Kanadyjski protest

Wieża Pokoju w Ottawie
Latem pod Wieżą Pokoju parlamentu w Ottawie protestowali kanadyjscy naukowcy. Przyznam, że po dość głośnym echu w świecie naukowców, które brzmiało na gorąco, teraz trochę sprawa przycichła i sam nie wiem, jakie są jej skutki. Mimo to przypomnę sprawę, bo jest to zjawisko interesujące co najmniej z dwóch powodów.

Po pierwsze, podczas licznych narzekań na temat finansowania nauki, nieraz przewijał się motyw „przecież naukowcy to nie górnicy, żeby przyjechać z kilofami pod sejm i robić burdy”. Jest w tym pomieszanie pewnego poczucia godności, dumy, wyższości z kompleksem niskiej siły przebicia. W istocie – naukowcy z jednej strony postrzegani są jako pewna elita, która wiedzie społeczeństwo ku rozwojowi, z drugiej zaś jako darmozjady, które wydają państwowe pieniądze na niepraktyczne fanaberie. Pierwsze poczucie sprawia, że naukowcom trudno walczyć argumentacją ulicy, drugie natomiast niesie w tle przekaz „nie pyskuj, bo odetniemy i te fundusze, które jeszcze są i nikt cię nie będzie żałował”. Kanadyjscy naukowcy uznali jednak, że nie można dłużej być zakładnikiem tych postaw i wyszli na ulicę. Czy się przeliczą i okaże się, że naprawdę rząd i społeczeństwo uznaje ich za darmozjadów? – zobaczymy.

Po drugie natomiast, protest oprócz oczywistego – ekonomicznego, ma głębsze podłoże. Rząd Kanady obciął fundusze przede wszystkim instytucjom zajmującym się szeroko rozumianą ekologią. Z jednej strony to pewnie da się w miarę łatwo sprzedać pijarowo – w dobie kryzysu trzeba alokować środki na rozwój technologii, ekonomii itp. łatwo wymiernych nauk stosowanych. Badania ekologii jezior czy lodowców mogą poczekać na lepsze czasy. Jeśli tak jest naprawdę, to świadczy to tylko o ignorancji kandyjskiego rządu (teraz piszę o kandyjskim, ale problem ten dotyczy w mniejszym lub większym stopniu chyba całego świata), który zachowuje się jak – nie przymierzając – ZSRR wspierający głównie fizykę (szczególnie tę nadającą się do wykorzystania militarnego) i nauki rolnicze czy inne kraje sprzed półwiecza. Protestujący naukowcy podejrzewają jednak, że nie tylko o ignorancję tu chodzi, ale przede wszystkim o to, że wyniki badań ekologów, limnologów, glacjologów, klimatologów i innych badaczy środowiska przyrodniczego są po prostu dla rządu niewygodne. Od środków zostają odcięci ci, którzy całkiem niedawno wymusili monitoring zanieczyszczenia tworzonego przez przemysł naftowy. Ci, których badania dostarczają argumentów na rzecz globalnego ocieplenia i jego antropogenicznego wzmocnienia. Ci, którzy prowadzą badania w objętych rabunkową gospodarką ekosystemach. Symbolem jest to, że zamknięty zostaje klikudziesięcioletni jeziorny projekt badawczy, który niegdyś dostarczył dowodów na rolę kwaśnych deszczów. (Dopełnieniem obrazu jest to, że podobno premier Kanady jest kreacjonistą.) To wszystko powoduje niepokój, bo o ile jest oczywiste, że prywatni sponsorzy niekoniecznie ochoczo fundują badania, których wyniki mogą zmuszać ich do jakichkolwiek ograniczeń, jak również oczywiste jest, że w krajach totalitarnych państwo kontroluje naukę w sposób właśnie totalitarny, o tyle chce się wierzyć, że w krajach demo-liberalnych rząd finansuje naukę niezależnie od tego, czy wyniki badań są dla państwa krótkofalowo przyjemne, czy nie. Piszę „krótkofalowo”, bo zaniechanie wykorzystania wiedzy dostarczonej przez ekologów w dłuższej perspektywie zapewne okaże się bardziej kosztowne.

Mit naukowca jako współczesnego kapłana rozwijany w XIX i XX w. coraz bardziej się kruszy. Miliony nienaukowców nie wierzą w teorię ewolucji, miliony podważają antropogeniczne globalne ocieplenie, nasilają się ruchy antyszczepionkowe. Ludzie nie wstydzą się już swojej ignorancji, a naukowców mają za przekupnych twórców danych potrzebnych temu czy innemu sponsorowi (to oczywiście od czasu do czasu się zdarza). Skoro jednak biały fartuch i gogle laboratoryjne już nie są strojem kapłana, to może nie ma co się krygować przed ich „zabrudzeniem” w proteście ulicznym.

Piotr Panek

Fot. D. Gordon E. Robertson (wikipedysta Dger), źródło Wikimedia Commons, licencja CC BY-SA 3.0