Powrót do średniowiecza

Wstrząsnęła mną właśnie informacja, że katolicki prymas Belgii uważa AIDS za „rodzaj sprawiedliwości„.

Nie ma sensu analizować, co autor chciał przez to powiedzieć i jakie w tym stwierdzeniu zawarte były subtelności. Powiedział to, co powiedział i kropka. Ciekawe, że swe światłe myśli zawarł w niderlandzkojęzycznej wersji swojej książki, a opuścił je we francuskojęzycznej. Wygląda na to, że pewne rzeczy można mówić do Flamandów, a nie do Walonów. Ale owo kuriozum to wewnętrzna sprawa Kościoła lub Belgii i Belgów.

Wypowiedzi tego typu są bezpośrednim powrotem do mroków średniowiecza. Upatrywanie przez Kościół kary Bożej w każdym tragicznym wydarzeniu jest oczywiście selektywne. AIDS, inne katastrofy i zagrożenia są nieomylnie spowodowane boską karą za grzechy, a już w szczególności mają być jakąś tam sprawiedliwością.

Niedawno przeczytałem, że na łamach jakiejś narodowo-katolickiej gazety pewien  ksiądz przestrzegał matki dzieci poczętych in vitro, że za kilka lat dopadnie je kara w postaci poczucia winy za „zabite” zarodki (te, które nie zostały przeszczepione do jej dróg rodnych podczas zabiegu). Jest rzeczą oczywistą, że matki, które będą poddane tego rodzaju zabiegom socjotechnicznym mogą w końcu poczuć się zaszczute na śmierć. Ale zaszczucie wywodzić się będzie nie z samego zabiegu, lecz z owej działalności kościelno-klerykalnej.

Taki średniowieczny sposób myślenia i działania (wypisywanie rzeczy mających wywołać stres u mniej odpornych czytelników jest niewątpliwie działaniem) przetrwał wieki wśród ludzi niewykształconych. Jak widać z przykładu belgijskiego, również wśród wysokiego rangą kleru. Kościół wykorzystuje ciemnotę i buduje swój autorytet na strachu od zawsze. Teologia miłości jakoś nie może obyć się bez teologii strachu i gróźb.

Kiedy księża straszą siarką piekielną, z nauką nie ma to wiele wspólnego. Jednak gdy sięgają po AIDS czy po in vitro, to każdy rozsądnie myślący człowiek, w tym na pierwszym planie naukowiec mający pojęcie o wirusach i zapłodnieniu in vitro, powinien zareagować. Otóż moja reakcja jest taka: głoszenie tez, jak te przytoczone wyżej, jest zamachem nie tylko na ludzi skorych do wiary w podobne bzdury. Jest to również zamach na racjonalne myślenie, na postęp wiedzy, na sama naukę.

Podczas gdy naukowcy starają się poznać rzeczywistość i w ten sposób pomoc w rozwoju ludzkości, spora część kleru, nie tylko wyznania rzymsko-katolickiego, działa na szkodę nauki, postępu wiedzy i ludzkości. Są to działania dobrze przemyślane i obliczone na wywołanie zamętu w głowach jak największej liczby ludzi.

Niektórzy twierdzą, że religia i nauka nie mają punktów stycznych, że należą do odrębnych światów. Kiedy jednak światy te ze sobą się spotykają, to nie można milczeć i udawać, że to deszcz pada. Werbalny terroryzm Kościoła powinien zniknąć jak najszybciej. Co ciekawe, jest to również w interesie samego Kościoła, bo instytucja oparta na kłamstwach, strachu i grożbach w XXI wieku, gdy obieg informacji jest nieskrępowany, nie ma szans przetrwania. Właśnie nauka i naukowcy powinni znaleźć się na pierwszej linii frontu walki z naporem ciemnoty, kłamstwa, szantażu moralnego i złej woli.

PS. Dzisiejsza prasa donosi, że hierarchowie wprost szantażują posłów, grożąc im usunięciem z Kościoła, jeśli nie zagłosują w Sejmie za jedynie słuszną opcją zakazującą zapłodnienia in vitro w Polsce. Powrotu do średniowiecza i stosowania metod rządzenia duszami na wzór fanatycznych muzułmańskich imamów wydających oskarżycielskie fatwy ciąg dalszy.

Jacek Kubiak

Fot. Rennett Stowe, Flickr (CC by)