Budynek chorych na raka
Praca w laboratorium naukowym niesie ze sobą ryzyko. Przekonali się o tym na własnej skórze pracownicy budynku nr 13 Uniwersytetu w Rennes.
Wśród pracownic owego budynku, gdzie mieszczą się między innymi laboratoria biologii molekularnej i biologii komórki, w ciągu ostatnich siedmiu lat odnotowano 15 przypadków nowotworów. Znakomita większość z nich to raki piersi, ale jest też jedna białaczka i jeden chłoniak. Nowotwory pojawiają się mniej więcej dwa razy w roku. Ze statystyk wynika, że u kobiet pracujących w tym budynku częstość tego rodzaju chorób przewyższa normę około 10-krotnie. A nic nie wskazuje na to, że epidemia dobiegła końca. Albowiem ostatni przypadek ujawniono na początku marca u 30-letniej kobiety, która przed rokiem przeniosła się do innego laboratorium, też w Rennes.
Od roku niezależna firma wynajęta przez uniwersytet prowadzi badania przyczyn katastrofy. Nie znalazła nic poza jakimiś drobiazgami, jak źle funkcjonujący wyciąg, czy drobne uchybienia w dziedzinie BHP. Nie ma żadnego skażenia promieniotwórczego, ani śladów substancji znanych z tego, że wywołują raka piersi. W związku z ogłoszeniem ostatniego przypadku rektor uniwersytetu zarządził zamknięcie budynku z dniem 31 marca. Laboratoria mają być przeniesione do innych budynków, po kilka do różnych instytutów rozsianych nie tylko na jednym kampusie, ale i w innych częściach miasta (w tym również do mojego). Po dokonaniu dokładniejszych badań, budynek ma być doprowadzony do stanu normy i znów oddany naukowcom do użytku.
W pustym budynku można będzie ponoć dokładniej sprawdzić czy gdzieś nie ma śladów jakiegoś skażenia. Decyzja o zamknięciu budynku przy braku jakichkolwiek informacji skąd może pochodzić źródło nowotworów u kobiet jest ze wszech miar słuszna. Nie wiadomo tylko dlaczego z podjęciem tej decyzji czekano tak długo, teoretycznie narażając ludzi na kontakt z czymś wywołującym raka.
Jest jednak jeszcze jeden niebagatelny problem. Ewakuacja laboratoriów jest po prostu dzika, a to wielki błąd. Dzika – gdyż pracownicy mają zabrać ze sobą ich dobytek. Dziś w budynku tym królują porozstawiane wszędzie na korytarzach kartony pełne nie wiadomo czego. Co to oznacza? Między innymi to, że w owych kartonach pracownicy mogą roznieść źródło problemu po wielu innych budynkach.
Nikt przy zdrowych zmysłach również chyba nie wierzy, że po ogłoszeniu, że niczego nie znaleziono i odnowieniu budynku (który zresztą był odnawiany przed kilkoma laty i może właśnie dlatego już niczego nie można tam znaleźć) ludzie wrócą do pracy bez żadnych obaw. Jeśli rzeczywiście nie wykryje się przyczyny chorób, to chyba jedynym rozsądnym wyjściem jest rozbiórka budynku bez względu na koszta. Nikt przecież nie będzie chciał podjąć ryzyka i przebywać w pomieszczeniach okrytych nie tylko złą sławą, ale i totalną tajemnicą.
Hipoteza, że źródło nowotworów już dawno wygasło, jest chyba najbardziej prawdopodobna, choć nie ma na to absolutnie żadnych dowodów. Powodem nowotworów mogły być estrogeny – kilka laboratoriów w budynku pracuje nad działaniem tych hormonów. Można sobie wyobrazić taką scenę, w której jakiś nieświadomy efektów działania hormonu stażysta rozsypuje zawartość fiolki z estrogenem. Ponieważ biały proszek jest dobrze widoczny na posadzce, łapie stojący na korytarzu odkurzacz i sprząta do czysta rozpylając estrogen dokładnie po całym laboratorium. Jeśli do takiego zdarzenia doszło 8 czy 9 lat temu (na rozwinięcie się raka trzeba trochę poczekać), to dziś po tym skażeniu nie ma już śladu – oczywiście poza nowotworami u kobiet, które przez wiele tygodni lub miesięcy miały codziennie kontakt z rozpyloną substancją. Takich, a nawet bardziej trywialnych hipotez, można snuć wiele.
