Gotowi na arsen?

arsenJest powszechnie znaną toksyną, a to między innymi za sprawą literatury kryminalno-detektywistycznej. Na jej kartach nie brakuje bowiem opisów trucia niewygodnych osób arszenikiem, czyli trójtlenkiem arsenu. Ale arsen to nie tylko metaloid rodem z beletrystyki. To w wielu miejscach świata problem dnia codziennego.

Paracelsus, szwajcarski lekarz, przyrodnik i filozof żyjący w latach 1493–1541, powiedział: „Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną”. Dziś wiemy, że nie tylko odpowiednie stężenie czyni arsen niebezpiecznym, ale przede wszystkim forma, w jakiej występuje. Nieorganiczne związki, w których arsen występuje na III i V stopniu utlenienia, charakteryzują się największą toksycznością, a na domiar złego są znakomicie przyswajane drogą pokarmową. Z kolei niektóre organiczne związki tego metaloidu, jak np. arsenobetaina, są niemal obojętne dla organizmów żywych. Z tego właśnie powodu ocena bezpieczeństwa produktu żywnościowego wymaga oznaczenia poszczególnych form arsenu, a nie tylko jego całkowitej zawartości.

Według szacunków aż 140 milionów ludzi na świecie zmuszonych jest na co dzień pić wodę skażoną arsenem. To problem przede wszystkim Indii oraz Bangladeszu. Na terenie tych państw utwory geologiczne są naturalnie bogate w łatwo wymywane przez wodę i dobrze w niej rozpuszczalne związki tego metaloidu. Podobna sytuacja występuje również w niektórych miejscach Stanów Zjednoczonych (np. w Kalifornii czy Arizonie), ale woda przeznaczana na cele pitne jest tam poddawana procesom uzdatniania skutecznie zmniejszającym stężenia arsenu i dostosowującym je do rygorystycznych norm.

Niestety, Bangladeszu zwyczajnie nie stać na podobne rozwiązania, studnie z wodą pitną znaczone są więc farbami. Zieloną, kiedy stężenia nie są niebezpieczne, czerwoną – gdy są one zbyt wysokie. Skuteczność takiej metody w warunkach powszechnego ubóstwa jest jednak wątpliwa. Pomimo pomocy udzielonej Bangladeszowi wciąż średnio jedna z pięciu studni jest źródłem toksycznej wody. Nie dziwi więc widok ludzi z charakterystycznymi, pigmentowanymi, ciemnymi plamkami na zewnętrznej części dłoni i stóp – to jeden z objawów chronicznego narażenia na arsen. Skutków, i to poważniejszych, jest jednak o wiele więcej. Arsen uszkadza nerwy obwodowe, jest rakotwórczy, zaburza rozwój dzieci. Truje jednak nie tylko ludzi. Jest toksyną totalną, zwłaszcza w formie nieorganicznej. Wystrzegają się jej bakterie, grzyby, rośliny i zwierzęta.

Skoro jednak arsen jest tak powszechny w niektórych rejonach globu, a zarazem niezwykle niebezpieczny, to może natura chociaż częściowo znalazła sposób, aby sobie z nim radzić? Kilka lat temu światem naukowym wstrząsnęła informacja o bakteriach wyizolowanych z przepięknego jeziora Mono, które w warunkach laboratoryjnych miały wbudowywać arsen w miejsce fosforu w cząsteczce DNA. Odkrycie to, opublikowane na łamach zacnego periodyku „Science”, miało być pierwszym dowodem na istnienie organizmów nie tylko tolerancyjnych wobec arsenu, ale co więcej – wykorzystujących go w tak istotnej funkcji biologicznej, jaką jest synteza kwasów nukleinowych!

Czyżby więc na Ziemi istniała odrębna ścieżka ewolucji organizmów, tocząca się jakby równolegle z tą, którą dotychczas opisywała nauka? Nic bardziej mylnego. Dziś wiemy już, że w opisanych powyżej badaniach popełniono istotne błędy metodologiczne, które skierowały naukowców do nieprawidłowych wniosków. Nie oznacza to jednak porażki biologii w walce z arsenem. Sprytnym przystosowaniem charakteryzują się bowiem niektóre gatunki grzybów. Potrafią przekształcać pobrany z podłoża arsen nieorganiczny we wspomnianą wcześniej arsenobetainę – praktycznie nietoksyczną organiczną formę, którą kumulują w grzybni i owocnikach. Ucieszą się również smakosze popularnej pieczarki, bo ta z kolei potrafi rosnąć na podłożach zanieczyszczonych nieorganicznym arsenem i nie akumulować go w swoich owocnikach. Podgrzybek brunatny, cel poszukiwań grzybiarzy, potrafi za to wyrosnąć na terenach przemysłowych i kumulować niebezpieczne dla człowieka ilości arsenu nieorganicznego w częściach jadalnych. Stawiajmy więc nie na ilość, a na jakość – i zbierajmy grzyby z miejsc dalekich od źródeł zanieczyszczeń.

