Walentynowa piosenka Ofelii

W scenie V aktu IV (albo, jak powiedziałby Józef Komierowski, Odsłonie IV, Sprawie V) Hamleta Williama Szekspira Ofelia śpiewa piosenkę:

“Tomorrow is Saint Valentine’s day.
All in the morning betime,
And I a maid at your window,
To be your Valentine.”

“Then up he rose, and donn’d his clothes,
And dupp’d the chamber-door;
Let in the maid, that out a maid
Never departed more.”

“By Gis and by Saint Charity,
Alack, and fie for shame!
Young men will do’t, if they come to’t;
By cock, they are to blame.

Quoth she, ‘Before you tumbled me,
You promised me to wed.’

He answers:

‘So would I ha’ done, by yonder sun,
An thou hadst not come to my bed.’” (Hamlet, Prince of Denmark, The New Cambridge Shakespeare)

Historia jest prosta – dziewczyna zakochana i wykorzystana, a chłopak zrobił się porządny, gdy porzucił.

Spójrzmy okiem polskiego czytelnika (większości tych przekładów na scenie nie zobaczymy).  Piosenkę Ofelii (Ophelji, Ofelji, jak napisano by w XIX wieku) Jan Kasprowicz (dalej JK) w 1890, (http://polona.pl/item/17342630/134/) zaczyna następująco:

Dzień wam dobry, dziś święty Walenty…

wtórują mu Władysław Matlakowski (dalej WM), autor monumentalnego (kilkaset stron!) krytycznego wydania dwujęzycznego z 1894 (Hamlet, królewic duński, http://polona.pl/item/17342631/6/):

Dziś rano dzień Świętego Walentego…,

Krystyn Ostrowski (KO; 1870, Hamlet, królewic duński: dramat w 5 aktach W. Szekspira, http://polona.pl/item/17342632/4/) i Jerzy S. Sito (JSS; Hamlet, PIW 1968) jednym głosem:

Dziś świętego Walentego…

Józef Skłodowski (JS; 1935, Hamlet, królewic duński: tragedja w 5 aktach, http://polona.pl/item/17342634/120/), u którego pojawia się ton lekko protekcjonalny:

Dziś święty Walenty, chłopczyno…

Józef Paszkowski (JP; Hamlet [w:] „Pięć dramatów”, PIW 1955), którego czerowiersz o rannym łosiu Jerzy S. Sito uznał za ponadczasowy, zaczyna powitaniem w duchu Kasprowicza:
Dzień dobry, dziś święty Walenty,

Stanisław Barańczak (SB) treściowo nic nie dodaje, ale nie może się oprzeć przestawni:

Dzisiaj świętego jest Walentego.

Leon Ulrich (tłumacz dwunastotomowej edycji Szekspira z komentarzami J. I. Kraszewskiego, 1895, Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira): w dwunastu tomach, T. 4: Hamlet, Król Lear, http://polona.pl/item/862804/49/; LU) jest nieco innego zdania:

Jutro święto Walentyna…

Tak samo Maciej Słomczyński (MS; Tragiczna historia Hamleta, księcia Danii, Wydawnictwo Literackie 1999):

Jutro Świętego Walentego.

Władysław Tarnawski (WT; 1966, Hamlet, Zakład Narodowy im. Ossolińskich) też skłania się ku przeszłości, w dodatku z inwersją:

Jutro świętego jest Walentego

Jarosław Iwaszkiewicz (JI; Romeo i Julia; Hamlet, PIW 1954) trochę się wydaje tym faktem przerażony:

Boże święty, Boże święty,

Jutro święty jest Walenty…,

a Józef Komierowski zgadza się co do dnia, ale nie co do imienia (JKm; 1857, http://polona.pl/item/17342625/4/):

Jutro już Święty Walenty.

Dalszy przebieg wydarzeń tłumacze umieszczają mniej więcej o tej samej porze:

Ledwie dnieć zaczyna… (JK)

Zrana, jak zaświta… (JKm)

Znika nocny cień… (KO)

Dopiero co świtać poczyna… (JP)

I  świtać dzień zaczyna…, (JI)

choć W. Matlakowski, J.S. Sito (którzy nie oszczędzają pobudki nikomu) i M. Słomczyński odrobinę później:

Wszyscy rankiem w czas… (WT)

Wszyscy wstają z rana… (JSS)

Od samego rana… (MS)

Ulrich za to – wcześniej (i chyba dając pospać innym):

A ja przed świtu godziną.

