A może hybryda?

Szkoda czasu na dyskusje o habilitacji.

Ogłoszenie projektu reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego (już z nazwy tej reformy widać, że bizantyjskie naleciałości nie znikną same) na szczęście nie przeszło bez echa. Ferment na uczelniach może mieć błogosławione skutki dla dopięcia na ostatni guzik założeń zmian. Może jednak także dobić reformę zanim ta ujrzy światło dzienne, a minister Kudrycką pozbawić władzy.


Naiwna byłaby wiara zarówno w nieomylność twórców reformy, jak i w jej bezapelacyjne przyjęcie przez środowiska akademickie (z rozmysłem piszę w liczbie mnogiej, o czym na końcu). Sądzę, że reforma ma tyluż zwolenników, co przeciwników. Jeśli moja ocena jest słuszna (kto zliczy wszystkie za i przeciw?), to byłby to i tak doskonały wprost wynik dla min. Kudryckiej. W niezwykle zindywidualizowanym akademickim światku zwykle przeciw jest 90, jeśli nie 99 proc. zabierających głos w dyskusji.

Ponieważ zasady reformy nie są do końca spójne (jakaż reforma nie ma wad?), to łatwo wybrać jakiś jej fragment i zajadle skrytykować. Głównym obiektem ataków stał się pomysł zniesienia habilitacji.

Jakiś czas temu krytykowaliśmy ów postulat w blogu, tak ja, jak i Jerzy Kowalski-Glikman. Krytykuje go również w swym liście skierowanym do premiera 44 znanych i cenionych uczonych, wśród nich profesorowie: Jerzy Bralczyk, Michał Głowiński, Maria Janion, Karol Modzelewski, Henryk Samsonowicz, Barbara Skarga, Jan Strelau, Hanna Świda-Ziemba, Andrzej Zoll. A więc kwiat polskiej nauki.

Pomimo, że pomysł zniesienia habilitacji uważam za zupełnie niekonieczny do przeprowadzenia reformy, to pod listem 44 bym się nie podpisał. Co więcej, podpisałem list ze stron internetowych Niezależnego Forum Akademickiego, również skierowany do premiera, a popierający wprowadzenie całej reformy. Skąd u mnie taka pozorna sprzeczność?

Otóż uważam, że na reformowanie nauki polskiej jest już i tak bardzo późno i po prostu nie wolno wprowadzenia jej w życie opóźniać. Stracono zbyt wiele lat i pieniędzy, by teraz wdawać się w niekończące się dysputy i to na temat zupełnie drugoplanowej dla polskiej nauki sprawy, jaką jest habilitacja.

Sygnatariusze listu 44 twierdzą, że „droga na skróty [tzn. bez habilitacji – przyp. JK] prowadzi do groźnej zapaści”. Problem w tym, ze polska nauka już jest w stanie zapaści i dalsze czekanie na cud tylko ten stan pogłębi.

Równocześnie świetnie rozumiem obawy humanistów – bo to właśnie oni podpisali się pod listem 44 – ale ich obawy dotyczą wyłącznie właśnie dziedzin humanistycznych. Humanistyka i nauki przyrodnicze kierują się zupełnie innymi zasadami i mają bardzo różne, często sprzeczne wymogi i interesy. Dlaczego więc nie wprowadzić systemu hybrydowego? W pewnych dziedzinach (44 mędrców, dla których, zaznaczam, mam wielki szacunek, może od ręki wskazać jakież to mają być dziedziny) habilitację zachować, w innych znieść. A może należy pójść jeszcze dalej i zrobić z habilitacji etap niekonieczny dla kariery naukowej, swego rodzaju próg honorowy i wyróżniający, na który decydowałaby się wyłącznie elita nie-humanistów? Taka kasta doktorów habilitowanych po zniesieniu habilitacji i tak będzie obecna. Tyle, że stanie się zamknięta i niedostępna dla nowych adeptów.

Wprowadzenie tego prostego pomysłu w życie nie będzie jednak proste. Sądzę bowiem, iż panuje ogólne przekonanie, że każdy system musi być bardzo spójny: te same prawa i obowiązki (a więc i pensje!) dla historyka, co i dla biologa lub politologa, kiedy i jeden i drugi ma dr czy prof. przed nazwiskiem. A przecież tak być nie musi. Po co komu taka urawniłowka? Ładnie, w szeregu i po równo w polskiej nauce było przez lata i jest obecnie. To z ową urawniłowką należy właśnie walczyć.

