Medycyna, polityka i media

lekarze_200.jpgAmerykańscy lekarze zmieniają płeć 7-latków na życzenie rodziców? Horror? Nie, tylko nierzetelny artykuł.

W Polsce wrze od tematów wokółmedycznych – strajk szpitali, sprawa dr. Mirosława G., zapaść polskiej transplantologii. To nie tylko nabrzmiałe problemy społeczne i polityczne, to również wyzwanie dla mediów, test (kolejny) na ich rzetelność i bezstronność.

W „Plusie i Minusie” (dodatek do „Rzeczpospolitej”) z ubiegłej soboty ukazał się krótki felieton naczelnego pisma Pawła Lisickiego nt. hormonalnego zmieniania płci u 7-latków w USA. Cóż problemy medycyny amerykańskiej mogą mieć wspólnego z polską medycyną? Wbrew pozorom bardzo wiele.

Otóż felieton napisany jest tak, że mrozi krew w żyłach. Wynika z niego, że Amerykanie powariowali. Dla zaspokojenia przelotnych zachcianek rodziców, którym matka natura spłatała figla i zamiast wymarzonego chłopca dała dziewczynkę, lub na odwrót, lekarze zmieniają płeć dzieci za pomocą kuracji hormonalnej. Toż to horror! Lisicki pisze m. inn tak: „siedmiolatkom lekarze zmieniają płeć na życzenie”, „nazywa się to kliniką dla transseksualnych dzieci” – wyjaśnijmy, że „to” oznacza szpital, „terapia polega na podawaniu odpowiednich hormonów: dziewczynkom męskich, chłopcom żeńskich”, „po kilku latach takiego leczenia zmiana płci jest gwarantowana”, „zachcianki, przelotne kaprysy, wątpliwe naukowo teorie mogą prowadzić do eksperymentowania na człowieku”… etc, etc.

Informacje te są jednak z gatunku starego dowcipu, że na Newskim Prospekcie w Leningradzie rozdają rowery za darmo. Oczywiście okazuje się, że nie w Leningradzie, a w Moskwie, nie na Newskim Prospekcie tylko na Sadowym Kole, nie rowery a samochody i nie rozdają a kradną.

Boston z artykułu Lisickiego to rzeczywiście Boston. Ale na tym kończy się prawda objawiona w „Plusie i Minusie”. Potworem zmieniającym płeć dzieci jest dr Norman Spack, klinika zaś nazywa się „Gender Management Service Clinic”. Teraz przynajmniej wiemy, że to Moskwa i Sadowe Koło, a nie Newski Prospekt w Leningradzie. A czy kradną i czy rowery?

Dr Spack prowadzi kurację hormonalną 12-letniego Niemca, u którego stwierdzono (diagnozy nie wydał sam Spack) niezgodność płci genetycznej z psychiczną. Kuracja hormonalna ma spowolnić dojrzewanie płciowe chłopca, a nie zmienić jego płeć na żeńska (!) jak pisze Lisicki. Chodzi o to by (nie wcześniej niż w wieku 16 lat) sprawniej i skuteczniej można było chirurgicznie dokonać zmiany wyglądu narządów płciowych. O zmianie płci genetycznej w ogóle nie ma mowy, bo czegoś takiego ani nauka ani medycyna stosowana nie jest w stanie dziś dokonać. Mówienie o hormonalnej zmianie płci to zwykłe robienie ludziom wody z mózgów. Podawanie hormonów płci przeciwnej podczas kuracji zmieniającej typ płciowości jedynie sprzyja transeksualizacji pacjenta. Osoba taka de facto nie zmienia płci lecz upodabnia się fizycznie do płci zgodnie z jej psychiką.

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że kuracja dr Spacka jest wysoce kontrowersyjna. Albowiem tylko ok. 20 proc. dzieci cierpiących z powodu niezgodności płci genetycznej i psychicznej cierpi nadal w życiu dorosłym. U 80 proc. z nich objawy te z czasem łagodnieją i choć nie mijają zupełnie radzą oni sobie jakoś w „obcej” dla nich skórze. Dr Spack musi więc chyba – zastosujmy może jednak przed wydaniem wyroku moralnego zasadę domniemania niewinności, która dziś u wielu jest w zupełnej pogardzie – mieć jakieś dodatkowe przesłanki do tego, aby poddać kuracji i przez 4 lata szykować do operacji przekształcania narządów płciowych tego właśnie 12-letniego niemieckiego pacjenta.

Lamenty Pawła Lisickiego, że hormonami traktowane są (Newski Prospekt zamiast Sadowego Koła) 7-letnie dzieci (rowery) spowodowane są w rzeczywistości twierdzeniem dr Spacka, że taką kurację będzie można (nie rozdają a kradną) zacząć w wieku 7 lat (samochody). Dlaczego właśnie u 7-latków? Otóż dlatego, że wówczas wyniki takiej kuracji mogą być najbardziej spektakularne. Kuracja dotyczy wyłącznie wstrzymania dojrzewania chłopców, a nie dziewczynek, którym według przytoczonych na wstępie doniesień Lisickego wstrzykiwać miano by, można sądzić, testosteron. Również „gwarantowana zmiana płci”, gwarantowana jest wyłącznie przez Pawła Lisickiego w jego tekście, a nie przez dr Spacka. W medycynie nic nie jest bowiem gwarantowane, a jak widać w dziennikarstwie Rzeczpospolitej wręcz przeciwnie.

Oczywiście istnieje wiele wątpliwości co do racji dr Spacka. Nie należy traktować hormonami i wyznaczać operację w klinice Gender Management za 4 lata każdemu dziecku cierpiącemu na zaburzenia płciowości (pamiętajmy o owych 80 proc., które później radzą sobie ze swym problemem). Ale przecież lekarze z Bostonu wiedzą co robią i muszą mieć poważne przesłanki by wyselekcjonowanym małym pacjentom przepisać taką właśnie drastyczną metodę leczenia. Zanim potępi się w czambuł wskazanego palcem lekarza, lepiej najpierw zorientować się w czym rzecz. Słynne słowa: „ten pan już więcej żadnego pacjenta nie zabije” i jego tragiczne skutki dla tysięcy Polaków czekających na transplantacje (nie wspominając nawet losu dr. G) wyraźnie Pawła Lisickiego niczego nie nauczyły.

Dziennikarzowi może czasem zdarzyć się pisanie o czymś, na czym się zupełnie nie zna. To nie jest wielki wstyd w tym fachu. Gorzej jeśli popełnia się takie gafy w gorącym dla tematu czasie. Wówczas rodzi się bowiem podejrzenie, że nie chodzi o zwykły błąd, lecz o wywołanie zamierzonego efektu. Jaki efekt miał wywołać artykuł w „Plusie i Minusie”? Pewnie nigdy tego się nie dowiemy.

Artykuły mówiące o tym co jedna pani mówiła drugiej pani na targu w Hrubieszowie można było znaleźć kiedyś jedynie w „Expresie Wieczornym”, a później w „Super Expresie” i innych tabloidach, które z takich plotek żyją. Dziś dzięki lekkiemu pióru naczelnego „Rzeczpospolitej” można już czytać je i w tej gazecie. Ewolucja polskich mediów przekształca się wyraźnie w rewolucję. A może jednak „Rzeczpospolita” skoryguje kierunek tego przyśpieszenia.

Jacek Kubiak

Fot. James Wallace Pondelicek, Chicago, Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C.