W aferze tej zadziwia tryb rozumowania pewnych decydentów. Z jednej strony wiadomo, że jeśli źródło nowotworów nie zostanie wykryte, to nikt nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności, bo właściwie za co? Jak bowiem wówczas udowodnić, że nowotwory związane były z czyimś błędem, niedopatrzeniem, czy ewentualnym świadomym działaniem z chęcią spowodowania choroby lub śmierci? Ale właśnie brak informacji o źródle tragedii spowoduje, że ludzie będą od tego miejsca stronić i nikt nie zmusi ich (szczególnie kobiet) do powrotu, tak, jakby nic nigdy się nie stało.
Dlatego oczywiście trzeba źródła choroby w pustym budynku jeszcze trochę poszukać. Ale jeśli się go nie znajdzie, to jedynym rozsądnym wyjściem będzie zrównanie budynku z ziemią i zbudowanie tam skweru lub pomnika naukowców, którzy umarli wykonując swój zawód.
Jacek Kubiak
Il. Unka Odya
Komentarze
Twoje laboratorium też to dotknęło?
Nie, mamy przyjac niektore ekipy z tamtego budynku.
Moze bromek etydyny, jesli rzeczywiscie uzywany byl w laboratoriach ?
Byl, ale byl uzywany w innych budynkach rowniez.
Niestety podobny los spotyka pracowników pracowni rentgenowskich w szpitalach — liczba zachorowań na nowotwory jest tam o wiele wyższa od średniej mimo tego, że zabezpieczeń jest sporo. Analogicznie jest na oddziałach onkologicznych, gdzie teoretycznie nie powinno być środków rakotwórczych (są chyba zresztą hipotezy, że do niektórych nowotworów doprowadzają jakieś wirusy, które są zakaźne, ale tutaj nie mam bieżących doniesień i mogłem coś pokręcić).
Dlatego też zgadzam się, że w przypadku nie znalezienia substancji zwiększającej ryzyko zachorowania na nowotwór, budynek powinno się zburzyć. Mimo wszystko, obecnie posiadana wiedza nt. przyczyn nowotworów nie jest zbyt wielka. Po prostu być może raka powoduje coś, czego zupełnie o to nie podejrzewamy lub nie potrafimy wykryć.
Ba, może to być jakaś kombinacja czynników. Kłania się tu powieść Lema „Katar” – wygląda to bardzo podobnie. I przyczyna może być równie złożona i absurdalna, co w powieści. Może źródło jest np. w barze opodal, lubianym przez kobiety?
No to widać , że z rozumowaniem naukowców nie jest dobrze. Ci, którzy winni innych uczyć myślenia sami mają z tym poważne problemy.
Z tego co wiem, to nie jest jedyny przypadek we Francji , gdzie uczelnie bywają ‚rakotwócze’ i źle to się kończy dla tych co zbyt długo przebywają w laboratoriach – przypadki z Paryża (Université Paris VI)
W jednym z sasiednich labow podczas mojeggo doktoratu pracowala dziewczyna ktora pozniej zachorowala na Hodgkin lymphoma (zostala wyleczona). Za diabla nie wiadomo dlaczego, mimo ze potencjalncyh mutagenow i promieniowania beta tosmy mieli calkiem sporo w okolicy, ufam ze nie w tkankach..
Jakies klastery zachorowan na neo moga sie zdarzac. Wystarczy ze jakas grupa nie przestrzega BHP (np pozera przypadkowo odczynniki roznoszone przez siebie lub kolegow) i jaks czesc z pracownikow o wiekszej podatnosci na neo ma przechlapane. Pozwala to na wytlumaczenia zachorowan ludzi w roznych labach na roznych pietrach uzywajacych jednak podobnych substancji.
