Lepiej mieszkać na dachu niż w domu zamętu…

Mój poprzedni wpis był nieco emocjonalny. Wynika to ze złożoności spraw, przy jednoczesnym znużeniu powtarzaniem podstaw. Jednak coś, co jest podstawą dla dobrze wykształconego biologa, nie musi być podstawą dla dobrze wykształconego informatyka, filozofa czy kiepsko wykształconego dekarza, który jednak ma zapał do czytania blogów popularnonaukowych. Zatem, żeby nieco wyklarować zamęt, zamiast budować dom od dachu, wrócę do fundamentów.

Owszem, jestem redukcjonistą. Uważam, że psychologia to w zasadzie dział biologii (pewnych przejawów działania mózgu), biologia to dział chemii (samopowielających się układów organicznych), chemia to dział fizyki (oddziaływań między elektronami walencyjnymi), fizyka to dział matematyki (opisujący te układy, które istnieją materialnie).

Kto wie, może i matematykę można do czegoś zredukować (do jakiejś metafizyki?). Jednocześnie zaś każdy wyższy poziom jest na tyle specyficzny, że można opis na jego poziomie wyodrębnić swoistymi pojęciami. Dlatego, choć można mówić o układach kwarków, gluonów i elektronów, wygodniej mówić o atomach.

Choć można mówić o układach atomów i oddziaływaniach między elektronami, protonami itd., wygodniej mówić o reakcjach między cząsteczkami itd. Prawa bardziej specyficznych nauk są więc prawami odrębnymi od praw ogólniejszych nauk, ale z nimi niesprzecznymi. Prawa biologiczne, w tym zasady ewolucji i genetyki, nie są w jakiś metafizyczny sposób odmienne od praw chemicznych i fizycznych.

Źródłem zamętu może być język. Człowiek ma tendencję do antropomorfizacji innych bytów, nie wyłączając natury jako takiej. Być może to wynik naszej zdolności do empatii, która ułatwia komunikację i – ostatecznie – negocjacje.

Kusząca jest perspektywa patrzenia na tygrysa jak na inną, podobną nam istotę, którą może uda się przekonać, żeby na nas nie zapolowała. A może i przekonać, żeby wystraszyła naszego wroga. Z innym ssakiem to do pewnego stopnia może się udać, więc może i spróbować antropomorfizacji wszystkich zwierząt, innych organizmów, a może i samej natury. Podobną dalej idącą antropomorfizacją jest patrzenie na wytwory natury. Malownicze zjawiska chce się postrzegać jak dzieła sztuki, a narządy jak przyrządy. Stąd porównania serca do pompy, płuc do miecha, muszli do zbroi.

W samym porównywaniu nic złego, gorzej, gdy z tego porównania bierze się poszukiwanie dosłownie rozumianego artysty lub inżyniera. Z tego bowiem bierze się teleologia (nie mylić z teologią), czyli przekonanie o celowości i intencjonalności zjawisk przyrodniczych.

Jak jednak napisałem wyżej, wygodniej jest mówić o atomach niż o zespołach kwarków itd. Tak samo wygodniej jest powiedzieć, że substraty reakcji chemicznej dążą do obniżenia energii układu czy prąd elektryczny dąży do wyrównania różnicy potencjałów. Mimo używania takiego języka mało kto tak naprawdę przypisuje intencję dążenia do jakiegoś celu substratom czy elektryczności.

Tymczasem, gdy mowa o bytach biologicznych, ten sam język jest często rozumiany dosłownie, jakby działanie zjawisk biologicznych było realizacją dosłownie rozumianych dążeń organizmów lub przynajmniej jakiegoś ich projektanta. O ile w przypadku tygrysa wybierającego do łowu jedną antylopę z dwóch dostępnych rzeczywiście można doszukiwać się jakiejś intencji i formy świadomości, o tyle nie ma sensu to przy stwierdzeniu, że sukcesja roślin w jeziorze dąży do jego zlądowacenia.

Mimo to właśnie ze względu na wygodę biolodzy używają języka, który operuje słowami sugerującymi dążenie do celu. Jest to teleonomia. Dla biologów, przynajmniej fachowo wykształconych, oczywiste jest, że teleonomia to zestaw skrótów myślowych i czegoś na kształt metafory, ale pozostałych może to prowadzić w błąd.

W biologii ponadto mówi się o przyczynach proksymalnych i ultymatywnych. Zwłaszcza te ostatnie wyjątkowo łatwo mogą być omyłkowo wzięte za cel. Przyczyny proksymalne to przyczyny podstawowe, zauważalne bezpośrednio, opisujące sam mechanizm. Przyczyną proksymalną polowania tygrysa jest zaspokojenie głodu. Przyczyną proksymalną rozkładu glukozy jest działanie enzymów. Przyczyny ultymatywne są bardziej spekulatywne. Przyczyną ultymatywną polowania tygrysa jest zapewnienie mu energii i materii do przeżycia i wyprodukowania potomstwa.

To, jak daleko się posuwać w szukaniu przyczyn ultymatywnych, jest do pewnego stopnia kwestią umowy. Przyczyną wyrastania poroża jest działanie hormonów, umożliwienie walk rytualnych, imponowanie samicom i wreszcie doprowadzenie do rozmnożenia. I biolog może powiedzieć, że poroże służy do walk rytualnych, imponowania samicom i ostatecznie zwiększenia szans reprodukcyjnych. Ale to zupełnie inne znaczenie słowa służy niż w zdaniu, że do walk rytualnych służy floret czy że do imponowania innym służy gra na gitarze.

Piotr Panek

fot. Piotr Panek, licencja CC BY SA3.0