Płciowe nierówności
We współczesnym dyskursie społecznym często słyszy się, że płeć żeńska jest stroną bardziej poszkodowaną w społeczeństwie. Słyszymy, że kobiety mniej zarabiają, ciężej pracują, rzadziej awansują, częściej padają ofiarą przemocy itp. Na każde z powyższych zagadnień można by napisać kilka oddzielnych blogów. Czy zastanawiał się ktoś jednak, jak wygląda sprawa nierówności płciowych z biologicznego punktu widzenia? Jeśli nie, to dziś właśnie na łamach blogu będzie na ten temat…
Otóż bowiem, z punktu widzenia biologii, wydaje się, że to płeć męska jest częściej stroną poszkodowaną. Wezmę choćby przykład z własnego podwórka – badania stwardnienia zanikowego bocznego (amyotrophic lateral sclerosis, ALS) na mysim modelu tej choroby. Otóż jednym z podstawowym wymogów tego typu badań jest zastosowanie do doświadczeń tylko i wyłącznie męskich osobników… Czemu…? Okazało się, że samice ze względu na obecność estrogenów oraz innych pokrewnych czynników dłużej opierają się chorobie, mają mniej nasilone objawy i generalnie żyją dłużej niż poddani terapii wspomagającej ich męscy odpowiednicy, w związku z czym trudno jest uzyskać jednorodne i wiarygodne rezultaty…
Męskie grupy kontrolne, którym podawano placebo, żyły średnio o 20-30 dni krócej niż kontrolne grupy żeńskie. W skali wieku myszy to ogromna różnica. W przełożeniu na lata ludzkie uzbierałoby się z tego kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt miesięcy… I rzeczywiście, dokładnie tak wygląda rozkład zachorowalności i przebiegu ALS u ludzi. Choroba ta dotyka częściej mężczyzn niż kobiety (2:1), ponadto średnio mężczyźni zapadają na nią o 10 lat wcześniej niż kobiety. Do tej pory nie określono jednoznacznie różnicy w nasileniu objawów, lecz być może i tu okaże się, że podobnie jak u samic myszy przebieg ALS i nasilenie objawów następuje u kobiet wolniej niż u mężczyzn.
ALS to tylko jeden z przykładów wielu schorzeń na które częściej zapadają mężczyźni… Wiele z diagnozowanych u mężczyzn zaburzeń prawie w ogóle nie występuje u kobiet. Są to zwykle zaburzenia czy choroby związane z chromosomem X – dziedziczonym od matki – takie jak choćby hemofilia, daltonizm czy różnego rodzaju dystrofie mięśniowe (postępujące zmiany zwyrodnieniowe mięśni). Ostatnio do tej listy doszły również zaburzenia związane z dziedziczeniem przez mężczyzn mitochondriów z defektywnym materiałem genetycznym od matek. Zjawisko to nosi w języku angielskim nazwę mother’s curse (klątwa matki).
Mitochondria to podstawowe centra (organella) przemiany energetycznej w komórce, przekazywane w procesie zapłodnienia z komórki jajowej matki. W komórce eukariotycznej organella te jako jedyne poza jądrem komórkowym posiadają swój własny genom, którego mutacje, jak od niedawna się uważa, mogą prowadzić do występowania pewnych chorób czy zaburzeń dotykających w głównej mierze osobniki męskie.
Jednym z zaobserwowanych skutków mutacji mitochondrialnego DNA, niemającego wpływu na płeć żeńską, jest zaburzenie jakości i ilości spermy, które przyczynia się do męskiej niepłodności. Mutacja odpowiedzialna za jakość nasienia przechodzi jako nieszkodliwa z pokolenia na pokolenie kobiet, dotykając w dotkliwy sposób obdarowanych taką mutacją mężczyzn.
