Taśma

"Modern times" Chaplina w wersji LEGO

Chciałem nawiązać do tekstu Grześka o sylabusach i żalach prof. Bartyzela, które inni też podzielają, a także do tekstu Judyty o produkcji postdoców.

Myślę, że gdyby w tym wszystkim tak psychologicznie pogrzebać, to okazałoby się, że tym, co w istocie rzeczy napędza uczucia niechęci do sylabusów, to nie czysty opór przeciwko biurokracji, tylko tęsknota za mityczną relacją mistrz-uczeń.

W idealnym, w gruncie rzeczy baśniowym świecie przeszłości, mistrz przyjmował ucznia i swoją reputacją ręczył za efekt końcowy edukacji. Mistrz uczył jak chciał.

W lekko zubożonej postaci istniało to do całkiem niedawna w wersji zespołowej. Powiedzmy, że mój Wydział MIM przyjmował bardzo zdolnego kandydata na studia. Wtedy to była nasza sprawa, jak my z niego zrobimy doskonałego informatyka albo matematyka (przynajmniej naszym zdaniem). Mieliśmy w tym układzie mistrza kolektywnego, w postaci zespołu wzajemnie się znających i kooperujących ludzi oraz latami dopracowywanego sposobu kształcenia, którego jakość mierzyło się jakością absolwentów i tylko nią. Wydział uczył zgrubsza jak chciał.

A dzisiaj, trochę bolońską przemocą a trochę logiką procesów gospodarczych i społecznych, przerobiono nas w producentów półfabrykatów i komponentów, dostarczających kilka konkretnych elementów wykształcenia, które mają być dokładnie wyspecyfikowane, żeby było wiadomo, jak się je łączy z innymi. Sam proces trwał długo, ale pewnie niejeden dopiero za sprawą sylabusa dostrzegł, gdzie pracuje. Miał się za wolnego mistrza-rzemieślnika albo zgoła artystę, a tymczasem obudził się przy taśmie produkcyjnej.

Jak widać z tekstu Judyty, również ci uczący się mają wrażenie, że są elementami na taśmie.

To przykre, ale obawiam się, że nie ma odwrotu. Może jakieś absolutnie najwybitniejsze jednostki, w postaci uczonych albo uczelni, oprą się temu procesowi, tak jak, mimo wynalazku Henry Forda, do dziś trwa nisza rynkowa dla rzemieślniczo wytwarzanych samochodów dla najbogatszych. Ale większość, w tym pewnie także ja i mój wydział, skończy na taśmie, a po dostatecznie wielu promocjach, przy taśmie.

Jerzy Tyszkiewicz

Ilustracja Alex Eylar, Flickr.com (CC BY-NC-SA 2.0)