Papież, prezerwatywy, nauka

Media podały, że papież Bendykt XVI w końcu zgodził się, iż używanie prezerwatyw jest dopuszczalne „w konkretnych przypadkach”.

To zasadnicza zmiana w podejściu Watykanu do AIDS i HIV. Zmiana od dawna sugerowana przez wirusologów, epidemiologów. Ba, żądana przez organizacje społeczne i polityczne, którym zależy na zwalczeniu pandemii tej ciągle śmiertelnej i nieuleczalnej choroby.

Późne, bo późne, ale zawsze przebudzenie papieża można przyjąć jedynie z satysfakcją. Pytanie tylko, co to zmieni w praktyce.

Otóż sądzę, że zmieni bardzo wiele. Nie od razu, ale ewolucja Kościoła pójdzie w stronę racjonalną. Benedykt XVI chyba zrozumiał zasadniczą rzecz: że upór w sprawie używania prezerwatyw prowadzi do śmierci wielu przekonanych katolików, a nie ma wpływu na niekatolików.

Bo przecież ci, którzy myślą samodzielnie, nigdy z negatywną moralną oceną stosowania prezerwatyw przez Kościół katolicki się nie zgadzali. Natomiast słuchający nakazów papieża katolicy skazywali się na pewną śmierć, jeśli ich partner zakażony był wirusem HIV.

Innymi słowy papież wypowiadając słowa, które przytoczyłem na wstępie, ratuje życie wyłącznie swoich największych wyznawców. Z racjonalnego punktu widzenia chyba najwyższy czas na taką reakcję Watykanu, któremu zależeć powinno na zwiększaniu, a nie na zmniejszaniu liczby wiernych.

Ale co ma do tego nauka? Otóż to, że od lat 80. XX stulecia wiadomo z badań naukowych, że jedynym skutecznym (nie w 100 proc.) zabezpieczeniem przez wirusem HIV jest właśnie prezerwatywa.

Watykan potrzebował 30 lat, by zrozumieć to, co jest zrozumiałe nie tylko dla naukowca, ale i dla każdego lekarza i trzeźwo myślącego człowieka. Szkoda, że ten proces jest tak powolny. Cieszy jednak, że w ogóle postępuje. Do dziś wydawało się, że papież i Watykan są całkowicie odporni na racjonalną wiedzę.

Jacek Kubiak

Fot. robertelyov, Flickr (CC by)