Inną z mutacji mitochondrialnego DNA, która dotyka w 90% mężczyzn, jest dziedziczna neuropatia nerwu wzrokowego Lebera – postępujące zwyrodnienie siatkówki, doprowadzające do całkowitej utraty wzroku w wieku około 20 lat; zespół MELAS (Mitochondrial encephalomyopathy, lactic acidosis, and stroke-like episodes), CPEO (Chronic progressive external ophthalmoplegia), kardiomiopatia czy zaburzenia słuchu. Dochodzą do tego różnego rodzaju zaburzenia ekspresji pewnych enzymów, których dysfunkcja powoduje przyspieszenie procesów starzenie komórkowego, co w skali makro przekłada się na osłabienie układu odpornościowego, zwiększoną podatność na choroby metaboliczne i obniżenie długości życia.
Podsumowując, w nawiązaniu do pierwszych zdań tego wpisu, można powiedzieć, że to, czego społeczeństwo nie nastaje, natura oddaje w naddatku lub odwrotnie, jak kto woli, i tak równanie koniec końców się bilansuje… Czyż nie? Dyskusja pozostaje otwarta.
Judyta Juranek
Ilustracja: Tom Tierney, domena publiczna
Gemmell NJ, Metcalf VJ, & Allendorf FW (2004). Mother’s curse: the effect of mtDNA on individual fitness and population viability. Trends in ecology & evolution, 19 (5), 238-44 PMID: 16701262
Beekman M, Dowling DK, & Aanen DK (2014). The costs of being male: are there sex-specific effects of uniparental mitochondrial inheritance? Philosophical transactions of the Royal Society of London. Series B, Biological sciences, 369 (1646) PMID: 24864311
Veldink, J., Bär, P., Joosten, E., Otten, M., Wokke, J., & van den Berg, L. (2003). Sexual differences in onset of disease and response to exercise in a transgenic model of ALS Neuromuscular Disorders, 13 (9), 737-743 DOI: 10.1016/S0960-8966(03)00104-4
Czlonkowska, A., Ciesielska, A., Gromadzka, G., & Kurkowska-Jastrzebska, I. (2006). Gender Differences in Neurological Disease: Role of Estrogens and Cytokines Endocrine, 29 (2), 243-256 DOI: 10.1385/ENDO:29:2:243
Komentarze
Przeciez prZetrwanie gatunku zalezy glownie od samic, ktore (w przypadku ssakow, czyli nas) posiadajaja jajeczka, nosza zarodki oraz karmia i (na ogol) wychowuja mlode. Samiec potrzebny jest, z czysto biologicznego punktu wiedzenia, wlasciwie tylko do zaplodnienia samicy, stad moze on zyc krocej oraz byc mniej odporny na choroby, a takze wystarczy jeden zdrowy samiec na wiele samic. Tyle, ze nasza, ludzka kultura, zreszta moim zdaniem mocno zboczona (szczegolnie kultury oparte, jak nasza polska, na religiach monoteistycznych oraz para-monoteistycznych), utrudnia nam spojrzenie na nas samych jako zwierzeta.
Szalom!
W społeczeństwach rozwiniętych jednym z decydujących o długości i jakości życia czynników jest stres. Wynika to z procesów cywilizacyjnych i z rozwoju medycyny, która w krajach o dobrze funkcjonującej służbie zdrowia pozwala rutynowo leczyć rozmaite dolegliwości od bólu zębów począwszy a na bypassach skończywszy. Wyeliminowanie ( w statystycznym sensie) chorób bakteryjnych jak gruźlica, krztusiec, polio praktycznie usunęło je jako przyczyny śmierci. Mało kto umiera na zapalenie płuc a nawet na grypę – która jest przecież rekordzistką jeśli chodzi o śmiertelność w społeczeństwach zachodu. Zniwelowanie tych groźnych przyczyn, oraz znaczący wzrost długości ludzkiego życia sprawiły że na pierwszy plan wysuwają się choroby i schorzenia cywilizacyjne – rak, choroby serca, choroby wieku podeszłego. osoby działające w stresie, ulegające przemocy, walczące o utrzymanie się na powierzchni życia, często bez perspektyw a obarczone ciężarem obowiązków, żyją krócej. I widać wyraźnie że badania statystyczne ( a wiec obiektywne) dowodzą czegoś zupełnie innego niż tzw. opinia społeczna i obowiązujący paradygmat kulturowy. Jeśli płeć żeńska jest znacznie ciężej doświadczana przez los, życie i innych ludzi, dlaczego niemal w każdym kraju nowoczesnym średni wiek jakiego dożywają kobiety i mężczyźni jest znacząco rożny z wyraźną korzyścią dla kobiet?
