Projekt „Codzienność”

drobina egzystencjalna
Fot. Bryan Gosline, Flickr, CC by SA

W życiu codziennym, podobnie jak w sztuce, nie ma potrzeby tworzenia systematycznych teorii, odnoszących się do zjawisk wszelakich. W odniesieniu do nauk ścisłych ta chęć dogłębnej analizy świata znajduje zastosowanie w postaci wprowadzania coraz to nowocześniejszych technologicznych rozwiązań; po co jednak tworzyć teoretyczne konstrukty, często nieprzystające do ludzkich doświadczeń, w obszarze nauk społecznych i humanistycznych?

Jak obrazowo wyłożyła to Jolanta Brach-Czaina w „Szczelinach istnienia”, szczególnym traktacie filozoficznym, ludzkie życie składa się z drobin egzystencjalnych, takich jak pościelenie łóżka, zaparzenie porannej kawy i umycie zębów. Każdego dnia wykonujemy tysiące banalnych czynności, które składają się na nasze równie zwyczajne życie. Z tymi „szczelinami istnienia”, które stanowią podstawę dla poczucia zadomowienia w świecie, z trudem radzą sobie socjolodzy czy filozofowie, budując wyrafinowane analizy, nijak mające się do świata ludzkich przeżyć, odczuć i refleksji. Już bliżej, na przykład, powieści i filmowi do tego, żeby objąć złożoność, ambiwalentność, czasem dramatyczność, a czasem i komizm doświadczeń ponowoczesnego człowieka. To dlatego, czytając „Lubiewo” Michała Witkowskiego, zastanawiamy się, co to właściwie znaczy „kochać”, a oglądając film „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej przypominamy sobie, że życie nie trwa wiecznie. Czy czytanie prac z zakresu nauk społecznych i humanistycznych w jakikolwiek sposób wzbogaca nasze życie?

Ludzki umysł funkcjonuje zgodnie z logiką narracji. Dzięki biograficznym opowieściom doświadczeniu nadawane są spójność i sens. Dzięki innym, obejrzanym i przeczytanym historiom, bezustannie odbywa się wewnętrzny spektakl wyobraźni, polegający na graniu z tym, co możliwe – jesteśmy zatem tacy, jakich sobie sami potrafimy wyobrazić; nasze życie przybiera takie kształty, jakie zdołamy dla niego wymyślić. O ile jednak sztuka z powodzeniem wpisuje się w tę aktywność tworzenia różnorodnych interpretacji zdarzeń egzystencjalnych, takich jak miłość i śmierć, o tyle humanistyka z uporem zamyka się w swoim własnym świecie (i języku), zadowalając się praktyką pisania nie czytanych dzieł.

Sposobem wyjścia z interpretacyjnego impasu mógłby stać się projekt „Codzienność”, to znaczy skierowanie naukowej uwagi na takie szczegóły ludzkiego życia, które zazwyczaj jej umykają. Zazwyczaj, bo powstają też prace wyjątkowe, które dobitnie dowodzą, że „poszukiwanie sensu elementarnych zdarzeń egzystencjalnych, jak poród, akt seksualny, czynność jedzenia, jest – bądź nie jest – uprawnione w tym samym stopniu, co wszelkie interpretowanie i orzekanie o istnieniu. Nie są to pytania, na które można otrzymać jasną odpowiedź. Można tylko drażnić. Trzeba” (Jolanta Brach-Czaina, „Szczeliny istnienia”).

Nauki społeczne i humanistyczne musiałyby jednak otworzyć się na to, co myślą i czują tak zwani zwykli ludzie, zarówno w odniesieniu do teoretycznych sposobów ujmowania codziennych doświadczeń, jak i w odniesieniu do stosowanego w tych analizach języka. Ponowoczesny świat przestaje być światem, w którym socjolog czy filozof narzuca rzeczywistości społecznej interpretacje, które w niewielkim stopniu przystają do odczuć i przemyśleń tworzących tę rzeczywistość osób.
Anna Wiatr