Na śmierć szarej wilczycy

527F nie żyje.

W dzieciństwie zaczytywałem sie książkami Jamesa Curwooda. „Szara wilczyca”, „Włóczegi pólnocy”, „Bari, syn szarej wilczycy”, „Łowcy wilków”, „Łowcy złota”, „Łowcy przygód” były moimi ulubionymi lekturami. Do dziś nie potrafię wskazać, która z tych książek była lepsza i zaciekawiła bądź wzruszyła mnie bardziej niż inne.

Ostatni numer „Science” donosi o śmierci wilczycy 527F, przywódczyni stada wilków z Yellowstone. Została zastrzelona 3. października w stanie Montana kilka mil od granicy parku narodowego w górach Absaroka-Beartooth. Stąd właśnie wspomnienie o książkach Curwooda.

Wilczyca 527F miała 7 lat, a od pięciu nosiła obrożę i była obiektem badań naukowych.

Znana była również jej genealogia, a informacje o przemieszczaniu się samej wilczycy i jej stada (była wilczycą alfa swej sfory) były podstawą do poznania życia wilków bytujących na swobodzie. Jej śmierć z ręki myśliwego kładzie niespodziewany koniec długoterminowym badaniom przewidzianym na jeszcze wiele lat.

Choc odstrzał był całkiem zgodny z prawem, to jednak zaskoczył naukowców. Wilki z Yellowstone nie sę przyzwyczajone do kontaktów z myśliwymi. Przez cały okres pobytu na terenie Parku nic im nie grozi. Dopiero po przekroczeniu jego granicy mogą paść ofiarą polowań. Oczywiście wilki nie są świadome, kiedy tę granicę przekraczają.

Wilczyca 527F, jako przywódczyni stada, mogłaby śmiało uchodzić za Szarą wilczycę. Nie wiadomo, jaki los spotkał jej 5-miesięczne szczenięta (Bari?). Pomijając, że samo założenie obroży wilkowi kosztuje 1500 dolarów, to strata dla nauki jest niepomierna, ponieważ dotychczasowe wyniki dotyczące 527F tracą całą swą wartość. Jednym z głównych założeń badań było bowiem poznanie wieku, jakiego dożywają wilki na wolności.

Jedynym sposobem zabezpieczenia się przed dalszą utratą tak samych wilków, jak i dotyczących ich wyników badań naukowych jest rozszerzenie strefy ochronnej poza Park Narodowy. Ciekawe, co na ten temat powiedziałby sam James Oliver Curwood.

Curwood żył dawno, bo w latach 1878-1927. Napisał około 30 powieści na temat przyrody i ludzi w niej bytujących na dalekiej północy Ameryki. Ostatnią jego powieścią byli „Łowcy przygód”. Książkę tę dokończyła już po śmierci Curwooda jego polska tłumaczka, Halina Borowikowa, pisząca pod pseudonimem literackim „Jerzy Marlicz”.

Choć Curwood pisał nie tylko o dzikich zwierzętach, ale i o ludziach dalekiej północy, to w jego powieściach dzika przyroda odgrywa zawsze główną rolę. Napisał między innymi takie słowa:

„Nature is my religion. And my desire… my ambition… the great goal I wish to achieve is to take my readers with me into the heart of this Nature. I love it, and I feel that they must love it… if I can only get the two acquainted.”

Zupełnie niezłe epitafium na śmierć Szarej wilczycy 527F.

Jacek Kubiak

Fot. funpics47, Flickr (CC SA)