Oczywiście więcej spraw _zgłaszanych_ w sądach i w organach ścigania polega na przemocy stosowanej wobec kobiet. Wynika to z kulturowego braku przyzwolenia na tego typu działania ( bardzo dobrze!) i z samej natury działania męskiego ego, które nie szuka pomocy wobec przemocy domowej w instytucjach jak policja czy poradnie psychologiczne. Mężczyźni wcale nie padają ofiarami przemocy rzadziej – po prostu inaczej na tą przemoc reagują, z powodów kulturowych i głęboko męskich.
Pikanterii w polskich warunkach dodaje fakt opracowania technologii in vitro „three parents”. W zeszłym roku w Nature i Science ukazało się kilka artykułów na temat wymiany uszkodzonego mitochondrialnego DNA matki na nieuszkodzone innej kobiety (nawet niespokrewnionej) w celu właśnie uniknięcia chorób, które jak się okazuje dotykają głównie mężczyzn. Sprzeciw KK i prawicy konserwatywnej (innej u nas chyba nie ma) w Polsce na in vitro (u naszych religijnych rodaków informacja o diabelskim pomyśle zachodu posiadania trójki rodziców – co najgorsze, dwóch matek, a nie ojców) jest niejako strzałem w męską populację.
Oczywiście technologia ta wywołuje problemy etyczne, więc ten rok jest chyba rokiem konsultacji i podejmowania decyzji co do przyszłości tej metody. Oczywiście nie w Polsce.
Skorki za lekki polityczny offtop.
Pozdrawiam.
@kagan
Polski rząd aż nadto stara się nas przekonać, że jesteśmy bydłem. Z kolei ludzie niezbyt chcą się z tym pogodzić, uważając, że są co najmniej gatunkiem wybranym. Chromosom X coraz bardziej się rozmywa, więc już niedługo mężczyźni trafią pod ochronę…pań.
Ja tylko zaznaczę, że całkiem duża grupa eukariontów ma jeszcze genom w chloroplastach, a już nie tak duża miewa coś na kształt plazmidów itd. To tak w ramach zwalczania szowinizmu opistokontów – choroby roślin czy glonów też są ciekawe 😉
Nie na temat ale zaskoczyłem. Jeśli dobrze zrozumiałem początek wpisu to GOSPODYNI męczy biedne, niewinne myszki? I tak bez wyrzutów sumienia?
Z poważaniem W.
@Wojtek 1942. Dla rozwiania wątpliwości – myszy z ALS to jedne z najbardziej przyjemnych zwierzęta do pracy. Doświadczenia polegają na obserwacji ich zachowania, stanu zdrowia (pobieranie pokarmu, waga, sprawność ruchowa). Oprócz cotygodniowego ważenia i kilku testów sprawnościowych (mysia bieżnia, chodzenie po drabince itp), które nie sprawiają myszom żadnego bólu, żadnych innych doświadczeń nie wykonuję.
Jaki tam szowinizm opistokontów? Trzeba było innym grupom nauczyć się pisać.
Zatem moje podejrzenia były bzdurne za co wielkie przeprosiny!!! A co do tematu to Twój wywód jest potwierdzeniem „oczywistości” a tę oczywistość właśnie niektóre działaczki społeczne pomijają myląc zmieniające się role społeczne osobników różnej płci z ich uwarunkowaniami biologicznymi, jak mniemam.
Z poważaniem W.
Ale jednak doświadczenie opiera się o sprowadzenie takich myszy na świat. Gdyby były ludźmi, wedle polskiego prawa mozna byłoby wykonać aborcję, by nie sprowadzać ich na świat.