We Francji, która ma też swoje poważne kłopoty z organizacją nauki obok profesorów uniwersyteckich są dyrektorzy „de la recherche” w CNRS, INSERM czy innych pozauniwersyteckich państwowych organizacjach naukowych. Nie ma wielkich różnic w ich statusie, poza wysokością uposażeń – wyższą dla profesorów. Co więcej możliwe jest przechodzenie (choć prawdę mówiąc to dość kuleje) z jednej instytucji do drugiej. Również administracyjnie uniwersytety i pozauniwersyteckie ośrodki w pełni się nawzajem przenikają. Po przeprowdzonej przed laty reformie istnieje też ciągle kasta lepszych (zamknięta) i gorszych doktorów – tych, którzy robili doktoraty prze ok. 10 lat („doctorat d?Etat”), i którym automatycznie przysługują dziś prawa doktora habilitowanego i obecnych doktorów („doctorat de troisi?me cycle”) pracujących nad doktoratem przez 3 lata i zobowiązanych do robienia habilitacji jeśli chcą zostać profesorami.

Postulowane powyżej zróżnicowanie na dyscypliny wymagające i nie wymagające habilitacji lub prowadzenie habilitacji nieobowiązkowej dla przebiegu kariery naukowej w Polsce byłoby chyba nawet bardziej rewolucyjne niż wszystkie założenia reformy min. Kudryckiej razem wzięte. Padłby bowiem skostniały system hierarchii akademickiej i pojawiłby się w nim pierwiastek, nazwijmy go tak, fantazyjny. Zauważmy jednak, ze hybrydowy system mógłby satysfakcjonować prawie wszystkich obecnych protagonistów. Może więc warto pokusić się o takie proste, a przełomowe rozwiązanie obecnego konfliktu?

Prezes Polskiej Akademii Umiejętności prof. Andrzej Białas przesłał mi przed kilkoma dniami wydaną przez PAU książkę pt. „Kondycja nauki polskiej” * – bardzo dziękuje panu profesorowi za tę przesyłkę. Jest to wprost arcyciekawy (dla czytelnika zainteresowanego ową kondycją i planami jej poprawy) zbiór głosów znakomitych polskich uczonych na tytułowy temat (szczególnie polecam przewrotny, ale jakże prawdziwy, tekst prof. Adama Łomnickiego).

Sposób na zebranie miarodajnych opinii był bardzo prosty: do wybranych uczonych prof. Białas wysłał listy zawierające pytania dotyczące roli i funkcjonowania nauki z prośbą o przesyłanie odpowiedzi i ewentualne rozszerzenie tematu o własne wizje. Tak uzyskał około 60 wypowiedzi zebranych i wydanych drukiem właśnie w postaci owego dzieła.

Poprzez dialog z uczestnikami ankiety profesorowi Białasowi udało się wyłuskać zarówno wspólne mianowniki niezbędnych zmian, jak i zasadnicze różnice. Znamienne, że to właśnie nastawienie do habilitacji najbardziej polaryzuje i dzieli ankietowanych uczonych. Nie powinno więc dziwić, że właśnie ta sprawa (uparcie dodam drugorzędna dla samej nauki) może zaważyć na losach reformy min. Kudryckiej i samej pani minister.

Na koniec wrócę do liczby mnogiej środowisk akademickich. Wyraźnego podziału na humanistów i nie-humanistów nie należy zamazywać. Twierdzenie, że wszystkie dziedziny nauki mają takie same interesy jest po prostu nieprawdą. Lepiej uznać istniejące różnice i zaspokoić realne potrzeby. Tylko takie działanie będzie korzystne dla całej nauki.

* Kondycja nauki polskiej. Korespondencje uczonych z prezesem Polskiej Akademii Umiejętności na temat badań podstawowych, organizacji nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce, Kraków 2008. – 25 zł. Można zamawiać w Dziale Wydawnictw Polskiej Akademii
Umiejętności, 31-016 Kraków ul. Sławkowska 17, tel. 0-12 424-02-12, fax 0-12 422-54-22

Jacek Kubiak