Nieszczęśliwy kraj szczęśliwych ludzi

piramida_big.jpgBadania dowodzą, że mamy państwo bez społeczeństwa; społeczeństwo zaradne zamiast obywatelskiego.

W Polsce po siedemnastu latach od rozpoczęcia zmian systemowych żyje się coraz lepiej – w skali indywidualnej. Ale wzrost jakości życia obywateli jako jednostek nie pociągnął za sobą zmian w sferze życia państwowego. Prowadzi to do dziwnej sytuacji: mamy państwo bez społeczeństwa; społeczeństwo zaradne zamiast obywatelskiego. Albo, inaczej rzecz ujmując, w nieszczęśliwym kraju żyją dość szczęśliwi ludzie.

Takie wnioski płyną z ciekawego artykułu profesora Janusza Czapińskiego „Wzrost jakości życia w III RP, czyli fenomen rozwoju obywateli bez rozwoju społeczeństwa” („Społeczne konteksty jakości życia”, Wydawnictwo Uczelniane WSG, Bydgoszcz 2007). Wyniki badań w nim zawarte pokazują dość zaskakujący fakt, że w ocenie samych Polaków w ciągu ostatnich lat żyje im się coraz lepiej. Jednak tej poprawy nie wiążą oni z transformacją społeczno-ustrojową i zmianami, jakie zaszły w naszym kraju w ciągu ostatnich lat. Co więcej, poprawie jakości życia Polaków od roku 1997 zaczęło towarzyszyć poczucie narastającego niezadowolenia z sytuacji w kraju oraz spadek zaufania do instytucji państwowych i polityków. W zmienionej rzeczywistości indywidualnie radziliśmy sobie coraz lepiej i jednocześnie coraz gorzej w wymiarze wspólnotowym. Sytuacja co najmniej dziwna, wystawiająca negatywną ocenę wszystkim siłom rządzącym Polską w ostatnich osiemnastu latach.

Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy, ale ja chciałbym zatrzymać się nad jedną. Zdaniem profesora Czapińskiego jest nią bardzo niski stan kapitału społecznego w Polsce. Kapitał społeczny jest zjawiskiem kulturowym, które leży u podstaw społeczeństwa obywatelskiego. Obejmuje on obywatelskie nastawienie członków społeczeństwa, normy społeczne mające wspierać działania wspólne oraz stopień zaufania ludzi do siebie nawzajem oraz do instytucji publicznych. Jeżeli ludzie pragną działać na rzecz dobra wspólnego, to podstawą ich współdziałania będzie zaufanie, którym siebie obdarzają. Zasady leżące u podstaw tego stanu rzeczy rozciągają się od norm wzajemności między dwojgiem ludzi, aż po rozbudowane i skodyfikowane doktryny religijne czy filozoficzne. Kapitał społeczny przekłada się na rozwój gospodarczy – im jest on wyższy, tym wyższy poziom rozwoju ekonomicznego. Leży on także u podstaw integracji i solidarności społecznej, uzupełniania niewydolnych instytucji państwowych, kontroli działań administracji państwowej i sektora komercyjnego. W istotnym stopniu służy budowaniu kultury lokalnej.

Badania pokazują, że pod względem ogólnego zaufania ludzi do siebie nawzajem, zaufania do instytucji publicznych, skłonności do brania udziału w stowarzyszeniach i gotowości do podejmowania prac społecznych czy wolontariatu jesteśmy na ostatnim bądź jednym z ostatnich miejsc w Europie i na odległych miejscach w skali światowej. Ale co szczególnie wymowne, żaden z tych czynników nie zmienił się w sposób dość istotny w skali ostatnich siedemnastu lat. Świadczy to o bardzo niskim poziomie kapitału społecznego w naszym kraju.

Jak konkluduje profesor Czapiński, „w efekcie po 15 latach transformacji mamy społeczeństwo zaradne zamiast obywatelskiego. Budowa społeczeństwa obywatelskiego wymaga jednak czegoś więcej niż tylko reformy instytucjonalnej. Wymaga inwestycji w kapitał społeczny, co jest zadaniem dużo trudniejszym i bardziej długofalowym niż sanacja państwa”. Obecny obóz rządzący doszedł do władzy, głosząc hasła i program sanacji władzy. Ale ten i kolejne rządy będą stały przed znacznie poważniejszym problemem: jak znacząco poprawić funkcjonowanie wspólnoty w państwie. Sama reforma instytucji państwowych w realizacji tego celu jest niewystarczająca. Znacznie ważniejsze jest, by elity rządzące w Polsce przywiązały większą uwagę do budowy społeczeństwa obywatelskiego. Bez tego czynnika państwo wciąż będzie w dużo gorszej kondycji niż jego obywatele, którzy w zmienionych wskutek transformacji warunkach dają sobie dość dobrze radę i to często wbrew działaniom państwa.

W związku z tym nasuwa mi się kilka pytań. Jakie działania należy podjąć dla zbudowania społeczeństwa obywatelskiego? Czy okres 15-17 lat nie był zbyt krótki, by zbudować podstawy takiego społeczeństwa? Jaką rolę odgrywają tutaj czynniki historyczne, zarówno ostatnie kilkadziesiąt lat historii Polski, jak i okresy znacznie wcześniejsze? Czy wcześniej lub później poprawa indywidualnej jakości życia ludzi nie przełoży się jednak samoczynnie na budowę zrębów społeczeństwa obywatelskiego? Na ile jest możliwy i przewidywalny transfer wzorców społeczeństw obywatelskiego z Europy Zachodniej przez obywateli, którzy udali się tam w ramach emigracji zarobkowej?

Pytania te są trudne same w sobie, a znalezienie na nie odpowiedzi wymaga pogłębionych analiz i dyskusji. Zachęcam do nich na blogu. Może do czegoś dojdziemy.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Corbis