Natomiast Skłodowski zadowala się ogólnym:

Więc wszyscy budzą się wczas.

Za to Barańczak, znając współczesną młodzież (męską) i jej niechęć do wczesnego wstawania, a zarazem doceniając wyemancypowanie młodzieży żeńskiej, pisze:

Słońce wysoko na niebie.

Iwaszkiewicz o porze dnia milczy, od razu przechodząc do celu wizyty:

Czeka ciebie twa dziewczyna –
Przy Walentym Walentyna…

Pozostałe relacje różnią się w tej kwestii nieznacznie:

Pod okienkiem czeka cię, mój chłopcze,
Twoja – Walentyna
. (JK)

I ja dziewczyna u twego okna,
By zostać twoją Walentyną.
(WM)

Ja, pragnąc Ci być Walentyną,
w twe okno stuknęłam raz
… (JS)

A oto stoję przed twym okienkiem
Ja, twoja Walentyna.
(WT)

Dziewczyna Komierowskiego, nie dość, że rano wstaje, to jest dyskretna i aluzyjna:

Wkradnę mu się pod jego okienko,
Niech święto powita…

Ostrowski w ogóle nie nawiązuje do anglosaskiego święta, nie kojarzącego się z niczym (ówczesnemu) czytelnikowi, ale dodaje dobrych manier:

Stuk w okienko do lubego,
Szląc mu dobry dzień…

Najwyraźniej zatrwożona własną śmiałością jest dziewczyna Barańczaka (który święto też przemilcza):

Ja drżącą ręką w twoje okienko
stukam, bo tęsknię do ciebie.

Również Paszkowski pomija niezrozumiałe realia, zastępując je cechami dziewczyny:

Młodzieniec snem leży ujęty,
A hoża doń puka dziewczyna.

Słomczyński, który dołącza do grona niewspominających o święcie, woli jednak podkreślić aspekt emocjonalny:

A ja, panienka, u twego okienka
Stoję zakochana…,

natomiast Sito racjonalizuje:

A ja do okienka twego
Pukam, bom wybrana.

Ulrich nie tylko mówi pewne rzeczy wprost, ale i sugeruje desperację (odrobinę, to trzeba przyznać, nieprzyjemne):

Dziewica,
w twem oknie stanę,
By twą zostać Walentyną.

Czas na młodzieńca, który u Matlakowskiego i Tarnawskiego jest dość flegmatyczny, u Ostrowskiego – wręcz nieśmiały, za to u Kasprowicza, choć odziany, to domyślny, a u Iwaszkiewicza czuły:

Wtedy on wstał, przywdział swe szaty
I drzwi pokoju otworzył…
(WM)

Wtedy on wstał i szaty wdział,
Otworzył drzwi komnatki
… (WT)

Przed blondyną Walentyną,
On się kryje w kąt… (KO)

Hej! słyszał, wziął suknie na siebie,
Drzwi otworzył skory…
(JK)

On wstał z łóżka, suknie włożył,
Witał czule, drzwi otworzył…
(JI)

Młody człowiek, który w wersji Skłodowskiego został po prostu gwałtownie wyrwany ze snu:

Tyś zerwał się ranną godziną,
Drzwi rozwarł…,

u Komierowskiego czarowałby galanterią, przywdziewając (bo cóż innego można tak nazwać?) bonżurkę:

On się zerwał, drzwi uchylił,
Wdziewa szatę ranną…,

gdyby Ulrich nie dostrzegł towarzyskiej duszy, która nie pozwala czekać gościom u drzwi ani sekundy, choćby wyelegantować się przyszło już przy nich:

On wstał rano, drzwi otworzył,
I świąteczne przywdział szaty…

W błyskawicznej akcji zachowuje chłodną głowę młodzieniec u J.S. Sity:

Więc się zrywa i okrywa
Potem drzwi otwiera
.

Barańczak, wiedząc, że młodzież (szczególnie zakochana) choć niecierpliwa, marznąć nie lubi, pisze:

Wdział szybko szatki i drzwi do chatki
otworzył przed swoją jedyną…

Nie ociąga się też młodzieniec w przekładzie Słomczyńskiego:
Wstał, włożył szaty i drzwi komnaty
Rozwarł co prędzej

(W dwóch, współczesnych przecież, przekładach zwraca uwagę kontrast warunków bytowych: z jednej strony chatka, z drugiej – komnata).

