Rewolucja moralna tuż, tuż

biskup_450.jpg

Czy katoliccy etycy przyklasną nowej metodzie otrzymywania komórek macierzystych?

Wbrew pozorom wcale nie będę pisał o ideologii niedawnej partii rządzącej, a o komórkach macierzystych. Media obiegła niedawno informacja o wynikach badań dwóch ekip naukowych (jednej z Japonii, a drugiej z USA) przeprowadzonych na ludzkich komórkach (pisała o tym również „Polityka” w dziale „Eureka”). Otóż, streszczając w kilku słowach: do komórek skóry wprowadzono 4 geny (Japończycy – OCT3/4, SOX2, KLF4 i c-MYC, Amerykanie – OCT3, SOX2, NANOG i LIN28), które spowodowały, iż komórki te nabrały cech zarodkowych komórek macierzystych. I to właśnie jest zapowiedzią tytułowej rewolucji moralnej.

O co chodzi? Otóż oba doświadczenia opisane w „Cell” i w „Science” dowodzą, że można przekształcać zwykłe ludzkie komórki w takie, które do złudzenia przypominają zarodkowe komórki macierzyste. Jednym słowem, dla uzyskania tych drogocennych komórek, z których można uzyskiwać następnie dowolne typy komórkowe i całe tkanki do przeszczepów, nie będą w ogóle potrzebne ludzkie zarodki.

Wyniki te zmienią zupełnie priorytety badań zmierzających do opracowania metod uzyskiwania w pełni kompatybilnych z dowolnym pacjentem tkanek do przeszczepów. Do tej pory sądzono, że tkanki takie najlepiej będzie uzyskać drogą klonowania terapeutycznego. (nb. dla ścisłości dodajmy, że od czerwca roku 2006 spodziewano się publikacji nt. możliwości przekształcania ludzkich komórek somatycznych w komórki o cechach zbliżonych do zarodkowych po doniesieniu Shiny’i Yamanaki – szefa ekipy japońskiej, która właśnie opublikowała wyniki dotyczące komórek ludzkich w „Cell” – na konferencji International Society for Cell Stem Research w Toronto dotyczącej podobnych manipulacji komórkami mysimi).

Jądro komórki (np. pobranej właśnie ze skóry) pacjenta miało być wstrzyknięte do ludzkiego oocytu pozbawionego własnego DNA jądrowego (podobnie jak otrzymano zarodek, z którego rozwinął się pierwszy sklonowany ssak – owca Dolly). Z tak uzyskanych zarodków (klonów pacjenta) należało uzyskać zarodkowe komórki macierzyste, a z nich na drodze kontrolowanego różnicowania pożądane typy komórek (np. nerwowych czy mięśniowych) i ewentualnie całe tkanki.

Tkanki owe, wywodząc się dzięki klonowaniu terapeutycznemu z komórek pacjenta, miały by ten sam co on zestaw genów i nie były by odrzucane przez jego organizm po dokonaniu przeszczepu.

Odkrycie Japończyków i Amerykanów sprawi, że droga do uzyskania takich idealnych przeszczepów znacznie się skróci i ułatwi. W dodatku zamiast koktajlu genów wprowadzanych do komórek pacjenta będzie zapewne można w przyszłości po prostu pobudzać do aktywności ich własne geny OCT3/4, SOX2 itd. Tego jeszcze nie umiemy robić, ale badania w tym kierunku idą pełną parą.

Dlaczego zastosowanie odkryć opisanych w „Cell” i w „Science” da początek rewolucji moralnej? Otóż jeśli nie trzeba będzie do celów leczniczych używać ludzkich zarodków, to zniknie problem etyczny, o który dziś ze światem nauki kruszy kopie Kościół katolicki (i prawosławny).

Inne religie mają bardziej powściągliwy stosunek do badań nad ludzkimi zarodkami i klonowaniem terapeutycznym. W judaizmie i islamie kilkudniowe zarodki na stadium blastocysty, z których właśnie uzyskuje się komórki macierzyste, nie są uznawane jeszcze za istoty ludzkie. Dlatego poświęcanie zarodków dla uzyskania tych komórek nie sprawia muzułmanom i żydom kłopotów natury etycznej czy moralnej. Również protestanci mają bardziej pragmatyczny stosunek do tego typu zabiegów i choć dalecy są od stwierdzenia, że cel uświęca środki, to jednak biorą pod uwagę, że zarodkowe komórki macierzyste mają ratować życie ludzkie.

Nowa metoda uzyskiwania komórek upodobnionych do zarodkowych komórek macierzystych od razu zdobyła wielu zwolenników. Jako pierwszy zgłosił ochotę do zmiany kierunku swych badań w tym kierunku Ian Wilmut – „ojciec” owcy Dolly. A był on do tej pory zagorzałym zwolennikiem klonowania terapeutycznego.

Leczenie przy pomocy komórek upodobnionych do komórek zarodkowych stanie się też zapewne wyzwaniem dla katolickich etyków i moralistów. Czy oddadzą oni pole bez walki? Przecież od kilku lat prowadzą batalię o to, aby wprowadzić światowy zakaz nie tylko klonowania reprodukcyjnego (czyli takiego, w wyniku którego mogłyby rodzić się sklonowane dzieci), ale i terapeutycznego. Nowa metoda wydaje się zamykać ten rozdział bez zwycięstwa ze strony religijnej. Wygrani są tutaj raczej naukowcy.

Bardzo jestem ciekaw czy katoliccy etycy przyklasną tej metodzie i zajmą się po prostu innymi problemami, czy też znajdą jednak jakąś dziurę w całym i nadal będą prowadzić krucjatę o jeszcze większą czystość medycyny regeneracyjnej przyszłości. Medycyna przecież jest pełna problemów i wyborów etycznych. Przekonamy się, czy chodzi o to, by złapać króliczka, czy też o to by gonić go.

Jacek Kubiak

Ilustracja pochodzi z tomu ‚Catalogus Archiepiscoporum Gnesnensium Vitae Episcoporum Cracoviensium’