Którędy droga?

Labirynt

Lubię zbierać grzyby i nieraz się do tego tutaj przyznawałem.  Chodząc po lesie, nie mam specjalnych trudności z orientacją i nawet w nieznanym sobie wcześniej miejscu przy odrobinie uwagi nie mam kłopotu, żeby wrócić z powrotem do miejsca, z którego wyruszyłem.

Niedawno wybrałem się z córką na zakupy odzieżowe do Arkadii, gigantycznego centrum handlowego z dziesiątkami (jeśli nie setkami) sklepów. Chodziliśmy tu i tam, poszukując dla niej jakichś dziewczęcych ciuchów, a dla mnie butów. Po odwiedzeniu wielu takich miejsc, w pewnym momencie zorientowałem się, że absolutnie nie wiem, gdzie jestem i w którą stronę trzeba iść, żeby zjechać z powrotem do podziemnego parkingu, gdzie zostawiliśmy auto.

W tym momencie z pomocą przyszła mi Olga, która przejęła prowadzenie i w parę chwil dotarliśmy, gdzie trzeba. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, ze z kolei w lesie Olga nie robi wrażenia mistrzyni orientacji i zdecydowanie częściej to ja wskazuję drogę niż na odwrót.

W tym momencie pojawia się zadziwienie, którym chciałbym się z czytelnikami podzielić: jak to jest, że spośród dwóch osób, w dwóch różnych środowiskach, raz jedna się dobrze orientuje, a druga jest zagubiona, a raz jest dokładnie odwrotnie?

Oczywiście słyszałem o różnych teoriach na temat wyobraźni przestrzennej, jej rozwijania, wrodzonych zdolności w tym zakresie, itp. Ale tym razem to chyba o coś innego chodzi. Ja się orientuję w lesie, bo dobrze zapamiętuję kształty drzew (przecież żadne dwa nie są takie same), różne formy terenu, bo to wszystko dla mnie jest ciekawe i znaczące. W Arkadii jestem zagubiony, bo wszystkie sklepy z ubraniami dla dziewcząt wyglądają dla mnie podobnie, a w dodatku zapewne prześlizguję się po nich wzrokiem z tak absolutnym brakiem zainteresowania, że w efekcie ich nie zapamiętuję.

Czy ktoś z Czytelników też ma podobne doświadczenia?

Jerzy Tyszkiewicz

Ilustracja FutUndBeidl, Flickr, CC BY 2.0