The Rolling Stones na sali operacyjnej

Czy dałbyś się uśpić i położyć na stole operacyjnym, wiedząc, że krojący Cię chirurg podrygiwać będzie w rytm przeszywających sale, ostrych jak brzytwa (skalpel?) riffów gitarowych Keitha Richardsa? A może tak właśnie byłoby lepiej dla Ciebie?

Praca chirurga potrafi być stresująca. Wymaga, podczas niekiedy wielogodzinnego przebywania na sali operacyjnej, skupienia, precyzji, umiejętności przewidywania zdarzeń niepożądanych i podejmowania decyzji, od których często zależy życie leżącego na stole pacjenta. Można by zatem przypuszczać, że słuchanie w takiej sytuacji muzyki rock’n’rollowej to jakiś szalony pomysł. Ale aż 90 proc. chirurgów słucha muzyki na sali operacyjnej, jak wynika z najnowszych ustaleń Spotify, najpopularniejszego serwisu muzycznego oferującego dostęp do utworów w strumieniu.

Według badania opublikowanego dwa lata temu na łamach „Aesthetic Surgery Journal” chirurdzy plastyczni pracowali efektywniej, słuchając ulubionej muzyki, niż wtedy, gdy pracowali w ciszy, powszechnie postrzeganej jako sprzyjająca skupieniu. Przeprowadzali wtenczas operacje nie tylko szybciej, ale i poziom ich wykonania był istotnie lepszy. Podobne rezultaty uzyskano niedawno pośród operatorów wykonujących zabiegi mikrochirurgiczne, na bardzo małych strukturach, z użyciem technik mikroskopii.

W zasadzie wcale mnie to nie dziwi. Pracując w laboratorium, na porządku dziennym (a bywa, że i nocnym) jest dla mnie słuchanie muzyki, na ogół dosyć głośno. Pamiętam, jak niegdyś wkroczył doń kompletnie zdruzgotany pracownik administracyjny i zapytał: „Jak pan w ogóle może myśleć w tym hałasie!?”. Wśród szarych laboratoryjnych blatów, butelek z odczynnikami, dyszącego wyciągu dygestorium i innego sprzętu roznosiły się kojące dźwięki Metalliki grającej „No Leaf Clover” wspólnie z orkiestrą symfoniczną z San Francisco.

I o to kojące działanie muzyki właśnie chodzi. To dosyć powszechna technika, by w sytuacjach, które mogą być obarczone pewnym stresem, tworzyć sobie warunki, które działanie stresu będą do pewnego stopnia kontrolować, tak by raczej nas motywował, a nie wiązał ręce. Wbrew pozorom praca naukowa też jest pełna emocji. Bywa przepełniona zniecierpliwieniem w oczekiwaniu na wynik, wrażeniami ekstatycznymi, gdy po długotrwałej pracy uda się zaobserwować ciekawe zjawisko, a niekiedy i frustracją, gdy w połowie wielodniowych procedur zepsuje się sprzęt bądź niewłaściwa okaże się zastosowana metodyka. Jak mniemam, nijak się to jednak ma to do regularnie powtarzającego się stresu, z którym chirurg musi się mierzyć przed i w trakcie operacji.

W latach 90. przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych ciekawy eksperyment. Pięćdziesięciu chirurgów, którzy przyznali się do słuchania muzyki w trakcie wykonywanych operacji, wystawiono na dosyć osobliwy czynniki stresujący – jak najszybciej mieli rozwiązywać na głos… serię zadań matematycznych polegających na odejmowaniu określonej liczby od bardzo dużych liczb. Koszmary z liceum wróciły.

I chociaż to tylko matematyka, a nie żywe ciało pacjenta, okazało się, że chirurdzy pocili się mniej i doświadczali mniejszych skoków ciśnienia i wzrostu tętna, gdy podczas wykonywanych zadań słuchali wybranej przez siebie, a nie narzuconej muzyki (weselnej lub Kanon D-dur Pachelbela). Podawali wtenczas także częściej poprawne odpowiedzi. W pewnym sensie identyfikuję się z tym efektem, bowiem w drugiej klasie szkoły średniej napisałem najlepszy sprawdzian z matematyki, słuchając z walkmana koncertu Rolling Stonesów. Teraz pewnie nie byłoby to możliwe, bo zapewne nauczyciel podejrzewałby mnie o stosowanie jakiegoś narzędzia nadawczo-odbiorczego służącego ściąganiu.

Pozostaje więc zapytać, jakiej to muzyki lubią słuchać chirurdzy podczas wykonywanych operacji. Odpowiedzi dostarcza badanie wykonane wśród 700 władców skalpeli przez wspomniany na początku tego wpisu Spotify. W pierwszej piątce najczęściej odtwarzanych znajdziemy między innymi…„Paint it Black” The Rolling Stones.

Wyobraźmy sobie więc spokojnego kardiochirurga, podrygującego rytmicznie nogą, gdy Mick Jagger śpiewa:

Spoglądam na siebie i widzę, że moje serce jest czarne,
Widzę moje czerwone drzwi
(sic!), i chcę by pomalować je na czarno,
Może wtedy zniknę i nie będę musiał stawiać czoła faktom
Nie jest łatwo podnieść się, gdy cały twój świat jest czarny”

Pełne zestawienie dziesięciu najpopularniejszych utworów nie pozostawia wątpliwości, że salami operacyjnymi rządzi rock’n’roll:
1. „Rock You Like a Hurricane”, Scorpions
2. „Sweet Child O’ Mine”, Guns N’ Roses
3. „Just What The Doctor Ordered”, Ted Nugent
4. „Break On Through (To the Other Side)”, The Doors
5. „Paint It Black”, The Rolling Stones
6. „Whole Lotta Love”, Led Zeppelin
7. „We Will Rock You”, Queen
8. „Back in Black”, AC/DC
9. „Cocaine”, Eric Clapton
10. „The Wind Cries Mary”, Jimi Hendrix

W kolejnej dwudziestce najpopularniejszych znalazły się takie kąski jak „Sympathy for the Devil” (The Rolling Stones), „Nothing Else Matters” (Metallica) czy „Stairways To Heaven” (Led Zeppelin). Poza muzyką rockową badani chirurdzy często słuchali także muzyki popowej i klasycznej, rzadziej jazzu czy R&B.

Chętnie dowiedziałbym się, czego słuchają polscy chirurdzy.

Piotr Rzymski

PS Wpis powstał w trakcie słuchania albumu „Bridges to Babylon”, oczywiście The Rolling Stones.