Oczyszczanie duszy?

W weekendowy wieczór oglądaliśmy w telewizji jeden z programów z cyklu: „ludzie śpiewają, my to oceniamy”. My, czyli jury oraz publiczność. Celowo nie chcę tutaj wymieniać nazwy tego programu, bo nie o to chodzi. Zastanowiła mnie wartość sztuki. Po co ludzie ją robią i po co do niej lgną, w tym wypadku do muzyki?

Najłatwiej to wytłumaczyć jakąś aberracją w naszym mózgu. Powiedzieć, że to w jakiś sposób wpływa na nasz narząd, stymulując odpowiednie ośrodki w mózgu, które w efekcie dostarczają przyjemności. Odpowiedź taka jest bardzo prosta i może wydawać się przekonująca. Jednak mnie ona w ogóle nie zadowala. Powiedzieć w ten sposób, to mniej więcej powiedzieć tyle, że człowiek widzi dlatego, że ma oczy. Co jest tyleż mądre, co odkrywcze.

Otóż w tym programie w pewnym momencie uczestniczka zaśpiewała bardzo wzruszającą piosenkę. To, jak ona to zrobiła, trudno mi opisać słowami. Jury się popłakało, a i my przed ekranem też ocieraliśmy łzy. Ktoś powiedział, że ten śpiew „oczyszcza duszę”. I w tym stwierdzeniu jest cały pies pogrzebany.

Z jednej strony, dla jury (a i dla nas oglądających) to stwierdzenie było całkowicie zrozumiałe i oddawało nastrój chwili. Nie, nie padliśmy ofiarą złudzenia, ani stymulacji mózgu. Czuliśmy, że coś się w nas oczyszcza, co sprawia, że jesteśmy inni. Ale z drugiej strony?

No cóż, wiem jak łatwo zdekonstruować to stwierdzenie. Wystarczy wskazać, że „dusza” nie jest czymś empiryczny, a wobec tego słowo to nie ma większego sensu. Można to wzmocnić i wykazać, że nawet jeśli potraktować „duszę” jako synonim „świadomości” to wciąż to niewiele daje, bo „świadomość” nie ma jakiejś wyraźnej ontycznej podstawy. W efekcie nie może dojść do oczyszczenia duszy, bo nie jest ona „brudna”, bo w zasadzie to jej nie ma.

A nawet jeśli się trzymać jakoś tego stwierdzenia, to wciąż nie sposób nadać mu jakiegoś wyraźnego sensu empirycznego, czyli poddać procedurze intersubiektywnej sprawdzalności. Bo jak zmierzyć „oczyszczenie duszy”? Co najwyżej można powiedzieć, że stwierdzenie to wyraża subiektywne odczucia mówiącego.

Cóż, mając te dwie strony na uwadze, muszę stwierdzić, że to, że tak łatwo doprowadzić do tego by „czyszczenie duszy” zdekonstruować jest jednym z największych nieszczęść filozofów. Innymi słowy ? moim zdaniem sztuka to nie aberracja, ale coś znacznie więcej, o czym nie śniło się niektórym filozofom i nie tylko filozofom.

Grzegorz Pacewicz

Foto: Kay Nielsen, National Library NZ on The Commons’ photostream