Nie wiem czy jest to bardziej czy tez mniej prawdopodobne od rozniesienia czegostam poprzez system wentylacyjny. Jest tez wirus mysiego raka sutka ale nie lata on w powietrzu (zkazenie przez ssanie mleka matki) ani nie przeskakuje na ludzi, mimo ze moze zarazac ludzkie komorki:
http://cancerres.aacrjournals.org/cgi/content/full/65/15/6651
Moze wiec jestescie na tropie nowego onkogennego wirusa?
Nie jestem pewien czy źle funkcjonujący wyciąg to jest „drobiazg” – to może być raczej poważna sprawa – zależy z czym się pracuje.
Pozwolenie na przeniesienie „dobytku” bez żadnej kwarantanny to też duży błąd.
A na przyszłość radzę zmienić numer budynku na „14” i rozprowadzić wśród pracowników darmowe kopie „Fatalnych Jaj” Bułhakowa.
@ Prezes :
Niektorzy robia to na wlasna reke i nie wymwiaja glosno numeru budynku. 🙂
Wyglada na to, ze powodem byla zle dzialajaca wentylacja w budynku.
a nie mówiłem ?
NOWOTWÓR/INFO. (BIOLOGICZNA POMOC !!). *****
CHLEB ANTYMIAŻDŻYCOWY-IRL, JEST W CHWILI OBECNEJ NAJBARDZIEJ WARTOŚCIOWYM PRODUKTEM ŻYWIENIOWYM DLA CZŁOWIEKA NA PLANECIE ZIEMIA:
80% ENERGII (niskie węglowodany), antyotyłościowy (bardzo syci), antycukrzycowy (poziom cukru do 26% wzrostu). W całych swoich dziejach LUDZKOŚĆ (7 MLD), nie stworzyła dotąd tak wartościowego i biologicznie wzorcowego PRODUKTU ŻYWIENIOWEGO.
CHLEB ANTYMIAŻDŻYCOWY-IRL, MOŻNA PAKOWAĆ PRÓŻNIOWO:
Np. po 3 szt. jest on wówczas przydatny do spożycia przez PONAD 1 ROK. Energia biologiczna tj. 80% ENERGII (niskie węglowodany), na tzw. TRASY, wycieczki, dalekie wyjazdy czyli: LOGICZNA, ZDROWOTNA KONIECZNOŚĆ. Również AKCJE POMOCY HUMANITARNEJ !!
OKRUSZKI !! DLA DZIECI, DLA SPORTOWCÓW, CHORYCH (SZPITAL), OSÓB STARSZYCH (DODAJEMY DO WSZELKICH POSIŁKÓW):
Każdy CHLEB wg opracowań IRL KRAKÓW tj. upieczone MINI CHLEBKI, mielimy (mikser) uzyskując tzw. OKRUSZKI czyli produkt biologicznie wzorcowy w praktycznej do spożycia formie. Rozdrobniony chleb jest naturalnym źródłem ENERGII dla człowieka i powinien stanowić podstawowy składnik każdego posiłku/24h. Nasz organizm pozyskuje o 30% więcej energii, niż po spożyciu ugotowanego ryżu, co stanowi zwiększenie energetycznych możliwości życiowych dla wszystkich komórek, a w szczególności komórek nerwowych naszego mózgu. Układ immunologiczny otrzymuje dodatkową energię do walki z bakteriami, wirusami, także z komórkami nowotworowymi wzmacniając szanse obronne organizmu (dużo większa energia dla białych krwinek układu odpornościowego !!).
PRZEPIS ten, jest zamieszczony na stronie internetowej; *****
Skrót adresu strony w Internecie_______: INSTYTUTIRL
ADRES_______: http://www.instytutirl.com.pl/index6.php
5.TEMAT.
ENGLISH VERSION: http://www.instytutirl.com.pl/index9.php
Biologia, medycyna.