Dziewczyna drzwi chatki przestępuje, a o dalszym rozwoju wydarzeń Barańczak i Słomczyński, a przed nimi Paszkowski, Kasprowicz, Matlakowski, Ostrowski, Iwaszkiewicz, Tarnawski informują zgodnie i omownie:

Dziewczyna słodka weszła do środka,
ale nie wyszła dziewczyną…
(SB)

I weszło dziewczę, lecz jako dziewczę
Nie wyszło więcej

I weszła dziewczyna do chaty.
Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną…
(JP)

Wpuścił dziewczę, które już dziewczęciem
Nie wyszło z komory…
(JK)

Wpuścił dziewczynę, która dziewczyną
Nie wyszła stamtąd już więcej…
(WM)

Dziewczę wchodzi, lecz dziewczyną
już nie wyjdzie ztąd…
(KO)

Weszła do niego jedyna,
Ale nie wyszła dziewczyną
… (JI)

Weszła dziewczyna, ale dziewczyną
Nie wyszła z jego chatki
… (WT)

Skłodowski, który – jak można już było zauważyć – stawia na przemyślenia samego dziewczęcia, każe mu samokrytycznie ocenić sytuację:

…W tem był mój błąd,
Bo, wchodząc tu, byłam dziewczyną,
Dziewczyną nie wyjdę już stąd…

Tym, którzy ciągle nie bardzo rozumieją, o co chodzi, z pomocą spieszą Komierowski i Sito, ciągle jednak nieco aluzyjnie:

Wpuścił pannę, ale ztamtąd
Nie wyszła już panną…
(JKm)

Wchodzi panna, ale panną
Nie wyjdzie już teraz…
(JSS)

Całkiem niedomyślni powinni zajrzeć do Ulricha, który ze znaną nam już bezpośredniością wyjaśnia:

Weszła, ale już dziewicą
Z jego nie wyszła komnaty…

Repertuar pomstowań, wyrazów odrazy i oburzenia, które po tym zwięzłym opisie następują, jest dość jednostajny:

Matko boża! święta Katarzyno!
Fe! co za bezbożność! (JK)

Na Jezusa i miłosierdzie boże,
Pfe! hańba, niestety! (WM)

Łasko święta miłosierna,
Ach! fe wstyd szkaradnie! (JKm)

Ha, na boże miłosierdzie,
Jaka krzywda! wstyd bez miary!

Toż to, Chryste, hańba zaiste
I wstyd niewysłowiony!
(WT)

Na Jezusika i Łaskę Świętą,
Cóż to za hańba i wstyd!
(MS)

Zwięzłością ujmuje na tym tle Skłodowski:
Na krwawe Jezusa rany!,

a Ostrowski anielsko-diabelskim konceptem:
Głos anioła we mnie woła,
To piekielny żart!

Iwaszkiewicz okazuje się przewidujący:
Na Jezusa, jakie smutki,
Jakie z tego będą skutki!

Barańczak nie ocenia, ale przydaje dramatyzmu, oddając głos dziewczynie:

O święty Boże, kto mi pomoże?
Co począć w takiej niedoli?

Natomiast Paszkowski na chłodno wskazuje winowajcę:

Bezbożność to wielka; Bóg widzi,
Jak wielka w mężczyznach bezbożność! (JP)

by zaraz dodać, w czym wtórują mu Kasprowicz i Ostrowski:

Cny młodzian się tego nie wstydzi,
Gdy tylko nastręczy się możność… (JP)

Młody chłopiec wcale się nie wstydzi,
Gdy ma tylko możność… (JK)

Młodzian broi, kiedy zdoła,
Coby nie śmiał czart… (KO)

Niektórzy dorzucają przyganę:
Młodzieńcy uczynią to, gdy im się nadarzy;
U kata, warci nagany… (WM)

Jakaż to w chłopcach niecnota
I jakiż fałsz niesłychany,
Skoro się zdarzy ochota… (JS)

Chłopiec hoży się nie droży,
A jak to nie ładnie…, (JKm)

Chłopcy są na to, jakby na lato,
Lecz brzydko z ich strony
… (WT)

a Ulrich trochę moralizuje:

Każdy młokos na to gotów,
Za co wiecznej godny kary.

Barańczak (jak zawsze nowoczesny) podkreśla obopólną zgodę:

Mężczyzna młody narobi szkody,
gdy mu się na to pozwoli…,

Iwaszkiewicz zaś zadziwia wyrozumiałością:

Lecz nie trzeba chłopca winić,
Każdy chce to samo czynić.

