Kreda

KredaW tym semestrze prowadzę w poniedziałki tak zwany OGUN, czyli przedmiot ogólnouniwersytecki, pod tytułem „Matematyka jako wyzwanie intelektualne”. Jest przeznaczony dla humanistów, ale chodzą nań w większości studenci ekonomii.

Planuję opowiadać o matematyce w tak bardzo nietechniczny sposób, jak tylko się da (ale nie bardziej). Na jutro przewiduję historię tworzenia różnych rodzajów liczb: od naturalnych zacznę, potem całkowite, wymierne, algebraiczne, rzeczywiste itd.

Tydzień temu tematem były gry i użyłem prezentacji komputerowej. Myślałem o tym i teraz, ale doszedłem do wniosku, że nie potrafiłbym jej zrobić. Najbardziej naturalnym narzędziem do przedstawiania matematyki wydaje mi się jednak kreda i tablica (mogą to być ewentualnie biała tablica i mazaki, ale to substandard). Formuły matematyczne i ich przekształcenia wymagają dynamicznego przedstawienia. Jak można inaczej pokazać, że w wyprowadzeniu wzoru w pewnym momencie prawie wszystko się skraca i co z tego wychodzi, niż wycierając odpowiednie wyrazy ścierką?

Po ćwiczeniach jestem zwykle wymazany i oprószony kredą i uważam to za normalne. Zacząłem podejrzewać, że zastanawiająca mnie od dawna niechęć matematyków i informatyków do garniturów może mieć związek z nagminnym używaniem kredy na zajęciach: dżinsy i T-shirt łatwo z niej wyprać, z marynarką byłoby o wiele trudniej.

To by tłumaczyło, dlaczego tak wielu panów z uniwersyteckich wydziałów ekonomicznych, prawa albo zarządzania chadza w garniturach. Pewnie chcą wyglądać jak prezesi, mecenasi itd., ale częścią wyjaśnienia jest pewnie także to, że u nich na wykładach nie trzeba pisać kredą po tablicy. Salka numer 13 na Wydziale Artes Liberales, w której mój wykład się odbywa, ma białą tablicę noszącą ślady użycia. Wielokrotnie jednak widywałem sale na wydziałach humanistycznych, w których tablica wyglądała na rekwizyt raczej niż narzędzie pracy.

Oczywiście te uwagi brzmią jak typowe „ogórki”, ale stoi za tym coś więcej: język. Język matematyki jest niezmiernie skondensowany i poddany ogromnym rygorom strukturalnym, które mają zapewnić jego całkowitą jednoznaczność, niezbędną wobec zajmowania się tworami bez prototypów w codziennej rzeczywistości albo nieopisywalnymi językiem naturalnym (starszy wpis na ten temat). Wątpię zatem w wykład matematyki za pomocą samych słów, bez symboli, formuł i manipulacji na nich. A skoro tak, to trzeba pisać po tablicy i być stosownie do tego ubranym.

Jerzy Tyszkiewicz

Ilustracja: Peng, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0 i GFDL.

PS Zajęcia się odbyły, na tablicy w sali 13 znalazłem te same napisy, które tam zostawiłem tydzień temu.