Rozdzióbiemy kruki, wrony

czarnowron

czarnowron

O ile ptaki budzą generalnie w miarę pozytywne uczucia, o tyle krukowate są kontrowersyjne. Dla biologów krukowate to ptasia elita intelektualna, dla przeciętnego człowieka zaś to często hałaśliwe szkodniki. Krukowate są dość duże i mogą budzić podziw swoistą elegancją, ale kojarzone są też z padliną i śmiercią.

W kulturze raczej przeważa niechęć do krukowatych. Dużo by o tym pisać, ale dość wspomnieć skojarzenie z Żeromskiego, które sparafrazowałem w tytule wpisu. Czarne ptaki żywiące się padliną albo, co gorsza, żywiące się fragmentami ciała, nie czekając na śmierć ofiary, co wykorzystywano w torturach. Przy tym niesława sroki – złodziejki (ostatnio sfalsyfikowana odpowiednimi badaniami) to tylko mały przyczynek, a historia o sójce, rzekomo niemogącej się wybrać za morze, to już zupełny drobiazg. (OK, sójkę z resztą krukowatych pewnie mało kto kojarzy). Złe omeny itp. skojarzenia to kolejne pole, w którym krukowatym towarzyszą sowy.

Co do sów, to one przynajmniej mają sławę ptaków mądrych, wywodzącą się chyba z kultu Ateny. Tyle że, jak to z wieloma ludowymi przekonaniami sięgającymi starożytności, ta sława jest niezbyt zasłużona. Co innego krukowate – one naprawdę są inteligentne. To między innymi za badania nad etologią kawek Konrad Lorenz dostał wyjątkowego Nobla (wyjątkowego, bo nie za badania mniej lub bardziej laboratoryjne). A od tego czasu co chwila ukazuje się kolejna publikacja opisująca kolejny eksperyment, z którego okazuje się, że któryś krukowaty przejawia cechy dotąd przypisywane tylko psom, delfinom czy małpom.

Umiejętność przewidywania, używania narzędzi, rozgrywania intryg społecznych czy chociażby bezinteresownej zabawy to cechy, którymi mało które zwierzę może się pochwalić. Otwierania butelek ze śmietaną mogły się nauczyć i sikorki. Inne potem mogły się tego nauczyć przez naśladownictwo (co samo w sobie już jest jedną z najwyższych półek w świecie zwierząt). Ale to krukowate otwierają orzechy spuszczając je przed przejeżdżające samochody. Wyciąganie jedzenia ze śmietnika to jest dość prosta umiejętność, ale na to, żeby dostać się do jedzenia, ciągnąc za sznurek czy podciągając worek ze śmieciami, innym ptakom nie udaje się wpaść.

Ta jednak inteligencja przysparza im wrogów. Trzeba przyznać, że plądrowanie koszy na śmieci jest w ich przypadku efektywne, ale pozostawia bałagan na trawnikach. Minus u miłośników estetyki. Znana jest anegdota o tym, jak ornitolodzy oznakowywali gniazda jakichś ptaków łąkowych kijem ustawionym w pewnej odległości. Dla lisów czy norek takie kije były nic nieznaczącym elementem krajobrazu, dla wron jednak okazały się drogowskazem do jajecznicy.

Minus u miłośników mniejszych ptaków. Ten minus rośnie, gdy wejdzie się wśród miłośników miejskiej przyrody. Wrony i sroki są uważane przez wielu za główny czynnik odpowiadający za śmiertelność małych ptaków (niezależnie od roli kotów czy systematycznego niszczenia miejsc gniazdowania małych ptaków przez remonty elewacji czy miejsc żerowania przez koszenie trawników do gołej ziemi co dwa tygodnie). Na dodatek kolonie gawronów nad parkowymi alejami to miejsce, gdzie łatwo zostać ofajdanym. A co z miłośnikami dużych ptaków? No cóż, sam widziałem kruki atakujące siedzącego przy gnieździe bielika i tego typu akcje są dość powszechnie opisywane.

Innym ptakom różne rzeczy się wybacza, bo są mniejsze (a więc zostawiają mniej odchodów i odpadków), bo zjadają uciążliwe owady i – przede wszystkim – bo wdzięcznie śpiewają. Krakanie czy przypominający zabawkowy karabin maszynowy stukot srok ciężko uznać za ładne. (Podobny głos ma kwiczoł, ale po pierwsze, jest jednak cichszy, po drugie zaś – kto wie, co to kwiczoł i jaki głos wydaje?).

Krukowate mają, owszem, swoich miłośników wśród amatorów klimatu gotyckiego horroru. To jednak dość niszowa popularność i niekoniecznie ostatecznie pozytywna. Tę dwoistą naturę w obecnej kulturze popularnej trochę ilustruje chociażby pozycja kruków w sadze „Pieśni ognia i lodu” (dla nieczytających – „Gra o tron”). Tam mają one związek z czasami i siłami przedludzkimi, a w świecie ludzi stały się inteligentniejszym odpowiednikiem gołębi pocztowych. Ponieważ zaś niesione przez nie wiadomości często nie są dobre, autor nawet wprowadził przysłowie „Dark wings – dark words”.

Krukowate z bardziej pospolitych gatunków długo były uważane za szkodniki. W gruncie rzeczy ciężko powiedzieć, dlaczego. Owszem, sroka czy wrona może czasem porwać kurczę. Gawrony rozgrzebując ziemię w poszukiwaniu dużych bezkręgowców, mogą zniszczyć trochę zasiewu. Kawki zakładając gniazda, zatykają szyby wentylacyjne lub kominy. Jednak w szerszym kontekście ciężko te szkody uznać za wielkie.