Być może, jak Słomczyński,też wini za wszystko młodość:

Bo każdy młody narobi szkody,
I on tu winien lub nikt.

Sito widzi winowajcę i  przekonuje, że trzeba przyjąć konsekwencje:

O, na Boga! Hańba sroga!
Lecz to jego wina!

Chłopiec musi zrobić swoje,
Gdy prosi dziewczyna:
Obiecałeś wziąć za żonę…

Dalsze wersy przekonują, że słowa oburzenia były w najwyższym stopniu uzasadnione, w bonżurce czy w dresie, zaspany czy rześki, w południe czy o świcie – oto stoi przed nami matrymonialny oszust:

Wszak nimeś cel życzeń otrzymał,
Przysiągłeś się ze mną ożenić! (JP)

Tak mu powie: nimeś igrał ze mną
Przysięgałeś śluby… (JK)

Nimeś uwiódł, toś przysięgał.
Ona rzecze skromnie… (JKm)

Zanim mnie miałeś, ślub obiecałeś,
płacze dziewczyna zbolała…, (SB)

Powiada ona: Sięgając łona
Rzekłeś, że ślub złączy nas
… (MS)

„Nim to zrobiłeś, nie taki byłeś,
Przyrzekłeś ślubny wieniec”
… (WT)

[Obiecałeś wziąć za żonę]
Zanim z Tobą spałam…
(JSS)

u Matlakowskiego w dodatku pozbawiony choć odrobiny delikatności:

Rzekła: »nimeś mnie powalił
Obiecałeś się ze mną ożenić«…

Gdy inni nazywają rzecz po imieniu, Ulrich niespodziewanie sięga po omownie:

Święte śluby przysięgałeś,
Nim uszczknąłeś moją różę…, (LU)

natomiast Ostrowski i Skłodowski uwypuklają tło psychologiczne:

Słów potęga w serce sięga:
Tyś mnie żoną zwał… (KO)

Obiecał żenić się ze mną,
Tak słodko szeptał do uszka, (JS)

a Iwaszkiewicz znów po cichu usprawiedliwia:

Każdy może się odmienić:
Obiecywał się ożenić.

W jakimś tandetnym romansidle w tym miejscu nastąpiłby zwrot akcji, a potem żyliby długo i szczęśliwie.
Szekspir to jednak wielka literatura, a ta, jak wiadomo, nie cukruje, tylko gorzką prawdą nas karmi. Subtelnie, z omownią:

On jej na to:
Sama przyszłaś, klnę się na ten dzionek:
Nie chciałem twej zguby… (JK)

(On jéj odpowiada)
Dalibóg bym cię poślubił,
Aleś sama przyszła do mnie…, (JKm)

Żeniłbym się, moja miła,
Ale tyś się pospieszyła
…, (JI)

z zachwycającym trybem warunkowym nierzeczywistym (modus irrealis):

I byłbym był słowa dotrzymał,
Lecz trzeba ci było się cenić… (JP)

Nieco dosłowniej:

„Nic teraz z wianka, gdyś ma kochanka” –
Odpowie jej młodzieniec.
(WT)

Na słońce w niebie, pojąłbym ciebie,
Lecz łoże moje już znasz.
(MS)

Już byś była, gdybyś, miła,
Mnie nie obłapiała…
(JSS)

lub prosto z mostu:

»Byłbym to zrobił na to tam słońce,
Gdybyś była nie przyszła do mego łóżka«… (WM)

A on odpowiada:
Nie złamałbym na to słońce!
Gdybyś nie przyszła w me łoże… (LU)

A dziś się śmieje nade mną:
«Nie było wchodzić do łóżka!». (JS)

Gdy inni poddają się nieuchronności życiowej prawdy, Krystyn Ostrowski z niezłomną wiarą w ludzką potrzebę dobra i uczciwości kreśli też alternatywne zakończenie:

On odpowiada:
Dla dziewicy ta przysięga,
A jam z tobą spał.*)

*) Odmiana: Wstyd, żem ci ją dał.

(We wszystkich cytatach zachowana została oryginalna ortografia i odmiana wyrazów). Nieocenioną pomocą w błyskawicznym dotarciu do przekładu Jerzego S. Sity (który wykorzystał w sławnym przedstawieniu Adam Hanuszkiewicz) służyła Dorota Kopcińska, której składam serdeczne podziękowania.