1. Czy wiadomo dlaczego fenotyp „neurodegeneracyjny” pojawia sie 10 razy czesciej u mezczyzn z mutacjami w mitochondriach? Wplyw hormonow?
2. Niedawno na roznych feministycznych blogach pojawila sie krytyka naukowcow uzywajacych tylko zwierzat plci meskiej do doswiadczen. Negatywny wplyw zenskich hormonow na eksperymenty jest ich zdaniem przesadzony. A uzywanie tylko jednej plci to ich zdaniem dyskryminacja i seksizm. Ciekaw jestem co o tym mysli Autorka?
No właśnie. Dziedziczenie mitochondrialne poega przekaaniu mitochondriów matki dzieciom, niezależnie od płci determinowanej przez chromosomy płciowe w jądrze. Ciekawe zjawisko.
@Krzysztof Cywiński
Nie tylko polski rząd stara się nas przekonać, że jesteśmy bydłem. Niedawno starałem się załatwić dość proste sprawy w urzędach australijskich oraz niemieckich, a więc wiem coś na ten temat?
Ponadto nie ma gatunków wybranych ? może my (homo podobno sapiens) górujemy nad innymi zwierzętami inteligencją, ale ustępujemy im wyraźnie siła fizyczną, szybkością, orientacją w przestrzeni, doskonałością zmysłów etc.
Szalom!
@Gronkowiec
1. Nie, niestety – do tej pory nie wiadomo, czemu tak się dzieje. Wiadomo jednak, iż choroby neurodegeneracyjne związane z neuronomi ruchowymi częściej występują u mężczyzn (ALS, choroba Parkinsona). Można by pokusić się o sfromułowanie hipotezy, iż związane jest to w jakiś sposób bardziej rozwiniętym układem mięśniowym u mężczyzn (większa masa mięśni, wiecej połączeń) itp..ale jest to tylko hipoteza, która wymagałabym lat doświadczeń naukowych. U kobiet z kolei częściej występują zmiany neurodegeneracyjne prowadzące do demencji…Być może jest tak, że pewne neurony są bardziej podane na stres komórkowych – i zależnie od płci te właśnie w pierwszej kolejności są atakowane.
2. Spotkałam się z takim podejściem, ale w przypadku moich badań fakty mówią same za siebie. Samice, pochodzące z tego samego miotu co badane samce, z tą samą mutacją genu SOD1, przebywające w identycznych warunkach żyły dłużej niż samce. Zjawisko to powtarzało się przez 4 kolejne pokolenia badanych zwierząt (przez tyle prowadziliśmy obserwacje). Samice zawsze żyły dłużej. Nie znaczy to oczywiście, że samice należy zupełnie wyeliminować z badań – absolutnie nie…Tylko, że badania należy profilować zgodnie ze znanym profilem danej choroby. Do badań choroby Alzeihmera używa się częściej samic. Ponadto problem płci pojawia się również w badaniach klinicznych prowadzonych u ludzi, stąd też ostatnio postuluje sprawdzanie skuteczności badanej substancji nie tylko ze względu na wiek, rasę itp ale również płeć. Gdyż to co w jednej grupie może być mniej skuteczne, w drugiej będzie cechować się znacznie lepszą przyswajalnością. Oczywiście, można zaprzeczać obserwacjom – ale fakty mówią same za siebie. Będąc obiektywnym, należy stwierdzić, iż tak jak są różnice w podatności na pewne choroby ze względu na rasę (etniczność itp), tak istnieje również zróżnicowanie pod względem podatności na różne choroby ze względu na płeć.
Płciowe nierówności w umieraniu na choroby cywilizacyjne objawiają się np tak, że Polki bardziej umierają choroby układu krążenia, a Polacy na nowotwory. http://www.mp.pl/kurier/103266?utm_source=strona_glowna&utm_medium=MP&utm_content=centrum
A właśnie opublikowano badania wiążące konkretniej stres z zawałem serca (za pośrednictwem biofilmów bakteryjnych): http://www.iflscience.com/health-and-medicine/bacteria-may-be-link-between-stress-and-heart-attacks