Pożegnanie z Afryką 2



(Ewolucyjna) podróż sentymentalna

„Wąskie gardło” miało odegrać znaczącą rolę genetyce człowieka. Wszyscy jesteśmy ponoć spadkobiercami tych, którzy przeprawiali się tysiące lat temu przez dwa przesmyki: między Afryką i Azją, a następnie przez Cieśninę Beringa.

A że tych, którym udało się przeprawić było niewielu, to pula naszych genów miała być nieźle przez oba wąskie gardła przetrzebiona. Wystarczy spojrzeć na mapę świata, żeby to w mig zrozumieć.

Tak doniosły ostatnio media (np. tutaj). Problem jednak w tym, że doniesienia prasowe dają wiarę tylko jednej stronie. Antropolodzy wcale nie są tak pewni jak dziennikarze, że przyczyną zmniejszenia naszej puli genów było właśnie, lub wyłącznie, „wąskie gardło”.

W początkach mojej kariery popularyzatora nauki pisałem w „Polityce” i równocześnie we „Wprost”. Piękne czasy! Wtedy nie było wielkich napięć między oboma pismami. To se ne wruti.

Mój pierwszy tekst we „Wprost” ukazał się 11 lat temu (w roku 1998) i nosił tytuł „Pożegnanie z Afryką”. Dotyczył wędrówki ludów sprzed ok. 50 do 13 tysięcy lat.

Wcale nie jestem dumny z tego artykułu. A to z tej prostej przyczyny, iż nie bardzo mogłem rozpoznać w nim mój własny tekst. Zadawałem sobie wówczas pytanie, co dzieje się z tekstami politycznymi, skoro ja nie mogłem rozpoznać mojego popularnonaukowego o jakiejś tam wędrówce ludów.

Mój dalszy wybór był więc oczywisty. Poszedłem do „Polityki”, gdzie drukowane było rzeczywiście to co napisałem. Jeśli były jakieś zmiany, to ze mną konsultowane. I tak właśnie powinno być. Później miałem podobną przygodę z „Rzeczpospolitą”. Tak tytuły, jak i treść kilku moich artykułów wcale nie pokrywały się z tym, co pisałem. Na moje monity redakcja była po prostu głucha.

Ale wracając do wędrówki ludów. O przeczesującej geny roli obu wspomnianych na początku wpisu przesmyków donosi znów m.in. „Rzeczpospolita”.

Nie czuję się specjalistą od wędrówek ludzi, ale posurfowałem trochę po internecine i po PubMedzie i z łatwością znalazłem kilka całkiem świeżych publikacji, które wcale z hipotezą „bottleneck” się nie zgadzają (np. ten). Publikacji, o której pisze „Rzepa” nie znalazłem (co oczywiście wcale nie znaczy, że ona nie istnieje).

Nie potrafię osądzić, na ile doniesienia prasowe nt. prawdziwości hipotezy „bottleneck” są rzeczywiście prawdziwe. Ale właśnie dzięki tym wątpliwościom przypomniałem sobie dawne czasy, kiedy pisywałem we „Wprost” i w „Rzeczpospolitej”. I łezka w oku mi się zakręciła, bo coś mi się wydaje, że oba pisma nadal trzymają dawne, dobrze mi znane standardy.

Jacek Kubiak

Fot. Mapa świata Gerarda Merkatora 1587 roku