Test na inteligencję


Don't turn this into an IQ test

Miłościwie nam panujące Ministerstwo co jakiś czas sprawdza stan sprawności umysłowej adeptów nauki na uczelniach. Kiedyś testowało najlepszych doktorantów, teraz przerzuciło się na studentów. Zaraz opowiem, na czym polega ten nowy sprawdzian, zacznę jednak od historii niedawnej.

Otóż przed reformą systemu grantów istniało pojęcie grantu promotorskiego. Dostawał go zespół złożony z doktoranta i jego promotora, a głównym celem było przygotowanie rozprawy doktorskiej. Test na inteligencję był ukryty w treści umowy zawieranej z KBN, która przewidywała, że po obronie rozprawy doktorskiej grant ulegał automatycznie zakończeniu i od tego momentu nie można już było wydać z niego ani złotówki, nawet jeśli zostały w nim niewykorzystane środki i były powiązane z doktoratem cele, na które możnabyłoby je wydać: na przykład na wyjazd konferencyjny w celu zaprezentowania wyników z doktoratu. Nie i już.

Doktoranta, który zdał test z bystrości i ogólnej inteligencji poznawało się po tym, że miał gotowy doktorat, często już nawet entuzjastyczne recenzje, ale odwlekał obronę ile się da, żeby tymczasem ?przejeść? wszystkie pieniądze z grantu. Wielu takich widziałem, nic się nie chwaląc, na moim wydziale.

Teraz Ministerstwo test przeniosło o szczebel niżej. Jest on w swojej nowej  postaci oparty na od dosyć dawna istniejących stypendiach ministerialnych, przyznawanych najlepszym studentom. Przez lata jednym z najważniejszych kryteriów była średnia ocen na studiach. Teraz to się zmieniło i Ministerstwo najwyżej sobie ceni publikacje i udział w projektach badawczych, najlepiej międzynarodowych, a oceny zeszły na dalszy plan (po staremu doceniane są sukcesy sportowe). Rzecz w tym, że opublikowanie pracy naukowej trwa długo, a stypendia przyznawane są raz do roku; otrzymywać je może tylko student, absolwent już nie.

Proste zastosowanie poprzedniego triku, czyli umyślne zawalenie jakiegoś przedmiotu, żeby powtarzać ostatni rok studiów i mieć szansę na pobieranie przez rok stypendium nie działa, bo w rozporządzeniu czytamy:

Stypendium na rok akademicki 2012/2013 może być przyznane studentowi, który zaliczył rok studiów w roku akademickim 2011/2012.

Ale to przecież test na inteligencję: powtarzać należy rok przedostatni. Widząc, że badania biegną w dobrym kierunku i publikacja jawi się na horyzoncie, student intencjonalnie nie zdaje jednego mało znaczącego przedmiotu i upiera się, że chce rok powtarzać, zamiast mieć warunek. Następnie podczas repety robi awansem większość przedmiotów z roku ostatniego i uzyskuje publikację, rok zalicza, a w ostatnim roku studiów rozkoszuje się stypendium i wszelkimi ulgami studenckimi, a że prawie nie ma obowiązków na uczelni, więc może spokojnie równolegle pracować.

A pomyśleć, że nagrodą za wyniki badawcze studenta mogłaby być jedorazowa wypłata, albo na przykład promesa rocznego stypendium w razie podjęcia, teraz lub w ciągu X lat, dalszych studiów.

Jerzy Tyszkiewicz

Ilustracja Rantz, flickr.com (CC BY-NC-SA 2.0)

P.S. Ten tekst może być kontrapunktem do niedawnej dyskusji o procedurach w szkolnictwie wyższym. Opisałem jedną z takich procedur i jej mechanizm działania.