Wisznu i inflacja kosmiczna

W mitologii indyjskiej królem bogów był Indra, wielki wojownik i bohater, który odniósł wiele zwycięstw. Pokonał m.in. strasznego potwora, węża-smoka Wrytrę, personifikującego susze, chaos i zło wszelakie. Zapragnął uczcić zwycięstwo, więc nakazał niebiańskiemu budowniczemu Wiśwakarmanowi postawienie nowego, wspaniałego pałacu. Po roku pracy Indra wzgardził dziełem rzemieślnika, uznając, że jego chwała wymaga czegoś doskonalszego.

Budowniczy poskarżył się innym bogom, a jego utyskiwanie doszło uszu stworzyciela Brahmy i najwyższego z bogów Wisznu.

Ten ostatni przybrał postać chłopca w obdartym odzieniu i odwiedził króla bogów. Wyśmiał przechwalającego się monarchę i przedstawił mu następstwo światów.

Mianowicie każdy świat ma poza wschodem i zachodem cztery wieki, w trakcie których pogrąża się w chaosie, odchodzi od Dharmy, a ludzie ulegają zepsuciu i bezprawiu. Następnie odradza się. Te cztery wieki, 12 tys. lat (ale lat boskich), stanowią jedną mahajugę. Tysiąc takich cykli tworzy jeden eon, kalpę, czyli jeden dzień Brahmy, liczący 4 320 000 lat ludzkich. Przypada na niego 28 kolejnych Indrów. Sam Brahma żyje 108 lat Brahmy, składających się z takich właśnie dni i nocy. Potem umiera i rodzi się nowy. I tak w nieskończoność. Każdy kolejny świat jest tylko mgnieniem oka Wisznu.

Wieczny Wisznu unosi się zaś na powierzchni praoceanu, a z porów jego ciała pączkują nieskończone światy.

Do komnaty Indry wkroczyła wielka kolumna mrówek, a gość oznajmił, że każda była Indrą w jednym z minionych światów. Widząc je, król bogów uznał w końcu swoją znikomość w nieskończonym łańcuchu istnień. Wynagrodził sowicie budowniczego pałacu i pogrążył się w rozmyślaniach.

W tych rozmyślaniach możemy go pozostawić na całą kalpę. Nieskończone pączkujące światy kojarzą się nie tylko z mitologią hinduską. Bardzo podobny obraz rysuje dzisiejsza kosmologia.

Jak widzimy, Wszechświat się rozszerza. Einsteinowi wyszło to z równań, choć nie chciał się na to zgodzić, przywiązany do wizji stacjonarnego, niezmiennego i doskonałego świata. Potem zauważono, że prawie każda galaktyka od nas ucieka, a sama przestrzeń się rozszerza.

A skoro się rozszerza, to kiedyś musiała być bardziej skupiona. Może do rozmiaru punktu na początku czasu? Tak powstał koncept Wielkiego Wybuchu. Nazwę ukuł Fred Hoyle celem ośmieszenia tej zwalczanej przez siebie koncepcji, ale się przyjęła. Pojawiły się zaraz kolejne pytania: co było przed Wielkim Wybuchem? Niektórzy mówili: inne światy, powstające w innym wielkim wybuchu i zakończone w wielkim kolapsie. Nieskończony szereg światów – jak w hinduskiej mitologii.

Inni posunęli się dalej. Otóż nasz świat jest bardzo płaski i jednorodny. Można to wyjaśnić hipotezą kosmicznej inflacji: kiedyś Wszechświat rozszerzał się znacznie szybciej, co spowodowało spłaszczenie przestrzeni i zachowało jednorodność na uprzednio niewielkim obszarze.

Zauważono następnie, że inflacja nie wymaga w zasadzie Wielkiego Wybuchu. Ani tego, by obserwowana przez nas rozdęta do olbrzymich rozmiarów część była całością. Można więc wyobrazić sobie pewną pierwotną przestrzeń wypełnioną jakąś pierwotną materią, która na podobieństwo przechłodzonej wody przechodzi przemianę fazową. Tak jak ciekła woda zmrożona do minus kilku stopni, która momentalnie zamarza po puknięciu bądź dostaniu się do niej pyłku, przestrzeń w pewnym momencie zaczyna puchnąć. Jej drobne nieregularności tworzą gromady galaktyk. Powstaje kolejny świat, jaki znamy.

Pomiędzy rozdętymi bąblami poinflacyjnymi, takimi jak nasz, pozostaje pierwotna, niepoddana jeszcze inflacji przestrzeń, w której raz po raz wybucha kolejny bąbel. W porach ciała wiecznego Wisznu wciąż powstają i umierają światy.

Marcin Nowak

Bibliografia

  • Eliade M: Obrazy i Symbole. Szkice o symbolice magiczno-religijnej. Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2022

Ilustracje:

  • Ramanarayanadatta Sastri, Sheshashayi Vishnu, Wisznu spoczywający na nieskończonym wężu Anandzie wśród wód praoceanu. Za Wikimedia Commons, w domenie publicznej
  • Bob King, Śpiący Wisznu, za Wikimedia Commons, CC By-SA 2.0