W miarę czasu w Polsce ochroną obejmowano kolejne gatunki ptaków, ale z krukowatymi nie było tak łatwo. Oczywiście, nie było kontrowersji z gatunkami rzadkimi jak orzechówka, nie mówiąc o co najwyżej zalatujących. Przyznać trzeba, że gawron, kruk i kawka były chronione przez większość PRL, ale prawo swoją drogą, a praktyka swoją. W latach 80. ochronę zdjęto z gawrona i częściowo z kawki, później przywrócono okresy ochronne, rozszerzając je na wronę i tak dalej. Status różnych krukowatych zatem co chwila się zmieniał, co wynika z przepychanek między zwolennikami ich ochrony i zwalczania. Tu nawet mniej chodzi o klasyczny spór między ochroną a łowiectwem, bo krukowate tyle z czarnej nomen omen sławy miały, że nie za bardzo były łowne.

W każdym razie krukowate, mniejsza już o rozróżnianie gatunków, są raczej zauważalnym elementem naszego świata. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że jest ich coraz więcej. Pośród ogólnego narzekania, że ptaków ubywa – mniejsza z jego prawdziwością w szczegółach – pojawia się często zastrzeżenie: „tylko srok i wron jest coraz więcej”. Przekonanie takie jest powszechne. Powszechne jest w miastach i na wsi. Tymczasem moje obserwacje wydają się przeciwne. Wcale nie wydaje mi się, żeby było ich więcej, a w przypadku gawronów wydaje się, że jest ich mniej. Mam też inne obserwacje – dwadzieścia lat temu gawron i wrona wyglądały mi na gatunki prawie wikaryzujące – pierwsze widziałem głównie w miastach, drugie na wsi. Teraz jest odwrotnie, w mieście widzę głównie wrony, a żeby zobaczyć stado gawronów poza zimowaniem muszę być na wsi.

Wzrost liczebności kruków, wron i gawronów jest jednak zauważany powszechnie i co jakiś czas do organów ochrony przyrody wpływają wnioski o pozwolenie na odstrzał jakiejś ich liczby. Ostatnio jakaś organizacja rolnicza zgłosiła wniosek do ministerstwa o zdjęcie z nich ochrony właśnie z taką argumentacją. Jak to więc jest z tą liczebnością?

Otóż wcale nie musimy polegać na własnych wrażeniach. Nie musimy też przeglądać lokalnych czasopism przyrodniczych odnotowujących bardziej metodyczne obserwacje, które jednak mają mają zasadniczą wadę – opisują zwykle dość przypadkowo wybrane lata na dość ograniczonym obszarze. A może z jednego miasta gawrony się wyniosły, ale jednocześnie zasiedliły inne?

Od początku XXI w. w Polsce w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska prowadzony jest regularny monitoring ptaków. Nie obejmuje on wszystkich gatunków, ale akurat załapała się wrona siwa, sroka, gawron, kruk, kawka, a także nieco odbiegająca od reszty sójka.

Czasem różnice między poszczególnymi latami są dość duże. Np. odnotowana liczebność wrony między rokiem 2000 a 2002 spadła o połowę, a sroki między 2000 a 2001 o połowę wzrosła. Na takie skoki może jakiś wpływ miało dopiero docieranie się systemu, ale patrząc na kilkanaście lat danych, można zobaczyć bardziej wiarygodny obraz.

I jakie są te wyniki? Otóż sroka, która ponoć jest w ekspansji, co zresztą potwierdził pierwszy rok obserwacji, tak naprawdę pozostaje na poziomie stabilnym. Od 2004 r. jest jej praktycznie co rok mniej więcej o 1/3 więcej niż w roku 2000 i różnice pomiędzy poszczególnymi latami są właściwie niezauważalne. Wrona siwa – w zasadzie tak samo. Po tym początkowym spadku przez kolejne kilkanaście lat jej stan to mniej więcej 0,5-0,7 stanu z 2000 r. Kruka chyba rzeczywiście nieco przybywa. Przez cały okres monitoringu jego stan jest wyższy niż w 2000 r. Raz jest większy wzrost, innym razem jest spadek i dziś jest go niecałe dwa razy więcej. Wzrost liczebności kawki jest równie niestabilny, tak że przez większą część obserwacji oscyluje wokół stanu z roku 2000, a dziś jest on wyższy o 1/3. Z tego obrazu zupełnie wyłamuje się gawron. Jego stan nie wykazuje spektakularnych skoków, ale za to dość konsekwentnie maleje i dziś jest o połowę mniejszy.

Zatem nie ma sensu polegać na subiektywnych wrażeniach jednego czy drugiego obserwatora. Tym bardziej nie należy brać na wiarę deklaracji stron, które w zawyżaniu liczebności mają jakiś interes. Prowadzony na dużą skalę od kilkunastu lat monitoring ptaków wskazuje jednoznacznie, że bardziej trwały jest tylko wzrost liczebności kruka, a więc gatunku, który jeszcze nie tak dawno był zagrożony i jest to wzrost z poziomu dość niskiego. Większość pospolitych krukowatych ma sytuację stabilną, ale niezwyżkową, a liczebność gawrona niestety stale maleje.

Piotr Panek
fot. Piotr Panek licencja CC BY-SA 4.0