Wycisk (miks)

20160901_183535_HDRW upalne popołudnie nieuchronnie dopadło nas pragnienie. Na wracającej do życia i do miasta niegdysiejszej wyspie magazynów i składów portowych działa tylko jedna restauracja, w dawnej jatce czy rzeźni.

Wokół ruiny, półruiny i lepiej lub gorzej odtworzone budynki stajenne, magazyny, składy i kantory; ceglane budynki przy brukowanych prostopadłych ulicach, raczej bezlatarniowych niż z oświetlanych. Porośnięte trawą nabrzeże, a przy nim nadgryzione zębem czasu dźwigi. Sceneria jak z „Toastu” Hena lub „Prawa i pięści” Skórzewskiego i Hoffmana.

Dekadencki przemysłowy krajobraz zakłócają namioty, lory, maszty z flagami i bannery ryczącej imprezy samochodowej. Wybrawszy mimo dusznych rozterek (gazowane, rozdrabniane, wstrząsane, zmieszane?!) upragnione (etymologicznie i pragmatycznie) napoje, wsłuchaliśmy się w miły głos kelnera, powtarzającego dla pewności zamówienie. Z pstrokacizny rajdowej imprezy, ponad stertami opon i ciężarówkami pełnym szuflad z niewątpliwie bardzo niezbędnymi częściami, ponad głowami uwijających się mechaników, dociera najpierw do uszu, a potem do rozumów łobuzersko dwuznaczny …duży wycisk miks.

Wyzwolony od czasownikowych przyrostków i końcówek, mocny swą samodzielnością, zwarty, bogaty w treść (a także witaminy oraz błonnik) strukturalny kuzyn pobliskich dźwigów, zbiega, przepływu i skoku, prosty i klarowny niczym upiór dzienny przepiękny derywat paradygmatyczny.

Magdalena Derwojedowa