oraz obowiazku zaarchiwowania, moze ktos ze starszych czytelnikow z generacji redaktora Passenta cos pamieta i wie wiecej na ten temat.
Jest tradycja w narodzie i szkoda, zeby upadla, mlode pokolenie powinno wiedziec jak sobie radzic 🙂 i przyspieszyc proces produkcji w warunkach kryzysowych.
Hydroliza skrobi za pomocą kwasu solnego lub siarkowego prowadzi do powstania surowego syropu glukozowego, który trzeba oczyszczać w kolejnych procesach. Po drodze syrop ciemnieje i nabiera gorzkiego posmaku.
W gorzelniach prowadzi się hydrolizę skrobi za pomocą maltozy, a dodatek zymazy (zespół enzymów z drożdży lub wyprodukowanych biotechnologicznie przez bakterie) powoduje fermentację cukrów prostych do etanolu.
Skąd bimbrownicy brali kwas solny?
Zajzajer to potoczna nazwa kwasu solnego, ale stosowana głównie jako określenie mocnego bimbru lub bimbru złej jakości, a także czegoś bardzo piekącego, kwaśnego jak ocet czy kwas z ogórków albo kiszonej kapusty.
1410 = cukier 1 kg + 4 litry wody + 10 g drożdży
Dla lepszego efektu stosować drożdże turbo.
Na karetkach się nie znam, ale w związku z wiadomym wirusem mój budynek pracy najpierw dezynfekowano, a drugi dzień poświęcono na ozonowanie klimatyzacji.
re: Kwasy a gorzelnictwo/bimbrownictwo
O ile pamiętam, drożdże dobrze znoszą, a wręcz lubią stosunkowo niskie pH. Dawniej w Szwecji produkowano (jakoby) na skalę przemysłową etanol z trocin, gotując je w roztworze kwasu siarkowego dla zhydrolizowania celulozy, po czym studzono, spuszczano ciecz znad osadu i poddawano fermentacji „as is”, bez zobojętniania. Potem wszystko szło do destylacji (rektyfikacji) i tyle. Podobno wychodził zupełnie normalny spirytus, tylko ze względów PRowych przeznaczano go do celów niespożywczych.
@R.S.
pamietam ze w latach szesciesiatych ubieglego stulecia w sklepach byla wodka z czerwona kartka zwana karbidowka.
Z aluminiowym kapselkiem. Stąd nazwa alternatywna: „Ce-Ce-Ka” (Cysta, Cerwona, Kapslowana). Niekiedy nazywana też „wódka strażacka” albo po prostu „wódka z czerwoną kartką”.
R.S.
Podchloryn troche trudniej wytworzyc w warunkach domowych
Jest mnóstwo „chemii domowej” zawierającej podchloryn sodu, np. żele do WC, albo podchloryn wapnia („wapno chlorowane”), np. tabletki do odkażania wody w basenach. Wszystko to jest łatwo dostępne, a te pierwsze są nawet tanie.