Czy człowiek mógłby wykształcić jakiekolwiek mechanizmy tolerancji w obliczu podwyższonej obecności arsenu w środowisku? Na to ważne i niezwykle ciekawe pytanie jedni odpowiedzą, że to mało prawdopodobne, bo nasz organizm to bardzo złożony system, mało plastyczny i niezwykle wolno reagujący na zmiany środowiskowe. I będzie w tym sporo racji. Spójrzmy np. na Skandynawów – stosunkowo wysoce izolowaną europejską populację żyjącą od zarania dziejów na obszarach o niskiej twardości wód, a więc niewielkiej zasobności w związki magnezu i wapnia. Spodziewaną adaptacją byłoby zatem np. wykształcenie bardziej skutecznych dróg czy mechanizmów pozyskiwania wapnia z pokarmu stałego.

Jednak to właśnie Skandynawię charakteryzuje jedna z najwyższych w Europie częstość osteoporozy – choroby będącej skutkiem niedoboru tego pierwiastka. Dlatego też tak duże zaskoczenie, a zarazem fascynację wywołały wyniki badań opublikowane w tym roku przez zespół Mattias Jakobsson i Karin Broberg. Odkryli oni niewielką populację ludzką, która jako jedyna na świecie posiada wyspecjalizowany mechanizm tolerancji arsenu. To pierwsze doniesienie o ludzkiej adaptacji do obecności podwyższonych stężeń tego pierwiastka w środowisku.

Badaniami objęto niewielką i bardzo izolowaną populację w argentyńskim San Antonio de los Cobres, miasteczku leżącym w północnej Argentynie, w Andach, na wysokości 3770 m n.p.m. Erupcje wulkanów w przeszłości doprowadziły do odłożenia się znacznej ilości arsenu na tym terenie i w związku z tym okoliczne wody zawierają jego bardzo wysokie stężenia. Badacze zaobserwowali, że wśród mieszkańców San Antonio de los Cobres występuje z niespotykaną wcześniej częstością mutacja w genie AS3MT, która umożliwia syntezę enzymu metylotransferazy arsenowej. Enzym ten umożliwia z kolei metylację nieorganicznych form arsenu, znacznie zmniejszając toksyczność tego pierwiastka, ale – co najważniejsze – ułatwiając i przyspieszając jego wydalenie z organizmu.

To niezwykłe przystosowanie genetyczne umożliwia badanej populacji spożywanie wody, w której stężenie arsenu przekracza 20-krotnie poziomy uznawane za bezpieczne! Okazuje się więc jednak, że w warunkach silnego i stałego stresu środowiskowego (a jest nim niewątpliwie podwyższona obecność arsenu) wysoce izolowane populacje ludzkie (o niewielkiej wymianie puli genowej) mogą podlegać bardzo skutecznemu zjawisku selekcji naturalnej. W tym przypadku selekcja ta wspiera przeżycie potomstwa z mutacją umożliwiającą syntezę metylotransferazy arsenowej.

Odkrycia te niestety nie mogą stanowić pocieszenia dla mieszkańców Indii czy Bangladeszu, cierpiących z powodu zatrucia arsenem obecnym w wodzie pitnej. Są jednak niezwykłym dowodem na to, że organizm ludzki może na drodze ewolucji dostosować się do obecności toksyn w środowisku życia. Czy dotyczy to tylko arsenu? Na to pytanie na pewno warto szukać odpowiedzi.

Piotr Rzymski

Ilustracja: Piotr Rzymski (CC BY-ND 2.0)
Źródła:

Carina M Schlebusch, Lucie M Gattepaille, Karin Engström, Marie Vahter, Mattias
Jakobsson,Karin Broberg. 2015. Human adaptation to arsenic-Rich environments. Molecular Biology and Evolution doi: 10.1093/molbev/msv046
Mirosław Mleczek, Przemysław Niedzielski, Marek Siwulski, Piotr Rzymski, 0Monika Gąsecka, Piotr Goliński, Lidia Kozak, Tomisław Kozubik. 2015. Importance of low substrate arsenic content in mushroom cultivation and safety of final food product. European Food Research and Technology DOI: 10.1007/s00217-015-2545-4
http://www.who.int/ipcs/features/arsenic.pdf